Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Konwenty • Krakonowe Wspominki '2011 • INSIMILION

    Konwenty


    Krakonowe Wspominki '2011

    Fantastyka » Konwenty » Relacje
    Autor: Silharr
    Utworzono: 14.08.2011
    Aktualizacja: 14.08.2011

    KraKon 2011 jest już historią. Emocje zdążyły opaść, konwentowa atmosfera rozwiała się. Najwyższy czas połączyć fakty i zastanowić się, czy było warto. I czy prawdziwe są słowa pewnej bywalczyni, która na widok mojej prasowej plakietki rozejrzała się konspiracyjnie, nachyliła mi się do ucha i zupełnie niekonspiracyjnie ryknęła „KraKon jest do dupy!”.

    Festiwal Kultur Alternatywnych KraKon 2011, wznowiony po aż czterech latach nieobecności w kalendarzu konwentowicza, w tym roku odbył się w dniach 30.06.–03.07., w budynku Zespołu Szkół Ogólnokształcących Integracyjnych nr 7 im. Polskich Kawalerów Maltańskich. I tutaj, na samym początku, organizatorom imprezy należy się ukłon za wybór miejsca. Choć oddalona od centrum Krakowa, okolica miała wszystko, co powinna mieć okolica conplace'u – pizzerię, całodobowy sklep oraz bar „Cobra Cafe”, w którym ciało organizacyjne wynegocjowało zniżki dla bywalców (piwo po cztery złote!).

    Brawa należą się też temu, kto przygotował wskazówki co do dotarcia na miejsce. Były przejrzyste, zrozumiałe i raczej nie dało się zgubić. O czym zaświadczyć może mój kompan Gargulec, istota nieprzystosowana do korzystania z map i poruszania po wielkich miastach, bowiem ku mojemu wielkiemu zdumieniu... ekhm, załóżmy, bez większych problemów trafił na miejsce. (Już waćpan nie żyjesz - dop. Gargulec.)

    Nie można tego powiedzieć o mapkach, które nakreślone zostały niewątpliwie przez kogoś, kto nie miał w przeszłości zbyt wielu przygód z mapkami. Do dzisiaj nie udało mi się rozszyfrować planu budynku. Prędzej dopatrzyłbym się tam instrukcji obsługi klucza francuskiego...

    Pierwsze wrażenie było niesamowite. Wchodzisz sobie do głównego hallu, a tam – oprócz tłumów, oczywiście – dosłownie stoisko na stoisku. Zdecydowanie mocną stroną konwentu był patronat sklepów branżowych i wiążąca się z tym mnogość okazji do zarżnięcia świnki-skarbonki. (Nieużywany podręcznik do Midnighta za cztery dychy! - dop. Garg.)

    Ok. Przepychamy się przez tłum, pomagając sobie łokciami. I tutaj pierwszy zawód – miejsca do spania skończyły się wraz z rozpoczęciem kwaterowania przybyłych. Zdecydowanie zorganizowano zbyt mało pomieszczeń sypialnych. Z drugiej strony – kto przyjeżdża na konwent się wyspać, gdy korytarzem przebiega grupka mangowców w barwnych strojach, niosących na ramionach kolegę związanego taśmą „w baleron” i ryczących przy tym „Janek Wiśniewski padł” w aranżacji Kazika?

    Tutaj zaczyna się pasmo rozczarowań. Games Room „Pod Dragonusem”, choć całkiem nieźle wyposażony i czynny dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie zawierał sporej części tytułów, które obiecywano wcześniej na stronie KraKonu. Nie ukrywam, że przyjechałem tutaj z nadzieją na partyjkę w Arkham Horror albo chociaż Battlestar: Galactica... Niestety, lipa! Dodatkowo, pokój gier dzielił dużą świetlicę z bufetem, notabene dosyć kiepsko zorganizowanym. Stąd wrażenia z gry w Munchkina uszlachetniał intensywny zapach bigosu, jednej z dwóch potraw oferowanych przez jadłodajnię. Nie, dzięki.

    Na szczęście na terenie budynku znajdowały się co najmniej trzy automaty serwujące słodycze i napoje, dzięki czemu konwent „od kuchni” (Od kuchni, czaisz, Garg? Cha, cha, cha, nie mogę...) wyglądał całkiem przyzwoicie.

    O zapleczu sanitarnym można powiedzieć tylko jedno - było. Niestety, międzyprysznicowe zasłonki wykazywały sporą... powiedzmy, awaryjność, a toalety roztaczały fetor gorszy niż krakowskie dworce. Wiem, bo miałem okazję spać koło drzwi do takowej. Na dworcu też, żeby nie było wątpliwości, na czym opieram swoją ekspertyzę.

    Teraz to, na co pewnie czekają wszyscy, gdy biorą się do czytania relacji z konwentu: atrakcje! Zorganizowano ich mnóstwo: konkursów (w tym cosplay, który wyszedł znakomicie. Było na czym oko zawiesić, szczególnie gdy wpadła panna przebrana za Warcraftową blood elfkę... Pozdrawiamy!), LARP-ów, prelekcji... Jedyna wada – wszystko kończyło się przed północą. W godzinach nocnych games room był więc mocno okupowany i do wyzwań należało znalezienie sobie miejsca. Sytuację poprawiały całonocne projekcje filmów, co uratowało wielu znudzonych konwentowiczów mających problemy z zaśnięciem. Znakomity pomysł.

    Niestety, spora część z planowanych prelekcji nie odbyła się. Z powodów różnych – a to prelegent źle się poczuł (miła pani, naprawdę żal mi tej prelekcji o truciznach, zapowiadała się wyśmienicie!), a to brakło chętnych, tutaj tarcia z organizatorami konwentu... Cóż, to oczywiste, że przy organizacji tak dużych imprez zdarzają się zgrzyty, ale tym razem albo ktoś czegoś nie dopilnował, albo w tym miejscu dokonano kiedyś powtórki z rzezi niewiniątek w Betlejem i działa prawo karmy. Obstawiałbym to pierwsze. Chociaż?

    Same prelekcje prezentowały sobą różny poziom. Przykładowo, ta dotycząca średniowiecznych technik walki była raczej nudna - i w dodatku informacje mocno dyskusyjne prowadzący podawał jako dogmaty. Z kolei panel poświęcony magii ludowej dałoby się uznać za dobrą prelekcję, całość zepsuli jednak nadgorliwi słuchacze niepozwalający dojść do słowa prelegentowi.

    Skrzynka czegoś mocnego i duża, duża okejka należy się ochronie obiektu. Odwaliliście kawał dobrej roboty, panowie. Z tego, co udało mi się zasłyszeć, na teren konwentu nie przedostała się ani odrobina „dóbr zakazanych”, nie udało mi się też wpaść na nikogo niepożądanego na terenie imprezy, nie zdarzył się też chyba żaden śmiertelny wypadek. Wszystko gra i buczy.

    I trzeszczy, ale w trochę innym miejscu. Helperzy wystąpili w zbyt małej sile, na czym ucierpiała logistyka. Komuś nie dostarczono replik broni na czas, kapusta nie umiała sama się pokroić... Te rzeczy.

    Najwyższy czas jakoś ustosunkować się do tezy postawionej na początku. Otóż: czy KraKon jest do rzyci?
    Moi drodzy, nie. Mimo tych wszystkich zgrzytów, to jeden z najbardziej klimatycznych konwentów, na jakich zdarzyło mi się bywać. Do niewygód dało się z łatwością przyzwyczaić, a wtedy impreza prezentowała się naprawdę, naprawdę dobrze. Kogo zabrakło, niech żałuje!



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 1 raz.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    zojwOtVbAjgrpJNEg
     

    Wędrowiec
    Temat: Articles like this make lif...
    Dodany: 22.11.2011 o 1:49  

    Articles like this make life so much smipelr.



    Ten artykuł skomentowano 1 raz.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw