Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Lords of the Fallen • INSIMILION

    Recenzje


    Lords of the Fallen

    Gry wideo » Recenzje » Recenzje
    Autor: Marawuff
    Utworzono: 08.09.2015
    Aktualizacja: 09.09.2015

    Wieści o Lords of the Fallen śledziłam już od dawna, jednak nie potrafiłam się jakoś przekonać do gry, która została określona polskim Dark Souls. Czy na pewno zasługuje na to miano?

    Gra Lords of the Fallen powstała, gdy studia CI Games i Deck 13 Interactive połączyły siły, a sami twórcy przyznali się, iż inspirowali się wspomnianą wcześniej japońską grą cRPG, jedną z najtrudniejszych gier, gdzie gracz może umrzeć dosłownie w każdym momencie.


     
    W naszej przygodzie wcielamy się w Harkyna, wtrąconego do więzienia łysego mężczyznę z rysami twarzy prawdziwego bandziora oraz licznymi bliznami i tatuażami symbolizującym jego grzechy. Los uśmiechnął się do Harkyna, bowiem otrzymuje wolność, a także misję - musi zabijać Rhogarów, potwornych mutantów zesłanych do świata przez samego boga Adyra, pragnącego zagłady ludzkości.

    W grze, prócz mordowania zwykłych przeciwników, będziemy musieli się mierzyć z Lordami Rhogarów, pełniących rolę bossów.
    W ten sposób Harkyn, jeden z największych kryminalistów świata, staje się jedyną nadzieją ludzkości i musi mordować każdego Rhogara, którego napotka na swojej drodze.

    W grę wprowadzają nas liczne przedstawiające fabułę cutscenki, a jeśli chielibyśmy dowiedzieć się więcej, możemy także szukać różnych zwojów, zawierających dodatkowe informacje.

    Sam obszar, po którym się poruszamy, jest dosyć... ograniczony. Nawet nie ma co porównywać do ogromnego świata z japońskiego rpg'a, bowiem będziemy mogli zwiedzać tylko jeden zamek (całą lokację można by porównać do Undead Burg w Dark Souls). Twórcy gry stworzyli mniejszy świat, ale postarali się, aby robił na nas wrażenie. Ciemne, niemal klaustrofobiczne korytarze, różne komnaty i lochy, a to wszystko rozświetlane przez świece i pochodnie tworzą klimat gry. Zastosowane dynamiczne oświetlenie zostało zrobione fenomenalnie, za przykład niech posłuży lekka poświata, gdy do morcznych komnat wpada księżycowy blask.


    Gra wygląda realistycznie, dopóki nie spojrzymy na ubranie i pancerz Harkyna. Elementy jego zbroi są ogromne. Na pewno cięzko byłoby mu się w nich poruszać, nie mówiąc o bieganiu lub skakaniu.  Animacja skoku wymaga dopracowania, wygląda na nieskończoną, co kłuje w oczy, szczególnie gdy skaczemy po nierównej płaszczyźnie.

    Główna postać, którą gramy jest bardzo ciężka i powolna. W Dark Souls udźwig miał duże znaczenie, mogliśmy zdjąć całą zbroję i biegać w majtkach, dzięki czemu postać stawała się bardzo szybka i zwinna. W tej grze radzę nie robić sobie nadziei na coś podobnego. Harkyn nawet w samych bokserkach będzie się poruszał tak, jakby dopiero co wyszedł z McDonalda po wepchnięciu w siebie setki Maców.

    W grze jest kilka rodzajów broni, najlepiej jednak brać największą i zadającą największe obrażenia. Każdy typ ma unikalne animacje, jednak ponownym problemem są powolne, zadawane jakby od niechcenia, ciosy Harkyna.

    Najlepszą taktyką na przejście gry jest zrobienie z siebie tanka, czyli założenie najcięższego i najlepszego ekwipunku. Próbowałam grać na kilka sposobów i zauważyłam, że najskuteczniejszą metodą było bieganie i taranowanie wszystkich napotkanych przez nas przeciwników.

    Oczywiście nie zapomnijmy, że do dyspozycji mamy jeszcze magię, a już na początku przygody odblokowujemy jedno zaklęcie, pozwalające tworzyć własnego klona, przyciągającego uwagę Rhogarów i dającego nam chwilę na ucieczkę, uleczenie się lub zaatakowanie przeciwnika od tyłu. Zależnie od stylu przechodzenia gry i po zainwestowaniu odpowiedniej ilości punktów, jest szansa na odblokowanie innych zaklęć; przykładowo, łotrzyk będzie mógł stać się chwilowo niewidzialny, a wojownik wpadnie w szał znacznie zwiększający zadawane przez niego obrażenia.

    Przeciwnicy w grze Lords of the Fallen zostali zaprojektowani tak, aby sprawiali wrażenie ciekawych, przerażających i wymagających, jednak  efekt końcowy jest inny od zamierzanego. Z początku może tak jest, ale po kilku godzinach walczenia z tymi samymi wrogami, gracz popada w znudzenie i frustrację.

    W trakcie gry spotkamy około dziesięc różnych  Rhogarów, jednak twórcy mogli się bardziej postarać i stworzyć więcej typów przeciwników. Dobrym przykładem jest zastosowanie pierwszego bossa jako normalnego wroga w późniejszych momentach naszej przygody.

    Gdy spotykamy nowego przeciwnika po raz pierwszy, jest on ciekawy i uczymy się z nim walczyć. Po kilku godzinach zabijania, powoli mamy już dość i chcielibyśmy zobaczyć coś innego. Możemy kroić, ciachać i dźgać, a backstaby są szczególnie satysfakcjonujące, jednak najprostszą metodą jest szarża z tarczą i natychmiastowy atak.

    Nie oczekujmy także nie wiadomo jak okromnej liczby bossów, bowiem jest ich tylko dziesięciu. Chciałabym tutaj pochwalić twórców gry, bowiem większość Lordów Rhogarów ma trzy fazy reagowania, więc gdy uda nam się zjechać pasek zdrowia do wyznaczonego punktu, przeciwnik oraz jego ataki trochę się zmieniają,  co czyni walkę ciekawą i unikalną.

    Przy starciu z każdym bossem mamy też opcjonalne wyzwanie, dzięki czemu w chwili zwycięstwa otrzymamy jakąś specjalną broń lub inną nagrodę. Te próby sił są zróżnicowane, w jednym starciu musimy położyć określony przedmiot przed grobowcem, innym razem Lorda Rhogarów musimy zabić bez otrzymania obrażeń. .

    Jeśli ktoś wcześniej miał styczność z Dark Souls i narzekał na niektóre rzeczy, jak spadki klatek czy hitboxy, polecam uzbroić się w cierpliwość, bowiem tutaj te problemy występują zdecydowanie częściej.

    Grałam na konsoli Xbox One i, niestety, gra nie jest idealnie zoptymalizowana - często zdarzają się spadki klatek na sekundę. Dorzucę tutaj jeszcze, że obszary, do których przechodzimy zawsze muszą się doładowywać, a co gorsza, to trwa naprawdę długo. Lokacje nie są ogromne, więc twórcy gry mogli to inaczej rozwiązać, jednak żeby urozmaicić nam czas oczekiwania na kontynuację przygody, postanowili w trakcie wczytywania się pokazywać różne karty z ciekawostkami dotyczącymi gry.

    W Lords of the Fallen często zdarza się nam niesprawiedliwie otrzymywać obrażenia. W Dark Souls był już ten problem, tutaj występuje on częściej, więc polecam uzbroić się w cierpliwość. Zdarzyło mi się stać ponad pięć metrów od przeciwnika i oberwałam, ponieważ wróg magicznie przetransportował się w trakcie wykonywania swojej serii ataków.

    Kamera także jest naszym wrogiem. Często znajdziemy się w małych, klaustrofobicznych korytarzach, gdzie  robi się wtedy zdradliwa momentalnie zmieniając ustawienie i tym samym dezorientując gracza.

    Dziwne kryształy unoszące się nad ziemią to punkty kontrolne, gdzie zdobyte na zabijaniu Rhogarów doświadczenie możemy wydać na podniesienie statystyk. Mordując przeciwników dostajemy potrzebne nam punkty, a jeśli jednak kumulujemy je bez zatrzymywania się przy punktach kontrolnych, gra nagradza nas przelicznikiem z premią, dzięki czemu będziemy dostawać coraz większą nagrodę za zabijanie tych samych przeciwników.

    W grze leczymy się za pomocą mikstur, uzupełniajacych się przy kryształach. Ilość butelek jest ograniczona i zależy od tego, ile ich znajdziemy podczas naszej przygody. Twórcy gry, żeby utrudnić przygodę, sprawili, że buteleczki odnawiają się losowo, co oznacza, że raz napełnią się wszystkie, a innym razem tylko połowa.

    Kolejną ciekawą rzeczą jest utrata punktów doświadczenia przy każdej śmierci, możemy je odzyskać, o ile uda nam się dotrzeć do miejsca zgonu, ale czas także działa przeciwko nam, ponieważ z każdą chwilą zgromadzona przez nas suma będzie się mniejszać. Jeśli będziemy zwlekać zbyt długo i nie zdążymy, punkty nam przepadną. Jest to ciekawy motyw zmuszający gracza do pogodzenia się ze stratą lub do ryzykownego działania.

    Lords of the Fallen niestety mnie nie wciągnęło i z pewnością do niej nie wrócę. Większość czasu spędziłam na irytowaniu się i frustracji, zamiast odczuwania przyjemności z gry. Lords of the Fallen zostało okrzyknięte polskim Dark Souls, jednak nie mogę się zgodzić z tym stwierdzeniem. Dark Souls jest sławne ze swojego olbrzymiego świata, wielu różnych lokacji i różnorodnych przeciwników, jak i bardzo ciekawej, choć ukrytej fabuły. Tej grze tych rzeczy niestety brakowało.

    Design przeciwników jest moim zdaniem jednym z najlepszych elementów gry. Wyglądają ciekawie i momentami przerażająco, szkoda tylko, że wrogowie są tak nieróżnorodni, przez co walka z nimi szybko się nudzi. Grafika nie jest najważniejsza i nie zatrzyma żadnego gracza na dłużej, jeśli  gra  zawiera błędy doprowadzające go momentami do białej gorączki, a nie ma nic bardziej irytującego niż niesprawiedliwe otrzymywawnie obrażeń lub częste spadki fps'ów.
     
    Ocena 6/10

    Tytuł z pewnością mógł być lepszy, ale wyszedł przeciętny i polecam go bardziej osobom, które nie miały styczności z Dark Souls.
     



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw