Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Gwiazdozbiór Psa • INSIMILION

    Recenzje


    Gwiazdozbiór Psa

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Serenity
    Utworzono: 10.01.2014
    Aktualizacja: 10.01.2014


    Okładka Opis
    • Autor:
      Peter Heller
    • Tytuł oryginalny:
      The Dog Stars
    • Tłumacz:
      Olga Siara
    • Rok wydania:
      2013
    • Wydawca:
      Insignis
    • ISBN:
      978-83-63944-10-0

    Istnieją takie książki w życiu każdego czytelnika, o których ciężko mu po lekturze coś powiedzieć. I do takiego gatunku zalicza się właśnie „Gwiazdozbiór Psa” Petera Hallera, bo po lekturze pamiętam jedynie straszne zmęczenie spowodowane stylem. Ale o tym nieco później.

    Hig jako jeden z niewielu ludzi na świecie ocalał z epidemii supergrypy, która pochłonęła prawie dziewięćdziesiąt pięć procent ludzkiej populacji. A może dziewięćdziesiąt osiem, bo Hig jest odcięty od świata, a poza tym w wyniku choroby (a właściwie w efekcie towarzyszącej chorobie wysokiej gorączki), jak sam przyznaje, coś mu się w głowie poprzestawiało. Od kilku lat wraz z towarzyszącym mu Bangleyem i swoim psem Jasperem zamieszkują lotnisko Eire, z którego głównego bohater od czasu do czasu lata na patrole swoją cessną.

    I o tych lotach właściwie opowiada „Gwiazdozbiór Psa”.  I o łowieniu ryb. I o polowaniach na sarny i łosie. No dobrze, teraz trochę przesadziłam z tym opisem, bo choć rzeczywiście fabularnie dominują elementy związane z powyższymi, to w powieści znajdziemy też nieco mętne rozważania nad życiem w postapokaliptycznym świecie. I refleksje nad tym co stracone. Oczywiście, żeby nie było zbyt nudno, to w pewnym momencie nastąpi zwrot akcji i główny bohater wyruszy na wyprawę, której celu sam nie jest pewien.

    Największą męką było dla mnie przebijanie się przez narrację, która została utrzymana w konwencji strumienia świadomości. A że jest to świadomość Higa, to kłębią się w niej nieuporządkowane i często mocno nieskładne myśli (dzieje się tak z powodu wspomnianej ułomności spowodowanej chorobą). Często bywa również tak, że pewne wątki myślowe urywają się, by powrócić kilka zdań później. Inne po prostu znikają, bo bohater miewa problemy z trzymaniem się tematu i nawet najprostsze historie często trzeba składać z bardzo wielu elementów, niczym mentalne puzzle.

    Z tego powodu ciężko jest też powiedzieć coś więcej o postaciach. Najlepiej rzecz jasna poznajemy głównego bohatera, którego oczami oglądamy świat. Nie wiem, czy intencją Hellera było stworzyć naprawdę irytującą postać, czy nie, ale muszę przyznać – Hig działał mi na nerwy. Przede wszystkim swoją lekkomyślnością. Nie raz miałam ochotę potrząsnąć tym gościem i powiedzieć: „Hej, żyjesz w czasach postapokalipsy! Udało ci się jakoś przeżyć superwirusa, więc nie daj się zabić byle dziewczynie z nożem”. Moje uznanie i przychylność zdobył sobie za to Bangley, przedstawiany z początku w zbyt ciemnych barwach. Dopiero pod koniec powieści Heller zdecydował się na wybielenie go i pokazanie tej pozytywnej strony jego osobowości.

    Tym, czego brakowało mi w „Gwiazdozbiorze Psa”, był klimat. Mimo powtarzanych kilkukrotnie zapewnień, że niewiele osób przeżyło epidemię supergrypy, a potem jeszcze chorobę krwi, która zabiła część ocalałych, nie czuć tej wyraźnej pustki, tego braku drugiego człowieka. Może to dlatego, że Hig ma Jaspera, a poza tym jest jeszcze Bangley, a może dlatego, że co i rusz na lotnisko napływają bandy ocalałych, szukających szczęścia albo śmierci. A może zabrakło mi rozpaczliwej walki o zapasy, o jedzenie, przetrwanie – mieszkańcy pasa startowego Eire są w niemal komfortowej sytuacji: uprawiają rolę, Hig od czasu do czasu przyniesie jakąś sarnę albo dwie, poza tym jest w zasięgu ręki potok, z którego łowią ryby. A gdyby tego mało było, żeby poczuć się niemal luksusowo – benzyny do samolotu mają pod dostatkiem i to prędzej cessna zawiedzie, niż zabraknie im paliwa do lataniadodatkowo gdzieś niedaleko na autostradzie stoi ciężarówka wypełniona coca-colą. Żyć i nie umierać, prawda?

    Mimo wszystko sama historia nie prezentuje się najgorzej i gdyby tylko jakoś dało się przeskoczyć narrację i styl autora (dość niekonwencjonalne podejście do składni, a czasami nawet ortografii), byłaby to dość przyjemna lektura. A nawet jeśli nie przyjemna (bo czy powieść postapo powinna być przyjemna?), to na pewno łatwiejsza do przeczytania.  Dzięki temu na pewno bardziej by mi się podobała. A tak uważam „Gwiazdozbiór Psa” za średnio udany eksperyment. Czytacie na własną odpowiedzialność.
    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 1 raz.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Białorudowłosa
     

    Wędrowiec
    Temat: \"[...] styl autora (dość n...
    Dodany: 13.01.2014 o 0:08  

    "[...] styl autora (dość niekonwencjonalne podejście do składni, a czasami nawet ortografii) [...]"

    Czy recenzent czytał oryginał, że wypowiada się o ortografii autora?...

    Całkiem wyrazista recenzja.

    PS Bardzo podoba mi się sposób weryfikacji ortograficznej komentarza :)



    Ten artykuł skomentowano 1 raz.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw