Okładka | Opis |
|
Dobrze jest być pisarzem o renomie tak powszechnej, jak ta, którą może poszczycić się Stephen King. Można bowiem przypuszczać że kiedy ludzie nazywają cię Królem Horroru, w swej prozie możesz pozwolić sobie na naprawdę wiele. Tym „wiele” jest w tym przypadku najnowszy zbiór opowiadań literata z Maine, „Bazar złych snów” – co wcale nie musi oznaczać, że jest to zła książka.
Jest coś niemalże rozczulającego (a z całą pewnością szalenie nonszalanckiego) we wstępie do najnowszego dzieła Kinga, w którym przyznaje się on do tego, co wie każdy jego czytelnik – że kilkusetstronicowe powieści pisze mu się zdecydowanie lepiej niż opowiadania. „Rzemieślnik” przyznaje również, że obawia się, iż przez wzgląd na tak krótką formę dobry pomysł nie zostanie należycie zrealizowany, ale odczucia po „Bazarze” mogą być dla czytelnika zupełnie odmienne.
Na 666 (no, niech będzie – 667) stronach Stephen zawarł 21 tekstów, do każdego z nich dodając krótkie informacje na temat okoliczności w których doznał inspiracji lub czemu tak naprawdę są poświęcone. Ich tematyka jest bardzo szeroka, co w jasny sposób świadczy o swobodzie artystycznej, na jaką może pozwolić sobie Król Grozy – dlatego też w najnowszym zbiorze przeczytać można zarówno ironiczne makabreski, niepokojące dreszczowce jak i – wreszcie – horrory z prawdziwego zdarzenia.
Dwa największe mankamenty „Bazaru” to z całą pewnością niewielka ilość tych ostatnich oraz fakt, że opowiadania są najzwyczajniej w świecie nierówne.
King – jak zostało to wspomniane wcześniej – obawiał się, iż nie uda mu się przenieść na papier swych pomysłów. W trakcie lektury najnowszego dzieła czytelnik pozbawiony jest podobnego wrażenia – pod względem stylu, konstrukcji fabuły, psychologii postaci i dialogów pisarz nie odbiega od wysokich standardów, które sam sobie wyznaczył swoimi powieściami. To wciąż ten sam King, który cierpliwie rozwija nawet najkrótszą opowieść, nim przejdzie do jej sedna i rozwiązania akcji – jego postacie nadal sprawiają wrażenie żywych i wiarygodnych, co doskonale widać po mocno obyczajowym opowiadaniu „Herman Wouk jeszcze żyje”. Nadal potrafi przerażać, co udowadnia najstraszniejszym opowiadaniem zbioru, traktującym o zagrożeniu, przed którym nie ma ucieczki, a które – jak to pisarz uwielbia – kryje się pod płaszczem normalności. W nim właśnie mały, „Wredny dzieciak” zostaje wykreowany na zło równe niemalże Temu, znanemu z bestsellera „To”. W innych opowiadaniach powieściopisarz dowodzi, że nie stracił daru wieńczenia swych opowieści celnymi i zabawnymi puentami, czego najlepszym dowodem jest „Wydma”, charakteryzująca się jednym z tych zakończeń, które trudno przewidzieć.
Na tle powyższych znacznie słabiej wypadają jednak te historie, w których faktycznie kuleje nie sposób realizacji, a koncept. Wydaje się, że w „Bazarze złych snów” King więcej niż jednokrotnie popełnia jeden z największych grzechów storytellingu – nie opowiada historii, a jedynie popisuje się swoim pisarskim kunsztem. Mówi się czasem, że dobra historia to taka, którą można streścić jednym zdaniem; fakt, jest w tym jakaś mądrość, z drugiej jednak strony Stephen w takich opowiadaniach jak postapokaliptyczny „Letni grom”, kryminalno – sensacyjny „Billy Blokada” czy maniakalne „Kiepskie samopoczucie” traktuje wyżej wspomnianą zasadę zbyt poważnie. To ten rodzaj powiastek, które tworzą świat, bohaterów, ale nie sytuacje, gdyż te są tak przewidywalne, jak to tylko możliwe. Na całe szczęście King nawet w nich nadrabia braki w fabule swoim stylem, pozwalając czytelnikowi cieszyć się klimatem nawet wtedy, gdy wady opowiadania są nader wyraźne.
Jednak nie sposób mówić o „Bazarze” nie wspominając o wisience na tym torcie (wypełnionym na nieszczęście nielicznymi zakalcami) jaką jest „Ur”. To historia, która ukazała się wcześniej jedynie na czytnikach Kindle, napisana specjalnie w celu ich promocji. Przedstawia ona serię zdarzeń, które doprowadzają zwyczajnego mężczyznę do zakupienia niezwykłego egzemplarza amazonowskiego gadżetu, którego baza publikacji wykracza poza najśmielsze nawet marzenia każdego mola książkowego. Opowiadanie to jest ważne nie tylko przez wzgląd na to, iż przedstawia spójną, ciekawą i dobrze napisaną historię, ale również przez nawiązania do „Mrocznej Wieży” i całego kingowskiego multiwersum.
„Bazar złych snów” nie okazał się być zaskoczeniem – to solidna lektura, która z całą pewnością spodoba się fanom Stephena Kinga. Mimo to, zbiór jest na tyle gatunkowo zróżnicowany (a co gorsza nierówny), że nie można polecić go z czystym sercem tym, którzy chcieliby przekonać się czemu Stephen King zasłużył sobie na miano Króla Grozy. Dla nowych czytelników pisarza z Maine z całą pewnością lepiej nadadzą się jego powieści czy chociażby takie tomy opowiadań jak „Wszystko jest względne” i „Szkieletowa załoga”.
Ocena 7/10
"Bazar Złych Snów" to solidna, dobrze napisana pozycja, która zadowoli większość fanów Stephena Kinga; z drugiej jednak strony może okazać się cieżkostrawna dla tych, którzy dopiero rozpoczynają przygodę z jego twórczością.
Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.