Karolina Wojda - Feniks. Początek
fragment
Dmuchamy słowami na prawo i lewo tak jak dmuchawcem szasta wiatr, zasiewając go, gdzie popadnie. Niestety zazwyczaj te słowa zmieniają się w sztylety i gdy się tego najmniej spodziewamy, wbijają nam się prosto w serce.
Przyjacielem jest się od zawsze i na zawsze, czy tego chcemy, czy nie. Przyjaciel to nasza bratnia dusza, którą spotykamy w najmniej oczekiwanym momencie życia, lecz w najlepszym momencie dla naszej duszy.
Nie wiedząc czemu, możemy jej powierzyć całe nasze istnienie i sekrety. Ufamy jej bezgranicznie, nie znając powodu naszej sympatii. I cokolwiek się wydarzy, na zawsze pozostanie przyjaźń. Nawet jeśli nienazwana i nieodkryta.
Przytuliłam się do niej, ucałowałam ją w policzek i podreptałam do swojego pokoju. Jeszcze przez chwilę stałam na korytarzu, nasłuchując, czy płacze, ale z dołu nie dobiegały żadne dźwięki. Trzasnęłam drzwiami i upadłam na ziemię jak szmaciana marionetka. Ciągle udawałam silną i pewną siebie, ale nie miałam już siły robić tego wobec Victora, rodziców i przyjaciół. Powtarzałam sobie w kółko: „Musisz, dasz radę, oni w ciebie wierzą”.
Pokazywałam im swoje nieprawdziwe oblicze, bo w rzeczywistości wcale nie byłam silna. Tak naprawdę wciąż byłam małą dziewczynką, która tęskniła za matczyną miłością. Było mi źle, czułam się winna i niepewna swoich i ich uczuć. Na sercu ciążyła mi odpowiedzialność, której nie miałam siły dłużej nosić na swoich barkach. Chciałam pozostać z nimi, chciałam mieć prawdziwą rodzinę, chciałam kochać i wiedzieć, że oni kochają mnie. Chciałam, byśmy troszczyli się o siebie nawzajem, otaczali ciepłem i radością.
Jednak ta radość została nam zabrana dawno temu i nikt nie pytał nas o pozwolenie. Teraz ktoś inny chce nam ją z powrotem podarować. Ale czy jesteśmy na to gotowi? Może już przyzwyczailiśmy się do naszej samotności i smutku, który nas otacza. Może radość, która wisi w powietrzu, tak naprawdę przyniesie tylko złudzenie szczęścia, a najgorsze to pozbawić osobę wierzącą nadziei na spełnienie marzeń.
Wszyscy uważają, że dobre życie to życie usłane różami. A dlaczego zapominają o kolcach? Czasami natrafiamy na miękkie płatki, które delikatnie koją naszą skórę, a czasami na ostre kolce, przebijające ją na wylot. Wtedy przypominamy sobie, że musimy doceniać każdą chwilę i być wdzięczni Bogu, że pozwala nam od czasu do czasu dotknąć płatków. W moim życiu od zawsze miałam do czynienia z płatkami, aż do momentu, gdy nagle wszystko runęło. Od trzech lat w moje nagie stopy wbijają się same kolce, nie czuję nawet odrobiny miękkiego ukojenia.
Wolę jednak cierpieć, wiedząc, co czeka mnie za rogiem, niż odpłynąć w rozkoszy i obudzić się martwa z rozpaczy.