Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Varia • Lodowy Zamek • INSIMILION

    Varia


    Lodowy Zamek

    Fantastyka » Varia » Opowiadania
    Autor: AtheiX
    Utworzono: 20.05.2004
    Aktualizacja: 01.08.2008

    Dwóch mężczyzn kroczyło przez ulice Targos do składu handlowego Gallawaya. Obaj mężczyźni byli zbrojni. Szli krokiem szybkim i zdecydowanym. Gdy weszli do środka, jakiś mężczyzna zapytał ich:

    • Znów Straż Targos. Przyszliście po coś do Deirdre?
    • Nie, tym razem przychodzimy do kogo innego. Ale to ważne.

    Dwaj Strażnicy Targos podeszli do stojącego nieopodal rycerza i jeden z nich rzekł:

    • Rycerzu Pal La Dino.
    • Tak?
    • Lord Ulbrek wzywa was do Ratusza. Mówi że to pilna sprawa. Chodźcie z nami.

    Pal La Dino i pięciu jego towarzyszów wyszli ze składy handlowego i poszli razem z żołnierzami do Ratusza. U progu powitał ich Lord Ulbrek:

    • Witajcie, bohaterowie Targos - Pal La Dino, K. Illerze, H. Unterze, Dieberze, Peterze i G. Uru, mam do was pilną sprawę.
    • Słuchamy cię, Ulbreku.
    • Wasze niedawne zwycięstwo sprawiło, że horda i Aurylici muszą na długo zrezygnować z oblegania Targos. Jednak nie oznacza to, że mamy od nich spokój. Jak zapewne wiecie, Dziesięć Miast właśnie przystąpiło do kolonizacji Dzikiej Północy, zaczynając od Lodowych Jezior i Upadłego Lasu. I już teraz, na starcie, napotkało to problemy.
    • Jakie problemy?
    • Mimo iż nasi pierwsi osadnicy osiedlali się nad Lodowymi Jeziorami w sposób pokojowy, zostali potraktowani przez lokalne plemiona barbarzyńskie jak najeźdźcy i zaatakowani. Powstałą sytuację natychmiast wykorzystali następcy Legionu Chimery, przyjmując postawę obrońców owych plemion barbarzyńskich i wciągając je do współpracy z Aurylitami. Obecnie nad Lodowymi jeziorami prawdopodobnie przebywają liczne oddziały Aurylitów. Przypuszczam że z innymi terenami Dzikiej Północy jest tak samo.
    • No już rozumiem o co chodzi - mamy udać się tam i pokonać wrogów?
    • Nie tylko. Chcę, byście po zwycięstwie powędrowali trochę po tych terenach i zapobiegli następnym napaściom. Lecz uważajcie - któż wie, co tam na was czyha.
    • No a zapłata? - ozwał się Dieber.
    • Dieber - rzekł Pal La Dino - tyle razy mówiłem ci, że liczy się idea, a nie złoto.
    • Dostaniecie zapłatę - odrzekł Ulbrek - bo wam się należy. Za pokonanie Aurylitów i barbarzyńców nad Lodowymi Jeziorami dostaniecie 5 tys.
    • Idziemy zakupić ekwipunek i poczynić inne przygotowania.
    • Dobrze. I jeszcze jedna ważna wiadomość - Oswald zostawi was na Zachodniej Przełęczy Grzbietu Świata. Dalej już nie może was zabrać, gdyż nie może ryzykować spotkania z barbarzyńcami.
    • Mam pomysł - odezwał się K. Iller - a gdyby Oswald zebrał ogromne ilości płonącej oliwy i zrzucił je na wioski barbarzyńców?
    • Nie możemy tego zrobić, bo wtedy zacieśniłaby się jeszcze bardziej współpraca między barbarzyńcami i Aurylitami. Musimy rozerwać ten sojusz.
    • No to idziemy.

    Po czym cała szóstka wyszła z Ratusza i udała się z powrotem do składu handlowego Gallawaya. Nazajutrz nasi bohaterowie byli już w pełni gotowi do czekającej ich ekspedycji wojskowej. Udali się więc do Oswalda.

    • Witaj Oswaldzie. Lord Ulbrek zapewne ci już powiedział...
    • Naturalnie! Ulbrek mi już o wszystkim mówił, gotowi do drogi?
    • Najpierw chcielibyśmy cię zapytać o parę rzeczy. Co czyha na nas na Zachodniej Przełęczy?
    • No cóż... gdy byłem kiedyś na Zachodniej Przełęczy, rozbiłem się tam, wioząc inną grupę bohaterów. Sprawcami naszej kraksy byli Aurylici. Obawiam się, że i tym razem mogą coś knuć.
    • Jeżeli - rzekł K. Iller spróbują, to zatknę głowę ich przywódcy na włóczni mego pana Pal La Dino!
    • No to ruszamy - orzekł Pal La Dino.

    Wsiedli na pokład i statek Oswalda uniósł się w przestworza. Oswald nie był asem przestworzy, ale pogoda była w porządku. Gdy już dotarli nad Zachodnią Przełęcz, pogoda była wręcz idealna i udało im się bezpiecznie wylądować.
    Mogło się wydawać, że będą mogli swobodnie maszerować na Dziką Północ, lecz gdy tylko wyszli ze statku, ujrzeli że są otoczeni przez morze nieumarłych. Dowodzący nimi kapłan Bane'a krzyknął:

    • STAĆ! ANI KROKU DALEJ!
    • Kim jesteś i czego chcesz? - zapytał Pal La Dino.
    • Jestem Hiermerius, kapłan Bane'a. Moi zwierzchnicy - spadkobiercy Legionu Chimery - wysłali mnie, abym was zgładził. Jak widzicie, mam pod moimi wielkie oddziały nieumarłych wskrzeszonych na przykład z górskich krypt, więc będzie to łatwe.
    • Jeszcze zobaczymy.

    W tej chwili cała armia nieumarłych rzuciła się na naszych bohaterów. Widząc to Pal La Dino rzekł do Petera:

    • Peter, odpędźmy tych nieumarłych! Natychmiast!

    Jak powiedzieli tak zrobili i wkrótce dziki popłoch ogarnął wielu nieumarłych, a tymczasem nasi herosi zabrali się do wycinania tych, którzy kwapili się do walki. Tymczasem Hiermerius stał na półce skalnej i z niej zawiadował całą bitwą. Długa to była bitwa, gdyż rzeczywiście wielkie oddziały zgromadził Hiermerius: kilka, a może kilkanaście tysięcy nieumarłych. Wreszcie po paru godzinach walki Hiermerius zauważywszy, że szala zwycięstwa przechyliła się na stronę Pal La Dino, postanowił osobiście zająć się paladynem. Rozpoczęła się między nimi walka na śmierć i życie, walka niezwykle zaciekła. Gdy ludzie naszego paladyna wycięli już wszystkich nieumarłych, postanowili nie włączać się do walki między swym panem a Hiermeriusem, pozwalając Pal La Dino na stoczenie czystej i honorowej walki z kapłanem Bane'a. Hiermerius się ucieszył, myśląc że w takim razie zwycięstwo przyjdzie mu łatwiej. Lecz jego radość była przedwczesna: po kilku godzinach był już zmęczony walką, a Pal La Dino ciągle nacierał i nacierał. Wtedy Peter krzyknął:

    • Za Targos, Pal La Dino!

    I to wystarczyło. Pal La Dino ogarnął szał bojowy. Oburzony faktem, że Hiermerius ośmielił się zakłócić spokój dusz tych wszystkich umarłych, paladyn zaczął zadawać mnóstwo ciosów, podobnych do uderzeń pioruna i w końcu zabił Hiermeriusa.
    Pal La Dino czuwał jeszcze na polu bitwy jeszcze cały następny dzień na znak, że został panem pobojowiska. Jego towarzysze czuwali wraz z nim. Po upływie tej doby zebrali trofea i ruszyli dalej. Ledwie jednak opuścili pobojowisko, ujrzeli wszędzie wokół siebie kamienne mury, a ze wszystkich urwisk i wzgórz Aurylici ostrzelali ich z katapult. Zewsząd wypełzły też niesamowicie liczne węże Aurylitów. Przerażony Dieber zawołał do Pal La Dino:

    • Panie, uciekajmy stąd szybko! Wróg nas niechybnie pokona!

    Lecz nasz paladyn odmówił. Nie godziło się rycerzowi uciekać z pola bitwy. Nakazał on G. Uru, aby rzucił Masową Klątwę na Aurylitów, co też G. Uru uczynił. Następnie rzekł Peterowi:

    • Peter, ja uderzę wraz z K. Illerem na tych Aurylitów i odwrócę ich uwagę, ty zaś wrazz G. Uru biegnij do Oswalda i powiedz mu, aby obrzucił Aurylitów płonącą oliwą.

    Peter bez słowa udał się niezwłocznie do Oswalda tymczasem Pal La Dino krzyknął "Za Targos!" i wraz z K. Illerem rzucił się do walki. Nierównej walki, w której z braku machin oblężniczych nie mógł się wedrzeć na mury aurylickie.
    Tymczasem Peter i G. Uru wbiegli na pokład ciągle stojącego jeszcze na Zachodniej Przełęczy statku Oswalda i Peter rzekł:

    • Oswaldzie, miałeś rację. Aurylici nas zaatakowali. Liczne katapulty ustawione na murach kamiennych. Ponadto liczni kapłani Auril. Pomóż nam. Wystartuj i zrzuć na nich jak najwięcej płonącej oliwy i olej Wściekłego Płomienia.
    • Nie zrobię tego.
    • Czemu?
    • A wiesz ile będzie mnie to kosztowało, jeżeli to zrobię? A nie wydaje mi się, żeby was było stać na pokrycie tych kosztów.
    • A wiesz co cię to będzie kosztowało, jeśli tego NIE ZROBISZ? Utratę życia. Zabiją ciebie niechybnie jak tylko nas pokonają.
    • Ponadto - zabrał głos G. Uru - mogą rzucić czar Gradobicie. Wątpię żeby poszycie balonu twego statku wytrzymało ten czar.
    • Możeż to być?
    • Tak, Oswaldzie. Tak właśnie będzie. A ponadto Targos uzna cię za skąpca i zdrajcę, który przedłożył własne interesy nad interesy całego miasta, a nawet całego Dekapolis.

    Oswald rad nierad wreszcie wystartował balonem. Przed pierwszym zrzutem płonącej oliwy jeszcze się zawahał, ale w końcu zrzucił płonącą oliwę na pierwszy... i drugi... i trzeci... i każdy następny oddział Aurylitów. Wraz z ich katapultami zapaliły się ich mury obronne, co natychmiast wykorzystali Pal La Dino, K. Iller i H. Unter, wdzierając się przez wyłomy w murach; wkrótce polegli wszyscy Aurylici.
    Nasi bohaterowie zebrali z pobojowiska trofea, po czym udali się na pokład statku Oswalda, aby odbyć naradę z Fiddlebenderem.

    • Już po wszystkim?
    • Tak, Oswaldzie. Pokonaliśmy Aurylitów - rzekł Pal La Dino.
    • Świetnie. Lecę do Targos dowiedzieć się o obecnej sytuacji politycznej Dziesięciu Miast. Gdzie się spotkamy?
    • Kiedy?
    • No, jak już uporządkujecie sytuację w Upadłym Lesie i nad Lodowymi Jeziorami.
    • Na brzegu Rzeki Czarnego Kruka.
    • Znakomicie. Powodzenia w waszych walkach, przyjaciele.

    Nasi bohaterowie podziękowali, po czym ruszyli z Zachodniej Przełęczy na Dziką Północ - niegościnne miejsce. Wielu słyszało o tym regionie ale niewielu zdobyło się na podróż tam. Nasi bohaterowie zaś nawet chyba nie zdawali sobie sprawy z tego, jakie niebezpieczeństwa czyhają na nich na tych terenach. Początkowo szli przez teren spokojny, o nierzadkich osiedlach ludzkich, ale ponieważ maszerowali szybko, wkrótce stanęli u progu jednego z najbardziej niebezpiecznych miejsc na Dzikiej Północy (jeżeli w ogóle o którymkolwiek rejonie Dzikiej Północy można powiedzieć, że jest bardziej niebezpieczny od innych). Upadłego Lasu.
    Upadłego Lasu, w którym można było nie tylko ukryć się przed ludźmi, lecz również kompletnie się zgubić. Upadłego Lasu, który wielu odstraszał zaraz po wejściu do niego. Niektórzy myśliwi Dzikiej Północy zapuszczają się tam w celu upolowania dzikiej zwierzyny, ale spośród tych mało kto powraca. Niebezpieczeństwo nie ominęło też naszych bohaterów. Idąc przez ten ciemny las, co kilka kroków zabijali jakiegoś drzewca, a końca lasu w ogóle nie było widać. Na szczęście prowadzący resztę drużyny H. Unter był doświadczonym łowcą - zbyt doświadczonym, aby drzewce mogły go przechytrzyć.Nagle napotkali na swojej drodze coś, co wyglądało tak jak inne drzewce, ale musiało być o wiele starsze.

    • Pradawny Drzewiec - rzekł do reszty H. Unter.

    Natychmiast cała drużyna rzuciła się na drzewca i już po kilku chwilach było po wszystkim. Drużyna ruszyła w dalszą drogę.
    I wreszcie wyszli z tego przeklętego lasu. Byłoby się z czego cieszyć, gdyby nie to, że weszli właśnie na Mroźne Bagna, na których drogę zastąpiły im liczne oddziały Aurylitów i barbarzyńców z plemienia Czarnego Kruka, dodatkowo Aurylici posiadali wielkie stada pająków oraz śnieżnych i lodowych trolli.Było już oczywiste dla naszych bohaterów, że przyjdzie im stoczyć z tymi wielkimi siłami bitwę i że polem tej bitwy będą właśnie Mroźne Bagna. Wobec różnorodności przeciwników, Pal La Dino zwrócił się do reszty drużyny:

    • H. Unter, zabijesz te trolle. K. Iller, zajmij się pająkami. G. Uru i Peter, będziecie walczyć z Aurylitami, zarówno bronią dystansową, jak i magią. Ja uderzę na tych barbarzyńców, a ty, Dieber, ich ostrzeliwuj z łuku.
    • Tak jest! - krzyknęli wszyscy jego podwładni i bitwa się rozpoczęła.

    K. Illerowi wydawało się, że bez trudności zabije wszystkie pająki. Jednak nie było to takie łatwe, ponieważ pająków było po prostu mnóstwo (tak jak i pozostałych wrogów). Ledwo zabił jednak jakiegoś pająka, to na jego miejscu pojawiały się dwa następne - i tak w nieskończoność.
    Niełatwą walkę toczyli też G. Uru i Peter. Wprawdzie Peter władał magią kapłańską, czyli teoretycznie tą samą co Aurylici, jednak on był tylko jeden, a Aurylitów było mnóstwo. G. Uru również z trudem sobie radził z Aurylitami. H. Unterowi, mimo iż był zaprawionym łowcą, niełatwo było przebić się przez tłum trolli. Znacznie lepiej radzili sobie Pal La Dino i Dieber. Każdy barbarzyńca, który zbliżył się do paladyna, marł jakby piorunem rażony. Dodatkowo Dieber ostrzeliwywał ciągle barbarzyńców strzałami i bełtami z kuszy. Wkrótce też padł ostatni z barbarzyńców, a Pal La Dino i Dieber zaatakowali Aurylitów. Dzięki temu również Aurylici zostali pokonani i czterej bohaterowie mogli się zwrócić przeciw pozostałym wrogom: trollom i pająkom.
    G. Uru natychmiast zainkantował potężne zaklęcia oparte na ogniu i kwasie, aby wesprzeć H. Untera, a Dieber zaatakował pająki. Potwory ugięły się pod naporem naszych herosów, którzy pozbierali z pobojowiska trofea.Wydawało się, ze to koniec bitwy i że to zwycięstwo, lecz H. Unter dostrzegł dom wybudowany z lodu. Tak więc nasi bohaterowie (domyślając się, że ów Lodowy Dom należy do Aurylitów) ruszyli ku niemu.Wejście było pilnowanie przez ostatni oddział barbarzyńców i ostatni oddział Aurylitów. Pokonawszy ich, cała szóstka weszła do środka. Ledwo jednak weszli, a przebywająca wewnątrz Aurylitka zawołała:

    • A więc to wy jesteście tymi, którzy nas tu pokonali?
    • Tak, to my - rzekł Pal La Dino.
    • A więc przygotujcie się na śmierć, wy psy. Zabiliście Arcykapłanki Valan, Ilean i Argan z Lodowego Zamku.
    • A ty kim jesteś?
    • Jestem Hisan, Arcykapłanka. Dowodzę - a raczej dowodziłam, zanim się zjawiliście - Aurylitami na Mroźnych Bagnach.
    • Oni wszyscy zawiedli, więc jak ty zamierzasz nas pokonać?
    • Będę walczyła wspierana świętą mocą Auril. Gińcie!

