Jak każdy wie, w Fable mamy okazję zagrać chłopcem, który dołącza do Gildii Herosów. Z czasem staje się wielkim bohaterem i legendą Albionu. W skrócie: od zera do bohatera.
Jednak właściwa gra zaczyna się po zakończeniu szkolenia na herosa. Wtedy już od nas zależy, jaką drogę wybierzemy. Możemy zostać wojownikiem, łucznikiem, bądź magiem. Brzmi to dosyć ładnie, ale prawda jest inna: czy obierzesz drogę łucznika, czy maga i tak trzeba będzie siepać mieczem na lewo i prawo. Dlaczego? Otóż zazwyczaj mamy do czynienia z większą ilością przeciwników.
Łucznik nie zdąży naciągnąć cięciwy zanim wrogowie podejdą (jeżeli wróg też atakuje z daleka, to zazwyczaj jednym atakiem powala cię na ziemię), zostaje głównie siepanie bronią białą. Mag używa many, która na początku gry znika w zastraszającym tempie, a wtedy czary też do najsilniejszych nie należą. Nie mówię, że nie da się w ogóle grać magiem, bądź łucznikiem, jednak kompletne zignorowanie broni białej może się zemścić na nas szczególnie przez pierwsze kilka lat po opuszczeniu Gildii Bohaterów (o tym za chwilkę).
Mogłoby to znaczyć, że wojownik ma najprościej. Błąd. Nie da się też grać typowym wojownikiem, gdyż również będzie za ciężko. Większość graczy (a właściwie wszyscy) gra wojownikiem posługującym się magią. Zresztą niezrobienie tego nie miałoby żadnego sensu, gdyż w grze można zdobyć tyle doświadczenia, że pod koniec gry miałem siłę na max., maksymalną moc wszystkich potrzebnych do rozgrywki czarów, a zostało mi jeszcze bardzo dużo punktów. No, ale nie samą walką bohater żyje!
Nasza postać, poznając nowe tajniki w Gildii Herosów zaczyna się starzeć. Nie zmienia to tylko cyferek w statystykach, ale również oddziałuje na wygląd naszej persony. Dostajemy coraz więcej zmarszczek, a włosy siwieją. Jak w każdej grze Petera Molyneuxa, tak też tutaj jest przedstawiona odwieczna walka dobra ze złem. Można stać się blondynem zbawicielem w lśniącej zbroi, albo łysym, rogatym pomocnikiem szatana. Jak to w każdym cRPG tak i tutaj NPC będzie zwracać uwagę na nasze poczynania. Zaczną cię wielbić, klaskać, albo po prostu się bać. Nie ma tutaj także "normalnej" postaci. Albo jesteś dobry, albo zły. Koniec, kropka.
Nasza kochana postać może wybrać sobie nawet tytuł! Radziłbym to jak najszybciej zrobić (chyba że naprawdę lubisz kurczaki). Można to uczynić tuż przy wyjściu z Gildii Bohaterów. Zmiany będą od razu widoczne. Zamiast na przykład Chicken Chaserem, napotkani ludzie będą cię wołali wszechmocnym Avatarem.
Wykonując questy można się przechwalać. Po prostu wchodzimy na podium w Lookout Point i już możemy się "przechwalać". Przechwałki są dziwne: od zrobienia zadania wyłącznie w samych gaciach, po wykonanie zadanie bezkrwawo. Opłaca się w takie rzeczy inwestować, gdyż zawsze jest to dodatkowe źródło dochodów. Jeśli jednak nie uda ci się zrobić tego, co obiecałeś, tracisz trochę pieniędzy, zatem warto się starać!
Bohater nie tylko samą sieczką żyje. W Fable można także się ożenić (lub wyjść za mąż). Wystarczy znaleźć kandydatkę/kandydata i "zagadywać" go używając ekspresji. Potem tylko kupujemy obrączkę i zawieramy związek małżeński. Peter niestety nie rozwinął tego wątku, przez co posiadanie partnera jest bez sensu. No, ale jak ktoś mocno chce?
W Fable można także łowić ryby i kopać. W przeciwieństwie do małżeństwa, jest to przynajmniej naprawdę opłacalne. W wodzie oprócz ryb są najróżniejsze przedmioty, takie jak srebrne klucze lub eliksiry, a czasami nawet mieszki ze złotem. Łowienie jest naprawdę przyjemne, a minigierka ciekawa.
Kopanie akurat jest troszkę bezczelne. Bierzemy łopatę i zabieramy się za groby, aby znaleźć coś ciekawego (powrót Hieny Cmentarnej z Fallouta?). Ta czynność jest prosta, gdyż jedynym wysiłkiem jest naciśnięcie klawisza. Czekamy chwilkę oglądając trochę dziwną animację kopania i już dowiadujemy się, co znaleźliśmy. Nie da się nie znaleźć niczego, gdyż gdy jesteśmy miejscach, gdzie warto coś wykopać, pojawia się ikona łopaty w podręcznym menu.
Mam nadzieję, że przybliżyłem wam to, co dotyczy bohatera w grze Fable. Można bardzo wiele, ale Peter obiecywał wiele więcej. Tak więc można uznać, że połowa rzeczy to tylko zmarnowane pomysły. Nawet jeśli się nie czytało zapowiedzi Molyneuxa, to i tak czuć, że czegoś brakuje, że programiści o czymś zapomnieli. Oby w kontynuacji znalazło się wszystko, co miało tak naprawdę być.