Typowy upalny wakacyjny dzień - jedni wylegują się w domach, inni wybrali ciekawsze zajęcia... A jeszcze inni być może we własnych mieszkaniach właśnie przekopują się przez tony pudełek z grami w poszukiwaniu jednego tytułu - Icewind Dale II. Tak właśnie było w moim przypadku. Owego letniego popołudnia nie byłam jeszcze wielką fanką cRPG, grę znalazłam i zainstalowałam z nudów. To był początek mojej przygody w tytułowej Dolinie Lodowego Wichru.
Po jej odpaleniu przywitał mnie głos siostrzenicy Oswalda Fiddlebendera. Opowiada ona historię, którą usłyszała od druida Iselora. W roku 1310 czasu Doliny zwiadowcy największego z dziesięciu miast Dekapolis - Brynn Shander - donieśli o zbliżających się hordach goblinów, niosących sztandar z wizerunkiem chimery. Było jasne, że gdyby potwory zaatakowały miasto, mieszkańcy nie poradziliby sobie z nimi. Wówczas burmistrz Targos, Ulbrec Dinnsmore, zdołał przekonać Radę miasta, by wysłano posłańców z prośbą o pomoc. Posiłki miały nadejść z Neverwinter i Luskan. To ostatnie miasto borykało się w tym czasie z własnymi problemami, bojąc się jednak politycznych konsekwencji odmowy udzielenia wsparcia, obiecało sowite wynagrodzenie wszystkim, którzy wyruszą z odsieczą. Przyrzeczenie to skusiło wielu pospolitych opryszków i rabusiów, którzy nagle zechcieli czynić bliźnim takie przysługi. Wkrótce w stronę Dekapolis wyruszyły przepełnione chętnymi statki. Niestety, niedaleko celu wyprawy, na rzece Shaengarne,wędrowcy dali się zaskoczyć przez orków i goblinów. Walkę przetrwało tylko kilka okrętów. Niewielka grupka tych, którzy przeżyli, miała nieprzyjemność patrzeć na upadek Bremen. Garstce ocalałych przyjdzie zmienić bieg historii.
Jak łatwo się domyślić, ową garstkę stanowić będzie stworzona przez gracza drużyna bądź jedna z pięciu gotowych, którą można wybrać z braku chęci na losowanie statystyk i inne rzeczy związane z tworzeniem teamu. Tak jak w poprzedniej części, w Icewind Dale II trzeba samodzielnie wykreować sześć osób. Nowością jest, że w przeciwieństwie do IwD1, gdzie do wyboru było tylko siedem ras, tu dostępne są podrasy, na przykład elf może być elfem Księżycowym, Dzikim lub Drowem, gnom - gnomem Głębinowym lub Skalnym, krasnolud - krasnoludem Tarczowym, Złotym bądź Szarym (Duergarem). Każda z nich ma swoje słabe i mocne strony, takie jak bonusy i kary do cech, rzutów obronnych, umiejętności i odporności, oraz ulubione klasy. Jedne cechują się większą potęgą od drugich, w związku z czym rozwijają się wolniej, jak np. w przypadku duergara czy Aasimara (podgatunek człowieka). W wypadku trzech klas można wybrać podklasy - są to paladyn, kapłan i mnich. Dwie pierwsze wybierają bóstwo, któremu służą, ostatnia - zakon, do jakiego należy.
O fabule trudno powiedzieć, czy stanowi plus, czy minus gry, chociaż osobiście skłaniałabym się do, co prawda małego, ale jednak plusa. A to dlatego, że, mimo iż nie jest jakoś specjalnie wymyślna, to jednak z pewnością oryginalniejsza niż w jedynce. Tak to zazwyczaj bywa, że sequele są bardziej dopracowane i rozbudowane niż pierwsze części. Niestety, rzecz nadal opiera się na zasadzie "więcej sieczki niż myślenia". Ot, idzie się do przodu, wybija potwory i dąży do celu. Zadań pobocznych jest mało i do rasowego cRPG trochę IwD2 brakuje. Mimo wszystko znajdzie się wiele osób, które przedkładają Icewinda nawet ponad taki klasyki gatunku, jak saga Baldur's Gate! Jak widać, gra ma w sobie "to coś", co potrafi przykuć człowieka do ekranu na długie godziny. Sama pamiętam, jak zdarzało mi się spędzać przy komputerze pół dnia na przedzieraniu się przez skute lodem doliny.
Icewind Dale II jest oparte na trzeciej edycji Dungeons & Dragons - jej twórcy to Wizards of the Coast (ich logo zobaczycie przy włączaniu IwD2). Oznacza to, że gracz ma do czynienia z dwudziestościenną kością. Dokładniejszych informacji na ten temat można poszukać w tym artykule autorstwa Ahelora.
W coraz to nowszych cRPGach stosuje się grafikę 3D, nad czym ubolewam nie tylko ja. Zabija ona klimat - i nie jest to jedynie moje zdanie, a także wielu innych fanów komputerowych Role Playing Game, z którymi miałam okazję rozmawiać. Na szczęście Icewind Dale II to gra dosyć stara (jej premiera miała miejsce w 2002 roku), jeszcze w grafice 2D. Taki widok niewątpliwie cieszy oko - aż miło popatrzeć na ośnieżone miasta i doliny. W dobie 3D gra taka jak IwD2 stanowi miłą odskocznię od niby lepszych nowości. Tak, to zdecydowanie jedna z mocniejszych stron "dwójki".
Tym, co mnie zdziwiło po rozpoczęciu rozgrywki, było przeniesienie panelu interfejsu z prawej części ekranu na jego dół. Z początku niesamowicie mnie to denerwowało, ale wraz z upływającymi minutami przeszkadzało coraz mniej, aż w końcu zupełnie przestało, a nawet więcej - stwierdziłam, że jest bardziej przejrzyste i przez to przystępniejsze.
Kolejna mocna strona to muzyka autorstwa Inona Zura (soundtrack do IwD1 tworzył Jeremy Soul, o tych dwóch kompozytorach można przeczytać w tekście Zapomnianego z Krain). W odpowiednim momencie spokojne, a w odpowiednim dynamiczne kompozycje bezdyskusyjnie umilają graczowi rozgrywkę i pozwalają wczuć się w atmosferę - niezależnie od tego, czy właśnie trwa walka, czy też drużyna spaceruje po ośnieżonej dolinie. Dostęp do nich ma każdy, kto zaopatrzył się w Sagę Icewind Dale na DVD - można je znaleźć w dziale "Dodatki".
Pierwsza część gry odniosła nadspodziewany sukces. Podobnie było w przypadku Icewind Dale II, lecz, gdyby przyjrzeć się dokładniej, nie jest to przecież żadne mistrzostwo. Mimo wszystko warto poświęcić jej trochę uwagi. Ma swoje wady, ale nie brakuje i zalet, także można ją odpalić w wolny wakacyjny dzień -chociażby dla ochłody i zapomnienia o panującym wszędzie upale. O tak, mroźny wiaterek z Doliny Lodowego Wichru na pewno sprawi, że spiekota pójdzie w zapomnienie…
Plusy + |
|
Minusy - |
|
Ocena |
7- /10 |