    Wydawało jej się może, że rzeczywiście Auril jej pomoże, lecz nasi bohaterowie i tak zwyciężyli. I to w okamgnieniu. Po prostu byli lepsi. Doświadczenie zdobyte w walkach z Aurylitami w Lodowym Zamku w górach Grzbietu Świata nie zostało zmarnowane.
    Po skończonej potyczce nasi herosi pozbierali trofea i ruszyli w dalszą drogę. By dotrzeć do Lodowych Jezior, musieli przekroczyć Rzekę Czarnego Kruka w brodzie - w górach Grzbietu Świata. To zaś oznaczało przedzieranie się przez Grzbiet Świata - góry, w których łatwo natknąć się na wiwerny. H. Unter to wiedział i dlatego postanowiono maszerować możliwie szybko, aby uniknąć spotkania z większą liczbą wiwern. Tak też zrobili. Maszerowali z Mroźnych Bagien wzdłuż Rzeki Czarnego Kruka. Dotarłszy do miejsca, gdzie Rzeka Czarnego Kruka - w górach Grzbietu Świata - przechodziła w bród i była zaledwie strumieniem, stanęli na brzegu "rzeki" i spojrzeli przed siebie: zaraz przejdą na drugi brzeg i pójdą w kierunku przeciwnym do tego, z którego przyszli, i tak oto dotrą nad Lodowe Jeziora...
    Jednak już po chwili nadleciał wielki rój wiwern z jakąś półsmoczycą na czele i podzielił się na dwie części: jedna z półsmoczycą na czele przeleciała na brzeg, na którym stali nasi herosi, natomiast druga część roju zatrzymała się po drugiej stronie strumienia. Zaś nad samym strumieniem, tuż nad wodą, stała jedna z najdziwniejszych armii, jaką nasi bohaterowie widzieli. Składała się ona z orków (łuczników i wojowników), orkowych szamanów i czarowników, ogrów, półorków, nieumarłych, a nawet garstki olbrzymów, garstki orklinów, garstki Malarytów i garstki harpii. Dowództwo nad tą mieszaniną dzierżyła jakaś czarnownica. Półsmoczyca zaś stanęła naprzeciw Pal La Dino, i krzyknęła do niego:

    • To wy! Wy jesteście tą bandą awanturników mieszającą nam szyki!
    • Kim jesteś i czego od nas chcesz?
    • Nazywam się Phrolincal, jestem półsmoczycą. Dowodzę tutejszymi siłami Legionu Smoka oraz siłami z Legionem sprzymierzonymi.
    • Legion Smoka? Co to takiego?
    • Jesteśmy spadkobiercami i kontynuacją Legionu Chimery. Walczymy o równe prawa dla wszystkich, stajemy w obronie wyrzutków. Zwalczamy hipokryzję. Dlatego atakujemy Dziesięć Miast, jako że są one siedliskiem hipokryzji.
    • Dekapolis nie jest siedliskiem hipokryzji, lecz ostoją moralności i praworządności Faerunu.
    • BZDURA! DZIESIĆ MIAST JEST SIEDLISKIEM HIPOKRYZJI I WYLGARNIĄ NIENAWIŚCI DO WYRZUTKÓW!
    • Nie wrzeszcz.
    • A więc to jest twoje ostatnie życzenie? Dobrze! A teraz gińcie, psy!

    Po czym razem z wiwernami rzuciła się na Pal La Dino. Nasz paladyn wraz z K. Illerem stawił czoła Phrolincal, podczas gdy H. Unter, Dieber, Peter i G. Uru zaatakowali z dystansu wiwerny - H. Unter i Dieber bronią dystansową, a Peter i G. Uru czarami (Peter - magią kapłańską, G. Uru - zaklinania). Myśleli, że w ten sposób pokonają łatwo i Phrolincal, i jej wiwerny, ale Phrolincal okazała się twardsza niż myśleli i rzucała piorunami jak wściekła, a wiwerny kąsały ich jadowicie.
    Gdy Phrolincal odniosła średnie rany, odleciała na drugi brzeg strumienia. Nie chcąc jej ścigać Pal La Dino i K. Iller próbowali atakować wiwerny w zwarciu, lecz ponieważ wiwerny w bitwie zachowywały się jak Mongołowie (atak i odwrót, atak i odwrót) wiwerny można było tak naprawdę dosięgnąć bronią dystansową, zaś K. Iller nie chciał marnować toporków do rzucania na wiwerny. Wreszcie słabnący już od jadu wiwern bohaterowie zabili wszystkie wiwerny i pozbierali ich żądła, a że nie chcieli ścigać Phrolincal, rozbili obóz na tym brzegu strumienia, na którym właśnie pokonali wiwerny. Ponieważ na tym samym brzegu oraz na przeciwnym obozowała armia potworów czarownicą na czele, Pal La Dino orzekł:

    • Podczas gdy reszta będzie spała, jedno z was będzie przez 2 godziny stać na straży. Kolejność jest następująca:
      22:00 - 00:00 - ja
      00:00 - 02:00 - H. Unter
      02:00 - 04:00 - K. Iller
      04:00 - 06:00 - G. Uru
      o 06:00 jest pobudka. Dobranoc!

    Jak ogłosił Pal La Dino, tak zrobili. Rano, gdy wszyscy mieli zagojone rany i byli wypoczęci, ruszyli na brzeg strumienia. Stojąca na czele pilnującej strumienia armii mieszańców czarownica powiedziała:

    • Stać. Jestem Yuki, czarownica z Legionu Smoka. Musimy porozmawiać.
    • A niby o czym?
    • O strumieniu. Przepuścimy was na drugi brzeg, jeżeli oddacie nam wszystkie żądła wiwern.
    • A potem nas zaatakujecie tymi żądłami wiwern?
    • To zbyt słaba broń. Mamy lepszą. Potrzebujemy jej do innych celów.

    Nasi bohaterowie oddali Yuki wszystkie zdobyte wczoraj żądła wiwern i nawet się ucieszyli. Pozbyli się tego dużego - choć przydatnego - bagażu, a armia Yuki ich przepuści przez strumień. Na rozkaz Yuki jej armia rozstąpiła się przed naszymi herosami, tworząc dwie kolumny, między którymi bohaterowie przeszli. Gdy już byli dosłownie krok od wody strumienia, nagle szeregi armii Yuki zawarły się za nimi i przed nimi i wrogowie ich zewsząd otoczyli. Yuki zawołała:

    • Głupcy! Myśleliście, że skoro mamy okazję was zabić, to ją zaprzepaścimy? Naiwni jesteście! Pora na śmierć!
    • W jednym się z tobą zgadzam - rzekł Peter - pora na śmierć - twoją śmierć!

    Po czym cała armia Yuki rzuciła się na herosów. Wszystkie te potwory nie wiedziały, że popełniają swój największy błąd. Jakoż natychmiast Pal La Dino zaczął bezlitośnie wycinać nieumarłych i olbrzymy, a K. Iller - harpie i ogry. Dieber zaatakował z łuku orkowych łuczników, a H. Unter - orkowych wojowników. Tymczasem Peter i G. Uru zaatakowali orkowych szamanów i czarowników swoimi ulubionymi rodzajami magii: Peter - kapłańską, G. Uru - zaklinania.
    Jednakże bitwa ta należała do trudnych, jako że nieprzyjaciel był dobrze uzbrojony a wszystkie te stworzenia dysponowały dużą siłą fizyczną. Na samym też początku H. Unter musiał walczyć nie tylko z orkami, ale i z półorkami, a nie było to zbyt łatwe. W pewnym momencie został tak krytycznie ranny, że zawołał:

    • Pomocy!

    Peter usłyszał wołanie H. Untera o pomoc i natychmiast rzucił nań zaklęcie uzdrawiające, co poprawiło sytuację H. Untera, ale pogorszyło sytuację G. Uru, ponieważ musiał on stawiać czoła zarówno orkowym szamanom, jak i orkowym czarownikom, a także Malarytom. Sytuację wykorzystała Yuki, wspomagając Malarytów, orkowych czarowników i szamanów. G. Uru znalazł się w takiej sytuacji w jakiej wcześniej był H. Unter, zawołał o pomoc i również ją od Petera otrzymał. Ponieważ K. Iller walczył również z orklinami i odniósł poważne rany w walce z nimi, on był następną osobą, którą Peter uleczył. Zostawiony na ten czas G. Uru znów został ciężko ranny i znów został przez Petera uleczony. Petera zaczęło już to trochę nudzić i męczyć.
    Na szczęście bitwa już się niebawem skończyła - nasi bohaterowie wygrali, zabijając na koniec bitwy Yuki. Zebrali trofea ( w tym utracone wcześniej w wyniku zdrady Yuki żądła wiwern) i wrócili na ten brzeg strumienia, z którego przyszli, obozując tam znów z takim samym podziałem czasu straży jak dzień wcześniej i następnego dnia byli gotowi do drogi. Przeszli przez strumień na drugi brzeg, gdzie wreszcie zabili po ciężkiej walce Phrolincal i drugą część jej wielkiego roju wiwern. Wziąwszy z ciał wiwern żądła tak jak poprzednio na tamtym brzegu, ruszyli w dół Rzeki Czarnego Kruka w stronę Lodowych Jezior, pokonując oddziały o takim samym składzie, jak nad strumieniem, tyle że były to siły rozbite na wiele małych oddziałów rozmieszczonych wzdłuż rzeki. Dotarłszy do miejsca, gdzie Rzeka Czarnego Kruka sąsiadowała z terenami leżącymi przy Lodowych Jeziorach, nasi bohaterowie ruszyli nad Lodowe Jeziora, wiedząc, że czeka ich tam taka sama walka, jak na Zimnych Bagnach. Jakoż wkrótce po dotarciu na miejsce ich oczom ukazała się bardzo mała osada złożona z budynków wykonanych z lodu i stojące przed nią liczne oddziały Aurylitów i barbarzyńców oraz liczne stada lodowych i śnieżnych trolli oraz pająków. Nasi bohaterowie wiedzieli, że czeka ich to samo, co niedawno na Zimnych Bagnach. Bo rzeczywiście było to to samo: te same kłopoty.

    Bitwa się zaczęła, lecz oni postanowili zastosować inną taktykę. G. Uru wspomógł zaklęciami opartymi na kwasie i ogniu H. Untera w walce ze śnieżnymi i lodowymi trollami. K. Iller walczył wprawdzie sam na sam z pająkami, a Pal La Dino z barbarzyńcami, lecz Dieber wsparł Petera swym łukiem w walce z Aurylitami. Dzięki temu ci herosi, po pokonaniu Aurylitów mogli zaangażować się w inne części bitwy: Peter walczył magią kapłańską z szamanami barbarzyńców, a Dieber ostrzeliwywał barbarzyńców z łuku. Tymczasem G. Uru i H. Unter pokonali śnieżne i lodowe trolle, dzięki czemu H. Unter mógł wspomóc K. Illera w walce z pająkami, a G. Uru mógł się zaangażować w walkę z barbarzyńskimi szamanami. Wreszcie nasi herosi zwyciężyli. Pozbierawszy trofea z pobojowiska, ruszyli nad jeziora szukając budynków z lodu. Na początku dotarli do małego Lodowego Miasta Aurylitów. Różne tam były budynki: Lodowa Kuźnia, Lodowy Ratusz, Lodowe Koszary, Lodowa Strzelnica dla łuczników, Lodowa Stajnia, Lodowy Uniwersytet, Lodowy Warsztat Machin Oblężniczych, Lodowy Klasztor, Lodowa Świątynia, wiele domów z Lodu. Czego tam nie było! Całe miasto otoczone było murem z lodu najeżonym wieżami z lodu. Oczywiście dla naszych bohaterów wykonane z lodu bramy Lodowego Miasta były zamknięte, dopóki G. Uru nie zainkantował czaru Słup Ognia, który stworzył w lodowym murze wyłom. Nasi bohaterowie wszedłszy przez ten wyłom do miasta musieli - idąc ulicami - stawiać po kolei czoła małym, kilkuosobowym grupom Aurylitów. Wszędzie w mieście, na każdym kroku nasi bohaterowie napotykali Aurylitów, barbarzyńców oraz śnieżne i lodowe trolle. W Lodowym Ratuszu napotkali Aurylitkę, która ich zagadała:

    • A, to wy? Oddział z Targos?
    • Tak, to my. Czego chcesz?
    • Zabić was. Jestem Arcykapłanka Phean. Gińcie, psy!

    Lecz to ona zginęła.
    Walki jeszcze długo trwały, aż wreszcie ostatni oddział wrogów został wycięty.
    Nasi herosi pozbierali trofea, po czym G. Uru przy użyciu magii opartej na ogniu zniszczył miasto. Stopiony czarami lód, a więc woda, otaczał ich, a oni wyruszyli na resztę obszaru Lodowych Jezior. Napotykali tam to samo co w Lodowym Mieście: lodowe i śnieżne trolle, Aurylitów i sprzymierzonych z nimi barbarzyńców. Omijali jednak osady barbarzyńskie. Znaleźli jednakdom taki jak na Mroźnych Bagnach, w środku czekało ich też to samo co na Lodowych Bagnach - walka z Arcykapłanką Aurylitów i jej kompanią. Arcykapłanka rzekła:

    • Dosyć tego! Nie pozwolę, abyście dłużej mieszali nam szyki.
    • Uważaj - rzekł K. Iller - ja nie biorę jeńców.

    Po tych słowach nastąpiła walka, wygrana przez naszych bohaterów.

