Okładka | Opis |
|
„Dwa Światy. I jeden przedmiot, który zdecyduje o ich losach.”
Ostatnimi czasy miałam okazję przeczytać książkę „Koniec Pieśni” autorstwa Wojciecha Zembatego, która przedstawiona została jako „prawdopodobnie jedna z najlepszych powieści fantasy 2011 roku”. Czy aby na pewno?Od strony wizualnej, wydawnictwo Znak się postarało. Książka została wydana w wygodnym formacie A5, a czcionka, którą została zapisana, nie męczy oczu. Ponadto powieść zdobi ciekawa, estetycznie wykonana okładka, utrzymana w ciemnej tonacji. Na pierwszy rzut oka nie zdradza, o czym będzie tekst, jednakże jest bardzo intrygująca i może zachęcić nas do sięgnięcia po "Koniec pieśni".
Muszę przyznać, że miałam co do niej mieszane uczucia. Książka opisuje dwa, krzyżujące się ze sobą, światy: czasy legendarnego Króla Artura walczącego pod Kamlann oraz współczesną Warszawę. Temat dość trudny, ale ostatecznie odnoszę wrażenie, że autor bardzo ładnie z tego wszystkiego wybrnął.
W pierwszych rozdziałach poznajemy bohaterów naszej powieści. Z bólem serca muszę przyznać, iż bardzo trudno było mi przez ten fragment narracji przebrnąć. Główna postać - prześladowany przez demony chłopak imieniem Igi - został przedstawiony sztucznie. Dzieciak, którego nikt nie rozumie i który nie chce z nikim gadać. Ciut oklepane i bezbarwne. Jednak ku mojemu zaskoczeniu wraz z kolejnymi stronami młodzik ewoluuje, dorasta. Miła odmiana. Postać rozwija się wraz z fabułą. Co do reszty bohaterów, nie będę się rozwodzić, ale przyznam, że są ciekawi i różnorodni. Tu polecam zwrócić uwagę na postać psychologa Łukasza Klimkowskiego.
W każdym razie, gdy przebrniemy już przez ten etap, możemy spodziewać się szybkiego rozwoju akcji. W końcu zaczyna się coś dziać. Gdy pochłonie nas fragment z Warszawy, w kluczowym momencie autor robi przeskok do zdarzeń z Brytanii. Na początku może być to drażniące, ale nie warto się zniechęcać. Dzięki temu mamy okazję cały czas śledzić równoległe wydarzenia. Widzimy jak akcja rozwija się w obu światach jednocześnie. Z każdym kolejny przejściem książka intrygowała mnie coraz bardziej.
Muszę przyznać także, że temat Artura i Okrągłego stołu jest bardzo ciekawie pokazany. Nie jest słodką bajeczką o potężnym królu, a gorzką historią o upadającym władcy. Na dodatkową pochwałę zasługują również opisy walk toczone przez ludzi Króla. Tutaj jednym uderzeniem miecza nie da się powalić przeciwnika w zbroi płytowej, jak to się gdzieniegdzie zdarzało, niemniej sceny te nie są tak długie, aby nudziły. Podobnie jest również z fragmentami opisującymi ruchy wojsk i bitwy. Od strony historycznej maluje się to wszystko bardzo naturalnie i spójnie.
Również zagadnienie druidów jest dość specyficzne. Nie są oni uroczymi dziadziami zbierającymi ziółka w lesie. W końcu następuje przełamanie tego stereotypu, dodatkowo nie występuje popadanie z skrajności w skrajność, cienka linia neutralności nie zostaje przerwana. Choć warto zastanowić się nad tym, że ludzie kiedyś głęboko wierzyli w magię, a rytuały podobne do tych w książce rzeczywiście miały miejsce. Akcja książki w końcu rozgrywa się w czasach, gdy Brytania przeszła na chrześcijaństwo, ale wiele plemion, w tym Sasi, pozostali wierni pogaństwu. Podjęta została tutaj tematyka wiary i starć pomiędzy religiami, jak to miało miejsce za czasów średniowiecznych. Z jednej strony wszystko niby łączy się w fantastyczną całość, z drugiej zaś jest jakby tego za dużo. Coś nie do końca gra, ale ciężko określić, co. To jednak pozostawiam do oceny wam, czytelnicy.
Jedna rzecz, która początkowo kłuje w oczy, to wszechobecna rzeź. Śmierć nadchodzi tu z każdej strony, więc nie polecałabym książki osobom o słabych nerwach i bujnej wyobraźni. Jeśli chodzi o słownictwo zastosowane w powieści – jest zachwycające i świadczy o głębokiej znajomości tematu oraz swobodzie pisania autora. Nie stroni on przy tym od profesjonalnej terminologii.
Podsumowując, „Koniec Pieśni” jest lekturą godną polecenia. Ciekawa tematyka, intrygujące "sztuczki" autora, no i zakończenie. Wydaje się oczywiste, niemniej niektóre rzeczy potrafią naprawdę zaskoczyć, pozostawiając miłe odczucia po skończeniu książki. Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko zaprosić was do lektury.