Do kolejnego dodatku do Obliviona można było podchodzić z małym uprzedzeniem. Po premierze Knights of the Nine i wszystkich "wspaniałych i ekscytujących" pluginów fani serii mieli pewne obawy. Jednak były one niepotrzebne, bowiem tym razem Bethesda zafundowała nam dodatek pokroju Tribunala czy Bloodmoona. Nawet fabuła Shivering Isles (bo taką nazwę nosi drugi oficjalny dodatek do TES IV) przebija historię przedstawioną w podstawce i pierwszym dodatku.
Wszystko zaczyna się od instalacji, która wygląda jak zwykle w grach serii TES - trzeba pamiętać o odznaczeniu zainstalowanego dodatku w Data Files. Później wystarczy włączyć grę i delektować się... no właśnie, czym? Pierwszym wrażeniem jest pustka, myślimy sobie - "nic się nie zmieniło". Jednak po upływie dnia dostajemy informację o tajemniczych wrotach, które otworzyły się na małej wysepce wód Niben Bay. Tu kończy się nasza przygoda z Cyrodiil, bowiem gdy dostaniemy się na wysepkę i pokonamy kilku przeciwników, przenosimy się dzięki ogromnemu portalowi do całkowicie nowej krainy. Krainy rządzonej przez szaleńca, pełnej sprzeczności i własnych problemów, które oczywiście to my będziemy musieli rozwiązać.
Pierwszym miejscem, w którym się znajdziemy, jest mały pokoik. W nim siedzi sługa Księcia Szaleństwa - Haskill. To on opowie nam w skrócie, dlaczego tu się znaleźliśmy i co powinniśmy zrobić. Oczywiście, jeśli usiądziemy - nie będziemy rozmawiać jak barbarzyńcy stojąc. Po krótkiej rozmowie zostajemy awansowani na pierwszy stopień w gildii "Court of Madness" i możemy zobaczyć jak wygląda kraina, do której się przenieśliśmy. A wygląda ona nijak. Jak trudno zatrzeć pierwsze wrażenie wiemy wszyscy, ale po kilku misjach "wstępnych" i zabiciu ogromnego strażnika bramy (bez wykonania odpowiednich questów niesamowicie trudno go zabić) możemy się dostać do "prawdziwego" księstwa Sheogoratha.
Już w tym miejscu jesteśmy stawiani przed dylematami. Pamiętacie nieliniowość Obliviona? Ja też nie. Dlatego zapewne Bethesda postanowiła umożliwić w dodatku chociaż małą cząstkę nieliniowości. Można nazwać ją dwuliniowością, ponieważ prawie zawsze będziemy mieli do wyboru dwie drogi. Pierwszym wyborem jest wybór bramy, przez którą chcemy przejść. To czy przejdziemy przez wrota Manii czy Dementii zależy od bonusu, który dostaniemy i tego, co zobaczymy jako pierwsze.
Dementia jest krainą wiecznej ciemności i przygnębienia, pełną zatęchłych bagien, dziwnych potworów, strachu, ciągłych dreszczów i burz. Wielkie grzyby i dziwnie powykręcane rośliny przypominają tereny znane z Morrowinda, ale doprowadzają swoich mieszkańców do szaleństwa, o czym przekonamy się później. Mania jest natomiast piękną krainą, w której zawsze świeci słońce (czasem jest noc oczywiście), pełną radości, motylków, kwiatków i słodyczy. Dosłownie mlekiem i miodem płynąca. Pastelowe kolory i śliczność również doprowadzają do szaleństwa, więc graczu - w dziwnej i niebezpiecznej krainie się znalazłeś. A Shivering Isles są ogromne (według Bethesdy 1/3 Cyrodiil), więc będziesz mógł zasmakować podróży, w czasie których delektowanie się urokami księstwa zajmuje trochę czasu.
Gdy docieramy do stolicy tejże dziwnej krainy, mamy przyjemność i obowiązek porozmawiać z jej władcą Księciem Szaleństwa - Sheogorathem. To on i jego sługa Haskill będą nam zlecali większość misji. Główny wątek tej epickiej opowieści opiewa wokół historii dobrych i prawych rycerzy, którzy chcą zniszczyć krainę Sheogoratha. Dowodzi nimi Jyggalaga, który swoim Szarym Marszem (Greymarch) sprowadza niszczycielskich Rycerzy Zakonu do "Krainy Szaleństwa".
W taki sposób zostaniemy wciągnięci w kilkunastogodzinną opowieść o ratowaniu tego małego uniwersum. Weźmiemy udział w szeregu ciekawych misji, z których moja ulubiona polegała na zabijaniu lub doprowadzaniu do szaleństwa (co było ciekawsze) 3 podróżników błąkających się w podziemiach. Questy, zarówno główne jak i poboczne są inteligentnie przygotowane, ciekawe i ekscytujące. Tworzą one wspaniałą fabułę, której zakończenia nikt się nie spodziewa.
Zadania poboczne, które dostajemy głównie w stolicy - New Sheoth - są równie ciekawe jak wątek główny. Samo miasto podzielone jest tak samo jak Drżące Wyspy - na dwie równe części. Spotykamy w nich ciekawe, choć zazwyczaj trochę szalone postacie. Jednak jeśli chodzi o postacie to nikt nie przebija Sheogoratha i Haskilla. Obaj świetnie przygotowani z każdej strony (szczególnie głos Haskilla robi wrażenie), a humor i teksty mówione przez Sheogoratha potrafią doprowadzić do wybuchów śmiechu.
Bethesda chcąc oderwać się od niesławnego pierwszego dodatku, nawet fabułę przedstawiła zgoła odmienną. Bo o ile w pierwszym dodatku walczyliśmy ze złem i "świeciliśmy przykładem", to teraz odpieramy ataki prawych i sprawiedliwych rycerzy, którzy chcą zniszczyć tę złą krainę. Jednak to oderwanie nie udaje się im w 100%, ponieważ nie zaaplikowali nowej ścieżki dźwiękowej i nadal jesteśmy raczeni muzyką z Obliviona.
Podsumowując, drugi dodatek do Obliviona jest dobrze przygotowany i sprawia wrażenie, że Bethesda zaczęła poważnie myśleć nad wprowadzeniem nieliniowości w swoich grach. Ten dobrze zrobiony, przemyślany dodatek daje nadzieje na to, że TES V będzie tak przełomową grą, jaką był TES III pod względem grywalności i TES IV pod względem grafiki.
Plusy + |
|
Minusy - |
|