Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • 2312 • INSIMILION

    Recenzje


    2312

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Moreni
    Utworzono: 08.01.2014
    Aktualizacja: 25.01.2016


    Okładka Opis
    • Autor:
      Kim Stanley Robinson
    • Tytuł oryginalny:
      2312
    • Tłumacz:
      Małgorzata Koczańska
    • Rok wydania:
      2013
    • Wydawca:
      Fabryka Słów
    • ISBN
      978-83-7574-767-6

    Kim Stanley Robinson jest znany w Polsce głównie z cyklu marsjańskiego. Trylogia ma sporą rzeszę fanów i chyba prawdziwym będzie stwierdzenie, że wpisała się już w kanon science fiction. Najnowsze dzieło autora, czyli wydane nakładem Fabryki Słów 2312 pozwala powrócić do świata znanego z marsjańskiej opowieści. Jest to jednak świat starszy o ponad stulecie.

    Swan Er Hong jest pogrążona w żałobie – właśnie zmarła osoba, którą najbardziej kochała, jej babka Alex. Miała już co prawda ponad dwieście lat, ale jej śmierć jest tym dotkliwsza, bo po tak długim życiu wydaje się jeszcze bardziej przypadkowa i bezsensowna. Tak się złożyło, że Aleks była nie tylko babką Swan, ale przede wszystkim Lwicą Merkurego – władczynią (choć bardziej odpowiednim słowem byłby jednak burmistrz) jedynego habitatu na Merkurym, Terminatora. Poza tym miała wiele sekretów, a pieczę nad niektórymi z nich będzie musiała przejąć Swan. Na szczęście nie jest sama, z pomocą przychodzą jej byli współpracownicy babki. Jakież to działania prowadziła Alex, że wymagają głębokiej konspiracji? I jak bardzo udział w nich zmieni życie Swan?

    Akapit, który widnieje powyżej, może sugerować, że 2312 jest thrillerem sci-fi i muszę przyznać, że po przeczytaniu w internecie materiałów promocyjnych sama byłam o tym przekonana. Jest to jednak bardzo mylne wrażenie. Co prawda wątek potencjalnie sensacyjny się pojawia, nie służy jednak do generowania napięcia, a raczej jako konstrukcja podtrzymująca to, o co autorowi naprawdę chodziło. Czyli kreację świata.

    2312 to, obok np. Człowieka z Wysokiego Zamku, jedna z książek, dla których fabuła nie jest kluczowa. Ba, nawet kreacja bohaterów nie jest kluczowa (choć im akurat nie mam nic do zarzucenia, ale do tego jeszcze wrócę). Kluczowa jest wizja przyszłości (lub historii alternatywnej), jaką autor wymyślił. A w 2312 rozmachu tej wizji trudno odmówić.

    Oto mamy miasto-habitat pełznące w wiecznej nocy po powierzchni Merkurego. Oto terraformowany Mars. Oto Wenus, która już niedługo stanie się kolejną planetą przyjazną człowiekowi. Oto serferzy w pierścieniach Saturna. A wszystko to i tak tylko wierzchołek góry lodowej. Zaiste, wielbiciele opisów niesamowitej przestrzeni powinni być ukontentowani, zwłaszcza, że wszystko podano w sposób bardzo przyjazny dla odbiorcy. Jednak Robinson nie skupia się tylko na  pokazywaniu ładnych widoczków i cudów techniki. Bardziej zdaje się go interesować sytuacja społeczna w Układzie Słonecznym. Zaprezentował nam bowiem ludzkość podzieloną na dwie frakcje: przestrzeniowców, urodzonych poza Ziemią i tam dorastających, często przechodzących modyfikacje ciała i kuracje przedłużające życie, o umysłach otwartych i postępowych, oraz konserwatywnych Ziemian, żyjących często w biedzie na ciągle przeludnionej Ziemi, borykającej się z katastrofą klimatyczną, upatrujących w przestrzeniowcach przyczyny swej niedoli. Autor ciekawie zarysował tu konflikt, którego świadkami jesteśmy na co dzień. To sytuacja, kiedy ktoś z zewnątrz, widząc problemy społeczności, do której nie należy, ale z którą czuje się związany, stara się pomóc, po czym jego oferta zostaje odrzucona nawet nie dlatego, że z tych czy innych względów jest niekorzystna czy bezsensowna, ale dlatego, że pochodzi od obcego. W 2312 widzimy cierpiące narody Ziemi, ciągle rozbite na drobne państewka i społeczności, które wolą aresztować wolontariuszy i konfiskować sprzęt, niż starać się polepszyć ogólną sytuację. Najwyraźniej przez następne trzysta lat nic się nie zmieni. To tylko jeden z poruszanych przez autora aspektów, ale dotarcie i przemyślenie pozostałych pozostawiam Czytelnikom, gdyż nie chcę psuć im zabawy. Zapewniam, że złożoność obrazu, który namalował autor nie zawiedzie Was.

    Pisałam, ze bohaterowie nie są kluczowi dla tej powieści. Nie oznacza to jednak, że zostali potraktowani po macoszemu. Jako dzieci swoich czasów i realiów, zostali przez autora pieczołowicie skonstruowani, żeby tym lepiej ilustrować świat, który wykreował. I tak, Swan jest typową buntowniczką bez powodu. Niepokorna, ciągle sprawdza granice wytrzymałości własnej i cudzej, często zdarza jej się postępować według zasady „na złość mamie odmrożę sobie uszy”. Taka wolna, artystyczna dusza, na wskroś ludzka. Byłaby irytująca, gdyby nie równoważył jej Warham, spokojny olbrzym z Tytana. Zrównoważony, nieco flegmatyczny, z wielką potrzebą stabilizacji. Ta dwójka uzupełnia się doskonale i sprawia, że czytelnik nie czuje się znużony nadpobudliwością jednego czy flegmatycznością drugiego. Ważne jest też, że autorowi zależało na tym, abyśmy mimo tych trzystu lat i przepaści technologicznej, dostrzegli w bohaterach ludzi takich samych jak my.

    Oczywiście 2312 jest powieścią zbyt obszerną, by występowały w niej jeno dwie postacie – dlatego mają liczną asystę. Niemniej, mimo iż każdy z bohaterów pobocznych jest bardzo dopracowany, żaden nie ma tyle charakteru, co wymieniona wcześniej dwójka. Młody robotnik wysłany na Wenus, choć wyposażony przez autora w osobowość, zdaje się służyć głównie pokazaniu wenusjańskiej społeczności. Z inspektorem Interplanu (czyli pozaziemskiej policji) jest podobnie, choć on i tak dostał najwięcej czasu antenowego. Niemniej, nie czuje się, żeby w powieści występowały jakieś braki obsady.

    Pochylmy się na chwilę nad językiem. Styl Robinsona można określić jako przystępny i, o ile opisywane cuda kosmosu mogą przekraczać możliwości wyobraźni co mniej zaprawionych czytelników, tak sam opis nie powinien nikogo przerosnąć. Czasem tylko gdzieniegdzie autor ni w pięć, ni w dziesięć zaszpanuje trudnym słowem. Wygląda to dość nienaturalnie i złośliwie miałam wrażenie, że są to te chwile, gdy pan Robinson przypominał sobie, ze jest uznanym pisarzem science fiction, a takiemu nie godzi się używać zbyt prostego języka. W reszcie tekstu mamy wręcz mistrzowski popis umiejętności tworzenia skomplikowanych struktur za pomocą prostych słów w sposób zrozumiały dla czytelnika. Rzadkość, należy doceniać.

    Napis na okładce informuje, że 2312 zostało nagrodzone Nebulą. Jest to jedna z tych nielicznych nagród literackich, którym ufam (choć nie bezgranicznie). Po przeczytaniu powieści mogę stwierdzić, że mojego zaufania i tym razem nagroda nie zawiodła. Więc jeśli lubicie powieści napisane z rozmachem, swadą i większym naciskiem na świat przedstawiony, niż na opowieść, jest to książka dla was. Choć i fanom opowieści może przypaść do gustu.

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw