Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Papers, Please • INSIMILION

    Recenzje


    Papers, Please

    Gry wideo » Recenzje » Recenzje
    Autor: Orick
    Utworzono: 09.07.2015
    Aktualizacja: 09.07.2015

    Legenda głosi jakoby Ernest Hemingway założył się z jednym ze swoich kolegów po fachu, że potrafi stworzyć pełną historię i przedstawić ją w tylko sześciu słowach. Gdy rywal przyjął zakład, znany dziś pisarz na serwetce miał zapisać: „Na sprzedaż: dziecięce buciki, nigdy nie noszone”. Jak widać, każda, nawet najdrobniejsza forma przekazu jest w stanie stać się medium dla znacznie bogatszej opowieści. „Papers, Please” to właśnie taka sześciowyrazowa perełka.
     

    Następny proszę!

    „Gratulacje. Październikowa Loteria Pracy dobiegła końca. Zostałeś wylosowany. Natychmiast zgłoś się do Ministerstwa Wstępu na posterunku granicznym w Grestin. Dla Ciebie i Twojej rodziny zapewniony zostanie apartament we Wschodnim Grestin. Możesz oczekiwać mieszkania 8 klasy.” Takimi słowami przywitany zostaje gracz w „Papers, Please”, wydanej 8 sierpnia 2013 roku grze studia 3909. Twórca i producent tytułu zapewne może być czytelnikowi nieznany – do tej pory tworzył przede wszystkim przeglądarkowe mini gry. Nie da się jednak ukryć, że każdy deweloper chciałby rozpocząć swoją karierę od perły takiej jak „Papers, Please”. Gracz wciela się w urzędnika państwowego, którego zadaniem jest odprawa paszportowa na granicy dwóch państw: Kolechii i Arstotzki, do niedawna toczących między sobą wojnę. Do jego obowiązków należeć będzie kontrola legalności i autentyczności dokumentów czy okazjonalne przeszukania podejrzanych osobników, celem przeciwdziałania przemytowi. Nie sądzę, aby kogokolwiek zachęcił do sprawdzenia gry taki jej opis. A szkoda, bo za tą niepozorną mechaniką kryje się cała masa subtelnie opowiedzianych historii.

    Arstotzka czy NRD i RFN?

    Przedstawione w „Papers, Please” realia łudząco przypominają nasze, w okresie zimnej wojny. Podzielone na cześć Wschodnią i Zachodnią miasto Grestin, niczym Berlin Wschodni i Zachodni, stanowi dwa światy. Niewiele wiadomo o historii Arstotzki i o sąsiednich krajach, a wszelkie ciekawostki oraz fakty geograficzne poznajemy w trakcie rozgrywki. „Papers, Please” jednak w znakomity sposób przedstawia meandry życia w państwie totalitarnym, gdzie obywatel jest szarą jednostką, nic nie znaczącą liczbą, która ma służyć dla „dobra ogółu”. Zaczynając od naszego bohatera i jego bliskich – otrzymywana wypłata ledwie wystarcza na zapewnienie podstawowych środków do życia, takich jak ogrzewanie czy jedzenie. Jeżeli jeszcze zdarzą się losowe przypadki, typu choroby któregoś z członków rodziny, umiejętne zagospodarowanie budżetem to kwestia życia i śmierci. Chcąc zarobić więcej, gracz musi sumiennie wypełniać swoje obowiązki. Nie jest to łatwe, bo przełożeni patrzą na ręce i każde, nawet najdrobniejsze przewinienie ukarane może być upomnieniem albo nawet grzywną. Sytuację dodatkowo utrudniają moralne rozterki związane z wykonywanymi powinnościami. Gdy do naszego okienka zapuka szczęśliwy ojciec rodziny, którego żonę przepuściliśmy wcześniej, może okazać się, że jego dokumenty są już nieważne. Gracz, jako urzędnik musi wybrać – wykazać się człowieczeństwem i przymknąć oko na to uchybienie, by świadom kary ze strony przełożonych nie rozdzielać rodziny, czy wręcz przeciwnie. Innym razem, wysoko postawiony polityk zażąda, by jego koleżanka została przepuszczona przez granicę, mimo legitymowania się wadliwym paszportem. Czy ulec presji notabla, czy zachować wierność obowiązkom? To ledwie drobna próbka z wyborów, jakie „Papers, Please” stawia przed graczem niemal każdego dnia pracy naszego urzędnika. Jak to jednak w życiu bywa, pośród tej szarości i dramatów zdarzają się sytuacje zabawne. Mężczyźni podający się za kobiety i tłumaczący się że „to stare zdjęcie” czy fenomenalna postać Jorjiego, niekoniecznie uczciwego, ale jakże pogodnego przemytnika, usiłującego za pomocą coraz to wymyślniejszych sposobów przedostać się przez granicę. To wszystko pozwala na chwilę zapomnieć o trudnościach i dramatach innych stojących w kolejce do okienka osób. Wspomnieć należy także o tajemniczych zdarzeniach mających miejsce podczas pracy, możliwości zostania agentem wywrotowej organizacji lub zapobiegnięciu zamachowi - okazuje się, że „gra o byciu strażnikiem granicznym” to coś znacznie więcej, niż mogłoby się wydawać.

    Szaro, buro i ponuro

    Surowy i chłodny klimat gry znakomicie wzmacnia zastosowana przez twórcę zimna paleta barw. Praktycznie żaden element nie jest przedstawiony za pomocą pstrokatych, jaskrawych kolorów, nawet twarze petentów wydają się brudne, szare, zaciemnione. Już samo patrzenie na otoczenie odbiera ochotę do życia i wprowadza niepokojący nastrój. Słowo uznania należy się też motywowi przewodniemu, dochodzącemu z głośników w menu głównym oraz w przerywnikach pomiędzy poszczególnymi dniami pracy. Jest to utwór ciężki, przywodzący na myśl defilady wojskowe w ZSRR i „Rok 1984” Orwella. Jednocześnie podczas pracy gracz nie słyszy żadnej muzyki, jedynie echo głośników wzywających kolejną osobę w kolejce, jej kroki i wreszcie głos, niewyraźny, zniekształcony, niezrozumiały. Nawet klaustrofobiczne wnętrze naszej budki, służące jednocześnie jako interfejs budzi wrażenie wyobcowania. Smaczki takie jak możliwość zamknięcia rolety w trakcie sprawdzania dokumentów i potężny odgłos przybijanej pieczątki w paszporcie sprawiają, że mimo naprawdę prymitywnej grafiki, „Papers, Please” oferuje imersję, jakiej nie może zapewnić wiele gier o znacznie wyższym budżecie.

    Ma się jednak nieodparte wrażenie, że z grafiki można było wyciągnąć coś więcej. Chociaż jako forma artystyczna sprawdza się znakomicie, to jej pewna niechlujność i niedopracowanie mogą psuć zabawę. Jak na przykład wtedy, gdy zdjęcie w sprawdzanym paszporcie jest tak nieczytelne, że naprawdę trudno zdecydować czy należy do właściciela dokumentu. Również same twarze bohaterów czasami wyglądają bardzo nierealistycznie oraz po prostu brzydko i zasłanianie się mówieniem, „że tak miało być”, nie wystarczy.

    Żywot urzędnika poczciwego

    „Papers, Please” za niepozorną grafiką i łatką „symulatora bycia strażnikiem granicznym” oferuje dużo, dużo więcej. To pierwszorzędna nowela i zarazem bogata w liczne opowieści gra, zapewniająca graczowi niezapomniane i niezwykłe przeżycie. Każdy, kto nie daje jej szansy, kierując się szatą graficzną, nieprzekonywującą mechaniką oraz na pozór nieciekawą fabułą, traci szansę na naprawdę świetne doświadczenie, którego na próżno szukać w głośnych tytułach wielkich producentów. Jeżeli oczekujesz od gier komputerowych czegoś więcej niż tylko rozrywki, poszukujesz oryginalnych i nadzwyczajnych przeżyć, to „Paper, Please” mile Cię zaskoczy.

     

    Ocena: 9/10

    Jednym zdaniem: „Papers, Please” to klasyczny przypadek wielkiej gry w oprawie brzydkiego kaczątka.




    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw