Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Age of Decadence • INSIMILION

    Recenzje


    Age of Decadence

    Gry wideo » Recenzje » Recenzje
    Autor: Orick
    Utworzono: 28.10.2015
    Aktualizacja: 28.10.2015

    Ponad 10 lat pracy. Czy tyle wystarczy by stworzyć fenomenalnego RPG? Age of Decadence za „wybitny” uznać nie można, lecz z pewnością przywraca nadzieję tym, którzy chcą poczuć klimat oldschoolowych tytułów.
     
    Annus superior semper melior
     
    „Kiedyś to robili erpeegi, nie?” ile razy słyszeliście, drodzy czytelnicy, ten zwrot? Ach te Baldury, ach te Icewindy, ach Planescape: Torment... Dzisiejsze tytuły to paskudne imitacje tworzone dla casuali, trzeba wrócić do korzeni! Być może takie myśli towarzyszyły umysłom z niezależnego Iron Tower Studios, bowiem udało im się ten element nostalgii w  Age of Decadence uchwycić doskonale. Ma się wrażenie, że gra przywraca termin „roleplay” w skrócie cRPG, ale czy to wystarczy, żeby mówić o nowej jakości i rewolucji? Niestety nie, bo recenzowany tytuł ujawnia spore braki na innych polach, w tym być może najbardziej istotnym – radości z grania. Co więcej, Age of Decadence wydaje się być tworem... niedokończonym, niedopieszczonym. Bo tak jak pierwsze etapy zabawy są wciągające, znakomicie zbalansowane i dopracowane, tak im dalej w las tym czar ten gdzieś pryska i zaczyna się irytacja...
     
    Sic transit gloria mundi
     
    Age of Decadence przenosi nas do autorskiej krainy, wyraźnie inspirowanej starożytnym Rzymem, czy też raczej tym, co zostało po upadku tego wielkiego imperium. Świat pogrążony jest w chaosie, ludzkość skupiona jest w kilku większych osadach i miastach walcząc o przetrwanie w cieniu majestatycznych ruin przeszłości. Umysły mieszkańców tego nieprzyjaznego uniwersum wypełnione są opowieściami o dawnych czasach, w których fantastyczne elementy legend o magii, demonach i bogach mieszają się z rzeczywistością i nie wiadomo co w nich jest fikcją, a co prawdą. Gdyby „Fallout” umiejscowiony został w 500 roku n.e., zapewne byłby tym, czym jest Age of Decadence. O władzę nad pozostałościami dawnej cywilizacji walczą między sobą trzy arystokratyczne rody oraz cztery gildie, każda reprezentująca oczywiście zupełnie inne cele i interesy. Wędrujący po tym fascynującym świecie gracz znajdzie się w samym sercu zawieruchy, odgrywając mniejszą lub większą rolę w wydarzeniach, których będzie świadkiem. I co najważniejsze – podejmowane przez niego decyzje naprawdę będą mieć konsekwencje.
     
    Faber est quisque suae fortunae
     
    Rozpoczynając swoją przygodę z Age of Decadence gracz przywitany zostanie przez eleganckie menu. Interfejs utrzymany w stylistyce miedzi/brązu świetnie komponuje się z realiami i tematyką gry. Zdecydowanie polecam zapoznanie się z samouczkiem chociażby po to, by przed wypuszczeniem na głęboką wodę spokojnie oswoić się z dosyć nieporęczną pracą kamery, systemem walki i wszystkimi rodzajami broni i umiejętności. Trening ten dla wielu – tak jak dla mnie czy mojego kolegi z redakcji, Neva – zapewne zakończy się... pierwszą śmiercią naszego protagonisty. I niechaj to będzie przestrogą i zapowiedzią, jaką grą jest Age of Decadence: bezlitośnie trudną, nie wybaczającą błędów i nie prowadzącą gracza za rączkę. Tworzenie postaci rozpoczynamy od wyboru przeszłości naszego bohatera (ma ona wpływ początkowe relacje z frakcjami w grze), a także spersonalizowania jego wyglądu. Następnie przeniesieni zostaniemy do tego, co tygryski lubią najbardziej – wyboru statystyk i umiejętności. Protagonista opisany jest przez zestaw 6 cech (Siła, Zręczność, Wytrzymałość, Percepcja, Intelekt, Charyzma) które ustalamy już na starcie na całą rozgrywkę oraz 11 umiejętności bojowych i 12 niebojowych, rozwijanych dalej podczas rozgrywki w skali od 1 (Niewyszkolony) do 10 (Wielki Mistrz). I trzeba powiedzieć szczerze – w tym momencie dokonywany jest jeden z najważniejszych wyborów w całej rozgrywce. Age of Decadence, jak żaden inny znany mi tytuł RPG, cechuje się niemal nieustannymi testami umiejętności. Prawie każdy dialog czy interakcja wiąże się z popularnym „skillcheckiem” i zazwyczaj ich progi są również bardzo wysokie. W efekcie najlepiej jest skupić się na rozwoju tylko 3-4 ze zdolności, zupełnie ignorując pozostałe. Próba stworzenia „hybrydy” kończy się zazwyczaj tym, że nasz bohater nie nadaje się do niczego. Tak duże przywiązanie do wybranych zdolności wiąże się z paroma konsekwencjami. Po pierwsze: całą grę można przejść bez walki. Dokładnie tak – wygadany orator wyłga się z potyczki, albo przekona innych, by krew przelali za niego. Po drugie, zdecydowaną większość zadań (szczególnie w pierwszych etapach gry) da się rozwiązać na przynajmniej kilka sposobów. Zazwyczaj gdy Age of Decadence stawia przed nami jakieś wyzwanie, to pole do popisu znajdzie zarówno dyplomata, osiągający cel złotymi słówkami, wojownik, który wyrąbie sobie do niego drogę i mędrzec, wynajdując rozwiązanie lub wynalazek przydatne w danej sytuacji. A nawet gdy za pierwszym podejściem zawiedziemy, to zazwyczaj porażka nie będzie od razu oznaczać spalenia wszystkich mostów. Nie udało się przekonać polityka do poparcia naszego punktu widzenia? Przekup jego otoczenie i zaszantażuj go ujawnieniem pikantnych informacji, albo powołując się na ślad trupów za sobą, przekonaj go, że nie warto do nich dołączyć! Ten system „drugich szans” pozwala przełknąć porażki i nieco łagodzi poziom trudności. To właśnie mechanika testów umiejętności i mnogości rozwiązań większości zadań stanowi o największej zalecie Age of Decadence, lecz w późniejszych etapach, staje się także jego bolączką, ale o tym za chwilę.
     
    Dulce bellum inexpertis
     
    Nie samymi skillcheckami żyje człowiek! Coś dla siebie odnajdą także fani craftingu i alchemii, którzy mogą swobodnie wcielić się w szalonych wynalazców i rzemieślników, tworząc wymyślne mikstury, bomby, zbroje i broń. Także zwolennicy wymachiwania stalą będą mieć szansę się wykazać. Choć jak wspominałem grę można przejść nie sięgając za pas po zaufany miecz, możliwe jest oczywiście znacznie mniej pacyfistyczne podejście. Gra przełącza się na czas bitew w tryb turowy, systemem bardzo podobny do walk znanych chociażby z pierwszych „Falloutów”. Każda broń (a ich rodzajów jest naprawdę wiele) ma swoje własne statystyki i ataki, które można nimi wykonać. Możliwości bohatera ograniczone są jednak przez ilość posiadanych punktów akcji, wydawanych w celu podjęcia konkretnych działań w starciu.
     
    Potyczki są zazwyczaj niezwykle trudne, nawet dla postaci nastawionych na wojaczkę. Okazji do pojedynków jeden na jeden jest niewiele, a protagonista zwykle zmuszone jest do samotnego pokonania wielu wrogów. Age of Decadence nie przewiduje bowiem systemu towarzyszy (a szkoda, bo ich obecność i pomoc wydaje się wskazana nie tylko ze względu na możliwość wykorzystania ich tylko w walce), a batalii w których będziemy wspierani przez statystów kierowanych przez AI nie doświadczymy zbyt często. Nie wspominając nawet o tym, że dla bohaterów zupełnie nie nastawionych na walkę, niemal każdy rozlew krwi będzie kończyć się śmiercią. Witaj brutalny świecie!
     
    O, spectaculum miserum et acerbum!
     
    Czas wspomnieć parę słów o fabule, scenariuszu i dialogach. Age of Decadence bowiem mocno oparte jest na słowie pisanym. Gracz na wstępie każdego rozdziału czyta obszerny opis miasta, które w danym akcie będzie centrum wydarzeń, zaś po jego zakończeniu przeczyta krótki epilog, podsumowujący efekt jego działań. Choć rozmawiać można tylko z niektórymi postaciami napotykanymi podczas podróży, każda rozmowa jest opisana w sposób bardzo dokładny i rozbudowany. Gra nie ogranicza się tylko do suchych wypowiedzi bohaterów, często barwnie przedstawiając ich wygląd czy reakcje, o licznych interakcjach z „martwą naturą” nie wspominając. Można tutaj śmiało przywołać poziom Planescape: Torment z zastrzeżeniem, że linie dialogowe bardzo często odwołują się do umiejętności naszego gracza a to, że w ogóle są dostępne, wcale nie oznaczają, że akurat „ten test perswazji mi wyjdzie, bo inaczej przecież nie miałbym tej opcji!”. To znacząco zawyża poziom trudności i stawia gracza w ciągłej obawie o to, czy aby na pewno podejmie dobrą decyzję.
    Scenariusz Age of Decadence jest bardzo nierówny. Pierwszy „rozdział” (miasto) to fascynująca polityczna rozgrywka w klasycznym wydaniu – arystokrata, bogacz i żołnierz stają przeciwko sobie w walce o dominację nad miastem. Okazji do zdrady, knucia i intryg jest wiele, a gracz niezależnie od wybranych sposobów rozwiązania zadań trzymany jest w ciągłej niepewności. Sam koniec zaś zostawia nas z pewnym zaskoczeniem i nutką tajemnicy, skutecznie zachęcając do dalszej zabawy. Rozdział drugi zaś to w pewnym sensie powtórka z rozrywki, choć tutaj gracz na większą skalę spotka się z elementami fantastyki i science fiction. Tutaj również w moi odczuciu gra sporo traci – po pierwsze przez to, że interesujące rozgrywki polityczne ustępują nieprzekonującym mnie pierwiastkiem magii, lecz przede wszystkim nagłym skokiem poziomu trudności. Ma się wrażenie, że wszystkie testy umiejętności pomyślane zostały dla bohatera dużo bardziej doświadczonego niż posiadany, co powoduje momentami frustrację. Trzecie miasto zaś stoi na zaskakująco słabym, jak na Age of Decadence poziomie i szokuje… liniowością, której po tym tytule raczej bym się nie spodziewał. Odnosi się wrażenie, że ten fragment gry nie został dopieszczony tak jak poprzednie, finał zaś następuje nagle i zostawia gracza z niedosytem. Ten rozdźwięk pomiędzy zachwycającym początkiem opowieści a jej końcem zdecydowanie obiera frajdę z gry. Warto też zauważyć, że Age of Decadence umyślnie zaprojektowany został jako tytuł „do wielokrotnego przejścia”. Sam twórca podkreślał bowiem, że nie jest możliwe odkrycie 100% gry i przejście wszystkich zadań jedną postacią. Nie pozwalają na to nie tylko fabularne wybory (np. popierając jedną frakcję uniemożliwiamy sobie wykonywanie zadań dla drugiej), lecz także liczne skillchecki różnorodnych umiejętności. Bez uciekania się do oszustw nasz bohater po prostu nie będzie w stanie rozwinąć tak wielu z nich na wymagane poziomy, by zapewnić sobie sukces w każdym wyzwaniu. Z jednej strony to interesujący zabieg dodający realizmu. Z drugiej jednak trochę przykry nacisk na gracza by ten – o ile naprawdę chcę poznać świat Age of Decadence – przechodził grę wielokrotnie. I nawet mimo wysokiego replayability – jest to dosyć nużące.
     
    Asinus asino pulcherrimus
     
    Age of Decadence ma także spore braki w departamencie graficznym. Już pal licho, że tytuł wygląda jak średnio udana modyfikacja Neverwinter Nights – wybaczę, wszak mamy do czynienia z grą niezależnego studia i skromniejszym budżetem. Razi przede wszystkim nieczytelność grafiki i fatalna praca kamery. Trudno cieszyć się światem czy znajdować elementy i osoby, z  którymi możemy cokolwiek zrobić, gdy gracz ledwie odnajduje się we wszechobecnym bałaganie. Dopracowane są za to na pewno – choć nieliczne -  portrety postaci oraz same projekty odwiedzanych lokacji, zwłaszcza tych „fantastycznych”. Świetnie komponują się w świecie przedstawionym, przez co z jednej strony rzeczywiście wyglądają jak „nie z tego świata”, z drugiej zachowują stylistykę całości. Ścieżka dźwiękowa nie zasługuje na oklaski, jest jednak przyzwoita i nastrojowa. Razi niestety brak udźwiękowienia dialogów,  chociaż gdyby miały to być amatorskie nagrania, to można ten defekt jakoś przeboleć.
     
    Finis coronat opus
     
    Age of Decadence nie wywołał rewolucji, pokazał jednak, jak powinny wyglądać cRPGi gdy chodzi o wpływ wybieranych umiejętności na swobodę decyzji. Gdyby zachować fenomenalny poziom pierwszego rozdziału przez całą zabawę, moglibyśmy mówić o naprawdę świetnej grze. Niestety, zamiast tego jakość spada wraz z czasem, poziom trudności zaś wzrasta przekraczając próg „grającego na ambicji wyzwania”, przechodząc w „frustrujący maraton save&load”. Nie jest to tytuł zły, wręcz przeciwnie, ale aż boli samo myślenie o tym, jak dużo więcej można było osiągnąć. Age of Decadence pozostaje tytułem stworzonym dla oldschoolowych gamerów, lecz ci którzy szukają raczej niewymagającej rozrywki i relaksu, powinni zdecydować się na inne cRPG.
     
    Ocena: 7+/10

    Jednym zdaniem: Gra dla tych, co lubią wyzwania i „stare dobre RPG”, ale casuale powinni raczej trzymać się z dala.

     



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw