Jako że Baldur's Gate jest w wielu momentach bardzo komiczna, postanowiłem sobie wypisać odzywki jakie mają NPC'e w grze. Niektóre z nich postacie wypowiadają przy wyborze, inne padają jedynie w określonych sytuacjach (np. spadek reputacji, śmierć jednego z towarzyszy, wejście na obszar leśny i wiele innych). Nie jest to coś wielkiego, ale zawsze można sobie poczytać.
Ajantis
- Hola, jesteście przyjaciółmi czy wrogami?
- Co za tchórzostwo. Wracaj, gdzie cię potrzebują.
- Ku chwale Helma!
- Podążamy ścieżką prawości, ścieżką Helma.
- To, co teraz robimy, przekracza wszelkie granice przyzwoitości.
- Nie będę stał bezczynnie, gdy moi towarzysze popełniają nieprawe czyny.
- Koniec z waszą podłością. Sięgajcie po stal i raz na zawsze rozstrzygnijmy ten spór.
- Odpowiedzialność, jaką mnie obarczyliście, jest dla mnie zaszczytem.
- Zmęczyłem się.
- Walczymy z wielkim złem i nie mamy czasu na głupstwa.
- Potrzebuję pomocy!
- Jakieś zło czai się w tej kniei.
- W tym mieście czai się zło.
- W tych podziemiach czai się jakieś zło.
- Mój honor to moje życie.
- Helmie, dodaj mi sił.
- Na Helma!
- Jak sobie życzysz.
- Z błogosławieństwem Helma.
- Taak.
- Musimy się starać, by nasze postępowanie było wzorem dla słabszych.
- Wierność sprawie i obowiązkom ponad wszystko.
- Zło zawsze się kuli przed odwagą i honorem.
- Zło musi być tępione bez litości.
- Twe postępki przeczą wszelkim zasadom głoszonym przez Helma.
- Nie ma nic poza dobrem i złem, i podejrzewam, że ty opowiadasz się za tym ostatnim.
- Zło musi być wytrzebione wszędzie, gdzie się na nie natkniemy. Nawet wśród towarzyszy broni.
- Nieznośny jest smród zła, jakie do ciebie przylgnęło.
- Już dłużej tego nie zniosę, wyciągaj broń i stawaj!
- Może ciągle jestem giermkiem, nie rycerzem, ale więcej we mnie godności i prawości, niż tobie kiedykolwiek się zamarzy.
- Licz się ze słowami w obecności płci nadobnej!
- Dziękuję za uznanie.
- Panno, jesteś najpiękniejszą z dam.
- Jesteś człowiekiem honoru, szanuję twą godność.
- Myślę, że byłoby mądrze z twej strony nieco poprawić swe zachowanie, póki jesteś wśród nas.
- Oaaaah!
- Kheuuuuuaa.
- Możemy jedynie się pocieszać, że nasz towarzysz poległ za dobrą sprawę.
- Niedobrze się stało, że nasz towarzysz poległ, zanim wyrzekł się zła.
Alora
- Jasny gwint, zawsze miałam kłopoty z tymi zamkami. Są prawdziwym utrapieniem.
- Aaah, niech mnie ktoś ukryje!
- Uwaga, wszyscy. Bądźcie teraz mili.
- Czy to nie wspaniałe? Szczęśliwi, mili dla siebie i innych. To cudowne.
- Hej, myślę, że wszyscy byliby szczęśliwsi, gdybyśmy zachowywali się trochę uprzejmiej.
- Grzeczniej proszę. Nikt chyba nie chce, żebym nabrała złych manier, prawda?
- Nie wydaje mi się, że jesteście ludźmi, z którymi chciałabym przebywać. Żegnaj.
- Ojej, dowodzić? Ja? Och, ależ to będzie wspaniała zabawa!
- Jestem śpiąca. Możemy się chwilę zdrzemnąć?
- To kiedy zamierzamy coś zrobić? Płonę z niecierpliwości, chodźmy już.
- Jestem ranna, pomóżcie mi, proszę!
- Jaki piękny las, prawda? Nigdy nie widziałam takich drzew.
- Lubię ten miejski gwar. Tylu tu interesujących ludzi.
- Och, to trochę przerażające, prawda? T-t-o znaczy, pewnie bym się bała, gdyby was tu nie było.
- Co za wspaniały dzień na przygody. Właściwie każdy dzień jest dobry na przygody.
- Trochę straszna ta noc. Doskonała na przygody.
- Jak sobie życzysz.
- Co tylko zechcesz.
- Hej tam, cześć wam!
- No to jazda.
- Z miłą chęcią.
- Z ochotą pomogę.
- Jestem taka słodka, że psują mi się od tego zęby.
- Dalejże, ludzie! Uśmiechnijcie się do siebie. Wszyscy razem spróbujmy się choć trochę polubić.
- Chyba nie jesteś dostatecznie szczęśliwy. Ja ci pokażę, jak być szczęśliwym.
- Sama radość, sama radość.
- Więc jesteś magiem? Znałam kiedyś maga, był dość nadęty. Ty jesteś inny.
- Uśmiechaj się trochę częściej, Edwin. Do twarzy ci z uśmiechem.
- W zasadzie wszyscy okazują się przyzwoici, kiedy już zdołasz jakoś wygładzić im twarze.
- Zagraj jeszcze raz tę piosenkę, Garrick. Tę, którą lubię, proszę.
- Oj, oj! Jakie milusie, malutkie zwierzątko. A czym jest ten kudłaczek Boo?
- Nie musisz być taki złośliwy. Ja jestem dla ciebie miła.
- Oh! Kogoś trzeba połaskotać, trzeba kogoś połaskotać, uśmiech proszę, już!
- Jesteś wstrętny, wstrętny, wstrętny. Nic dziwnego, że nikt cię nie lubi.
- Musisz być takim ponurakiem? Uszy do góry!
- Słyszałam, że jeśli ktoś zbyt długo się nie uśmiecha, to twarz mu kamienieje.
- To musi być ciężka praca, cały czas tak się wszystkiemu sprzeciwiać.
- Oaaah!
- Oooooooh!
- Bywałam już świadkiem śmierci przyjaciół i wciąż mnie to boli.
- Biedny Edwin, dopiero się uczył, jak żyć beztrosko.
Branwen (Katarzyna Brzozowska)
- Na lodowe tchnienie Auril! Dobrze jest zobaczyć nowe twarze i ponownie poczuć się wolną.
- Tempusie, wybacz mi moje tchórzostwo.
- Tempusie, daj nam zwycięstwo.
- Dumna jestem, że mogę stanąć ramię w ramię z tak dzielnymi wojownikami.
- To, co robimy, nie przystoi urodzonym wojownikom.
- Cóż z nas za tchórzliwe ścierwojady.
- Stracę honor przebywając dłużej z takimi, jak wy.
- Zawsze marzyłam o poprowadzeniu tak wspaniałej drużyny.
- Eeeaah... Jestem zmęczona.
- Na przeklęte sople Auril, nudzę się!
- To tylko powierzchowna rana.
- Na tarczę Tempusa.
- Co rozkażesz?
- Witaj?
- Piękny dziś dzień, by umrzeć.
- Jeśli taka będzie wola Tempusa.
- Na potężny miecz Valkura.
- Lepiej umrzeć stojąc, niż żyć klęcząc.
- Niech Auril złoży swój mroźny pocałunek na czołach naszych wrogów.
- Na żylaste pośladki Valkura
- Łaska bogów na pstrym koniu jeździ.
- Wygląda na to, że Shar-teel ma więcej odwagi, niż większość mężczyzn w tej drużynie.
- Jesteś bardzo dzielna, Shar-teel. Szkoda, że twa dusza jest tak zagubiona.
- Trzymaj się ode mnie z daleka, ty bluźnierco, heretyku!
- Tempus poprowadzi twą zbłąkaną duszę, jeśli mu zaufasz.
- Oby Tempus kiedyś ukazał ci, że błądzisz.
- Nie zwykłam puszczać płazem takiej obrazy.
- Dziękuję za tak uprzejme słowa.
- Nie kpij ze mnie!
- Sama twa obecność przynosi hańbę tej drużynie.
- Dobry z ciebie wojownik i za to cię szanuję.
- W starciu na przymioty duszy, ty jesteś bez broni.
- Ah!
- Ooooaaghhh...
- Śmierć w boju jest najbardziej chwalebną ze wszystkich.
- To wstyd tracić tak dobrego wojownika.
Coran (Andrzej Arciszewski)
- Hola, wędrowcy! Zatrzymajcie się na chwilę!
- Ta awantura wymknęła się spod kontroli.
- Myślę, że wszyscy zasłużyliśmy na solidnego klapsa.
- Nie jestem zadowolony z tego, co właśnie zrobiliśmy.
- Jeżeli nasza drużyna nadal będzie tak postępowała, chyba będę musiał z niej odejść.
- Nie mogę już zostać w tej drużynie. Muszę zrezygnować!
- Sądzę, że moje nowe obowiązki dostarczą mi sporo uciechy.
- Nawet najbardziej zawzięty poszukiwacz przygód musi od czasu do czasu odpocząć.
- Najbardziej ze wszystkiego nie cierpię bezczynności.
- To tylko powierzchowna rana.
- Tak?
- Co rozkażesz?
- Życie to przygody lub pustka.
- Łaska bogów to zmienna pani.
- Wielkie niebezpieczeństwa kryją w sobie wielki urok.
- Gdziekolwiek los mnie zaniesie.
- Nad spokój zawsze przedkładam burzę.
- Spontaniczność jest istotą przyjemności.
- Nie da się żyć bez odrobiny przygód i niebezpieczeństw.
- Romantykom zawsze szczęście sprzyja.
- Safano, jesteś wcieleniem wdzięku... i przebiegłości.
- Niekiedy czuję, Safano, że, mimo twoich paskudnych manier, coś mnie ku tobie pociąga.
- Ostatnio, Safano, nieustannie o tobie rozmyślam. Przeszkadza mi to w robocie.
- Gdybyś nie była tak samolubną dziewką, pewnie byłabyś dla mnie dwa razy mniej atrakcyjna.
- Przyznaj, Safano, że bywają chwile, kiedy ci się podobam.
- Zachowujesz się dziś dość osobliwie.
- Nie sądzę, żeby to było dowcipne.
- Przyjmuję twoje komplementy.
- Tak miła osóbka, jak ty, nie powinna podejmować się tak ryzykownego zajęcia.
- Mój wzrok nigdy wcześniej nie spoczął na piękniejszej dziewczynie.
- Masz najpiękniejsze... eee... oczy.
- Ah!
- Ooouuhh!
- Ubolewam nad stratą przyjaciela.
- Chciałbym, Safano, żebyśmy my mieli więcej czasu, by się poznać.
- Oh!
- Oooooh...
Dynaheir
- Minsc stale zawiera niezwykłe znajomości. Jesteście naprawdę nieustraszeni, jeśli za nim idziecie.
- Ta walka to szaleństwo, uciekajmy!
- Za słuszną sprawę, zawsze się za nią opowiadam.
- Ta grupa jest wyjątkowo obiecująca.
- Czy muszę was pilnować, jak niańka dzieci?
- Nie zgadzam się z tą decyzją, to idiotyzm!
- Nic nie tłumaczy złych manier, odchodzę!
- Mądrze jest wybrać mądrzejszego.
- Magia nie idzie w parze ze znużonym umysłem. Potrzebuję trochę snu.
- Możemy już ruszać?
- Na Trójcę, niedobrze mi!
- Co za tłum. W porównaniu z tym, miasta Rashemenu są prawie puste.
- Wołaliście mnie?
- Cokolwiek sobie życzysz.
- Słucham?
- Wedle rozkazu.
- Zrobiłam, co mogłam.
- Tyle, ile mogę.
- "Idź tam!", "Zrób to!". A co z MOIMI potrzebami?
- Te buty zrobiono do wędrówek i świetnie się spisują.
- A coś ty za jeden, że mnie dotykasz, jakbym była twoją znajomą?
- Uważaj, gdzie pchasz tę pałę!
- Musisz tu trzymać tego gryzonia, to nieczyste bydle?
- Spokojnie, Minsc, nie musisz być aż tak opiekuńczy.
- Zła dla twojej sprawy? Być może, ale uczciwi ludzie uważają, że jest inaczej.
- Każda twoja pomoc w walce będzie raczej uprzejmością niż koniecznością. Moja moc nie ustępuje twojej.
- Nie będziesz kwestionował mojej woli, gdy wydam twój kark Orflorowi!
- Błagam cię, nie całuj swej matki tymi ustami.
- W rzeczy samej, macie rację. Serce mi to mówi.
- Łatwo wam przychodzą komplementy. Można by rzec, zbyt łatwo.
- Dzięki, żeście stali po zawietrznej. Trudno rzucać zaklęcia, gdy smród dech zatyka.
- Powinnam uważać na Edwina. Od takich jak on, można spodziewać się jedynie zdrady.
- Wasza prawość dodaje otuchy, gdyż braknie jej tak wielu z tych, których się spotyka.
- Achh!
- Oeeeoeoeooch...
- Żadnych więcej pomyłek! Nie możemy już sobie pozwolić na straty.
- Minsc i jego potężny, berserkerski szał, przetrwa w naszych wspomnieniach.
Edwin (Andrzej Perzyna)
- Stójcie! Potrzebuję usług waszej grupy! (Tak! Ci się nadadzą.)
- Dość tego, niechaj ci durnie żyją wedle swej woli.
- Wasz marny żywot dobiega tu kresu!
- Rzadki przebłysk inteligencji, niewątpliwie chwilowej.
- (Myślałem, że mnie już niczym nie zaskoczą... Ale COŚ takiego...)
- Dłużej tego nie zniosę. Musicie skończyć z tą głupotą, albo będę zmuszony was opuścić.
- Nasza umowa jest bezcelowa. Nie mogę znieść waszego marnotrawstwa, jesteśmy kwita!
- (Wreszcie dotarło do nich, jaka jest moja wśród nich pozycja!)
- Nie wytrzymam tego tempa, jeżeli wkrótce nie odpoczniemy.
- (Bezmyślni i bezczynni. Dlaczego mam znosić towarzystwo tych durniów?)
- Dziwne, ja... nie czuję się zbyt dobrze.
- Znowu mi przeszkadzacie!
- Zaczynacie mnie irytować!
- CO ZNOWU?!
- Moje działania są waszymi.
- Robię to co wy. Do czasu...
- Jeśli muszę.
- Nie pojmuję tej "mysiej magii", która poddaje mnie twej woli!
- Elminster to, Elminster tamto. Dajcie MI 2000 lat i szpiczasty kapelusz, a skopię mu tyłek.
- Proszę mi nie przeszkadzać, gdy spiskuję, by cię obalić!
- (Ciągle im się wydaje, że mnie to cokolwiek obchodzi.)
- Ta wiedźma zwiodła was swymi kłamstwami! Powiadam wam, ona jest zła!
- Nic cię przede mną nie ochroni, jeżeli będziesz mnie nadal drażniła, wiedźmo.
- Jej moc jest niczym, jeśli nie chce jej użyć. Przestań się chować za wymówkami i skończmy to raz na zawsze!
- To miłe, że potrafisz przebywać z kimś takim, jak ja.
- Jej towarzystwo sprawia mi przyjemność i to mnie zdumiewa!
- Nikt jej nie skrzywdzi, dopóki JA żyję!
- Uważaj, co do mnie mówisz albo twe słowa wrócą do ciebie na czubku mojego buta!
- Twoje słowa sprawiają przyjemność, choć nie znam motywów, jakie się za nimi kryją.
- Ta drużyna będzie się miała znacznie lepiej bez ciebie!
- Musicie się tak tłoczyć? Nie dość wam, że pokazuję się w tak nędznym, jak wasze, towarzystwie?
- Typowa odpowiedź. Ciekawi mnie, czy w ogóle na coś się zdadzą.
- Ooooch!
- Uuuuuh!
- Pionki poszły w rozsypkę. Jeżeli tak dalej pójdzie, będę musiał znaleźć inną drużynę.
- Szach i mat! Wreszcie wiedźma zdycha!
Eldoth
- Szlachetne panie, zacni panowie, pozwólcie, że się przedstawię. Jestem Eldoth Kron.
- Lepiej być tchórzem, niż nieboszczykiem.
- Jeśli musimy.
- Miło mi się przyłączyć do grupy tak świetnych osób.
- Tej drużynie chyba pomyliły się kierunki.
- Nie umiem rzec, jak długo jeszcze będę mógł znosić towarzystwo takich durniów.
- Żegnam. I mam nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy.
- Podejmę się tej odpowiedzialności, bo wiem, że ja najlepiej się do tego nadaję.
- Uważam, że dobrze będzie się zatrzymać i odpocząć.
- Gdybym chciał prowadzić monotonne życie, zostałbym mnichem.
- Na pomoc! Jestem poważnie ranny!
- Jesteście tacy tępi.
- Co was zatroskało?
- Przestańcie nudzić.
- Jak rozkażesz.
- Nie inaczej.
- To takie monotonne.
- Największym złem jest głupota.
- Nie ma zła ani dobra. Jest tylko nuda i rozrywka.
- Jedynie ludzie płytcy nie sądzą wedle powierzchowności.
- Pierwszym obowiązkiem w życiu jest być tak sztucznym, jak to tylko możliwe.
- Skie, mój aniołku, kobieta winna znać swoje miejsce.
- Skie, daj mi teraz chwilę spokoju.
- Cicho bądź, Skie, twoja opinia się nie liczy.
- Shar-Teel, twoja rola w życiu to piec ciasteczka i wychowywać dzieci... Więc się teraz zamknij.
- Dziewko, przestań się mazać.
- Ciężko ci się myśli, co?
- Wiedziałem.
- Nie nadwyrężaj mojej cierpliwości.
- Może powinniśmy porozmawiać dziś przy winie. Nigdy nie spotkałem kogoś takiego jak ty, pani, i pragnąłbym poznać cię bliżej.
- Spróbuj siedzieć cicho i odpowiadać tylko na pytania.
- Jesteś chyba najbardziej nudną osobą, jaką miałem honor poznać.
- Oooch!
- Oaaaoooyyyych...
- Niezbyt dobrze.
- Powinna się dziewka tego spodziewać.
Faldorn
- Jestem Faldorn. Szukam takich, co zechcą walczyć o świętość tej kniei.
- Nie będę tu marnowała swego życia.
- Hrrrrooorrhhhh...
- Czuję, że ucieszyliśmy Ojca dębów.
- Ojciec dębów marszczy brwi, patrząc na nas.
- Nie mogę zostać z ludźmi o tak nędznych charakterach.
- Nie chcę mieć z wami nic wspólnego.
- Jako wasz przywódca, zrobię co w moich siłach.
- Wszystkie dzieci natury muszą czasem odpoczywać.
- Tak wiele jest do zrobienia i tak mało na to czasu.
- Jestem ranna.
- Trzeba chronić świętość tej kniei.
- Miasta to wrzody na pięknym obliczu natury.
- Natura jest wszystkim.
- Jestem jednością z naturą.
- Chcecie czegoś?
- Zrobię to.
- Oczywiście.
- Oooaaach...
- Dlaczego ludzie zawsze muszą niszczyć dary Ojca dębu?
- Człowiek jest najbardziej niewdzięcznym z dzieci natury.
- Ojcze dębów, wybacz twojej zbłąkanej trzodzie.
- Nie odzywaj się teraz do mnie, jestem wściekła.
- Głupotą, Jaheiro, jest myśleć, że człowiek może współżyć z naturą nie przynosząc jej zguby.
- Okazując współczucie, osłabiasz nasze bractwo.
- Któregoś dnia, kobieto, rozstrzygniemy nasze spory.
- Jaheiro, wybierasz partnera zgodnie ze swą słabą naturą.
- Czas bym uwolniła nasze bractwo od twych niezdrowych i przeciwnych naturze wpływów.
- Nie wiem. Czemu mi to mówisz?
- Nie ma sporu pomiędzy tobą i mną, i niech tak zostanie.
- Składam ci podziękowanie.
- Jesteś mądrzejszy, niż wszyscy inni sądzą.
- Rada jestem, że wędruję z osobami, które szanują prawa Ojca dębów.
- Niedobrze mi się robi, gdy ktoś okazuje tak mało szacunku dla natury.
- Aaaaach!
- Aaaaaaou!
- Śmierć jest naturalnym końcem, który wszystkich nas czeka.
- I oto przyszedł koniec jej trującym wpływom.
Garrick
- Hola, wy tam! Mam dla was ciekawą propozycję.
- Dzielny, och dzielny sir Garrick pokazał drogę, dzielny, och dzielny sir Garrick pierwszy dał nogę.
- Hej, przyjaciele, jeszcze do wyłomu!
- Jeżeli o mężczyźnie świadczy kompania, w jakiej przebywa, powinno się o mnie myśleć z najwyższym szacunkiem.
- Dlaczego to zrobiliśmy?
- Nie mogę tak po prostu stać i bezczynnie się przyglądać.
- Przykro mi, ale muszę odejść. Nie w smak mi to, co robimy.
- Nie czuję się przygotowany do tego zadania, ale zrobię co w mojej mocy.
- Ziewnięcie to bezgłośny krzyk.
- Człek znudzony to człek gniewny.
- Bogowie moi... chyba umieram.
- Chyba nigdy nie znajdę poematu pięknego jak drzewa.
- Piękny dziś dzień nastał wszędzie wokół nas.
- Tak, sir?
- Służę uprzejmie.
- Życie jest wspaniałe.
- W tej chwili.
- Natychmiast.
- Z radością, panie.
- Łatwo przyszło, łatwo poszło.
- Uśmiech i rozmowa skraca szlak o połowę.
- Miłość rządzi tym światem.
- W muzyce kryje się czar, który poskramia najdziksze serca.
- Skie, może zechcesz posłuchać mojej muzyki... Jest nieco inna i trochę lepsza niż Eldotha.
- Skie, dlaczego trzymasz się Eldotha? Czy nie widzisz, że cię wykorzystuje?
- Eldoth, jak możesz mówić do Skie tym tonem? Zasłużyła na lepsze traktowanie.
- Moja muzyka jest lepsza od twojej, Eldoth. Uczyłem się w szkole w Berdusk .
- Piękna dziewczyna zawsze jest źródłem radości.
- Dziękuję ci za tak wdzięczny komplement.
- Co takiego zrobiłem, żeby na to zasłużyć?
- Do sprzeczki trzeba dwu osób.
- Myślę, że jesteś osobą szlachetną.
- Nie wiem, czy kiedykolwiek spotkałem osobę bardziej wrażliwą.
- Myślę, że przyda ci się lekcja dobrych manier.
- Oooch!
- Oaaaeeeee...ech!
- Świat jest tak okrutnym miejscem.
- Nie, dlaczego ona? Nie zasłużyła na to.
Imoen
- Błagam wielmożnych panów, przykro mi, żem to uczyniła, ale dziewczyna musi jeść!
- Tak mi zimno.
- Taaa?
- Czego?
- Ależ nuuudy.
- Równy z ciebie gość.
- Znikam.
- Chcesz mi opowiedzieć historię o królach i kapuście? Proszę...
- Wszyscyście durnie.
- Chromolenie w bambus.
- Oooouh. Jestem śpiąca.
- Aaaaa!
- Aaaaaaaah.
- Oj biedny gnojek.
- Hej! To ja, Imoen!
- Hej, wy! Psyt! Tędy!
- Dość tego.
- Moje ostrze przytnie cię do właściwych rozmiarów.
- Coś mi tu dziwnie wygląda i wcale nie mam ochoty brać w tym udziału.
- Mówiłam wam, że to sprawka Eldotha. Nie wiem nic więcej, więc mnie zostawcie.
- Staram się pozostać przy życiu i na razie mi to wystarczy.
- Mnie to nie obchodzi.
- Dobrze wiedzieć, że znów się trochę ożywiłeś.
- Tędy.
- Staram się pozostać przy życiu.
- Mnie to nie obchodzi.
- Dobrze, jeśli się wam powiedzie.
- Nie wiem nic więcej, więc mnie zostawcie.
- Znikam!
- W domu Brzuchacz zawsze opowiadał mi jakąś historię.
Jaheira
- Jak długo przyjdzie nam tu czekać? Siedzimy tu bezczynnie, a na południu lada moment coś się wydarzy.
- Lepiej zacząć walczyć, gdy będzie szansa na zwycięstwo.
- Za poległych!
- Może ta drużyna nie potrzebuje pomocy aż tak bardzo, jak myślałam.
- Nie podoba mi się to, co ta drużyna robi. Może przydałby się tu lepszy przywódca.
- Zastanówcie się, co teraz zrobicie. Nie pozwolę, by trwało to dłużej.
- Zdradziłeś swą prawdziwą naturę i od tej chwili jesteśmy wrogami.
- Nie można dokonać lepszego wyboru.
- Jestem już dostatecznie długo na nogach, dozorco niewolników.
- Czy nie powinniśmy wreszcie zająć się czymś pożytecznym?
- Obawiam się, że potrzebny mi uzdrowiciel, albo przyjdzie mi umrzeć.
- Stąpajcie ostrożnie i lekko. Trzeba okazać szacunek w domu natury.
- To miasto jest skazą w krajobrazie. Lepiej byłoby zostawić tu dzicz.
- Otwarta rana w ciele matki ziemi. Zatkałabym ją, gdybym miała dostateczną moc.
- Zapadł mrok i natura pogrążyła się we śnie. Dlaczego my wciąż jeszcze idziemy?
- Sługa natury jest gotów!
- Tak, o wszechpotęgo i władzo?
- Masz dla mnie zadanie?
- Dla dobra drużyny.
- Jak każesz.
- Uważaj, że to już zrobione.
- A co teraz? Wyprasować ci portki?!
- Wedle rozkazu.
- Dobre miejsce!
- Jeżeli w puszczy padnie choć jedno drzewo, zabiję łajdaka, który to sprawi.
- Khalidzie, mój drogi, trzeba by marynarza, by rozwiązał węzeł, jaki splątano na tym języku.
- Nieznośna?
- Piękna?
- Twierdzicie, że walczycie ze złem, sami mając diabelską naturę?
- Nie znam waszych celów, ale dusze macie prawie Zentharimskie. Hm, to niesmaczne.
- Tak jawnie demonstrujecie swoją małostkowość, ale oszczędzi mi to kłopotów. Nie mam do was pretensji.
- Ostrożnie, plugawy język może stać się dobrym nawozem. Szczególnie wraz z tym, co z niego spływa.
- Czyż trawa to nie ostrza? Czyż gwiazdy nie spadają jak pociski? Natura jest dobrze uzbrojona i wymaga tego od swoich obrońców.
- Jesteś zabawny w ten "co z tobą, u licha" łagodny sposób...
- Rzadko się znajduje w kimś tak niewiele wad. Mam nadzieję, że to się nie zmieni.
- Trzymajcie się z daleka. Wątpię, czy wasze motywy są tak czyste, jak powiadacie.
- Ooooou!
- Aaaaaauuuuuuu!
- Nie żal tych, co padli za słuszną sprawę.
- Niech to licho, Khalid, giniesz! Przysięgam, że my nigdy się nie wycofamy!
Kagain
- Witajcie, jestem Kagain. Co mogę dla was zrobić?
- Nie warto za to umierać.
- Z miłości do złota.
- Co wy wyprawiacie, durne pały?
- Te dobre, życzliwe duszyczki zawsze przyprawiają mnie o torsje.
- To tyle, krasnolud odchodzi.
- Jako przywódca sprawię, że każdy z nas będzie śmierdział złotem.
- Nawet krasnoludy mają granice wytrzymałości.
- Jak będziemy tu siedzieli i czekali, to nie zarobimy ani grosza.
- Ten krasnolud nie czuje się zbyt dobrze.
- Przeklęta knieja. Zawsze mi przypomina te zniewieściałe elfy.
- Podoba mi się tutaj. Tu, gdzie rośnie złoto.
- Nie chce mi się teraz gadać.
- Idź dręczyć kogoś innego.
- Napiłbym się piwa.
- Pewnie.
- Dobra.
- Dlaczego ja?
- Jedyna rzecz lepsza od złotej monety to dwie złote monety.
- Zaczynacie mnie wkurzać, kundle.
- Złoto rządzi tym światem, dziecko, i im prędzej się z tym pogodzisz, tym lepiej dla ciebie.
- Gdybym miał miedziaka za każdego kretyna, którego spotkam, mógłbym kupić Wrota Baldura.
- Jesteś najgłupszym krasnoludem, jakiego spotkałem. Przynosisz hańbę wszystkim naszym ziomkom.
- Yeslick, to wszystko zaczęło się od twojej głupiej kopalni.
- Yeslick, zamknij swój durny pysk i znikaj z mych oczu!
- Yeslick, jesteś imbecylem. Jeszcze raz mnie wkurzysz, a urwę ci łeb.
- Jesteś nędzną imitacją krasnoluda i zaraz wykopię ci nową dziurę w zadku.
- Zamknij gębę!
- Mów tak dalej, a napcham ci gębę końskim łajnem.
- Stul pysk i pokaż forsę.
- Ty jakiś kretyn jesteś, czy co? Co ty wyprawiasz?
- Szlachetny dureń.
- Bałwanie jeden, zamknij paszczę, zanim ściągniesz na siebie kłopoty.
- Ooooch!
- Oaauuchyyyy.
- Lepiej oni, niż ja.
- Głupi krasnolud i tak byłby zginął, prędzej czy później.
Khalid
- Uspokój się, skarbie, musimy zachować o-o-ostrożność.
- Prawdziwa odwaga, prawdziwa cnota.
- Ooch, naprawdę, nie mam do tego serca.
- Gorion byłby dumny z waszego postępku.
- Gorion tego by n-n-nie pochwalił, wstyd.
- N-nie wezmę w t-tym udziału! Nie róbcie tego a-albo b-będę zmuszony was powstrzymać!
- Nie pozwolę na to! T-to podłość!
- Jak sobie chcecie, ale nie jestem najbardziej pomysłowym z-z wodzów.
- L-lepiej mi się m-myśli, k-kiedy k-jestem w-wypoczęty. M-może się zatrzymamy?
- Wolę te dłuższe wypoczynki. Piękny dzień na coś takiego.
- Tracę siły, potrzebuję uzdrowiciela, tak szybko, jak to możliwe.
- Znacznie lepiej czuję się w lesie.
- Miasta mnie przygnębiają. Tyle w nich ludzi.
- Jest tyle innych m-miejsc, w których w-wolałbym się znaleźć.
- Słońce czy słota, miło jest znaleźć się na otwartej przestrzeni...
- Choć potrafię widzieć w mroku, wolę światło dnia.
- W cz-czym mogę pomóc?
- Potrzebujecie moich usług?
- CO?.. (hmmm)... T-tak!
- Z braku kogoś lepszego.
- Mogę jedynie spróbować.
- Zrobię co w mojej mocy.
- Jeśli z początku coś tu spartolę, żonka zapomnieć mi nie pozwoli...
- T-t-to wszystko, l-ludziska!
- Chi-chi-chi-...chi-chi-chi.
- Wybierzcie kogoś o waszych r-rozmiarach!
- Proszę Jaheiro, nie musisz być t-t-tak...
- Tak, to właśnie to.
- Taak...nie...zostań piękną, na przekór samej sobie.
- Zwykle każdy pokazuje, jaki jest. W was jest coś niepokojącego.
- Tak sobie myślę, że nikt nie może daleko wyjść poza granice dobra. Z pewnością potrzebna wam p-pomoc.
- Ćwicz swe złośliwości na kim innym. Każdy zasługuje na szansę...
- Powinniście... hmmm... powinniście w-w dalszym ciąg-gu...
- Dz-dziękuję.
- Nie chciałbym, by moją uwagę p-przyjęto za chęć sprzeciwu... ale czy nie moglibyście być mniej... hmmm... niedobrzy?
- Wasza uczciwość jest godna podziwu, ale dobrze byłoby połączyć ją z odrobiną taktu.
- Twoje towarzystwo jest jedną z podstawowych zalet tej drużyny.
- Oooo!
- Aaaargh...Oaaa!
- Następny przyjaciel jest martwy. Czy to się nigdy nie skończy?
- Ja-Jaheiro, n-nie, nie!
Kivan
- Witajcie. W tej części świata rzadko spotyka się obcych.
- Uciekajcie, głupcy! Nie mamy szans na zwycięstwo.
- Oooooo!
- Był to czyn prawdziwie szlachetny.
- Nie zgadzam się z postępowaniem tej drużyny.
- Dłużej nie ścierpię takiego zachowania.
- Nie mogę na to pozwolić. Brońcie się.
- Będę was prowadził tak długo, jak będę potrzebny.
- Czas na odpoczynek.
- Dość już zwlekaliśmy.
- Nie wiem, na jak długo jeszcze starczy mi sił.
- To miasto jest przykładem ludzkiego szaleństwa. Chciałbym jak najprędzej opuścić to miejsce.
- Czy musimy naśladować krasnoludów, pełzając przez te królicze nory?
- Tak?
- Czego chcesz?
- Daj mi spokój.
- Eee!
- Jak sobie życzysz.
- Tak jest.
- Minął już czas na rozmowy.
- Moja dusza tęskni za utraconą Deherianą.
- Nie traćmy czasu na puste gadanie.
- Żądza odwetu dodaje mi sił.
- Precz ode mnie, mroczna elfko!
- Jak można ufać komuś, kto czci Pajęczą Królową?
- Twoje podstępy doprowadzą cię do zguby, mroczna elfko.
- Kolejny raz cię już nie ostrzegę. Twoja następna pomyłka będzie ostatnią.
- Zginiesz za to, suko o czarnym sercu!
- Licz się ze słowami, radzę.
- Stul gębę!
- Rad jestem twej szczerości.
- Wartościowy z ciebie towarzysz.
- Twoja odwaga zawstydza nas wszystkich.
- Milczcie! Wasza paplanina doprowadza nas do obłędu.
- Aaach!
- Oaaachyooa!
- Jeszcze jeden przyjaciel do opłakiwania.
- Oby dusza Viconi zgniła w piekle!
Minsc
- Stójcie i nie ruszajcie się, by mój chomik mógł się wam lepiej przyjrzeć.
- Nie, nie załamujcie się. Dodam wam otuchy, atakując na oślep.
- Po oczach go, Boo, PO OCZACH!! RrraaaAGHGHH!!
- Towarzystwo, przygody i stal przeciwko stali. Oto jak powstają legendy! Prawda, Boo?
- Owszem, Boo, nie zaprzeczę. Ta grupa nie wiele ma szacunku dla zasad.
- Jeśli tak dalej pójdzie, nigdy już nie będę mógł spojrzeć Boo w oczy. Zastanówcie się, bo więcej do tego nie dopuszczę!
- Przekroczyliście wszelkie granice. Zakosztujcie, jak smakuje sprawiedliwość chomika!
- Magia robi wrażenie, ale teraz Minsc jest dowódcą. Miecze dla wszystkich!
- Muszę odetchnąć, zbroja mnie paskudnie poobcierała.
- Mój chomik się niecierpliwi. Jeśli mamy być poszukiwaczami przygód, to bierzmy się za poszukiwania!
- Potrzebna mi szybka pomoc, bo mój chomik zostanie sierotą.
- Boo bardzo lubi takie lasy.
- Zło czai się za każdym rogiem. Uważajcie!
- Aaach... Nareszcie noc. Dobra pora na pułapki.
- Kto chce trochę?
- Wy wskażecie, ja uderzę.
- Mniej gadania, więcej walki.
- Skopać tyłki w dobrej sprawie.
- Nie marudzić, bo przykopię!
- Dobra zbroja i mocna stal.
- Zrobicie ze mnie durnia raz, cóż... wstydźcie się. Za drugim razem jednak się strzeżcie... Jestem dość duży...
- Jak zacznie być niemiło, niech ktoś potrzyma mojego gryzonia.
- Im nas więcej tym bezpieczniej, a ja starczę za dwóch, albo i trzech...
- Z drogi, obrońcy złej sprawy. Jestem uzbrojony po zęby i mam chomika!
- Jak sobie życzysz, przysiągłem sobie, że zadbam o każdą twoją potrzebę.
- Gdzie idzie Dynaheir, tam też podąża mój miecz.
- Tknij palcem to, co mi powierzono, a będziesz musiał podcierać się hakiem.
- Nie podchodźcie bliżej! Dynaheir jest pod moją ochroną.
- Graj dalej, bardzie, słodka to muzyka dla mego kudłatego przyjaciela.
- Twoje uwagi są mi obojętne, po prostu nie rozumiesz więzi, jaka łączy mnie i Boo.
- Twoje słowa są tak ostre, jak mój miecz, choć ani w połowie tak nie błyszczą. Nie błyszczą.
- Rzadko otwieram gębę, a jeszcze rzadziej się waham. Koniec z ostrzeżeniami, teraz umrzesz!
- Wędrujecie z Minskiem, to postępujcie jak on. Nie ścierpię towarzystwa leniuchów, gdy się biorę za bohaterskie dzieła!
- Wasze maniery nie podobają się Boo. Idźcie precz!
- Mądrze wybieraj przyjaciół. Nie wszystkim można ufać, jak Minscowi i Boo.
- Oooooch...
- Ayyooouuuh...
- Najpiękniej umiera się na polu bitwy.
- Dynaheir, nie! Będziesz pomszczona!
Montaron
- Już mi przeszkodziliście, teraz dajcie mi spokój. Wasze towarzystwo i tak jest uciążliwe.
- Zaraza na was. Nie zaryzykuję karku dla takich jak wy!
- A rzeki spływają krwią.
- Robi wrażenie! Może was nie zabiję!
- Mdli mnie od waszej dobroci.
- Jeszcze jedno miłe... niu-niu... i idę sobie precz!
- Nie ścierpię dłużej waszego towarzystwa. Lepiej śpijcie z otwartymi oczami.
- Nie mam sobie równych i wolę pracować samotnie.
- Jak się nie prześpię, to następni napastnicy nas dostaną!
- Dobre ostrze domaga się żeru. Znajdźcie zdobycz, albo ja znajdę was!
- Śmierć mnie dopadnie, jak nikt mi nie pomoże.
- Nie cierpię lasu! W mieście znacznie łatwiej znaleźć ofiarę.
- Podziemia! Mrok jest miły... ale do kata z tą wilgocią!
- Wolę osłonę nocnego mroku niż to przeklęte światło dnia.
- Mówiliście do mnie?
- Niech to ma sens.
- Zrobię, co chcecie.
- Czego chcecie, zdechlaki?
- A pocałuj się w... sztych!
- Śpij lekko, mistrzu.
- Zajmuję wam uwagę! O, świetny dniu, kalej, kalu...
- Arrrrrrra!
- Zostaw mnie, bo twoja głowa rozstanie się z karkiem.
- Lubię samotność... Co tu jest do rozumienia!
- Aaach.... Ten stuknięty czarodziej znów zabrał się za któreś ze swoich "zaklęć".
- Wielu ludzi chciało się ze mną równać. Sami durnie!
- Naprawdę chcesz, by twoje ostatnie słowa były tak głupie?
- Lepiej mnie nie lekceważcie, dążę do większych celów, niż możecie sobie wyobrazić.
- Już dostatecznie długo znosiłem wasze towarzystwo. Jesteście dokuczliwi jak straż miejska.
- Masz umysł ostry jak mój miecz. Wymienimy parę pchnięć, czy zamkniesz wreszcie jadaczkę?
- Może mamy się z nimi zaprzyjaźnić... I pójść na herbatkę, co?
- Pożyjesz dłużej, jak mnie nie będziesz drażnił. Może nawet o cały tydzień!
- Trzymajcie się z dala ode mnie... poczciwcy! Nic mi tak nie śmierdzi, jak miłosierdzie!
- Źli czy dobrzy... wszyscy postępują tak samo!
- To cud, że przeżyliście tak długo!
- Ooooouuch!
- Oooooo...
- Dureń! Teraz potrzebny nam jeszcze jeden muł!
- I szalony czarnoksiężnik pada! Co oszczędza mi kłopotu!
Quayle
- Samotnie na Nabrzeżnym Trakcie? No czy to mądre?
- Żyj sprytnie! Żyj długo! W nogi!
- Ta drużyna może jednak czegoś się w końcu nauczy.
- Cud, że starcza wam rozumu na oddychanie! Zachowujcie się jakoś!
- Jedynie ociężali na umyśle poprą tak złą sprawę. Ja tego nie ścierpię!
- Zgłupiałem przy was tak, że niemal wam w tym dorównuję. Nie da się was niczego nauczyć, żegnajcie!
- W końcu pojęliście głębię mojego zdumiewającego umysłu.
- Jeśli nie dacie mi odpocząć, zgłupieję jak wy!
- Bez roboty mózg rdzewieje. Dalejże, zróbmy coś!
- Hej! Potrzebny mi uzdrowiciel!
- Odpadające..., stożkowate... i... eee... zielone.
- Jeżeli jestem taki bystry, to co ja tu robię?
- Gdybym nie był tak inteligentny, to bałbym się trochę... he... ciemności.
- Czego?
- Chrząkacie?
- Yyy... mogę w czymś pomóc?
- Jestem na to za cwany.
- To wszystko?
- Nie ma lepszego.
- Jestem taki bystry! B Y S R Y! Znaczy... B Y S T R Y!
- Daj grabulę! No, dalej, daj grabę!
- Poczuj mój zdumiewający umysł. No, jazda! Dotknij go.
- Aaa... odejdę na chwilkę. Poradzić się kwiatków, posłuchać rad deszczyku.
- Władca świata? Ha! Tylko wtedy, gdyby wybierano... eee... wedle cnót i nietuzinkowego umysłu!
- Istotnie, z każdą chwilą się rozrastasz. Nie mam pojęcia, w czym ci pomoże tłusty pysk.
- Taaak?! Mam więcej rozumu w swoim małym palcu, niż ty w twoim małym palcu... nie... poczekaj chwilę...
- Skłonność do gwałtu i przemocy jest cechą tępaków.
- Nie zwracaj uwagi na to, co gadają. Inteligentne osoby i tak czerpią radość z twej muzyki.
- Oooo, obraź mnie raz jeszcze! Tym razem jednak pomyśl przedtem trochę...
- Nie sądzisz chyba, że uwierzę, iż tego właśnie chciałeś? Jestem za bystry, by się nie połapać w twoich skrywanych obelgach.
- Kto nauczył tę małpę gadać?! Czego to dzisiaj nie wymyślą?
- Och. Ja z pewnością lepiej bym sobie z tym poradził.
- Gdybyście byli mądrzejsi, bardziej byście się cieszyli z mojej obecności.
- Jeśli potrzebna wam pomoc, no, wiecie, dajcie mi znać. Jestem tu, by pomagać.
- Ooouch...
- Oaaaeeeeuuch...
- Durnie zawiodą tam, gdzie mądrzy przeżyją.
- Tiax. Gdybyś mnie spytał, to rzekłbym, że jesteś za głupi, by dać sobie w życiu radę.
Safana
- Szukałam... prawdziwych mężczyzn, takich jak wy...
- Nic nie jest warte tak wiele, by za to umierać.
- Mhmm... trzymam się bardzo miłej kompani...
- Sądzę, iż ta drużyna potrzebuje nowego przywództwa.
- Do kierowania tą drużyną potrzebny jest ktoś inteligentny i kobiecy. Najlepiej nadam się ją sama.
- Usiłowałam właściwie pokierować tą drużyną, ale mam już dość. Żegnajcie.
- To prawdopodobnie najbardziej trzeźwa decyzja, jaką podjęli członkowie tej drużyny.
- Nawet najpiękniejsza kobieta potrzebuje niekiedy odpoczynku.
- Może moglibyśmy zrobić coś ciekawszego niż tylko ładnie wyglądać?
- Jestem ranna... rzućcie, co robicie! Zajmijcie się mną.
- Miasto to wspaniałe miejsce, pełne bogatych i głupich.
- Tak, skarbie?
- Zrobię... wszystko.
- Czuję się tak... zmysłowo...
- Jeżeli tego właśnie pragniesz...
- Z przyjemnością.
- Oczywiście, kochanie.
- Gdy mam wybór pomiędzy dwiema podłościami, wybieram tę, której jeszcze nie próbowałam.
- Uwielbiam, kiedy tak do mnie mówisz.
- W dobrym nastroju jestem doskonała, ale w złym jestem jeszcze lepsza.
- Każdy w tej drużynie ma prawo do mojej opinii.
- Coran! Pewnie myślisz, że twój elfi czar jest nieodparty. Pozwól, że cię oświecę - nie jest!
- Masz mniej więcej tyle wdzięku, co niedźwiedź w rui!
- Jeżeli myślisz, że się poddam komuś takiemu, jak ty, to śmieszne!
- Uważaj, co mówisz, elfie!
- Wiesz, Coran, mógłbyś mi się nawet spodobać, gdybyś nie był tak irytujący.
- Uwielbiam, kiedy robisz mi na złość.
- Mógłbyś wymyślić coś lepszego.
- Uwielbiam niebanalne komplementy.
- Jesteś bardzo pociągającym mężczyzną.
- Bardzo bym chciała się przekonać, co jeszcze potrafisz.
- Bolą mnie stopy, może mógłbyś je rozetrzeć...
- Oooyyyyy...
- Yyyyyyhohoo...
- Pozostali powinni uważać, bo skończycie jak nasz pechowy przyjaciel.
- Nie umieraj niemądry elfie! Nie myślałam tego wszystkiego, co mówiłam.
Shar-Teel
- Stójcie, wędrowcy! Wyzywam najlepszego z was na pojedynek.
- Dyskrecja to lepsza część cnoty.
- Gryź piach, łajdaku!
- Mhm, wygląda na to, że ta drużyna nie jest taką żałosną zbieraniną, jak myślałam początkowo.
- To głupota, jaka wiąże się z przywództwem samców.
- Niewiele mnie obchodzą te samcze wygłupy.
- Zapomnijcie o naszej umowie, odchodzę!
- Poprowadzę tę drużynę lepiej, niż zrobiłby to jakikolwiek mężczyzna.
- Zawsze się przyda trochę odpoczynku.
- To strata czasu. A może powinnam powiedzieć, że mężczyźni są stratą czasu?
- Nie mam czasu na to, by krwawić.
- Mężczyźni to żałosne istoty.
- Jeśli coś krwawi, mogę to zabić.
- Nie ma to jak porządny rozlew krwi.
- Zgoda.
- Doprawdy?
- Zrobię to.
- Niszczenie nieprzyjaciół dodaje życiu uroku.
- Zapach mężczyzny przyprawia mnie o torsje.
- Stal to jedyna rzecz, na jakiej kobieta może polegać.
- Mężczyźni nigdy nie używają głowy do myślenia.
- Jeszcze jedno słowo, Eldoth, i wytnę ci jęzor!
- Któregoś dnia, Eldoth, zapłacisz głową za swoją bezczelność.
- Eldoth, jesteś impotentem, degeneratem i parszywcem, który żywi złudzenia o supremacji samców.
- Uważaj, co mówisz, Eldoth, albo skończysz życie tam, gdzie stoisz.
- Ostrzegałam cię, Eldoth! Teraz poniesiesz konsekwencje!
- Pochlebstwami niczego nie osiągniesz.
- Jesteś zabawny i dlatego zabiję cię na końcu.
- Chciałbyś, by mój miecz połaskotał cię w wątrobę?
- Bezużyteczna kupa smoczego łajna.
- Pluję na twoją męskość!
- Nie sądź, że ustępujesz jakiemukolwiek mężczyźnie.
- Oooch!
- Oaaaargh!
- Więcej ścierwa dla sępów.
- Ta świnia nareszcie się doczekała.
Skie (Hanna Kinder-Kiss)
- Eldoth! Sądziłam, że już nigdy cię nie zobaczę!
- Kim jesteście i co tu robicie?
- Pomocyyyyyy!
- Nigdy przedtem nie miałam tak dobrych przyjaciół.
- Nie sądzę, by to, co robimy, było moralnie słuszne.
- Wszyscy jesteście brudnymi świniami.
- Nie zniosę już tego i wracam do domu.
- Nie wiem, czy dam sobie radę z przywództwem, ale mogę spróbować.
- Jestem zmęczona. Czy nie moglibyśmy odpocząć?
- Jestem tak zmęczona...
- Achhh... Raniono mnie... Na pomooooc!
- Mogę w czymś pomóc?
- Złamałam paznokieć!
- Zniszczyłam sobie fryzurę!
- Boli mnie stopa.
- Przeziębiłam się.
- Boli mnie głowa.
- Podobają ci się moje pachnidła?
- Dawno już nie jadłam gorącego posiłku.
- Chodźmy na zakupy!
- Chcę do domu!
- Eldoth, dlaczego tak źle traktujesz naszych kompanów?
- Pokochałam cię, Eldoth!
- Dlaczego zawsze się ze mnie wyśmiewasz?! Nie cierpię cię! Idź precz!
- Garrick, uwielbiam twoją muzykę.
- Eldoth to łagodny i uprzejmy człowiek. Zależy mu na mnie, Garrick.
- Przykro mi. Czyżbym zrobiła coś złego?
- Eldoth, powiedz im, żeby przestali być tak okrutni.
- Dz-dziękuję, jesteście bardzo uprzejmi.
- Dobry z ciebie przyjaciel.
- Przy tobie czuję się bezpieczniej.
- Myślę że jesteś wspaniałą osobą.
- Oooooch!
- Ooooo...oooooooch...
- Chlip! Nie mogę uwierzyć, że nie żyje.
- I co ja teraz zrobię?! Nie możesz mi tu... Eldoth, nie wolno ci!
Tiax (Krzysztof Kowalewski)
- Wy! Tiax do was mówi, jak było przeznaczone!
- Tiax będzie rządził... z pewnej odległości.
- Tiax was zniszczy!
- Tiax jest zachwycony tą drużyną! Będziecie mu służyć, kiedy obejmie władzę.
- Tiax nie bardzo widzi, jak mu to pomoże w jego karierze.
- Jeśli nadal nie będziecie dbali o zyski, Tiax zwiąże swój los z kim innym.
- Nie jesteście warci zasiadania u stóp wielkiego Tiaxa. Kogo innego wyniosę na to stanowisko.
- Tak właśnie być powinno! Tiaxowi przeznaczono władzę.
- Aby rządzić, Tiax musi pierwej odpocząć.
- Nie zawładniemy światem, jeśli będziemy tu tkwili bezczynnie.
- Niechaj los się pośpieszy, Tiax wcale nie czuje się dobrze.
- Kiedy Tiax obejmie tu rządy, z drzew tej kniei zbuduje się podnóżek do jego tronu.
- Kiedy Tiax obejmie rządy, z gruzów tego miasta zbuduje się jego zamek.
- Dlaczego Tiax musi przełazić przez te mokre dziury, Cyric nic nie mówił o wilgoci w butach.
- Tiax musi mrużyć oczy w blasku słońca. Któregoś dnia weźmie na tym odwet.
- Noc się ośmiela zaćmić wzrok Tiaxa.
- Kto jest na tyle zuchwały, by drażnić Tiaxa?
- Tiax słyszy.
- Niedługo przyjdzie czekać i rządził będzie Tiax.
- Tiax... to Tiax!
- Tiax będzie władał wszędzie!
- Tiax idzie, z drogi!
- Mała gnida!
- Gdy Tiax obejmie władzę, skończą się te wąskie, obcisłe spodnie.
- Tiax robi co mu każecie, ale któregoś dnia... Trrach! Tiax włada wszystkim!
- Przyjdzie dzień, kiedy Tiax pokaże i, ot tak, strzeli palcami.
- I co ci da twoja uczoność, kiedy Tiax obejmie władzę? Będziesz ot, księciem na kupie łajna!
- Bystry, ani słowa. Ale nikt nie przechytrzy Tiaxa!
- Chcesz zadrwić ze mnie, ty ośle?!
- Cały świat zadrży pod stopą Tiaxa!
- Tiax i jego wielkość zgniotą cię jak pluskwę, ty... ty... ty bezczelna pluskwo!
- Wasze obraźliwe uwagi niewiele dla mnie znaczą. Tiax wie, że będzie władał światem.
- Ty tępy, barani łbie! Tiax cię zgnoi, ty głupi, kiedy będzie rządził!
- Daj odpocząć językowi! Taka jest wola Tiaxa.
- Wasze cele są niczym, w porównanie ze wspaniałością Tiaxa.
- Róbcie, co chcecie, ale zda się to na nic. Tiax musi władać!
- Czy Tiax wam wspominał, że będzie władcą? To nieuniknione.
- Aaach!
- Hy! Ooouuurghaaa...
- Przekleństwo! Uciekasz przed władztwem Tiaxa w śmierć, ty tchórzu!
- Hahaha! Mądrala zdycha i Tiax dojdzie do władzy.
Viconia (Gabriela Kownacka)
- Pomocy! Jeśli mi nie pomożecie, zabiją mnie!
- Musimy uciekać!
- Za Shar!
- Shar patrzy na nas łaskawym okiem.
- Żyjący na powierzchni mogą być tak głupi.
- Brak postępów mocno mnie rozczarował.
- Nie mam ochoty przestawać dłużej w drużynie bezmózgich idiotów.
- Za przewodem Shar niechybnie nam się uda.
- Muszę odpocząć.
- Mroczne elfy nigdy nie tracą czasu.
- Shar, zbaw mnie od zemsty Pajęczej Królowej!
- Wasze knieje wydają mi się bardzo osobliwe i w pewnym sensie znajome.
- Tu jest tak jak w mojej ojczyźnie. Tam jednak mnie nie chcą.
- To światło... parzy!
- Nie masz dachu nad tym światem?
- Śpiewaku nocy... daj mi siłę.
- Niechaj zwycięży mrok.
- Żal mi was. Żyjecie tak krótko.
- Jestem córą szlachetnej rasy.
- Shar jest boginią celu i pewności.
- Pójdę wszędzie, gdzie zechcecie, bylebyście mnie chronili przed tym przeklętym słońcem.
- Nie wielbię już Lloth.
- Nie gróź mi, Kivanie. Sprowadzisz na siebie śmierć.
- Jeżeli chcesz umrzeć, z przyjemnością ci w tym pomogę.
- Nie ścierpię takiej bezczelności u samca! Na kolana.
- Pochlebiasz mi... Dziękuję.
- Nigdy więcej nie mów do mnie w ten sposób!
- Jesteś jednym z niewielu wśród nas, których mogę szanować.
- Samcze, znajdź mi coś do jedzenia!
- Urghy!
- Aaaach!
- Śmierć nie jest czymś, co trzeba opłakiwać.
Xan (Jan Piechociński)
- Dzięki za wolność, przyjaciele. Zbyt długo tkwiłem w tych ponurych lochach.
- Przepadliśmy! Uciekajmy, póki jeszcze możemy!
- Naprzód, choć to daremne.
- Może i uda nam się przeżyć nieco dłużej niż myślałem.
- Ta drużyna dziś jest wyjątkowo beznadziejna.
- Trzymajcie się zła i spotka nas koniec, na jaki zasłużyliśmy.
- Nie wolno mi popierać takich działań. Muszę pożegnać tak barbarzyńską kompanię.
- Jako przywódca dołożę wszelkich starań, aby przynajmniej niektórzy wyszli z tego cało.
- Z pewnością padnę z wyczerpania, zanim uda mi się paść na polu bitwy.
- Jeśli przeznaczono nam klęskę, nie każmy jej za długo czekać.
- Moje rany są zbyt poważne, jestem już trupem.
- Wobec majestatu kniei czuję się mały i nędzny.
- W miejskim gwarze czuje się niczym kruszyna.
- Słońce świeci, ja zaś nie bez zdziwienia stwierdzam, że udało nam się przeżyć kolejny dzień.
- Czeka nas zguba.
- Życie jest beznadziejne.
- Nasza wyprawa jest daremna.
- Cokolwiek.
- W czym sęk?
- Jeżeli chcecie.
- Nie warto próbować.
- Łudzimy się, sądząc, że nasza żałosna banda da sobie radę z tyloma wrogami.
- Zrobię, co w mej mocy. Ale nie spodziewajcie się zbyt wiele.
- Eldoth, mógłbyś stanąć nieco dalej. Ten smród jest dość przykry.
- Eldoth, mógłbyś spróbować być nieco grzeczniejszy dla towarzyszy?
- Eldoth, zrób nam tę uprzejmość i daj się zabić w następnej walce.
- Czy kiedykolwiek, Ajantisie, zastanowiłeś się jak miałkie są twoje wywody?
- Wygląda na to, że nasz zajadły zwolennik samobójstw żyje w świecie czerni i bieli.
- Gdyby potrzebna mi była twoja opinia, to bym o nią zapytał.
- Mam nadzieję, że zostało to powiedziane w dobrej wierze.
- Nie sądź, że możesz mnie obrażać w nieskończoność.
- Twoja głupota doprowadzi cię do niechybnej zguby.
- Jak ktoś ma takich towarzyszy, jak ty, to obejdzie się bez wrogów.
- Przy tobie czuję, że jednak mamy szansę.
- Oooaach!
- Yyuuurghyy!
- Kolejna ofiara tej naszej beznadziejnej krucjaty.
- Żałowałbym Eldotha, gdyby nie było mi tak radośnie.
Xzar (Roman Holc)
- Montaronie, pogarszasz sprawę. To naprawdę psuje mi nastrój.
- Uaaa, mamusiu, boję się!
- Hahahaha, jestem wcieloną śmiercią, niszczycielem światów!
- Zaczynam myśleć, że ta drużyna jest znośna.
- Czy musimy być tak bezlitośnie miłosierni?
- Dłużej już nie zniosę tej szlachetności.
- Dłużej tego nie zniosę, obyście wszyscy wyzdychali! Żegnajcie!
- Mądry wybór przywódcy, hahahaha!
- Mam dość, będę o wiele łatwiejszy do zniesienia, jeżeli odpocznę.
- Choć bardzo lubię te chwile odpoczynku, ruszajmy dalej.
- Mamusiu, nie czuję się za dobrze.
- Te drzewa, one się ruszają! Widzicie?
- Rzezimieszek w każdym zaułku. Ale nie pozwolę, by wzięli nas żywcem.
- Nigdzie nie będzie mi tak wygodnie, jak sześć stóp pod ziemią.
- Nigdy nie lubiłem słońca, jest po prostu... za jaskrawe!
- Chciałbym widzieć w ciemnościach niczym elfy, ale do tego trzeba czegoś więcej niż elfich oczu.
- Coś was gnębi?
- Twój głos jest miodem dla uszu.
- Nie dotykaj mnie!
- Jeżeli będę musiał.
- Nie mogłem postąpić inaczej.
- Nie warto tracić czasu.
- Powiedz mi o królikach!
- Bogowie odbierają rozum tym, których chcą zniszczyć.
- Hehehe... Zjadłem jego wątróbkę, z niezłym Chianti i odrobiną fasoli.
- Dam wam nauczkę, obłapiacze owiec!
- Monty, opowiedz nam bajkę o niedźwiadkach i złocie.
- Hej, hej, Montaronie! Przerwij walkę, stary!
- No, Montaron, rozchmurz się. Czy cały czas musisz być taki ponury?
- Dlaczego nieustannie karzesz nam zajmować się sprawami innych ludzi? Nie możemy wziąć się za własne?
- Zaczynam dostrzegać twoją prawdziwą naturę. Okazuje się taka, jak myślałem. Nie ma nikogo, kto byłby bardziej nieznośnie prawy od Harfiarza.
- Och, ani słowa więcej, bo mnie rozbolą zęby od tych słodyczy!
- Nie pozwolę z siebie drwić, ty przedatowana dziwko!
- Ach, te rozmówki przyjaciół i kompanów. Jakże rozgrzewają duszę.
- Czy możecie przestać hałasować? Strasznie mnie boli za oczami!
- Uśmiech, uśmiech na każdej gębie. To jakaś wielka fantazja.
- Znam smoki na króliczych łapkach, przysięgam, że to prawda!
- Oaaargh!
- Ouuuu!
- Sądzę, że powinienem żałować tej straty. Na nieszczęście nie potrafię.
- Montaronie, nigdy... nigdy cię nie kochałem.
Yeslick (Marian Opania)
- Heej... I kogóż my tu mamy?
- Dziś rano w ogóle nie powinienem był wytykać nosa z łóżka.
- Clangeddin niech będzie z nami.
- Dobra nasza! Taki był kiedyś, dawno temu, mój klan.
- Ponura przed nami przyszłość, jeśli nie zmienimy postępowania.
- Dość już widziałem zła i podłości! Zmieńcie się, bo pozostaniemy wrogami!
- Nie jesteście lepsi niż ci z Żelaznego Tronu! Wobec czegoś takiego nie będę stał bezczynnie.
- Powoli i równomiernie, kiedy ja dowodzę.
- Odpoczynek potrzebny jest nawet krasnoludom. Dalej już iść nie mogę.
- Po co wyłaziłem z mojej celi, jeśli mam tu stać i nic nie robić?
- Jestem chory, a kiedy mówi to krasnolud, sprawa jest poważna.
- To wygląda jak tunele mojego dawnego klanu!
- Nad te otwarte przestrzenie wolałem kamienie mojej celi.
- Czegoś wam trzeba?
- Oto, czego wam trzeba.
- Wystarczy, że poprosicie.
- Jak wola.
- Niech się spełni wola Clangeddina.
- Będę rad.
- Mój ojciec był górnikiem, moja matka też.
- Niech każdy zatrzyma to, co ma, i niech kamień chroni świnie.
- Szesnaście ton i co z tego masz, ból większy wciąż, gorycz skręca ci twarz.
- Te kopalnie stały otworem dla każdego, kto zechciałby tu zajrzeć. Nie mnie winić za to, co z nimi zrobiono.
- Dobrze byłoby cisnąć w kąt, tu i ówdzie, kilka monet. Łaska bogów warta jest paru sztuk złota.
- Sprzedałeś towarzyszy za złoto. Wszystkie krasnoludy są krewniakami, ja jednak CIEBIE nie nazwę członkiem rodziny.
- Przyjaźń trwa i wtedy, kiedy złoto dawno już się wyczerpało. Może powinieneś być trochę milszy dla pozostałych członków drużyny.
- Przeszedłem już dość i nie muszę znosić twego towarzystwa! Precz!
- Uważaj, co mówisz! Jestem dobroduszny, ale gdy w grę wchodzi zło, odpowiadam cięciem topora!
- Walczymy o słuszną sprawę, ale bitwa nie musi dostarczać ci takiej uciechy.
- Uprzejmych słów zawsze słucha się z zadowoleniem.
- Przemoc rozwiązuje tylko najprostsze problemy. Sprawy bardziej skomplikowane trzeba przemyśleć.
- Błogosławiony, kto w tych czasach może patrzeć na przyjazną twarz.
- Twoja osobowość jest zdecydowanie elfia. Spuść nieco z tonu, bo jak nie, to ci w tym pomogę.
- Aaaargh!
- Aoouuaarghy!
- Straciłem już zbyt wielu ziomków i krewniaków. Czy i tych przyjdzie mi stracić?
- Żadnemu krasnoludowi nie życzę śmierci. Ale za tym tutaj nie będę tęsknił.