Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Ogólnie o grze • Recenzja #1 • INSIMILION

    Mass Effect 3


    Recenzja #1

    Działy gier » Mass Effect 3 » Ogólnie o grze
    Autor: Meehow
    Utworzono: 16.03.2012
    Aktualizacja: 01.12.2013

    Mass Effect 3 jest ostatnią częścią trylogii opowiadającą o Komandorze Shepardzie i jego misji ratowania naszej galaktyki przed nacierającymi Żniwiarzami – superinteligentnymi maszynami niszczącymi wszelkie zaawansowane technologicznie życie organiczne w powtarzających się cyklach. Gra zapowiadana jako zarówno wielkie zwieńczenie działań z poprzednich gier, jak i dobre miejsce, aby zacząć swoją przygodę z uniwersum Mass Effect, już przed swoją premierą wywoływała wiele emocji – jedni widzieli w tej zapowiedzi chwyt marketingowy, inni obietnicę prawdziwie epickiej przygody. Która grupa miała rację? Cóż... obie.

     Wersja demonstracyjna – prezentująca zarówno urywek trybu jednoosobowego, jak i wieloosobowy tryb kooperacji – wielu nastawiła pozytywnie do nadchodzącej pełnej wersji. Oba tryby były już opisywane na łamach Insimilionu (single player, co-op), jednakże to, co sprezentowano nam w premierowej wersji gry przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania.

    Nie mogło jednak być zbyt pięknie. Electronic Arts znane jest ze swojej strategii finansowej, która kłóci się – delikatnie rzecz ujmując – z interesem uczciwego gracza. Dlaczego o tym wspominam? Dlatego, że już w dniu premiery do ściągnięcia udostępniono DLC o nazwie From Ashes (Z prochów w wersji polskiej), które, bez dwóch zdań, jest integralną częścią fabuły gry i zostało karygodnie wycięte z produktu finalnego celem zarobienia dodatkowych pieniędzy. Owo posunięcie jest skandaliczne, gdyż tylko nabywcy Edycji Kolekcjonerskiej otrzymali ten dodatek w momencie premiery, co świadczy tylko o tym, że Edycja Kolekcjonerska – niestety w większości składająca się z dodatków w formie elektronicznej – to tak naprawdę właściwa pełna wersja gry. Aby nie zepsuć nikomu ewentualnej rozgrywki powiem tylko tyle, że żywy Proteanin – będący skarbnicą wiedzy o swojej rasie i poprzednim cyklu, które przecież stanowią największą zagadkę trylogii – nie jest czymś, co nazwałbym „zawartością dodatkową”. Z naciskiem na słowo „dodatkową”. Porzućmy jednak dywagacje na temat nastawienia wydawcy do klienta i skupmy się na właściwym produkcie.

    Od strony wizualnej można zaobserwować wiele zmian. Przede wszystkim, gra zaczęła obsługiwać funkcję wygładzania krawędzi (anti-aliasing). Ponadto można zauważyć wiele ogólnych udoskonaleń w grafice względem części poprzedniej. Twórcy najwidoczniej postawili na optymalizację i wyciśnięcie z silnika ile się da, czego efektem są rozsądne wymagania sprzętowe, przy naprawdę ładnej oprawie graficznej. Tym sposobem grę można uruchomić bezproblemowo na kilkuletnim sprzęcie, a do cieszenia się maksymalnymi ustawieniami nie potrzebny jest żaden demon prędkości.

    Oprawa dźwiękowa powaliła mnie na kolana, na szczęście w pozytywnym znaczeniu. Wszelkie efekty dźwiękowe biją na łeb na szyję te z poprzednich odsłon Mass Effect. Pierwszą słyszalną – i zapewne najistotniejszą – różnicą będą z pewnością wszelkiego rodzaju wystrzały, które brzmią teraz bardziej realistycznie i przestrzennie, nie przypominając już w żadnym stopniu dźwięków broni laserowej z tandetnych filmów science fiction, jakimi do tej pory nas raczono.

    Ścieżka dźwiękowa zawsze była mocną stroną gier BioWare. Nie inaczej jest tym razem – muzyka jest klimatyczna i skutecznie buduje odpowiedni do sytuacji nastrój, mocno intensyfikując to, co dzieje się na ekranie. Autorami poszczególnych utworów są kompozytorzy znani zarówno z tworzenia muzyki do Mass Effect i Mass Effect 2 (Sascha Dikiciyan, Cris Velasco, Sam Hulick, oraz Christopher Lennertz), jak i Clint Mansell, znany chociażby ze stworzenia muzyki do Requiem for a Dream. Efekt pracy tego line-upu jest naprawdę zacny.

    Fabuła gry skoncentrowana jest na trudach, jakie zadaje sobie Komandor Shepard, aby zjednoczyć jak najwięcej mieszkańców galaktyki przeciwko wspólnemu zagrożeniu jakim są Żniwiarze. Dodatkową dlań motywacją jest stojąca w ogniu Ziemia, która została zaatakowana jako pierwsza. Niestety, Żniwiarze nie ograniczyli się tylko do niej i w ten sposób wojna miarowo pochłania całą galaktykę. Klasycznym problemem jest fakt, że z tego czy innego powodu, niektórzy nie chcą zjednoczyć się we wspólnej wojnie. Oczywiste zatem jest, że Komandor Shepard musi wykonać najcięższą część roboty.


    Atmosfera przez większość czasu jest smutna i posępna, co ma swoje logiczne uzasadnienie – wszak rozpoczęła się rozpaczliwa obrona przed nieporównywalnie silniejszym wrogiem. Lecz nie tylko sama sytuacja kreuje przykry klimat domagającej się ofiar wojny, z każdą chwilą pochłaniającej kolejne istnienia. Jest też bardziej osobisty wymiar, a mianowicie to, co dzieje się z towarzyszami Komandora Sheparda – a są to w znakomitej większości ci, z którymi już wcześniej przyszło mu ratować galaktykę, więc i mógł się z nimi zżyć. Część z nich nie jest co prawda przyłączalna, jednakże są oni nierozłączalnie związani z głównym wątkiem. W związku z tym, wpływają oni w dużym stopniu na fabułę, jak i na samego Komandora. Ponadto, zgodnie z oczekiwaniami, mamy możliwość kontynuowania wątków romansowych z poprzednich gier oraz nawiązywania nowych romansów.

    Nie sposób nie wspomnieć o postaciach statycznych, niezwiązanych z fabułą gry, lecz bardziej ze światem przedstawionym. Napotykani przez nas zrozpaczeni uchodźcy czy rozbite wojną rodziny mogą wprawić w zadumę, gdyż – mimo tragizmu – są tylko kroplą wody w oceanie.


    Na całe szczęście gra nie ogranicza się tylko do płaczu i zgrzytu zębów. W grze obecny jest humor i to w całkiem dużym stężeniu. Jest on różnorodny, jednak na wyróżnienie zasługuje ten, będący ukłonem w stronę społeczności graczy. Garrus żartujący na temat kalibracji dział Normandii – bezcenne. Co ciekawe, w grę tchnięto nieco życia. Towarzysze nie stoją już tylko w swoim kącie na Normandii, lecz przemieszczają się po niej, rozmawiają (a niektórzy nawet romansują) z innymi towarzyszami czy np. odwiedzają bar na Cytadeli, którą znów możemy zwiedzać, choć nie w takim stopniu, jak w pierwszej części gry.

    Będąc w temacie rozmów należy wspomnieć o zmianach, jakie zaszły w systemie dialogów. Przede wszystkim z koła dialogowego zniknęła trzecia, pośrednia opcja dialogowa, ograniczając wybór do idealista/renegat. Ponadto większa część rozmów na Normandii wygląda tak, jak z towarzyszami dodatkowymi w Mass Effect 2, czyli nie widzimy ekranu dialogowego ani nie kontrolujemy przebiegu rozmowy. Najważniejsza różnica polega na tym, że towarzysze mają niemal zawsze coś do powiedzenia, a nie tylko po ukończeniu części wątku głównego.

    Gra zdecydowanie trzyma w napięciu do samego jej zakończenia. Dane nam będzie odkrywać kolejne tajemnice i doświadczać często niespodziewanych – a bardzo brzemiennych w skutkach – zwrotów akcji. Jak to w życiu bywa – nie zawsze wraca się z tarczą. Elementu zwątpienia na szczęście nie zabrakło w Mass Effect 3. Całkiem logicznym przecież jest pojawienie się strachu czy zwątpienia w sytuacji, w której walczy się nie tylko z nieznanym, ale także uważanym (nie bez powodu) za niepokonane.

    Mass Effect 3 jest z całą pewnością dłuższe zarówno od części pierwszej, jak i drugiej. Sam wątek główny jest bardzo rozbudowany, wspomagany przez multum zadań pobocznych różnego typu. Nie da się jednak ukryć – czego w kontekście fabuły nie uznaję absolutnie za wadę – że lwia ich część to zadania w mniejszym lub większym stopniu bojowe, skupiające się na pozyskiwaniu sojuszników. A skoro o nich mowa, to bardzo istotnym jest, że nie tylko ilość żołnierzy czy krążowników jest istotna, ale także nieoceniona jest pomoc naukowców, przedsiębiorców, czy nawet dziennikarzy. Wszystko, co może wpłynąć zarówno na morale, jak i na faktyczne szanse w boju, jest istotne i nie należy tego lekceważyć. Z całą pewnością nie jest to dobry czas na robienie sobie wrogów.

    Zapisy stanu gry z poprzednich części mają spory wpływ na to, co dzieje się w części trzeciej. Począwszy od niewielkich nawiązań, przez pojawiające się mniej lub bardziej ważne postaci, powracających towarzyszy i nasze relacje z nimi, po sprawy bezpośrednio związane z ostatecznym starciem. Co prawda niektóre wybory dają tylko złudzenie wpływu, gdyż i tak w taki czy inny sposób ostateczny wynik decyzji x jest z góry narzucony przez twórców. Nie uważam, żeby była to wada, gdyż taki zabieg umożliwia wprowadzenie wcześniej już wspomnianych zwrotów akcji. Zaś pisanie alternatywnego scenariusza spowodowane jednym wyborem raczej nie wchodzi w rachubę, chociażby z powodu nakładu pracy. Nie jestem zwolennikiem dawania graczom zbyt wielkiej swobody, gdyż ta potrafi skutecznie zrujnować grę, zaś istnieje mnóstwo przypadków potwierdzających tezę, jakoby liniowość czy z góry narzucone, kanoniczne decyzje sprawdzały się znakomicie.

    Walka w części trzeciej jest znacznie mniej monotonna. Jest bardziej dynamiczna, a sztuczna inteligencja wrogów również uległa poprawie, dzięki czemu nawet bez ustawienia najwyższego poziomu trudności mogą oni stanowić wyzwanie. Do dyspozycji również mamy całkiem pokaźny, modyfikowalny arsenał broni i mocy, przy użyciu których przyjdzie nam się zmierzyć z przeciwnikami różnego typu, niejednokrotnie wymagającymi zastosowania specjalnej taktyki.


    Ciekawym rozwiązaniem jest wpływ trybu wieloosobowego na tryb pojedynczego gracza. Oprócz walorów czysto rozrywkowych, grając w trybie Galaxy at War (Galaktyczna Wojna) poprawiamy sytuację taktyczną w naszej walce ze Żniwiarzami, która wyrażona jest w systemie punktowym. Im więcej punktów zbierzemy, tym lepiej jesteśmy przygotowani do ostatecznego starcia, wpływając też na jego wynik. I to właśnie z tego powodu wstrzymałem się z pisaniem recenzji do czasu ukończenia gry.

    Wspominałem wcześniej o trzymaniu w napięciu do samego zakończenia. Zrobiłem to przede wszystkim dlatego, ponieważ uważałem, że wystawianie grze oceny przed jej ukończeniem – a niestety wszystko wskazuje na to, że wielu recenzentów tak zrobiło – jest niewłaściwe. Była to dobra decyzja, ponieważ samo zakończenie okazało się dla wielu ogromnym rozczarowaniem. Sam jestem rozdarty w podjęciu decyzji – z jednej strony nie zostaliśmy uraczeni tym najbardziej oczywistym, czego się obawiałem, lecz z drugiej strony, jak na mój (i zdecydowanej większości graczy) gust jest ono zbyt niejasne, niekształtowane przez nasze decyzje i, niestety, ma sporo dziur logicznych oraz fabularnych. Co prawda wariantów zakończenia jest kilka, lecz w gruncie rzeczy są one niemal takie same, a w najlepszym przypadku różnice są kosmetyczne. Zdecydowanie lepszym rozwiązaniem byłyby zakończenia zbliżone konstrukcją do tych z Mass Effect 2.


     Zwieńczenie fenomenalnej gry słabym zakończeniem to naprawdę okrutny sposób na rozczarowanie graczy. W tej sprawie powstała nawet akcja na Facebooku mająca na celu zwrócenie uwagi BioWare na fakt, że gracze nie są usatysfakcjonowani finałem trylogii Mass Effect i domagają się przygotowania nowego.

    Gdyby pominąć śladową ilość bugów, kwestię ostatnich minut gry, wycięcia z edycji standardowej bardzo istotnego dla świata gry towarzysza oraz wysokiego prawdopodobieństwa wydania płatnej zawartości dodatkowej – grę podsumowałbym jako epicką, niewątpliwie jedną z najlepszych w jakie miałem okazję zagrać. Jednakże właśnie to „gdyby” mocno psuje całokształt. Tak czy inaczej, polecam tę grę wszystkim fanom poprzednich części Mass Effect, gdyż mimo wszystko gra dostarcza naprawdę wiele godzin przedniej rozrywki. Mnie ukończenie gry zajęło około 35 godzin, przy czym pominąłem większość zadań pobocznych i tryb kooperacji. Jeśli chodzi o graczy niezaznajomionych z poprzednimi częściami – omijajcie tę grę szerokim łukiem.



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 1 raz.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


      
     

    Mieszkaniec | Komentarzy: 40
    Temat: w mojej opini...w skróciebo...
    Dodany: 22.03.2012 o 10:47  

    w mojej opini...w skrócie
    bohaterowie są zmęczeni ... i zważeni wykonaniem



    Ten artykuł skomentowano 1 raz.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw