Okładka | Opis |
|
To pierwsza wydana w naszym kraju powieść Davida Eddingsa i jednocześnie początek jego najsłynniejszego cyklu: Belgariady, który został zaliczony do kanonu fantastyki przez Andrzeja Sapkowskiego. Natomiast ja znam go już z cyklu o rycerzu Sparhawku, na który składają się dwie trylogie: Ellenium i Tamuli. Są to młodsze dzieła tego autora i widać to, gdy porównać ze sobą chociażby pierwsze tomy obu serii.
Jest to fantastyka w klasycznym, nieco epickim stylu. Eddings stworzył rozbudowany świat, którego geografię można poznać dzięki załączonym mapom, rojący się od bogów. I chociaż ich nie spotykamy, to zdecydowanie wywierają wpływ na swoich wyznawców, wyraźnie ich różnicując. Historię stworzonego uniwersum możemy poznać z prologu, w którym dowiadujemy się, jak powstało i jakie moce się starły u jego zarania. Prolog nie jest oczywiście tylko oderwaną opowieścią, ale o tym, jaki jest wpływ poznanego fragmentu historii na losy bohaterów, będziemy dowiadywać się stopniowo.
Na pierwszych kartach książki poznajemy młodego chłopca - Gariona, który jako czternastoletni młodzieniec wyrusza w świat, gdy dom, będący wszystkim, co jest mu znane, okazał się zbyt mały. Został wplątany w wydarzenia, o jakich nie ma pojęcia i w których los najwidoczniej przeznaczył mu jakąś rolę, skoro zaburzył jego spokojny żywot. Razem ze swoją ciocią Pol oraz wędrownym bajarzem, zwanym przez niego panem Wilkiem, opuszcza dobrze sobie znaną farmę i wybiera się w świat, nie domyślając się nawet dokąd zaprowadzi go podjęta wędrówka.
Ogromną zaletą książki są jej bohaterowie, zresztą znając Ellenium i Tamuli, właśnie tak dopracowanych postaci się spodziewałam. Każda z nich ma dość wyrazisty charakter i choć w gruncie rzeczy wszyscy dążą do tego samego, różnią się znacznie zachowaniami i sposobami osiągania założonych celów. Polubiłam prawie wszystkich. Zdecydowanie najmniej do gustu przypadła mi Polgara, dumna i przekonana o własnej wyższości, lubiąca sterować ludźmi, nie wyjaśniając im swoich motywów. I choć najczęściej robi wszystko dla ich dobra, to jej protekcjonalne podejście do innych sprawia, że nie potrafię z nią sympatyzować. Garion też mnie nie zachwycił, zachowuje się jak typowy małolat i jego dziecinna postawa często mnie irytowała. Zdaję sobie jednak sprawę, że ma prawo być niedojrzały i mam nadzieję, że w kolejnych tomach znajdę dla niego więcej tolerancji. Pozostali bohaterowie są równie intrygujący i w pełni ukształtowani. Wyraźnie różnią się między sobą, jednak łączy ich przyjaźń i można ją odczuć w relacjach między nimi.
Język książki mnie nie oczarował, brakuje tu popisów literackich czy poetyckich metafor, które wprowadzałyby odpowiedni nastrój. Jest jednak bardzo dobry i przez kolejne strony mknie się błyskawicznie. Osobę tłumacza znam też z przekładów powieści Terry’ego Pratchetta i cieszę się, że to właśnie on tłumaczył Belgariadę. Eddings doskonale konstruuje dialogi, są spontaniczne i często wieloznaczne. Łatwo wyłapać wszystko, co bohaterowie chcą przekazać, choć nie zawsze mówią to wprost. Potyczki słowne postaci wzbudzają uśmiech i pozwalają rozluźnić się po epickich wydarzeniach, których echo wciąż grzmi w dość przyziemnych losach wędrowców.
Kończąc tę recenzję, mogę jedynie dodać, że polecam zapoznanie się z pierwszym tomem Belgariady wszystkim miłośnikom klasycznego fantasy, gdzie dopracowany w szczegółach świat okraszony został ciekawymi i niebanalnymi bohaterami. Kolejne cztery tomy przede mną i mam nadzieję, że dostarczą mi równie dobrej rozrywki.