Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Deus Ex: Invisible War • Recenzja • INSIMILION

    Inne gry


    Recenzja

    Działy gier » Inne gry » Deus Ex: Invisible War
    Autor: Orick
    Utworzono: 06.08.2010
    Aktualizacja: 06.08.2010

    Deus Ex: Invisible War - Niewidzialna Wojna czy Widzialna Katastrofa?

    Z sequelami jest już tak, że cholernie trudno udaje się im dogodzić fanom poprzednika. Zawsze albo klimat spartolony, albo innowacje zbyt duże, albo uproszczenia niepotrzebne... Czy podobnie jest z Deus Ex: Invisible War? Czy gra zasługuje na porównywanie z fenomenalną poprzedniczką?

    3 lata po premierze oryginalnego Deus Exa światło dzienne ujrzał jego następca, z podtytułem Invisible War. Wszyscy fani liczyli oczywiście na zachowanie dawnej swobody rozgrywki, niezwykłego klimatu i dobrej zabawy. Niestety, czekał ich straszny zawód. Ion Storm, producent gry, nie stanął na wysokości zadania i spartaczył drugą część jednej z najlepszych gier cRPG wszech czasów.

    Jest rok 2072, zatem 20 lat dzieli nas od wydarzeń z pierwszej części. Nasz bohater to Alex, student Akademii, która miała przygotować go do zostania nanotechnologicznym agentem, korzystającym w akcjach ze wszczepów. Niestety, Chicago, miasto, gdzie studiował nasz bohater, zostało zaatakowane i praktycznie zniszczone. W ostatniej chwili Alex i pozostali uczniowie ewakuują się do Seattle, by dokończyć trening. Niefortunnie i tamta placówka zostaje zaatakowana, a podczas ucieczki nasz bohater odkrywa okropną tajemnicę dotyczącą treningu i zostaje wplątany w niewidzialną wojnę (ang. Invisible War) pomiędzy organizacjami, dążącymi do wprowadzenia swoich idei - które ich zdaniem mają zapewnić dobrobyt ludzkości - w życie. Brzmi fajnie? Brzmi cyberpunkowo? Fabuła gry, przynajmniej na polu samych założeń, prezentuje się całkiem nieźle i oferuje spory potencjał. Niestety, podczas zabawy sami przekonamy się, jak ze świetnie zapowiadającej się historii można zrobić gniota. Poprzedni Deus Ex trzymał w napięciu, zawierał zwroty akcji. Tutaj one też występują, ale są albo przewidywalne, albo zupełnie nieintrygujące. To zdecydowanie minus. Momentami Invisible War było nawet... Nudne! Największym moim zarzutem wobec fabuły oraz scenariusza jest fakt, że owszem, cały czas musimy wybierać pomiędzy różnymi organizacjami, ideami, lecz zwykle różnorodne opcje twórcy podają nam na tacy. Co więcej, brak tutaj znanych z pierwszej części filozoficznych pytań o rolę człowieka w społeczeństwie, o to, jak postęp może wpłynąć na sposób rządzenia. Cyberpunk przecież aż prosi się o takie rozważania! Niestety, w Deus Ex: Inivisible War tego nie uświadczymy. Jedną z niewielu rzeczy, która ratuje fabułę, jest innowacyjne podejście do zakończenia poprzedniej części. Jak wiemy, w pierwszej odsłonie gry, JC Denton był zmuszony wybierać, pomiędzy połączeniem się z demonicznym AI, rządzeniem światem z tajną organizacją Illuminati i wprowadzeniem świata w Mroczne Wieki, pozbawiając ludzkość sieci globalnej i cofając w rozwoju o parędziesiąt lat. Twórcy gry bardzo sprytnie wyszli z zagwozdki, które zakończenie wybrać jako kanoniczne - połączyli je w jedno! W trakcie gry poznajemy kolejne grzechy JC Dentona oraz to, jak jego działania odebrali ludzie. Brawo, Ion Storm!

    Gra ma klimat silnie konsolowy, co widać na każdym kroku. Owszem, nadal oferuje się nam naprawdę dużą swobodę, jak w części pierwszej. Zawsze do miejsca przeznaczenia dojść możemy na parę sposobów, nawet nie zabijając nikogo, w innowacyjny sposób używając nowego systemu wszczepów. Te nie różnią się zbytnio od tych, znanych z części poprzedniej - znacznie ułatwiono jednak system ulepszania i instalowania nowych biomodów. W oryginalnym Deus Exie mieliśmy 9 par wszczepów, z każdej musieliśmy wybrać jeden, z którego zalet mogliśmy korzystać. Dodatkowo, jeżeli chcieliśmy je usprawnić, zmuszeni byliśmy szukać specjalnych kanistrów z ulepszeniami - zwykle były one ukryte tak, by stanowiły prawdziwą nagrodę dla gracza za odkrycie miejsca ich schowania. W drugiej części wszczepów jest mniej - 15, przy czym na każdy z 5 slotów przypadają 3 wszczepy. Zatem nasz wybór to nie jeden z dwóch, lecz jeden z trzech. Dodatkowo wszczepy dzielą się na te zwykłe oraz z czarnego rynku. Wybór wydaje się więc być utrudniony, lecz najbardziej razi to, jak przeraźliwie łatwo zdobyć i rozwinąć biomody do maksymalnego poziomu. Twórcy gry bowiem postanowili, że do ulepszenia wszczepów nie trzeba szukać specjalnych kanistrów, lecz po prostu te, które dają mody - dodatkowo rozwinąć da się je maksymalnie na poziom trzeci! Przez to ułatwienie można mieć maksymalnie ulepszoną postać już w połowie gry, o ile nie wcześniej! Zapewne większość z was mogła teraz machnąć ręką i powiedzieć "Ach, trudno, biomody gorsze, przynajmniej są jeszcze umiejętności, je na pewno ulepsza się dużo trudniej". Niestety, mam złe wiadomości. Deus Ex: Ivisible War śmie tytułować się cRPGiem, NIE POSIADAJĄC ŻADNEGO SYSTEMU ROZWOJU POSTACI, POZA BIOMODAMI! Tak jest, zero zdolności, zero lockpickingu, zero umiejętności bojowych. Nie muszę chyba mówić, jak wielki niesmak wywołało to na mojej twarzy. W poprzedniej części, gdzie gracz za odkrycia pewnych miejsc, postępy w fabule, wykonywanie zadań nagradzany był punktami doświadczenia, które mógł wydawać na ulepszenia umiejętności, samodzielnie szukał sekretnych przejść i skrytek. Tutaj jest to prawie nieopłacalne, bowiem eksploracja gwarantuje tylko zdobycie nowych przedmiotów, nie zawsze przydatnych, i amunicji. No właśnie, amunicja. Tutaj prostota gry aż razi w oczy. Nieważne, czy używamy pistoletu, kuszy, rakietnicy czy karabinu - amunicja do broni jest jedna. To nie żart! Hurra, już nie musimy się martwić, że brakuje nam rakiet do naszej podręcznej armaty! Nie będziemy szukać po całej planszy bełtów usypiających, żeby unieszkodliwić strażnika. Uniwersalna amunicja dla wszystkich! "Wszystkie pociski to jedna rodzina, bełcik, rakieta, kula czy..." chciałoby się zaśpiewać. Co za paranoja...

    Jedną z niewielu rzeczy, która ratuje Invisible War przed totalnym zrównaniem z błotem, jest rozgrywka. Jak już wspominałem, zachowano dawną swobodę, wyborów dokonujemy często nawet w zadaniach pobocznych, lecz lokacje są przeraźliwie małe, ciasne, zamknięte, hermetyczne wręcz. Można zapomnieć o Paryżu czy Vandenbergu z pierwszej części. Tutaj nawet Kair, podzielony na kilka różnych lokacji, razi niewielkimi rozmiarami. Dobrze, że chociaż ludzi dużo i da się z nimi porozmawiać. Odwiedzimy także różne zakątki świata - oprócz USA również Egipt, Niemcy, a nawet... Antarktydę! I są pingwiny! Yay (tutaj już dałem upust mojej nieograniczonej miłości do tych zwierząt, wybaczcie)! Na plus liczy się także akcja jako taka - strzelaniny są naprawdę efektowne, przeciwnicy inteligentni i nierzadko wymagający - vhoć gra jest znacznie łatwiejsza niż poprzedniczka. Wadę stanowi jednak fatalny ragdoll, tzw. "efekt szmacianej lalki". Unieszkodliwieni przez nas wrogowie padają na ziemię i można podnieść ich ciała i rzucić. Wiem, że Alex to silny chłop jest, wszczepy też robią swoje, ale na litość boską, rzucanie ciałami, które wyginają się pod dziwnymi kątami, na odległość parunastu metrów, wygląda komicznie. Co więcej, podczas jednej z misji wyjątkowo zirytował mnie przeciwnik. Postanowiłem dać upust swojej brutalnej, zwierzęcej naturze, pragnącej zadawać ból i widzieć krew i zanim zabiłem wroga, uśpiłem go strzałką. Gdy był nieprzytomny, postanowiłem porzucać nim w ścianę, licząc, że to go zabije. Ależ skądże! Można podrzucać wrogami do góry, niech upadają na stalowe pudła i wykrzywiają sobie ręce i karki - żadnych złamań, żadnych pęknięć czy skręceń - moja ofiara nadal była po prostu "nieprzytomna". Realizm siedzi w kącie i cicho płacze.

    Grafika nie zachwyca. Silnik Unreal Warfare został tutaj użyty w fatalny sposób, źle skonfigurowany sprawił, że po wyjściu Deus Exa twórcy musieli wydać patcha, gdyż produkt ścinał się i nie obsługiwał wysokich rozdzielczości nawet na dobrych kartach. Mój komputer nie należy do najsilniejszych, ale zmuszony byłem ustawić skandaliczną rozdzielczość 640 x480 i minimalne detale, gdyż gra zwalniała! To już pierwsza część, po podrasowaniu patchami ulepszającymi grafikę, wyglądała ładniej! I grałem na 1280 x1024 bez żadnego ścinania! Co więcej, jak czytałem w Internecie, ludzie z dużo lepszymi komputerami niż mój narzekali na ten problem.Sama grafika nie jest jednak najgorsza, jeżeli mówimy o klimacie. Postaci zostały wykonane starannie, podobnie jak i lokacje czy przedmioty. Kair i jego wąskie uliczki są naprawdę klimatyczne, podobnie chłodna Antarktyda. Niestety, mroczny charakter pierwszej części został utracony. Oryginalny Deus Ex był szary, brudny, posępny, rzekłbyś: cyberpunkowy. W drugiej części zewsząd atakują nas rozmazane światełka, lampki i inne duperelki, które kojarzą mi się raczej z Halo niż z Deus Exem. Na szczęście muzyka stoi nadal na wysokim poziomie. Motyw przewodni, będący przerobioną wersją tego z części pierwszej, jest naprawdę ładny, muzyka w klubach zaś wpada w ucho. Zwłaszcza, że wiemy, że kawałki śpiewane w klubach są "wykonywane" przez bohaterkę z gry - NG Resonance. Ładne połączenie soundtracku z realiami Invisible War.

    Czy zatem Ivisible War to katastrofa? Nie przesadzajmy - mimo naprawdę licznych błędów i ułatwień, gra naprawdę daje dużo frajdy i jest grywalna. Kolejnych przeciwników pokonujemy (lub unikamy) z przyjemnością, odkrywanie lokacji, nawet, jeżeli są naprawdę małe, również daje sporo zabawy. Rozwiązywanie zagadek konspiracji trzyma momentami w napięciu, zaś niektóre smaczki, łączące wydarzenia z obydwu części gry w całość, zostały przemyślane bardzo dokładnie. Niestety, przyjdzie nam chyba jednak powtórzyć słowa jednego z twórców Invisible War, zawarte w "ukrytym zakończeniu": "Biorąc pod uwagę ogromną ilość BN-ów, których gracz spotka na swojej drodze, mamy śmiesznie mało tych ważnych, a z tych, co mamy, połowa to starzejące się dupki z pierwszej części, jak Tracer Tong.". Czy to jednak wada? Czasem odkrywanie dalszych losów starych znajomych daje dużo radości, ale prawda jest taka, że jeżeli za długo przebywa się w jednym towarzystwie, to zaczyna się ono nudzić...

    Ostatecznie więc daję Deus Exowi ocenę słabą. Być może krzywdzę ten tytuł, być może fani powiedzą, że jestem zbyt ostry. Invisible War jednak broniłby się dużo lepiej, gdyby był grą samą w sobie, a nie sequelem. Słaba ocena wynika głównie z porównania z innowacyjną i prawie doskonałą poprzedniczką. Gdyby była samodzielnym tytułem, dostałaby oczko wyżej. Mimo wszystko jednak zachęcam wszystkich do zapoznania się z Invisible War i wykreowania własnej opinii na temat gry - warto, choćby po to, żeby dowiedzieć się, jak się robi konspirację na pecety.

    Plusy +
    • Zachowano dawną swobodę
    • Rozgrywka daje sporo radości
    • Muzyka
    • Sporo wyborów, nawet w zadaniach pobocznych
    Minusy -
    • Fatalnie skonfigurowany silnik graficzny
    • Utrata dawnego klimatu
    • Sknocona fabuła
    • Nie trzyma w napięciu
    • Zbyt dużo ułatwień
    • Małe lokacje
    • Kulejący system rozwoju postaci
    • Do poprzedniczki się nawet nie umywa...
    Ocena
    6+ /10



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 2 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    krytyk
     

    Wędrowiec
    Temat: Bardzo ciekawa gra, szkoda ...
    Dodany: 12.08.2010 o 3:37  

    Bardzo ciekawa gra, szkoda że jest oceniana przez pryzmat poprzedniej części, wiele osób przez to zniecęca się do tej gry, która jest całkiem przyzwoita. Szkoda tylko że fabuła jest zawiła i trzeba znać jedynke aby spokojnie się połapać w tym wszystkim, inaczej trzeba dokładnie śledzić fabułe, bo zgubimy wątek. Szczerze to ta część mi się bardziej podobała niż 1 część, nie wiem czemu ale tak jest. ;)

     

    Mieszkaniec | Komentarzy: 4
    Temat: W Invisible War zagrałem pr...
    Dodany: 09.11.2010 o 13:00  

    W Invisible War zagrałem przed jedynką, zatem nie miałem ani oczekiwań, ani jakichkolwiek sentymentów względem oryginału. Srogo się jednak zawiodłem- hasłem Invisible War powinna być 'prostota' w modach, ekwipunku, przedmiotach..czułem się jak idiota, widząc bronie pochłaniające tą samą amunicję. Lokacje były malutkie, a samo wykonywanie zadań koszmarne - gracz widzi co kilka minut ekran ładowania. Zresztą zadań i tak nie opłaca się zbytnio wykonywać, skoro dostajemy tylko kredyty...ogólnie gra jest średnia i zgadzam się z autorem - jeśli patrzymy na nią jak na odosobnioną produkcję, da się w to pograć. Nieszczęsliwie, Invisible War ma DeusExa w tytule.



    Ten artykuł skomentowano 2 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw