Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Behemoth • INSIMILION

    Recenzje


    Behemoth

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Oceansoul
    Utworzono: 26.04.2013
    Aktualizacja: 26.04.2013


    Okładka Opis
    • Autor:
      Peter Watts
    • Tytuł oryginalny:
      ßehemoth: ß-Max / ßehemoth: Seppuku
    • Tłumaczenie:
      Dominika Rycerz-Jakubiec, Andrzej Jakubiec
    • Rok wydania:
      2013
    • Wydawca:
      Ars Machina
    • ISBN:
      978-83-63523-04-6

    Długo wyczekiwane zwieńczenie trylogii o Ryfterach wreszcie nadeszło, a Peter Watts po raz kolejny udowadnia, że każdy fan hard science fiction powinien obowiązkowo zapoznać się z jego twórczością. Na kartach „ßehemota” należy więc spodziewać się jeszcze jednej porcji tego, za co polubiliśmy poprzednie tomy — naukowych zjawisk, szczególnie z zakresu biologii i cybernetyki, którym pisarz potrafi nadać realistyczny szlif, pogłębionej psychologii targanych traumami postaci, pesymistycznego nastroju oraz ludzkości stojącej po raz wtóry u progu zagłady.

    Pięć lat temu zniszczyła świat. Teraz robi wszystko żeby go ocalić. Lenie Clarke nie jest już tą Lenie, którą znaliśmy — nie przypomina ani zagubionej ofiary z „Rozgwiazdy”, ani zwiastuna zemsty z „Wiru”.  Nabrała rozwagi, ostrożności, empatii, a przy tym nie potrafi uwolnić się od wyrzutów sumienia. Zmienił się też Ken Lubin i to nie on gra główne psychopatyczne skrzypce w tym tomie. Ma godnego następcę — Achillesa Desjardinsa, z jednej strony sadystycznego maniaka, z drugiej wyrachowanego i zdolnego intelektualistę. Oczywiście nie można zapomnieć owiekowym nanoorganizmie ßehemocie, zbierającym coraz większe żniwo. A jakby tegobyło mało — dochodzi także Seppuku. Ludzkość nie jest już nigdziebezpieczna,nawet w głębinachoceanu.

    Trzecia część trylogii Ryferów stara się być złotym środkiem między tym, co oferowały dwa poprzednie, tak różne od siebie tomy. Pierwsza połowa, „ß-Max”, przypomina „Rozgwiazdę”, a czytelnik wraz z bohaterami powraca w oceaniczne odmęty. Druga połowa, „Seppuku”, to z kolei reminiscencja z podróży po zniszczonej powierzchni, dobrze znanej nam z „Wiru”. Ta zmiana scenerii nie wyszła jednak powieści na dobre, a w konsekwencji do końca nie udaje się jej wykreować spójnej atmosfery — zabrakło zarówno przytłaczającej klaustrofobii głębin, jak i wszechogarniającej zagłady postapokaliptycznych krajobrazów. To największy minus „ßehemota”.

    Do najmocniejszych stron powieści należy z kolei zaliczyć kreacje bohaterów — Watts jak zwykle wnikliwie drąży ich psychikę, nie oszczędza ich, wywołuje różnorakie emocje i sprawdza, jak daleko będą w stanie się posunąć. Wybierając na protagonistów jednostki szczególne, nieprzystające społecznie i w jakiś sposób skrzywdzone, ma zadanie ułatwione i utrudnione jednocześnie. Z jednej strony takie skrajne osobowości przyciągają uwagę czytelnika, z drugiej autor zawsze musi uważać, by nie przeszarżować i nie popaść w przesadę. Z tego zadania kanadyjski pisarz wybrnął bezbłędnie.

    Fabularnie nie uświadczymy większych zaskoczeń, co można poczytywać w kategoriach tak wad, jak i zalet; „ßehemot” jest logicznym kontynuatorem wątków zapoczątkowanych w „Rozgwieździe” i „Wirze”, chwilami brakuje więc suspensu i zaskoczeń. Także zakończenie, choć dopracowane, nie pozostawia równie mocnego wrażenia co pamiętne zwieńczenie pierwszej części trylogii. W zamian otrzymujemy jednak spójny tom zamykający całą opowieść.
     
    Niestety, po raz kolejny kuleje polskie wydanie powieści — zdaje się jednak, że o fatalnej interpunkcji, literówkach, a od czasu do czasu także poważniejszych błędach językowych — wspominać mogę w każdej recenzji pozycji wydawanej przez Ars Machinę, a zmian ku lepszemu nie widać. Pocieszeniem dla nieczytających w oryginale (trylogię Ryfterów można bowiem w pełni legalnie przeczytać po angielsku na stronie autora albo pobrać ją na czytnik) jest jedynie spójna, oszczędna i pasująca do charakteru utworu oprawa graficzna.
     
    Nikogo, kto miał już styczność z prozą Petera Wattsa, raczej nie trzeba namawiać do lektury — miłośnicy poprzednich dzieł Kanadyjczyka pewnie już dawno temu zaopatrzyli się w „ßehemota”. Niezdecydowanych muszę uprzedzić: taki typ prozy po prostu trzeba lubić. Watts to oszczędny stylista, a w jego science fiction nacisk położony jest na pierwszy z gatunkowych członów. Dodajmy do tego wszechogarniający pesymizm i aspołecznych bohaterów-wykolejeńców, a otrzymamy uproszczony, acz dość trafny obraz trylogii Ryfterów.

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw