TES IV: Oblivion
Recenzja
Na początku była Arena...
The Elder Scrolls I: Arena. Powstała w 1994 i była przełomem dla gatunku gier cRPG. Ogromny świat (mniej więcej wielkości Wielkiej Brytanii), "prawie" trójwymiarowa grafika i ciekawa fabuła to tylko niektóre z cech tejże produkcji.
Potem nastąpił Daggerfall (zwany również Buggerfallem przez ogromną liczbę błędów). Poruszaliśmy się tam po mniejszym obszarze, ale dzięki temu został on bardziej dopracowany, jak i zresztą cała gra. The Elder Scrolls II był ogromnym sukcesem, zatem chyba dla nikogo nie była dziwna wieść o rozpoczęciu produkcji nad trzecią częścią sagi.
No i stało się, rok 2002 był rokiem Morrowinda. Gra przenosiła nas do tytułowej prowincji Morrowind, a konkretniej na wyspę Vvardenfell. Dzięki nowoczesnej technice grafika była powalająca i nawet teraz reprezentuje wysoki poziom. The Elder Scrolls III przynosił ze sobą ogromne możliwości. To, kim zostaniemy, gdzie pójdziemy, komu pomożemy zależało tylko od naszej wyobraźni. A nawet, jeśli było to dla nas zbyt mało, zawsze istniał "TES Construction Set", czyli łatwy w obsłudze edytor, dzięki któremu gra była, jest i będzie nieśmiertelna.
Morrowind sprzedał się w ogromnej liczbie egzemplarzy i otrzymał wiele prestiżowych nagród, co pozwoliło panom z Bethesedy spróbować ponownie podnieść poprzeczkę w dziedzinie gier cRPG i wyprodukować po raz kolejny coś wspaniałego i rewolucyjnego. Czy ta próba się udała? Czy Oblivion jest w stanie pokonać pokochanego przez graczy "morka"?
Gdzie światła brak...
Oblivion, tak jak każda część TES zaczyna się w więzieniu, jednak w przeciwieństwie do Morrowinda znajdujemy się w nim od samego początku. Zanim przystąpimy do zwiedzania naszej obskurnej celi, gra proponuje nam, abyśmy stworzyli swoją postać. Sposób tworzenia wyglądu naszego bohatera jest najlepszy, jaki kiedykolwiek widziałem. Możemy edytować wszystko: od wielkości, nosa, poprzez szerokość policzków, a na długości i kolorze włosów kończąc. Na upartego można stworzyć nawet własną podobiznę!
Ale wróćmy do samego więzienia. Po zapoznaniu się z podstawowym sterowaniem czeka nas niespodzianka. Na nasze (i oczywiście także całego Tamriel) szczęście do naszej celi wchodzi sam cesarz Uriel Septim z obstawą, pod pretekstem ucieczki. Tajemniczy mordercy zabili wszystkich jego potomków i w końcu przyszła pora na niego. Władca pragnie potajemnie uciec ze stolicy, a wyjście wiedzie właśnie przez celę, gdzie znajduje się gracz. Oczywiście pozostanie w niej jest niewskazane, zatem musimy podążać za cesarzem i jego eskortą. Cała ucieczka to interaktywny samouczek, który ma za zadanie pokazać zasady panujące w świecie TES. Moim zdaniem robi to świetnie. Podczas przemierzania tuneli mamy okazję zapoznać się z mieczem, magią, a także umiejętnościami złodziejskimi, tak że decyzja dotycząca dalszej gry nie sprawia już większych problemów. Niezdecydowani mogą jeszcze podjąć ostateczną decyzje kilka kroków przed wolnością.
Poczuj zew wolności!
I tutaj zaczyna się prawidłowy Oblivion. W przeciwnieństwie do Morrowinda, możemy od razu zabrać się za cały wątek główny, wykonywać zadania dla gildii, albo po prostu różne poboczne questy. Od tej pory możemy zasmakować wszystkiego, co gra ma do zaoferowania. Brzmi trochę dziwnie, prawda? W końcu cóż jedno-poziomowa postać może robić w grobowcach, czy też tajemniczych jaskiniach? Nic bardziej mylnego. Betheseda zastosowała w grze system dopasowywania trudności gry do postaci. Konkretniej mówiąc w grze nie znajdziemy potwora, którego nie dałoby się pokonać z powodu zbyt niskiego poziomu. Niestety jest tak również z przedmiotami, zatem jakieś szklane "cacuszka" można sobie na początku odpuścić. Moim zdaniem, jest to totalnie chybiony pomysł, gdyż odejmuje grze realizmu. I to dużo, bo jaki jest sens w oglądaniu pierwszego, lepszego bandyty z najlepszym uzbrojeniem tylko dlatego, że mamy 20 poziom? Niby jest to gwarancja, że nigdy nie staniemy się półbogiem, ale jednocześnie daje to wrażenie, że świat kręci się wokół gracza, a nie gracz wokół świata jak to było w Morrowindzie.
Jednakże autorów muszę pochwalić za questy. Jest ich bardzo wiele, a niektóre są bardzo długie i złożone. Już nie polegają tylko na schemacie znanym z Morrowinda: "Idź tam, zabij/przekonaj tego, weź coś, wróć". Tym razem za zadania mamy na przykład wyrafinowane morderstwa, albo przeprowadzanie śledztwa. Na nudę nie ma co narzekać.
Również gildie, do których mamy okazję wstąpić są bardzo ciekawe. Najbardziej klimatyczna to Arena (można się poczuć niczym Maximus w filmie "Gladiator") i Mroczne Bractwo, zwane także gildią zabójców. Ta druga przypomina trochę psychodeliczną sektę, co nie zmienia faktu, że misje, które to stowarzyszenie oferuje są co najmniej ciekawe.
W Oblivionie zastosowano system zwany "radiant AI", pozwalający NPC?om wykonywać normalne czynności typu: spanie, rozmawianie, spacerowanie. Moim zdaniem, sprawuje on się całkiem nieźle, aczkolwiek nie perfekcyjnie. Na przykład, co powiesz na zwrot "Dobry wieczór" o 12 rano? Jednak nie stwierdziłem poważniejszych uchybień, zatem podsumowując, jest dobrze.
Uczta dla oczu...
Długo zastanawiałem się, co napiszę w tym podrozdziale. Grafikę Obliviona mógłbym nazwać ucztą dla oczu, ale jedynie na podstawie filmików czy screenshotów. Niestety, mój sprzęt nie jest w stanie wyświetlać grafiki, takiej, jaką można zobaczyć na screenshotach z gry zrobionych przez autorów Obliviona. Mój staruszek niestety już niedomaga i musiałem się nieźle w opcjach i configach natrudzić, aby uzyskać płynność rozgrywki. Jednak pomimo tego gra wygląda bardzo ładnie, nawet na minimalnych ustawieniach. Zatem na pytanie "Czy grafika w Oblivionie jest ładna?" odpowiem: "Nie... jest piękna!".
...Ale czy dla uszu?
Dźwięk jest bardzo ważnym elementem każdej gry. W Oblivionie wszystko zostało zrobione z wielką starannością. Wszystkie postacie związane z główną osią mają swoje unikalne głosy. Przy reszcie jest trochę gorzej, gdyż zbyt wielu lektorów nie ma, co sprawia wrażenie, że rozmawiamy cały czas z tą samą osobą. Wiem, że jest to już czepialstwo (tym bardziej, że lektorzy dobrze wykonali swoje zadanie), ale taki już jestem.
Ścieżka dźwiękowa gry, jest dobra... i nic poza tym. Oprócz zacnego motywu w menu nie ma nic wybijającego się ponad przeciętność. Muzyka po prostu jest i koniec.
Zatem dźwięk jest solidnie zrobiony, aczkolwiek, moim zdaniem, to za mało jak na grę idealną, albo chociażby bardzo bliską ideałowi.
Nie ma róży bez kolców
Oprócz wad, które wymieniłem powyżej, jest też kilka drobnych błędów, o których niestety muszę wspomnieć.
Otóż gra bardzo lubi wysypywać się do Windowsa. Jest to bardzo powszechny i denerwujący problem, którego teoretycznie nie powinno być.
Również menu może niektórych zniesmaczyć. Widać tutaj wpływy konsol na najnowszą część TES. Tak samo w statystykach. Gdzie się podziały te wszystkie rodzaje cieć, machnięć i szeroka gama obrażeń? Zamiast tego jest tylko jedna cyferka. Moim zdaniem to wystarczająco, ale dla nawalanki. Każdy TES był rasowym cRPG'iem. Nie dajmy się zwariować.
Również może denerwować dziwna optymalizacja. Na moim GF5700FX, 512 ram i Athlonie 2200+ gra lubiła przyciąć na minimalnych ustawieniach, a na, niektórych, gorszych komputerach chodziła płynnie.
Summa Summarum
Podsumowując, The Elder Scrolls IV: Oblivion jest godnym następcą Morrowinda. Drobne bugi potrafią czasem denerwować, ale klimat Cyrodiil przyćmiewa wszystko.
Niestety największą przeszkodą jest sam komputer. Bez naprawdę mocnego sprzętu granie nie ma większego sensu.
Teraz przepraszam Cię drogi cztelniku, ale właśnie wyruszam w kolejną podróż. Podróż po Cyrodiil!
Plusy + |
- Wspaniały świat
- Rozbudowany system tworzenia postaci
- Questy
- Długość rozgrywki
|
Minusy - |
- Niestabilność
- Wysokie wymagania sprzętowe
- Dopasowywanie świata do poziomu postaci
- Lekka konsolizacja serii
|
Ocena |
9 / 10 |
Komentarze
Ten artykuł skomentowano 11 razy.
Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.
Jeśli chodzi o przycinanie, to to zależy od chłodzenia. Niekiedy nie zwracasz na to uwagi, ale comp się cholernie rpzegrzewa i niektóre gry mają skłonność żeby wychodzić do windy. To się praktycznie nie dzieje jeśli wykorzystujemy bardzo mały % zasobów naszego compa. Enjoy :)
Jeśli chodzi o przycinanie, to to zależy od chłodzenia. Niekiedy nie zwracasz na to uwagi, ale comp się cholernie rpzegrzewa i niektóre gry mają skłonność żeby wychodzić do windy. To się praktycznie nie dzieje jeśli wykorzystujemy bardzo mały % zasobów naszego compa. Enjoy :)
Zgadzam się - grafika powala (Gothic 3 jest nawet słabszy) pozostaje żałować, że Morrowind nie powstał w czasach Obliviona. Cóż dla mnie bowiem Morrowind jest grą o niebo lepszą od Obliviona ze względu na klimat (tam naprawdę można poczuć się "obco" wśród tubylców), rozgrywkę, wielkość świata, wątek główny itd. Oblivion to w zasadzie tylko piękna grafika
Zgadzam się - grafika powala (Gothic 3 jest nawet słabszy) pozostaje żałować, że Morrowind nie powstał w czasach Obliviona. Cóż dla mnie bowiem Morrowind jest grą o niebo lepszą od Obliviona ze względu na klimat (tam naprawdę można poczuć się "obco" wśród tubylców), rozgrywkę, wielkość świata, wątek główny itd. Oblivion to w zasadzie tylko piękna grafika
Chybione jest twierdzenie, że "The Elder Scrolls IV: Oblivion jest godnym następcą Morrowinda."
Oblivion to niestety zupełnie inna gra. Twórcy poszli w stronę ułatwiania i upraszczania na całej linii (pierwsze wrażenie może być korzystne, ale brzydka prawda wychodzi prędzej czy później). Efekt jest opłakany. Konwencja gry zboczyła w kierunku hack'n slash. Brak jest głębi fabularnej i klimatu; do tego skalowanie świata odbiera jakąkolwiek motywację do swobodnej eksploracji (nie ma sensu eksplorować skoro i tak nie zdarzy się nic (walka czy skarby) co nie odpowiada naszemu aktualnemu levelowi (sic!). Główny wątek jest bardzo płaski i sztampowy. Zadania poboczne nie są wiele lepsze (choć zdarzają się wyjątki)...In plus chyba tylko grafika...
Osobno zauważyć trzeba, że jest to jedna z pierwszych gier, które ewidentnie bagatelizują fabułę (i ogólnie poziom merytoryczny), a na pierwszym miejscu stawiają grafikę. Taka wizja gry zaciązyła, ciąży i jeszcze nieraz zaciąży na niejednej grze (nie tylko rpg).
Gdyby poszli drogą "Morrowinda" (który jest bliski ideału) pewnie byłoby inaczej.
Chybione jest twierdzenie, że "The Elder Scrolls IV: Oblivion jest godnym następcą Morrowinda."
Oblivion to niestety zupełnie inna gra. Twórcy poszli w stronę ułatwiania i upraszczania na całej linii (pierwsze wrażenie może być korzystne, ale brzydka prawda wychodzi prędzej czy później). Efekt jest opłakany. Konwencja gry zboczyła w kierunku hack'n slash. Brak jest głębi fabularnej i klimatu; do tego skalowanie świata odbiera jakąkolwiek motywację do swobodnej eksploracji (nie ma sensu eksplorować skoro i tak nie zdarzy się nic (walka czy skarby) co nie odpowiada naszemu aktualnemu levelowi (sic!). Główny wątek jest bardzo płaski i sztampowy. Zadania poboczne nie są wiele lepsze (choć zdarzają się wyjątki)...In plus chyba tylko grafika...
Osobno zauważyć trzeba, że jest to jedna z pierwszych gier, które ewidentnie bagatelizują fabułę (i ogólnie poziom merytoryczny), a na pierwszym miejscu stawiają grafikę. Taka wizja gry zaciązyła, ciąży i jeszcze nieraz zaciąży na niejednej grze (nie tylko rpg).
Gdyby poszli drogą "Morrowinda" (który jest bliski ideału) pewnie byłoby inaczej.
Na moim starym kompie odpaliłem Obliviona tylko dzięki specjalnemu emulatorowi, który wyłączał wszystkie graficzne wodotryski. Efekt? Gra wygląda paskudnie, jak sprzed 15 lat, 1000x gorzej niż Morrowind. Ale da się grać... a przy cRPG grafika nie jest najważniejsza, liczy się historia, możliwości, klimat i rozwój bohatera.
Niestety po wycięciu całego balastu graficznego z Obliviona zostaje niewiele :(. Dopasowanie się świata do levelu bohatera to najgłupszy pomysł, który przekreślił tę grę zupełnie. Brak emocji, że wejdziemy w zbyt niebezpieczne rejony i brak ekscytacji ze zdobywania poziomów.
Muzyka o niebo gorsza od Morrowinda.
Vampiry są beznadziejne (podobnie jak w Morrowindzie, ale tam mieliśmy wspaniałe mody: VE, VRII, VH; w Oblivionie też można sobie zafundować podobne ulepszenia, ale niestety nie tego formatu co w poprzedniej części).
Główny quest jest dobry, ale dużo, dużo słabszy niż w Morrowindzie.
Podsumowując, każdy fan cRPG (i Elder Scrolls) powinien zagrać, ale ciągle Morrowind zostaje szczytem całej serii, a Oblivion to zupełnie ślepy zaułek i nieudany eksperyment.
Na moim starym kompie odpaliłem Obliviona tylko dzięki specjalnemu emulatorowi, który wyłączał wszystkie graficzne wodotryski. Efekt? Gra wygląda paskudnie, jak sprzed 15 lat, 1000x gorzej niż Morrowind. Ale da się grać... a przy cRPG grafika nie jest najważniejsza, liczy się historia, możliwości, klimat i rozwój bohatera.
Niestety po wycięciu całego balastu graficznego z Obliviona zostaje niewiele :(. Dopasowanie się świata do levelu bohatera to najgłupszy pomysł, który przekreślił tę grę zupełnie. Brak emocji, że wejdziemy w zbyt niebezpieczne rejony i brak ekscytacji ze zdobywania poziomów.
Muzyka o niebo gorsza od Morrowinda.
Vampiry są beznadziejne (podobnie jak w Morrowindzie, ale tam mieliśmy wspaniałe mody: VE, VRII, VH; w Oblivionie też można sobie zafundować podobne ulepszenia, ale niestety nie tego formatu co w poprzedniej części).
Główny quest jest dobry, ale dużo, dużo słabszy niż w Morrowindzie.
Podsumowując, każdy fan cRPG (i Elder Scrolls) powinien zagrać, ale ciągle Morrowind zostaje szczytem całej serii, a Oblivion to zupełnie ślepy zaułek i nieudany eksperyment.
Cytat:
Muzyka o niebo gorsza od Morrowinda.
Chyba piekło ^^
Cytat:
Główny quest jest dobry, ale dużo, dużo słabszy niż w Morrowindzie.
Dobry (i ani grama lepszy) to był wątek główny w Morrku, Oblivion to bieda na całego, może pół centymetra lepiej niż Gothic 3. Tyle że Gothica 3 ratowała spójność z poprzednimi częściami.
[cytat]Muzyka o niebo gorsza od Morrowinda.[/cytat]
Chyba piekło ^^
[cytat]Główny quest jest dobry, ale dużo, dużo słabszy niż w Morrowindzie.[/cytat]
Dobry (i ani grama lepszy) to był wątek główny w Morrku, Oblivion to bieda na całego, może pół centymetra lepiej niż Gothic 3. Tyle że Gothica 3 ratowała spójność z poprzednimi częściami.
Cóż, każdy ocenia według własnej miary. Wiadomo, że do Baldursa mało co się umywa, ale wg mnie główny wątek Morrowinda jest co najmniej bardzo dobry. Wciągający, klimatyczny, rozbudowany, zawierający zwroty akcji. Oczywiście ma swoje braki i jest zależny (lub ograniczony) światem Morrowinda, np. duża wolność powoduje spadek dynamiki, choć bywają momenty kiedy na to nie da się narzekać - cały świat zmienia się w zależności od postępu akcji i czasem przymusza nas do szybkiego pójścia dalej.
Chciałbym jednak podkreślić, że ja oceniam Morrowinda razem z dodatkami i możliwościami po rozszerzeniu modami. Może Tribunal średni był, ale za to Bloodmoon już wymiata (zostawia niestety spory niedosyt, że tak szybko i... łatwo się kończy).
Jednak jak podłączy się co lepsze i bardziej rozbudowane mody, to Morrowind zmienia się nie do poznania. Gra staje się dużo trudniejsza i zróżnicowana.
Ja np. zawsze przyłączałem się do Telvanich i budowałem własną twierdzę, której wnętrze mocno rozszerzyłem, a na zewnątrz rozrastało mi się etapami miasto... W środku skarbiec i nowe questy. Rozszerzając transport (teleportacja do wielu wybranych punktów, teleportacja towarzyszy, przedmioty teleportujące, ulepszone podążanie towarzyszy) można spokojnie założyć bazę w jednym miejscu i zbierać co ciekawsze kolekcje z całej wysypy.
Nowe, rozbudowane gildie (Iluminati), nowe zaklęcia: na stałe przywoływanie umarłych za pomocą składników - dobrze zrównoważone; umagicznienie broni, przywoływanie ścian ognia, zmiana w zwierzęta itp.
Można zostać wreszcie wampirem jak w książkach Anny Rice. Pijemy krew, żeby przeżyć, wzrastamy z wiekiem, rozwijamy specjalne wampiryczne umiejętności magiczne, musimy też uważać, żeby nie zdradzić naszej prawdziwej tożsamości. Tymczasem u siebie w twierdzy zbieramy niewolników na przekąski i... tworzymy nowe wampiry z istniejących w Morrowind postaci. Nie ma to jak podróż z własnymi "dziećmi" w formie stadka nietoperzy :D. Jest tego dużo, dużo więcej, ale to trzeba odkrywać w trakcie gry triadą VE, VR, VH.
Możemy zostać pełnokrwistym nekromantą lub zmienić się w... lisza! Nasze magiczne umiejętności wzrastają niepomiernie, ale ma to jednak swoją cenę...
Jest też nowa gigantyczna wyspa, praktycznie nowa gra, niestety mój stary komp nie był w stanie jej uciągnąć, więc to zostaje w planach na przyszłość.
Poszukiwania nowych potężnych zaklęć (przywoływanie piekielnych lub upiornych rumaków) w celu lepszego transportu, nowe możliwości oddziaływania na NPC w zależności od naszej pozycji w danej organizacji daje po prostu masę frajdy.
Gram w Mororwinda z tymi wszystkimi cudami i może dlatego widzę grę w dużo lepszym świetle niż "goła" oficjalna wersja.
Obliviona też łykałem z fanowskimi rozszerzeniami, ale mimo wszystko nie było tylu możliwości co w Morrowind.
A co do muzyki, to niby mi się nie podobała na początku, ale po tak długim graniu stała się częścią świata Morrowind i wyznacza ten specjalny klimat, więc teraz odbieram ją zupełnie inaczej.
Krótko mówiąc Morrowind to gra na lata, a Oblivion jest dobry tylko póki przechodzimy główny wątek a potem nic nas już w nim nie trzyma.
Cóż, każdy ocenia według własnej miary. Wiadomo, że do Baldursa mało co się umywa, ale wg mnie główny wątek Morrowinda jest co najmniej bardzo dobry. Wciągający, klimatyczny, rozbudowany, zawierający zwroty akcji. Oczywiście ma swoje braki i jest zależny (lub ograniczony) światem Morrowinda, np. duża wolność powoduje spadek dynamiki, choć bywają momenty kiedy na to nie da się narzekać - cały świat zmienia się w zależności od postępu akcji i czasem przymusza nas do szybkiego pójścia dalej.
Chciałbym jednak podkreślić, że ja oceniam Morrowinda razem z dodatkami i możliwościami po rozszerzeniu modami. Może Tribunal średni był, ale za to Bloodmoon już wymiata (zostawia niestety spory niedosyt, że tak szybko i... łatwo się kończy).
Jednak jak podłączy się co lepsze i bardziej rozbudowane mody, to Morrowind zmienia się nie do poznania. Gra staje się dużo trudniejsza i zróżnicowana.
Ja np. zawsze przyłączałem się do Telvanich i budowałem własną twierdzę, której wnętrze mocno rozszerzyłem, a na zewnątrz rozrastało mi się etapami miasto... W środku skarbiec i nowe questy. Rozszerzając transport (teleportacja do wielu wybranych punktów, teleportacja towarzyszy, przedmioty teleportujące, ulepszone podążanie towarzyszy) można spokojnie założyć bazę w jednym miejscu i zbierać co ciekawsze kolekcje z całej wysypy.
Nowe, rozbudowane gildie (Iluminati), nowe zaklęcia: na stałe przywoływanie umarłych za pomocą składników - dobrze zrównoważone; umagicznienie broni, przywoływanie ścian ognia, zmiana w zwierzęta itp.
Można zostać wreszcie wampirem jak w książkach Anny Rice. Pijemy krew, żeby przeżyć, wzrastamy z wiekiem, rozwijamy specjalne wampiryczne umiejętności magiczne, musimy też uważać, żeby nie zdradzić naszej prawdziwej tożsamości. Tymczasem u siebie w twierdzy zbieramy niewolników na przekąski i... tworzymy nowe wampiry z istniejących w Morrowind postaci. Nie ma to jak podróż z własnymi "dziećmi" w formie stadka nietoperzy :D. Jest tego dużo, dużo więcej, ale to trzeba odkrywać w trakcie gry triadą VE, VR, VH.
Możemy zostać pełnokrwistym nekromantą lub zmienić się w... lisza! Nasze magiczne umiejętności wzrastają niepomiernie, ale ma to jednak swoją cenę...
Jest też nowa gigantyczna wyspa, praktycznie nowa gra, niestety mój stary komp nie był w stanie jej uciągnąć, więc to zostaje w planach na przyszłość.
Poszukiwania nowych potężnych zaklęć (przywoływanie piekielnych lub upiornych rumaków) w celu lepszego transportu, nowe możliwości oddziaływania na NPC w zależności od naszej pozycji w danej organizacji daje po prostu masę frajdy.
Gram w Mororwinda z tymi wszystkimi cudami i może dlatego widzę grę w dużo lepszym świetle niż "goła" oficjalna wersja.
Obliviona też łykałem z fanowskimi rozszerzeniami, ale mimo wszystko nie było tylu możliwości co w Morrowind.
A co do muzyki, to niby mi się nie podobała na początku, ale po tak długim graniu stała się częścią świata Morrowind i wyznacza ten specjalny klimat, więc teraz odbieram ją zupełnie inaczej.
Krótko mówiąc Morrowind to gra na lata, a Oblivion jest dobry tylko póki przechodzimy główny wątek a potem nic nas już w nim nie trzyma.
Gra nie jest tak zła jak wielu pisze, według mnie nawet bez modów gra się przyjemnie, potrafi wciągnąć ta gra na długie godziny, o ile wczujemy się w klimat i w postać którą gramy. Wątek główny jest nudny i trzeba sporo się namachać mieczem, ale misje poboczne są wystarczająco ciekawe by grać dalej ;)
Jeśli dla kogoś to pierwszy RPG w życiu będzie wniebowzięty, ale starzy wyjadacze, np. fani Morrowinda (lub nie daj boże fani wcześniejszych TES) będą rozczarowani uproczczeniami.
Gra nie jest tak zła jak wielu pisze, według mnie nawet bez modów gra się przyjemnie, potrafi wciągnąć ta gra na długie godziny, o ile wczujemy się w klimat i w postać którą gramy. Wątek główny jest nudny i trzeba sporo się namachać mieczem, ale misje poboczne są wystarczająco ciekawe by grać dalej ;)
Jeśli dla kogoś to pierwszy RPG w życiu będzie wniebowzięty, ale starzy wyjadacze, np. fani Morrowinda (lub nie daj boże fani wcześniejszych TES) będą rozczarowani uproczczeniami.
No, recenzja, jak recenzja - BAAAAARDZO subiektywna.
To, że Oblivion ssie, a Morrowind z dodatkami jest tak soczysty, że pałka mięknie to nic nowego. Mierny wątek fabularny, questy poboczne typu "Ej, ty! Przynieś mi itema, a ja ci dam lepszego", albo "Zabij go! Jeśli zrobisz to po cichu, to dostaniesz gówno, z którego nie warto korzystać".
Chciałbym dostać od Bethesdy prezent. Wyrzucić zarząd i zatrudnić prawdziwych artystów, bo gra jest jak dzieło sztuki. Musi wciągać, porywać i nie pozwalać na nudę... Niestety Obek bardzo nudzi po kilku godzinach. Wyciągamy z niego praktycznie wszystko w kilka chwil i zostaje niemiły posmak piany tego piwa w ładnym opakowaniu.
Tak jak napisał pan nazywający się mianem "krytyka", jako fan lore TES, z zamiłowaniem grający w Daggerfalla, czy Morrowinda jestem zażenowany... Poza tym "Fallout" 3 też nie jest najlepszy. Płytki, jednowątkowy i z jednym zakończeniem.
No, recenzja, jak recenzja - BAAAAARDZO subiektywna.
To, że Oblivion ssie, a Morrowind z dodatkami jest tak soczysty, że pałka mięknie to nic nowego. Mierny wątek fabularny, questy poboczne typu "Ej, ty! Przynieś mi itema, a ja ci dam lepszego", albo "Zabij go! Jeśli zrobisz to po cichu, to dostaniesz gówno, z którego nie warto korzystać".
Chciałbym dostać od Bethesdy prezent. Wyrzucić zarząd i zatrudnić prawdziwych artystów, bo gra jest jak dzieło sztuki. Musi wciągać, porywać i nie pozwalać na nudę... Niestety Obek bardzo nudzi po kilku godzinach. Wyciągamy z niego praktycznie wszystko w kilka chwil i zostaje niemiły posmak piany tego piwa w ładnym opakowaniu.
Tak jak napisał pan nazywający się mianem "krytyka", jako fan lore TES, z zamiłowaniem grający w Daggerfalla, czy Morrowinda jestem zażenowany... Poza tym "Fallout" 3 też nie jest najlepszy. Płytki, jednowątkowy i z jednym zakończeniem.
W zasadzie to zgadzam się z opinią BoB'a. Oblivion to gra, która bardzo mocno mnie rozczarowała. Przez niemal cały czas (grę ukończyłem 2 razy) towarzyszyło mi uczucie, że twórcy cierpieli na brak dobrych pomysłów. Większość questów jest schematyczna do bólu. Najbardziej denerwował mnie motyw z bramami otchłani. Naprawdę nie można było nadać sferze Oblivionu jakiegoś unikalnego charakteru? Niedawno grałem w kilka starszych tytułów (Baldur's Gate, Torment) i tam faktycznie piekło i sfery w ogóle miały jakiś specyficzny charakter. W Oblivionie natomiast czułem się jak w domu: wchodzę, nap***dalam mieczem i wychodzę. Zaprawdę godne podziwu. Gra jest kompletnie wyzuta z barwnych postaci, zarówno wśród wrogów jak i sojuszników. To dało by się jeszcze przeboleć gdyby było gdzie spędzać te godziny gry. Ale tu pojawia się kolejny mankament: Większość lokacji takich jak ruiny i jaskinie jest do siebie zbyt podobna i w zasadzie nie ma po co do nich chodzić. Na samym dnie lochu nie czeka nas absolutnie nic emocjonującego, a dojście do niego (szczególnie w późniejszych etapach gry) jest po prostu męczące i nie daje żadnej satysfakcji. Generalnie pograć można, ale nie ma co liczyć na wyjątkowość w jakimkolwiek aspekcie tej gry. Raczej przeciętniak na rynku gier RPG, który maskuje się ładną grafiką i wielkim światem. Ale po górach i lasach przyjemnie się łaziło. ;)
W zasadzie to zgadzam się z opinią BoB'a. Oblivion to gra, która bardzo mocno mnie rozczarowała. Przez niemal cały czas (grę ukończyłem 2 razy) towarzyszyło mi uczucie, że twórcy cierpieli na brak dobrych pomysłów. Większość questów jest schematyczna do bólu. Najbardziej denerwował mnie motyw z bramami otchłani. Naprawdę nie można było nadać sferze Oblivionu jakiegoś unikalnego charakteru? Niedawno grałem w kilka starszych tytułów (Baldur's Gate, Torment) i tam faktycznie piekło i sfery w ogóle miały jakiś specyficzny charakter. W Oblivionie natomiast czułem się jak w domu: wchodzę, nap***dalam mieczem i wychodzę. Zaprawdę godne podziwu. Gra jest kompletnie wyzuta z barwnych postaci, zarówno wśród wrogów jak i sojuszników. To dało by się jeszcze przeboleć gdyby było gdzie spędzać te godziny gry. Ale tu pojawia się kolejny mankament: Większość lokacji takich jak ruiny i jaskinie jest do siebie zbyt podobna i w zasadzie nie ma po co do nich chodzić. Na samym dnie lochu nie czeka nas absolutnie nic emocjonującego, a dojście do niego (szczególnie w późniejszych etapach gry) jest po prostu męczące i nie daje żadnej satysfakcji. Generalnie pograć można, ale nie ma co liczyć na wyjątkowość w jakimkolwiek aspekcie tej gry. Raczej przeciętniak na rynku gier RPG, który maskuje się ładną grafiką i wielkim światem. Ale po górach i lasach przyjemnie się łaziło. ;)
Długość rozgrywki? Akurat. W Morrowindzie rozgrywka jest trzy razy dłuższa jak nie więcej. Osobiście uważam Obliviona za klapę...
Długość rozgrywki? Akurat. W Morrowindzie rozgrywka jest trzy razy dłuższa jak nie więcej. Osobiście uważam Obliviona za klapę...
na full ustawieniach graficznych ścinało tylko podczas walki
na full ustawieniach graficznych ścinało tylko podczas walki
Ten artykuł skomentowano 11 razy.
Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.