Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Testament Damoklesa • INSIMILION

    Recenzje


    Testament Damoklesa

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Ingmar
    Utworzono: 09.05.2012
    Aktualizacja: 20.05.2015


    Okładka Opis
    • Autor:
      Marcin Wełnicki
    • Rok wydania:
      2011
    • Wydawnictwo:
      Bellona, Runa
    • ISBN:
      978-83-89595-79-9

    Popkultura jest eklektyczna. Tworzy kolaże, łącząc zjawiska zwyczajowo rozdzielone. I tak - w jednym utworze występuje namysł moralny i harlekinowy wątek romansowy, muzyka poważna i disco z remizy. Spójność ma drugorzędne znaczenie. Eklektycy nie tworzą monolitycznych konstrukcji. Bawią się, grają z konwencją, oferują dobrą rozrywkę. "Testament Damoklesa" jest popkulturowy.

    Marcin Wełnicki napisał solidną powieść. Filmową. Dynamicznie kadrowaną, wyrazistą, nawiązującą do szeregu innych utworów. Alternatywna historia miesza się z grozą H. P. Lovecrafta, a dalekowschodni klimat z filozofią Friedricha Nietzschego. Co najważniejsze - połączenie zostało sprawnie zrealizowane. Przyjmujemy tę hybrydę z bogactwem inwentarza, nawet jeśli chwilami bywa groteskowa.

    Trafiamy do świata ogarniętego zimną wojną. W rozmaitych sceneriach siłują się dwa supermocarstwa: Stany Zjednoczone Ameryki Północnej oraz Rzesza Europejska. Naziści nie przegrali wojny. Przekształcili się w oczywistą parodię Unii Europejskiej - wysoce zbiurokratyzowaną strukturę, która wielkimi nakładami wprowadza proekologiczne myślenie, nie dbając o rasizm i wykluczenie społeczne. Takich konstrukcji fabularnych spotkamy tu wiele - pojawiają się prawdziwe wydarzenia historyczne, znani politycy i rockowe piosenki. Nie będę analizował spójności świata przedstawionego. Tak naprawdę - nie ma ona znaczenia dla odbioru powieści. "Testament Damoklesa" jest źródłem rozrywki - nieskrępowanej rygorem naukowości czy wierności faktom.

    Narracja została podzielona na dwie linie czasowe. W pierwszej śledzimy poczynania Evy Namury - młodej mieszkanki Rzeszy. Jest rok 1987. Nasza bohaterka wybiera się do Somalii, by przeżyć pyszną przygodę i wspomóc zagrożone gatunki zwierząt. Sielankowy nastrój zaburzają oniryczne wizje. Eve śni o monumentalnym zatopionym mieście, o wspaniałej budowli, żywcem przeniesionej z mitologii Lovecrafta. Akcja szybko się komplikuje. Słuchamy opowieści o niespokojnej sytuacji politycznej w Afryce, o dziwnych zachowaniach zwierząt i... o śmierci Boga.

    Myśl Nietzschego rezonuje w "Testamencie Damoklesa". Czasem jest jawnie przywoływana i interpretowana, czasem - lekko szumi w tle. Hasła takie, jak wieczny powrót, wyjście poza dobro i zło, śmierć Boga czy przewartościowanie wszystkich wartości są źródłami sensu; punktami zaczepienia, w oparciu o które została zbudowana narracja. Nikt nie powinien być zaskoczony, gdy Eve spotka Adama Worthingtona - członka gestapo, nadczłowieka w sensie moralnym i biologicznym. To on ogniskuje akcję - wybija oddziały żołnierzy i istot fantastycznych, odsłania kolejne tajemnice, nadaje fabule właściwą dynamikę, wydarzeniom - filmowość. W jednym ujęciu dobywa miecza, w następnym biegnie po ścianie, by w trzecim - rozciąć paru nieudaczników, a mocą umysłu powalić kolejnych. Sceny walki są dobrze kadrowane, choć nieco rażą seryjnością i przesadą. Walą się ściany, latają miecze, płoną samochody i tabuny wrogów.

    Druga linia czasowa jest lustrzanym odbiciem pierwszej. Nadczłowiek Gaijin współpracuje z panią inspektor Misato Inoune z Biura Śledczego Protektoratu Japonii. Zmieniają się tylko dekoracje sceniczne - mamy rok 1967, bohaterowie próbują rozwiązać zagadkę dziwnych morderstw w Azji. Fabuła diametralnie różna? Nie. Także sprowadza się do krwawej jatki, pościgów, strzelanin i nagromadzenia istot fantastycznych.

    Jak to zwykle bywa - obie linie narracyjne łączą się w jedną całość. Lecz wpierw - śledzimy wielokrotne zwroty akcji. "Testament Damoklesa" swoją siłę czerpie z częstych zmian perspektywy. Intryga nie jest skomplikowana. Jedynie sprawia takie wrażenie - dzięki umiejętnemu dozowaniu informacji i wprowadzaniu wątków dodatkowych. Także za sprawą samej materii zdarzeń. Marcin Wełnicki łączy historie o UFO i dziwaczne mitologie Wschodu ze światem refleksji antropologicznej i inżynierii biologicznej. Pod tym względem obficie czerpie z twórczości Lovecrafta. Jak w utworach Samotnika z Providence - grozę w równym stopniu budzą egipskie rytuały religijne i algebraiczne właściwości przestrzeni przedhilbertiańskich.

    Wspomniałem o grozie. Powiedzmy to wprost - "Testament Damoklesa" nie jest straszny. Potrafi zafascynować i trzymać w napięciu, ale bać się przy lekturze nie sposób. To najpewniej zasługa nadludzi o supermocach. Siły Zła - rozmaite fantastyczne monstra, które spotykamy na kartach powieści - są bez szans. Możemy patrzeć, jak kolejne maszkary zostają powalone, rozcięte i spalone.

    Książka jest sprawna warsztatowo. Nieco kuleją opisy - albo są lakoniczne, albo próbują wznieść się na poziom wyszukanej metaforyki. Liryzm nie pasuje do tempa akcji, a w poetyckich wykwitach trudno się rozsmakować. Na pochwałę zasługuje zaś umiejętność zmiany scenerii. Jednym z najlepszych rozdziałów jest dygresyjny "Święty z Issyk-kul", opisujący historię trędowatego rycerza Cavaliere del Lebbra, zmagającego się z dżumą w średniowiecznych dekoracjach. Zmienia się narracja i styl, poziom zostaje utrzymany. To niewątpliwa wartość.

    "Testament Damoklesa" jest dziełem popkulturowym. Choć wielokrotnie odwołuje się do filozofii Friedricha Nietzschego, nie zachwyca głębią moralnej refleksji; choć obficie nawiązuje do twórczości Lovecrafta, nie budzi grozy i rzadko wprowadza w stan fascynacji. Osobliwa mozaika. Gestapowcy-nadludzie walczą z kosmitami i pradawnymi bóstwami w scenerii zimnej wojny. Połączenie może budzić niesmak, może także - żywe zainteresowanie. Dla mnie ta dziwaczna menażeria nie miała większego znaczenia. Śledziłem sprawnie napisaną historię - wartką, dynamiczną, bogatą w zwroty akcji. Dobrze się bawiłem. Jeśli miałbym komuś polecać tę książkę, to osobom poszukującym rozrywki nieangażującej intelektualnie. I fanom teorii spiskowych - dla nich UFO nad Rzeszą Europejską stanowi obrazek dnia codziennego.

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw