Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Arcania: Gothic 4 • Rozdarta Dziewica - Nóż • INSIMILION

    Arcania: Gothic 4 » Rozdarta Dziewica


    Rozdarta Dziewica - Nóż

    Działy gier » Arcania: Gothic 4 » Przedpremierowe » Rozdarta Dziewica
    Autor: wojjoo
    Utworzono: 06.07.2009
    Aktualizacja: 04.07.2010

    Poniższy tekst jest tłumaczeniem angielskiego tłumaczenia opowiadania autorstwa Hansa Joerga Knabela pt. Das Messer.


    Supeł został mocno zaciśnięty szybkim ruchem nadgarstka i kurczaki zawisły u powały szopy. Murdra wylała za płot zawartość zakrwawionego wiadra pełnego kurzych głów, podniosła rzeźnicki nóż, który zostawiła na beczce i wytarła go do czysta o poły swego fartucha. Usłyszała, jak drzwi do składzika za nią zatrzasnęły się z hukiem. Cholerny chłopak, pomyślała. Zawsze trzaska tymi drzwiami! Włożyła do wiadra dzbanek mleka, podniosła wszystko z ziemi i podirytowana powlekła się przez podwórze.

    Dotarłszy do drzwi składziku, Murdra usłyszała jakiś szmer po jej lewej stronie. Ha, pomyślała.
    Znowu się obija, co? Spojrzała za róg, zdecydowana zaciągnąć chłopaka za jego tłuste włosy z powrotem do szynku, ale nigdzie nie było go widać. Ku jej obrzydzeniu, Murdra ujrzała postać mężczyzny leżącego pod oknem składziku. Owinięty był w czarny płaszcz z kapturem i okrutnie śmierdział miodem pitnym.

    „Spanie na podwórzu zamiast opłaty za pokój.” Murdra była wściekła. „Trza by go obudzić pchnięciem albo dwoma”, pomyślała wiodąc palcami po ostrzu noża. „Albo kopniakiem!” Ale nie zrobiła żadnej z tych rzeczy.

    Od tego jest mąż. Niech on się tym zajmie!

    Murdra wróciła do drzwi, położyła na ziemi wiadro i wcisnęła nóż obok dzbanka. Pociągnęła ciężkie podwójne drzwi obiema rękami. „Ten włóczęga zrozumie, co go czeka, kiedy mąż go znajdzie”, wymamrotała wlekąc się do składziku. Po kilku krokach uderzyła ją pewna myśl. „A co, jeżeli się obudzi i wyżłopie mleko? Najpierw mleko, potem mąż”, zadecydowała i zawróciła.

    Jej serce przestało bić.

    Obrazek przedstawia podróżnika przybywającego do „Rozdartej Dziewicy”. Ten szkic pozwala czytelnikowi poczuć klimat burzy podczas nieprzyjaznej nocy na Południowych Wyspach.

    Jedyne, co zdołała zobaczyć, to brązowy skórzany kaftan i ręce zmierzające do jej twarzy. „Innosie, ratuj!” pomyślała i spróbowała krzyknąć, lecz silna ręka mocno zacisnęła się na jej ustach i zdusiła okrzyk.

    - Cicho!- syknął napastnik.
    Rzucił nerwowe spojrzenie w kierunku podwójnych drzwi i odwrócił się do Murdry. Rozpoznała go. Był to Gonter, łowca z Krwawej Doliny.

    Jej przerażenie szybko ustąpiło miejsca wściekłości.
    - Łapy precz! - warknęła przez jego palce. Ręka Gontera nawet nie drgnęła.
    - Nie będziesz krzyczeć, prawda? - zapytał podejrzliwie.
    „Co on sobie myśli?!” pomyślała Murdra i odpowiedziała gniewnym prychnięciem. Gonter zawahał się.
    - Muszę z tobą porozmawiać. Na osobności. - powiedział i ostrożnie podniósł dłoń z jej ust.

    Murdra podziękowała mu uderzeniem w twarz.
    - Ile razy mam ci to powtarzać? Wejście do składu jest zakazane! - krzyknęła.
    Gonter potarł się po policzku. Murdra zapragnęła błyskawicznie go kopnąć, ale była zaintrygowana.
    - Czego chcesz? - spytała krzyżując ramiona.
    - Chciałem prosić cię o przysługę. Ciebie i twoich przyjaciół z gildii kupców.
    Murdra skrzywiła się z niesmakiem.
    - Żadnych przysług – powiedziała. - Nie ma pieniędzy, nie ma interesów.
    - W porządku, w porządku! - zgodził się Gonter. - Zapomnij o przysłudze. Potrzebuję waszych usług.
    - Aha – odpowiedziała Murdra. - Tak lepiej!
    - Słyszałaś coś o Ethornie? - spytał Gonter.
    - Wysoki lord – odpowiedziała i pokiwała entuzjastycznie głową.
    - A zatem chcecie wojny?
    - Wojny? - Murdra była wstrząśnięta. - Nikt nie chce cholernej wojny!
    - Nie słuchałaś swoich stałych klientów? - odpowiedział Gonter. - Każdy z nich chce wojny – dodał, wskazując na drzwi szynku.

    „Kretyni, każdy z nich”, pomyślała Murdra. Gdy miód pitny się skończy, bo wielcy lordowie będą okładać się po łbach, wtedy zaczną skomleć! Ale nie powiedziała ani słowa. Zamiast tego spytała:
    - O jakiego rodzaju usługach mówisz?
    - Ethorn z Setarrif opuścił swoją kryjówkę – powiedział Gonter. - Przygotowuje się do starcia z lordem Tronterem, by zakończyć panowanie Myrtany nad Argaan raz na zawsze. Krążą plotki, jakoby Ethorn chciał wyzwać gubernatora martwego króla, kiedy będzie podróżował do Silverlake Castle, by dostarczyć podatki do Thorniary.
    - Każdy o tym wie! - powiedziała ostro Murdra, mimo że była to dla niej nowina. - Jaki jest w tym twój interes? Albo gildii?
    - Lordowie ze Stewark chcą dołączyć do Ethorna podczas bitwy. Łowcy z Krwawej Doliny będą po ich stronie.
    - Jesteśmy kupcami, nie wojownikami! - przerwała mu Murdra.
    - Nie jesteście, to prawda – zgodził się Gonter. - Ale paladyni nie będą was podejrzewać. Kilka broni ukrytych pod towarami waszych przyjaciół. Moglibyście przeszmuglować je do Krwawej Doliny. Byłaby to wielka przysługa dla Ethorna z Serariff – wielka przysługa dla wolności Argaan!
    - Ale nie dla gildii! - syknęła Murdra i splunęła na kamienną podłogę. - Wojna w Kwawej Dolinie, przejście przez góry do Thorniary i Setariff zablokowane! Jak zatem mamy handlować?
    - Nigdy nie było lepszego momentu – odpowiedział Gonter, stawiając krok w kierunku Murdry. - Rhobar II nie żyje, zgładzony przez dzielną duszę zdecydowaną walczyć o wolność. Powiadają, że paladynami dowodzi teraz mężczyzna imieniem Lee, ale jego wpływy ograniczone są do Vengardu i małego skrawka Myrtany. Reszta kraju niedługo stanie w płomieniach. Spójrz tylko na ludzi północy – rozdzierają się nawzajem. Varant ma wielu królów, z których każdy dąży do osiągnięcia najwyższej władzy. Jeżeli powstaniemy teraz, nikt nie ruszy na pomoc lordowi Tronterowi. Gubernator martwego króla jest sam! Uwierz mi, Murdro – wojna w Argaan skończy się szybko. Naprawdę nie masz nic do stracenia. Przeciwnie: związałabyś się ze zwycięzcami – pomyśl o zyskach!
    Murdra uparcie pokręciła głową.
    - Nie ma mowy!

    Łowca złapał Murdrę za ramię, przyciągając ją do siebie.
    „To wystarczy”, pomyślała Murdra i poczęstowała go solidnym kopniakiem między nogi. Wzięty przez zaskoczenie, Gronter jęknął i upadł na kolana. „Dostał to, na co zasłużył”, pomyślała zadowolona i kopnęła go ponownie. Odwróciła się i ruszyła w stronę drzwi szynku, zza których dało się słyszeć przytłumione śmiechy i wrzaski. Z impetem otworzyła drzwi, zalał ją hałas z wnętrza. Zaczęła przeciskać się pomiędzy klientami w stronę kuchni.

    - Belgor! - krzyknęła. - Belgor!
    W szynku zapadła cisza. Wszystkie oczy spoczęły na Murdrze. Chłopiec gapił się na nią z otwartymi ustami.
    Belgor wyszedł z kuchni z grymasem niezadowolenia na twarzy.
    - O co tyle hałasu?
    - Gonter się naprzykrzał. – odpowiedziała Murdra. - Łapał mnie, gdzie nie powinien, pies jeden. W składziku.
    Belgor spochmurniał. Podciągnął rękawy i przeszedł bez słowa obok Murdry. „Może jednak do czegoś się nadaje”, pomyślała. Ale dwóch mężczyzn to zawsze lepiej niż jeden. Złapała chłopaka za kołnierz i popchnęła go w stronę Belgora, a następnie podążyła za nimi do piwniczki z winem.

    - Uciekł – usłyszała słowa Belgora, gdy przeszła przez drzwi. Stał przed baryłką z winem, z pięściami opartymi na biodrach. Nigdzie nie było śladu Gontera.
    - Tam jest! Na podwórzu! - krzyknął chłopiec, spoglądając przez podwójne drzwi.
    - Gonter, psie! - zagrzmiał Belgor, ruszając na zewnątrz. - Stłukę cię na kwaśne jabłko!
    Gdy Murdra podążyła za nim przez drzwi, prawie potknęła się o wiadro. „A niech to”, pomyślała młócąc rękami powietrze. Dzbanek uderzył z brzękiem w ściankę wiadra i mleko rozlało się po całej podłodze. Coś było nie tak. Gdy Murdra odzyskała równowagę, zdała sobie sprawę, co – brakowało noża.

    - O nie. - powiedziała rozglądając się dookoła.

    Belgor stał na środku podwórza. Jego wściekłość zdawała się wyparować.
    - Gonter?
    Brzmiał na zmartwionego. Łowca leżał częściowo pod szopą, w której Murdra wieszała kurczaki. Coś sterczało z jego pleców. Murdra wolnym krokiem podeszła bliżej. Mogła już rozpoznać drewnianą rękojeść swojego rzeźnickiego noża. Belgor klęknął u boku Gontera i położył dwa palce na jego szyi. Obrócił się i zmierzył wzrokiem Murdrę.
    - Wystarczyłoby solidnie go obić – wyszeptał.
    „Myśli, że to ja”, pomyślała Murdra.
    Gapiła się na rękojeść noża i mokrą, ciemną plamę na skórzanym kaftanie. Krew kurczaków skapywała na plecy Gontera, mieszając się z jego własną. Po raz pierwszy w życiu Murdrze brakowało słów. Za sobą usłyszała kroki i głosy. Ciekawość przywiodła klientów na podwórze.

    - Tam ktoś biegnie! - krzyknął Elgan, wskazując swą fajką za ogrodzenie.

    Murdra podniosła wzrok. Mężczyzna biegnący przez łąkę zmierzał dokładnie w kierunku Orkowego Lasu, a na sobie miał czarny płaszcz z kapturem. „Nie spał, prosiak, tylko podsłuchiwał!” Poczuła, jak jeżą jej się włosy na karku. „Oto, co przyniosła mu wojna,” pomyślała spoglądając na drewnianą rękojeść wystającą z pleców Gontera. Następnie jej spojrzenie powędrowało za mężczyzną w płaszczu z kapturem, znikającym pomiędzy drzewami...




    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw