Dzień 23 grudnia 1998 był dniem prawdziwego przełomu. Do tej pory niewielu potrafiło rozwinąć skrót "cRPG". Jednak właśnie wtedy została wydana gra ambitnych i utalentowanych ludzi z Black Isle i BioWare i sytuacja szybko się zmieniła. Co sprawiło, że ta gra odniosła tak ogromny sukces? Dlaczego teraz wśród fanów fantastyki znaleźć osobę, która w nią nie grała, to nie lada wyzwanie? Postaram się na te pytania odpowiedzieć jak najlepiej.
Najważniejszym elementem jest niebanalna fabuła, na którą przez całą grę wpływamy swoimi decyzjami i czynami. Osierocone dziecko o tajemniczej przeszłości i jego siostra zostają przygarnięci przez znaczącego mnicha z Candlekeep. Wcielamy się w nie w chwili, gdy osiąga dojrzałość, lecz także w chwili, kiedy do tej pory jego beztroskie życie w murach cytadeli zmienia się w szaleńczą ucieczkę przed swoją przeszłością okupioną litrami krwi zarówno wrogów, jak i przyjaciół. Zostajemy postawieni w obliczu licznych kłopotów nękających Wybrzeże Mieczy, takich jak problem żelaza, bandyci grasujący na drogach, czy wisząca na włosku wojna z sąsiednim Amn. Być może mądrzejszym rozwiązaniem byłoby się nie wplątywać w całe to zamieszanie, jednak coś, a może ktoś, ciągle sprawia, że odwrotu nie ma, a to całe zamieszanie dotyczy w dużej mierze właśnie nas. Lecz zanim dotrzemy do głównego winowajcy czeka nas kilkaset kilometrów do przemierzenia, setki potworów do wybicia i szereg tajemniczych wydarzeń, które domagają się wyjaśnienia.
Fabuła jest ważna, o tak. Ale podobną fabułę ma wiele filmów, które możemy zobaczyć na ekranie telewizora nic za nie nie płacąc, a za kilka dni zapomnimy o nim. Natomiast Baldur's Gate'em można emocjonować się miesiącami, ba, nawet latami! Ponad 7 lat minęło od wydania tej gry w Polsce, a na forach internetowych wciąż można znaleźć wiele ciekawych dyskusji o niej. Musi być coś więcej! A tym czymś jest niesamowity klimat Zapomnianych Krain, o których mimo nazwy zapomnieć się nie da. Już od pierwszych dialogów np. z naszą siostrą Imoen czy właścicielem gospody Winthropem zdajemy sobie sprawę, że są oni integralną częścią społeczności Candlekeep. Także później, na szlaku, w mieście czy na jarmarku spotykamy różne osoby zajmujące się codziennymi sprawami i zwierzające się nam z codziennych kłopotów. Trafiamy również na takie, które zechcą pomóc nam w naszej misji - jedne ze szczerych chęci, inne, ponieważ chcą zarobić, jeszcze inne, żeby zwiedzić "wspaniały wielki świat". I wraz z nimi przemierzamy niezliczone dzikie knieje, niebezpieczny pustkowia, tajemnicze ruiny i gwarne miasta. Halo, siedzisz jeszcze tu i to czytasz, czy już przymierzasz tę zbroję, którą ukradłeś niziołkowi z Gullykin?! Skoro jesteś, kontynuuję.
Tak, oczywiście, że możesz kraść. Nie musisz przecież być instytucją charytatywną, która pomaga każdemu głupiemu wieśniakowi! Tworzenie postaci daje ci możliwość wyboru płci, rasy, profesji, charakteru, cech i umiejętności, jakie do tej pory zdołałeś nabyć. Otwiera to przed tobą szeroką gamę możliwości - możesz być po prostu każdym. Choć miejscami ten element nieco szwankuje, ponieważ twórcy podeszli do niego zbyt tendencyjnie i nie dali wielu możliwości złym charakterom, w wyniku czego większe korzyści można odnieść jako dobry bohater. Zresztą sama walka z bandytami bez możliwości np. wstąpienia w ich szeregi sprawia, że siłą rzeczy czynimy dobro, likwidując ich.
Cała gra jest oparta na drugiej edycji najstarszego systemu RPG: Advanced Dungeons & Dragons. Daje on szerokie możliwości tworzenia i rozwoju postaci. Każda rasa i klasa posiada mniej lub bardziej ważne dla siebie cechy, które wpływają na rozgrywkę. Jest tu mała wada, której nie da się wyeliminować, a mianowicie to, że każdy stara się stworzyć "ideał postaci", co niestety sprawia, że rozgrywka przybiera bardziej matematyczny wymiar. Wojownik powinien być silny, mag inteligentny, kapłan mądry, a złodziej zręczny i do tego najlepiej niziołek lub elf itd. Wszystkiego nie będę tu opisywał, bo naprawdę dużo tego. Bardziej istotne jest to, że dzięki tak bardzo rozbudowanemu systemowi, walka staje się często bardzo emocjonująca i dająca szerokie możliwości taktyczne, zwłaszcza, gdy mamy bardzo urozmaiconą drużynę. Każda postać i każdy potwór ma swoje słabe i silne strony, a wszystko polega na tym, abyśmy wykorzystali jak najlepiej.
W obliczu gier, z jakimi obecnie mamy do czynienia, jak np. Oblivion, grafika nie zachwyca, w dodatku niska rozdzielczość 640x480 trochę kłuje w oczy. Nie zapominajmy jednak, że jak na tamte lata było to maksimum możliwości. Na szczęście Baldur's Gate jest oparty na rzucie izometrycznym, który sprawia, że całe otoczenie jest jedynie tłem nadającym odpowiednim klimat, przez co nasza uwaga nie skupia się na sztucznych detalach. Jeśli by patrzeć przez pryzmat grafiki jako tła, wygląda to naprawdę nieźle - lasy, wzgórza zabudowania miejsce, mury cytadeli Candlekeep - to wszystko stwarza wspaniały efekt harmonii całego świata.
Muzyka została dobrana znakomicie. Wprawdzie w dużej mierze zależy to od naszych osobistych preferencji, ale ogólnie rzecz biorąc twórcom zarzucić tutaj nic nie można. Najważniejsze, że nadaje grze odpowiedni klimat gothic-fantasy i zmienia się w zależności od sytuacji i otoczenia.
Do gry został wydany jeszcze oficjalny dodatek Opowieści z Wybrzeża Mieczy, a także nieoficjalny: Opowieści z Północnego Wybrzeża mieczy. Obydwa pozwalają przeżyć nam jeszcze więcej wspaniałych przygód - zwłaszcza Wieża Durlaga z OzWM! - a także, dzięki nowym czarom, przedmiotom, NPC i wielu innym urozmaiceniom, stwarzają mnóstwo dodatkowych możliwości.
Podsumowując, Baldur's Gate nieprzypadkowo zasłużył sobie na tytuł gry przełomu. Jeszcze większą popularność przyniósł mu wydany 2 lata później sequel (Baldur's Gate 2: Cienie Amn), który wraz z pierwszą częścią tworzy spójną i intrygującą przygodę Dziecka Bhaala. Nie zagrać w Baldur's Gate to wstyd! Zwłaszcza, że na chwilę obecną kosztuje niecałe 20 zł.
I wypadałoby wystawić jeszcze notę, lecz tego nie zrobię. Jakimi kryteriami bowiem bym się nie kierował, ocena nigdy nie będzie w pełni właściwa - Baldur's Gate jest grą spoza wszelkich kategorii!