    Przeszukawszy w całości tereny Lodowych Jezior, nasi bohaterowie wyruszyli na brzeg Rzeki Czarnego Kruka.Maszerowali i maszerowali, aż dotarli na brzeg rzeki, gdzie według wcześniejszych uzgodnień czekał na nich statek Oswalda i sam Oswald. Pal La Dino rzekł do gnoma:

    • Witaj, Oswaldzie. Dobrze że jesteś. Udaremniliśmy barbarzyńskie napady na osadników Dekapolis, zabierz nas do Targos.
    • Gotowi do drogi?
    • A powiedz mi, Oswaldzie, co dzieje się w Dziesięciu Miastach?
    • O, teraz jest znacznie spokojniej. Oczywiście niektórzy Malaryci nadal włóczą się nad Shaengarne, ale nie jest to poważne zagrożenie. Lecimy.

    Nasi bohaterowie wsiedli z Oswaldem na pokład jego statku i odlecieli do Targos. Tereny Lodowych Jezior, a wkrótce całej Dzikiej Północy, zniknęły im z oczu. Lecieli i lecieli, aż wreszcie wylądowali bez problemu na wodzie Maer Dualdon w Targos. Statek Oswalda zacumował i zeszli na ląd.Skierowali swe kroki do Shawforda Crale'a, dowódcy Straży Targos, ich przełożonego. Crale powitał ich w progu:

    • No! Jesteście! Co zdziałaliście?
    • Na Dzikiej Północy było mnóstwo Aurylitów. I wiele tysięcy innych stworzeń. Musieliśmy też walczyć z większością barbarzyńców zamieszkujących Dziką Północ. Nie licząc tych w wioskach.
    • Z kim i gdzie walczyliście?
    • Pokonaliśmy głównych przeciwników - Aurylitów i barbarzyńców nad Lodowymi Jeziorami. Zniszczyliśmy aurylickie Lodowe Miasto. Pokonaliśmy armię czarownicy Yuki nad Rzeką Czarnego Kruka i siły aurylicko-barbarzyńskie na Mroźnych Bagnach. Pokonaliśmy też potwory w Upadłym Lesie.
    • Czy to prawda, Oswaldzie?
    • Tak, tak widziałem te wszystkie wrogie oddziały z powietrza!
    • Dobrze. Bohaterowie Targos - zwrócił się do Pal La Dino i jego kompanii - dokonaliście więcej, niż od was oczekiwaliśmy. Otrzymujecie 15 tysięcy sztuk złota.
    • Nie chcę - rzekł Pal La Dino.
    • Daj spokój, Pal La Dino - rzekł Shawford - należy wam się, zasłużyliście na nią.
    • Panie - rzekł Peter - przyjmując nagrodę nie uchybicie rycerskiej czci.
    • No dobrze, skoro taki autorytet moralny mi to mówi - rzekł Pal La Dino -to biorę. Idziemy! - rzekł do swojej kompanii.

    Po czym cała szóstka udała się do tawerny Pod Wilkiem Morskim, gdzie nocowali. Szli dumnie, jak zwycięzcy, lecz niezbyt szybko, gdyż byli zmęczeni swą ekspedycją. I wreszcie dotarli na koniec swej ekspedycji - swoje posłanie w tawernie Pod Wilkiem Morskim.





    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 2 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Kudłaty
     

    Wędrowiec
    Temat:
    Dodany: 27.12.2006 o 10:38  

    Zacznę od plusów poprawionych z wcześniejszego opowiadania:
    -lekka poprawa walk
    -wiecej opisów.
    Minusów znowu sporo, ale jest trochę lepiej niż wcześniej.
    Minusy:
    -choć walki zostały trochę porawiane, opisy kto się na kogo rzucił za drugim razem już się nudzą. Spróbuj może czegoś w stylu: "Wykonał pchnięcie włócznią rozrywając ciało orka."
    -znowu powtórzenia
    -znowu dość płytkie
    -znowu nie myślisz co kto może zrobić, a twoi boaterowie ZNOWU zabili tysiace w walce na "czystum polu"
    -straciłes dużo lekkości tekstu.
    To by było na tyle. Przyłóż się, dokładnie opisuj ruchy bohaterów i pisz dalej.

    Axelessandra
     

    Wędrowiec
    Temat:
    Dodany: 17.08.2007 o 21:26  

    Fabula ciekawa ale jak na takie krotkie opowiadanie jest za duzo dilaogow. ogolnie to opowiadanie jest zbyt tresciwe. Wg mnie taka przygoda to temat na conajmniej kilkanascie stron. A nie tylko zaatakowali-wygrali. Poza tym tu wyraznie i dobitnie widac ze opowiadanie bylo pisane przez dobrego i znajacego sie na temacie gracza, ale trzeba wprowadzadzac motywy uplynniajace opowiesc. Dodaj lekkosci i blyskotliwosci. -4/6



    Ten artykuł skomentowano 2 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw