Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Fallout • The Missing Chapter • INSIMILION

    Fallout


    The Missing Chapter

    Działy gier » Fallout » Varia
    Autor: KoZa
    Utworzono: 30.08.2007
    Aktualizacja: 01.08.2008

    Tekst ten dedykuję wszystkim tym,
    dzięki którym zaistniał na Insi dział o Falloutach.
    Dzięki ludzie!

    Scum Pit. Knajpa, która zawsze witała wszystkich podróżujących po Pustkowiach wędrowców naprawdę zawiesistą atmosferą. Na tyle zawiesistą, że Joneleth oszczędził na wieszakach – kto wchodził, mógł po prostu zawiesić kapotę w powietrzu i tak już zostawała. Smród marnego piwa zmieszanego z Nuka Colą, walczył o lepsze z dymem papierosowym. Trochę było jeszcze czuć w powietrzu niezbyt świeżym mięsem – to resztki mózgu poprzedniego właściciela ciągle zdobiły ścianę. Strasznie ciężko pozbyć się takich plam – krew ma to do siebie, że lubi się wchłaniać w drewno. Swoją drogą, nikt nie chciał wiedzieć, w jaki sposób i w jakim celu Joneleth przejął tę knajpę.
    Wtajemniczeni jednak dobrze wiedzieli, że ów cel siedzi właśnie niedaleko niego i popija szczyny, które optymiści nazywali piwem. Joneleth obserwował sytuację w barze, raz na jakiś czas łypiąc okiem znad szczotki-zmiotki własnej produkcji – dubeltówki z zawieszoną na końcu szmatą. Uważniejszy, mniej pijany gość, zapewne zauważyłby widniejący na lufie napis „Bad motherfucker”. Cóż, uważni ludzie już dawno wyszli ze Scum Pit.
    Przy środkowym stole siedziała kobieta. Spod czarnej kurtki z urwanym rękawem wychodził kołnierz od niebieskiego dresu z żółtym, dość pokaźnym pasem, puszczonym przez sam środek klatki piersiowej. Na stole stało kilka kufli sikacza, dwa karabiny plazmowe, CKM i pistolet 10mm z wygrawerowanym napisem „My best friend”. Zaraz za krótką frazą zaczynał się gęsty rząd kresek, z czego każde cztery były przekreślone piątą. Wprawne oko zauważyłoby pewnie małe piktogramy, dzielące rząd kresek na kategorie – niektóre z nich przypominały ludzi, a inne różne rodzaje gryzoni i mutantów.
    Dookoła dziewczyny siedziało trzech mężczyzn. Na przemian zadawali pytania, notowali niektóre odpowiedzi i robili zdjęcia. Obok ich kufli z „piwem” leżał rządek holodysków, zepsutych laptopów i jeszcze sprawnych dyktafonów.
    - Więc powiedz mi Buffy, jak to było z tym... Alien Blasterem... Przechadzałaś się pustynią i zauważyłaś... popraw mnie, jeśli się mylę... ekhm... UFO, tak? – zapytał trochę bez przekonania Scream. Od dwóch miesięcy pisał o samych dziwnych rzeczach, ale to już go trochę przerastało. Dobrze, że robota zbliżała się końca. Od jakiegoś czasu odliczał dni do pierwszego września.
    - Tak, czy coś w tym dziwnego? – powiedziała po chwili dziewczyna. Wyraźnie zastanawiała się, którą z dostępnych odpowiedzi wybrać. Miała nadzieję, że zaraz wreszcie dostanie pieniądze albo poczuje się mądrzejsza. Ewentualnie liczyła na to, że będzie wiedziała, kogo następnego ma zabić. Choć już niewielu żywych z imionami zostało.
    - Dobrze, dobrze... pamiętasz może gdzie to było? – padło kolejne pytanie ze strony Screama, gdy tylko skończył zapisywać to, czego się właśnie dowiedział. OsaX patrzył przez jego ramię i na swoją kartkę przepisywał ten sam tekst, pozbawiony pewnych opcjonalnych dodatków.
    - Szczerze mówiąc nie za bardzo. W tym spotkaniu była taka nutka... niepewności. Tak, to na pewno była niepewność z dodatkiem ekscentrycznego podniecenia! Rozumieją panowie – taki pewien rodzaj losowości, rzekłabym.
    OsaX po wysłuchaniu wypowiedzi, zanotował w swojej tabelce „dziewiątkę”, uzupełniając brakującą wartość w kategorii „inteligencja”. Rzucił jeszcze raz okiem na Buffy, oceniając jej kształty. Nabrał pewności, że i w kolumnie charyzmy pasuje „dziewiątka”. Coś jednak ciągle mu nie pasowało. Po chwili ukradkowej obserwacji wiedział już co. Buffy trzymała parę okularów przeciwsłonecznych w lewej dłoni. Były... cool. Naprawdę cool. W tabeli wpisał „dziesiątkę”.
    - Dobrze, to już chyba mamy prawie wszystko, czego potrzebujemy, nie panowie? – wtrącił się do rozmowy Silas. – Jeszcze tylko jedna prośba. Niech się panienka odwróci do mnie bokiem, potrzebuję zdjęcia z profilu. O tak, bardzo dobrze, bardzo dobrze! A teraz lekki uśmiech i... cyk! – komentował na bieżąco, gdy próbował złapać dobry kadr. Sprawdził na wyświetlaczu, czy ujęcie dobrze wyszło i z zadowoleniem odłożył aparat na stół.
    Gdy tylko urządzenie wydało głuchy odgłos przy kontakcie ze stołem, drzwi wejściowe otworzyły się na oścież i wkroczył on. Robił lekko czarno-białe wrażenie, z czym doskonale kontrastowała krwiście czerwona róża, dumnie prezentująca się światu ze swego miejsca w butonierce marynarki. Spokojnym acz energicznym krokiem podszedł do stołu i bez przywitania powiedział:
    - Piękna robota panowie! Bijemy wszelkie rekordy czasu! OsaX, pokaż tekst – wziął plik kartek z rąk kompana i szybko zaczął wertować. – Mhm... dobrze, dobrze. Tu dwóch przecinków brakuje, ale ogólnie jest OK. Możemy wrzucać. Wyślij Ingmarowi i załącz zdjęcia. I nasze pozdrowienia, rzecz jasna!
    Odwrócił się w stronę Buffy i kontynuował, nie robiąc nawet przerwy na złapanie oddechu:
    - Panience już podziękujemy. Za rogiem czeka już gotowy dół z kilkoma śmiesznymi uwagami na temat sensu życia na nagrobku. Ivan bardzo się starał, żeby były naprawdę zabójczo śmieszne, że tak to ujmę.
    Dziewczyna poderwała się od stołu szybciej, niż którykolwiek z mężczyzn mógłby zareagować. Zaskoczył ją trochę fakt, że w sumie żaden z nich nie rwał się specjalnie do reagowania. Trójka wcześniejszych rozmówców dalej spokojnie siedziała przy stole, a facet z różą krzywo się uśmiechał. Nie tracąc jednak inicjatywy wyciągnęła znikąd Naprawdę Wielki Karabin Plazmowy i szybko powiedziała:
    - Skoro o mnie tyle wiecie, to macie świadomość, że wszyscy zginiecie, zanim ktokolwiek powie „stimpak”, prawda?
    Elegant odpowiedział ze spokojem:
    - Jasne, że to wiemy! Ba, wiemy nawet więcej, dlatego kogoś ze sobą przyprowadziliśmy. Możesz już wyjść!
    Gdy to powiedział, z cienia wyłonił się mężczyzna w czarnej skórze i błękitnych dżinsach. Jego długie, spadające na oczy włosy robiły wrażenie, jakby naprawdę mogły przeszkadzać w celnym strzelaniu.
    - Cześć, Buffy! Słuchaj, wszędzie cię szukałem! Jak zniknęłaś w nocy z The Hub, to myślałem, że mutanty cię dorwały! Serio, jak jet kocham, tak myślałem!
    Gdy z ust chłopaka płynęły kolejne słowa, mina dziewczyny stawała się coraz mniej harda, aż wreszcie kompletnie zrzedła.
    - Ian?! Jak tym mnie do kurwy nędzy znalazłeś?!
    - Wiesz jak to jest. Najpierw cię szukałem po całych pustkowiach, aż się trochę zmęczyłem i zatrzymałem na dłużej w takiej kawiarni. Zniszczone Marzenia... Albo Złamane Marzenia... Pęknięte? Czy jakoś tak. Tam właśnie znalazł mnie Godfader KoZa i przyprowadził do ciebie. I to wszystko za darmo! Zabronił mi tylko nosić broń, ale to nie był problem, bo i tak już wcześniej zabiliśmy wszystkie skorpiony na Pustkowiach.
    Buffy, już na skraju histerii, zwróciła się w stronę KoZy:
    - To jest naprawdę nie fair... – była o krok od płaczu, gdy skończyła mówić.
    - Wiesz, jak to mówią: punkt widzenia zależy od miejsca siedzenia – odpowiedział i spojrzał ponownie na Iana, sięgając przy okazji po parasol, oparty o jedno z siedzeń przy stole. – Słuchaj chłopcze. Tak naprawdę jestem złym człowiek i planuję zabić twoją przyjaciółkę, wiesz? A ci przy stole są ode mnie jeszcze gorsi i do tego uzbrojeni po zęby.KoZa skończył mówić, otworzył spokojnie parasolkę i skierował w kierunku Buffy. Kątem oka obserwował rekację Iana:
    - Nie pozwolę ci na to, szmato!
    Chłopak wprawnym ruchem wyszarpnął z kabury 10mm pistolet i strzelił bez mierzenia.
    Buffy zdążyła jedynie wydać z siebie krótki, rozpaczliwy jęk – coś na kształt „oj...” – zanim jej pozbawione głowy ciało padło na podłogę.
    Ian spojrzał na swoją broń z lekką konsternacją, lecz, po ułamku sekundy, zdecydowanym ruchem rzucił pistolet w kąt, wyjął wysłużony nóż bojowy, obrócił się na pięcie i ruszył przed siebie z okrzykiem: „Ops, I missed”. W jego ruchach było widać doświadczenie.
    Tani elegant niespiesznie złożył parasol, zadowolony, że odłamki czaszki i resztki mózgu nie splamiły stroju. Zręcznie chwycił za szpadel, który dotąd zajmował miejsce obok parasola. Ze stołu zabrał Mausera 9mm wraz z kompletem złotych kul i ruszył w kierunku Iana. Widząc, że ten zablokował się już w kącie baru, przystawił mu pistolet do głowy i podał łopatę.
    - There are two kinds of people in the world, those with loaded guns, and those who dig. You dig! – odczekał chwilę i dodał: - Cholera, zawsze chciałem to powiedzieć. Joneleth, zajmij się nim i znikamy.
    Barman zdjął szmatę z dubeltówki i wystrzelił celną salwę w głowę Iana. Cieszył się, że nie będzie musiał już tego sprzątać. Odłożył giwerę na ladę i ruszył razem z resztą kompanów w stronę wyjścia. Nie zdążyli nawet dojść do połowy sali, gdy OsaX zaczął nową dyskusję:
    - Ale wiesz, mogłeś to powiedzieć po polsku... Dbaj o język, co? – powiedział z lekkim wyrzutem.
    - E tam, nigdy nie byłem fanem tłumaczeń. Są tylko trochę „mniej gorsze” od europejskich wersji...
    Przekroczyli próg Scum Pit. Na zewnątrz do ekipy dołączył Ivan, z którego miny można było wyczytać wyraźny żal, że grób, nad którym pracował, się nie przyda. Na pocieszenie Scream podał mu detonator i z ironicznym uśmiechem powiedział:
    - Czyń honory, stary.
    Ivan z radością chwycił za szare pudełko z antenką i nacisnął czerwony guzik. Bar wyleciał w powietrze w sposób wręcz artystyczny, rozsiewając własne szczątki po całej okolicy.
    Silas spojrzał na zegarek i ogłosił:
    - Właśnie wybiła północ. To się nazywa ładny początek dnia! Mamy pierwszego września, panowie!
    - Nie da się zaprzeczyć. Dobra, spieszmy się do domu, bo głupio byłoby przegapić premierę własnego działu, nie?
    Wszyscy przytaknęli słowom Godfadera i ruszyli w ciemność. KoZa miał świadomość, że trafiła mu się naprawę świetna drużyna, dla której Pustkowia nie miały już tajemnic...





    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 2 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Screamus
     

    Wędrowiec
    Temat:
    Dodany: 01.09.2007 o 0:28  

    BU.
    ja cie jednak dałem troche większo rol godfater.

    che więcej kurde :P

    KoZa
     

    Wędrowiec
    Temat:
    Dodany: 03.09.2007 o 23:25  

    Dobrze - specjalnie dla Ciebie postaram się przewidzieć jakiś epizod w następnym takim tekście (jeśli powstanie). ;-)



    Ten artykuł skomentowano 2 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw