I am a man who walks alone
And when I'm walking a dark road
At night or strolling through the park
Nie jestem fanką grafomańskiej twórczości R. Salvatore’a, którego opowieści o drowie Drizzcie uważam za jedne z najgorszych historii fantasy, z jakimi miałam do czynienia. Przygody emo-drowa stały się jednak jedną z najpopularniejszych sag w dziejach AD&D, sprawiając, że skrót ten można by zacząć rozszyfrowywać jako „Angsty Darkness & Despair”. Nie powinno więc dziwić, że powstała gra poświęcona drowom, w tym najbardziej znanemu z nich - Drizztowi Do'Urden.
Opowieść zaczyna się, gdy dwójka bohaterów przybywa do wioski. Bawią się oni w gospodzie, kiedy nagle wieś zostaje najechana i podpalona przez oddział drowów. Mroczni kuzyni elfów uprowadzają wielu mieszkańców, ci zaś, którzy mieli szczęście się uratować, winią za napad Drizzta, widzianego w okolicy. Jak na herosów przystało, nasze postaci wyruszają odszukać uprowadzonych wieśniaków, a po drodze spotykają m.in. wspomnianego drowa, który chce naprawić wyrządzone przez jego krewniaków zło i dołącza do drużyny. Czeka ich niełatwa droga przez porzucone kopalnie, korytarze i zalane jaskinie, której celem jest największe z drowich miast – Menzoberranzan. Ale czy garstka poszukiwaczy przygód ma jakieś szanse przeżyć w takim i miejscu? A może mroczne elfy skorzystają z okazji i postanowią wykorzystać przybyłych we własnych intrygach, których Menzoberranzan jest zawsze pełne?
When the light begins to change
I sometimes feel a little strange
A little anxious when it's dark
Fear of the dark, fear of the dark
To pierwsza poważna wada Menzoberranzan. Dopiero pod sam koniec trafiamy w jakieś ciekawsze miejsce, a przez większość czasu błądzimy po pustawych, mało ciekawych lochach, gdzie jedynym urozmaiceniem są napotykani wrogowie. Tak, wiem, trudno oczekiwać, żeby porzucone podziemia miały tętnić życiem, ale nie zmienia to faktu, że łazi się po nich bez przekonania, na siłę, licząc, że w kolejnej lokacji może coś się zmieni. Niestety, bardzo długo nie zmienia się nic. Wrogowie też nie są trudni, ich pokonanie nie wymusza stosowania wyszukanych taktyk, nie są też osadzeni w historii. Zagadki logiczne to zadania w rodzaju „znajdź klucz taki i owaki”, nic ponadto. Żadnych zadań, które wymagałyby czegoś więcej, nie znajdziemy w tym etapie gry. Przegryzienie się przez niego jest wyzwaniem, chyba że jesteście twardymi miłośnikami dungeon crawlerów. Dopiero w samym mieście zaczynają się intrygi, pojawia się sporo postaci i jakiś klimat. Sądzę jednak, że nie każdemu będzie się chciało do tego momentu czekać.
Have you run your fingers down the wall
And have you felt your neck skin crawl
When you're searching for the light?
Trochę zawiedzeni mogą też być fani twórczości Salvatore’a, którzy będą liczyli na spotkanie wielu postaci znanych z ich ulubionych książek. Z nich pojawia się Drizzt, w mieście spotkamy jeszcze Jarlaxle – i to wszystko, chyba że uznamy za takie matki kierujące domami, spotykane tylko w animacjach. Według mnie to trochę za mało. A przecież w powieściach tego pisarza pojawia się bardzo dużo bohaterów, których z powodzeniem można by wykorzystać. Trochę szkoda, bo skoro już się robi grę na bazie popularnego cyklu, to można pójść trochę dalej niż tylko po najmniejszej linii oporu. Udało się im natomiast oddać dobrze nastrój Menzoberranzan, gdzie teoretycznie bohaterowie dla wszystkich powinni być wrogami, ale poszczególne domy i frakcje z chęcią wykorzystują ich, żeby dokopać konkurentom. Bardzo przypadło mi do gustu zakończenie i rozwiązanie całej intrygi – w klimacie pasującym do fabuły.
Sometimes when you're scared to take a look
At the corner of the room
You've sensed that something's watching you
Spodobały mi się projekty postaci, szczególnie drowów, które zostały zrobione dokładnie tak, jak sobie wyobrażałam, szczególnie obwieszony błyskotkami, w krzykliwym stroju i kapeluszu Jarlaxle wygląda świetnie. Szkoda, że wszędzie panuje ciemność. No tak, jesteśmy pod ziemią, ale bez przesady, jeśli nie używamy czaru „Light”, to właściwie nie da się grać. Nawet jednak mając ten czar, chodzenie po podziemiach nie jest rzeczą fajną.
Menzoberranzan na pewno nie jest tak udane jak Ravenloft: Strahd’s Possesion. Ma poziom zbliżony do Ravenloft: Stone Prophet – obie produkcje mają co prawda zupełnie inne błędy, ale łączy je ogólnie niewysoka jakość. Grałam w Menzoberranzan bez przekonania, fragmentami trochę na siłę, bo jak już się biorę za grę, to jednak chcę ją ukończyć. Jeżeli należycie do najbardziej ortodoksyjnych fanek lub fanów emo-drowa, zapraszam, istnieje jakaś szansa, że ten tytuł wam się spodoba. Wydaje mi się jednak, że nawet ona nie jest za duża…
Cytaty pochodzą z piosenki "Fear of the Dark" zespołu Iron Maiden.
Plusy + |
|
Minusy - |
|
Ocena |
4 / 10 |