Przez wielu nazywana była sztuką, zebrała mnóstwo prestiżowych nagród, oceniana była bardzo wysoko. Na pozór to prosta gra – chodzi się tu i strzela, a produkcja jest raczej liniowa. W czym tkwi fenomen BioShocka?
Prawie jak Zagubieni
Gra zaczyna się w samolocie, który po pewnym czasie ulega awarii i wpada do wody. Giną wszyscy pasażerowie prócz nas, w dodatku katastrofa ma miejsca bardzo blisko latarni morskiej, która w rzeczywistości jest wejściem do tajemniczego świata – Rapture. Nie zwlekamy więc i wchodzimy na suchy betonowy ląd, by wsiąść do batyskafu, który zabierze nas w głębiny, a dokładniej do podwodnego miasta. Po wyjściu z mini łodzi podwodnej jedynym naszym przewodnikiem i przyjacielem jest Atlas. Szuka on swojej zagubionej gdzieś rodziny i wspomaga nas przez radio.Rapture to dziwaczne, acz klimatyczne miejsce, które ulokowane zostało głęboko pod wodą. Miała to być utopia, idylla, raj dla ludzi, jednak jak zwykle coś poszło nie tak i zamiast przyjemnego i przyjaznego miejsca stało się tam piekło. A wszystko to za sprawą specjalnej substancji, która daje różne moce – Adamu. Adam to w rzeczywistości waluta, za którą wykupujemy coraz to lepsze umiejętności, a tak naprawdę to dzięki Ewie zasilamy pasek tych nadnaturalnych mocy. Wskaźnik ten wraz z używaniem plazmidów (czyli tych naszych sprawności) tworzą coś w rodzaju pasku many z gier RPG. Adam zdobędziemy od Little Sister (małej siostrzyczki), ale najpierw musimy pokonać Big Daddy’ego (dużego tatuśka), wtedy możemy zdecydować, czy poświęcić małą, a zgarnąć więcej substancji, czy też zachować jej życie i otrzymać mniejszą część wspomagacza. Używając mocy, pasek Ewy kurczy się i dopiero doładowując sobie dożylnie (!) tę substancję możemy na nowo z nich korzystać. A co nam dają plazmidy? Pozwalają jak rycerz Jedi razić błyskawicami, podpalać, unosić przedmioty i przyciągnąć do siebie, czy też umożliwiają przeciągnięcie Big Daddy’ego na swoją stronę. Są też toniki – fizyczne, inżynieryjne, bojowe – które ulepszają naszą postać w różnych aspektach, np. alarmy trwają krócej, ciecz wolniej płynie podczas hakowania itd.
Historia z życia wzięta
Ludzie, którzy kiedyś żyli sobie spokojnie w Rapture pod wpływem Adamu stali się genofagami. Przechadzając się po barwnych lokacjach znajdujemy taśmy z nagraniami danych postaci i poznajemy ich problemy czy rozterki, a często po jakimś czasie natrafiamy na ciało i dowiadujemy się w jaki sposób zginęła ofiara. Warto się wczytywać w napisy, bo czasem monologi z taśm mogą nam pomóc w wykonaniu celu misji, a często są po prostu ciekawe i mroczne.Najtwardszym przeciwnikiem jest wspomniany Big Daddy, który trzyma często na ramieniu Siostrzyczkę. Zbiera ona Adam z ciał poległych genofagów, a zadaniem Tatuśka jest obrona dziewczynki. Olbrzym jest odziany w wielki skafander nurka, wygląda bardzo groźnie, z daleka słychać jego pojękiwanie i tupanie. W rękach trzyma albo wielkie wiertło, albo sporych rozmiarów karabin. Obydwie bronie są śmiercionośne, a sam Tatuś w walce jest ciężkim orzechem do zgryzienia.
Genofagi, czyli podstawowi wrogowie o ludzkim wyglądzie dzielą się na kilka rodzajów: ołowiowy, nitro, pajęczy, zwyrodniały, Houndi, i każdy walczy trochę inaczej. Np. genofag pajęczy chodzi po ścianach i sufitach, i gdy chce zaatakować zeskakuje w niespodziewanym momencie i zadaje ciosy, gdy ołowiowy biega sobie swobodnie po mapie bez możliwości wspinaczki. Ogólnie jednak wszystkie odmiany rzucają się na nas, tłuką rurką, czy strzelają z broni palnej. Do oponentów zaliczyć też możemy różne maszyny rozstawione po całych planszach. Często natkniemy się na stanowiska karabinów maszynowych, granatników, helikopterów bojowych, czy systemów alarmowych. Śmiesznie wyglądają te 2 pierwsze – są to bronie ustawione i przyklejone do krzeseł, strzelają same, nikt z nich osobiście nie skorzysta. Za to roboty te możemy postawić po swojej stronie – wystarczy porazić je błyskawicą, szybko podbiec i shackować, przy pomocy fajnej mini gierki. Polega ona na tym, by od punktu do punktu ustawić rurociąg, przez który cały czas płynie ciecz. W ten sposób możemy przejąć każdą maszynę – i bojową i handlową. W tych ostatnich kupimy broń, amunicję, leki, Ewę, czy też produkty spożywcze zwiększające zdrowie i substancję zasilającą plazmidy. Są jeszcze automaty, których nie da się oszukać, a dostaniemy u nich np. nowe moce, wymienimy toniki, ulepszymy broń, czy stworzymy z różnych części np. pocisk, lub amunicję. Jeśli posiadamy auto-hakera wcale nie musimy bawić się w mini gierkę, wystarczy tylko zaznaczyć odpowiednią opcję.
Rodzajów broni w grze jest kilka – rewolwer, klucz francuski, strzelba, tommy gun, granatnik, kusza oraz miotacz chemiczny. Każda pukawka strzela inaczej i przyda się do czegoś innego, a ulepszone potrafią zabijać jeszcze szybciej i efektowniej, poza tym wyglądają futurystycznie, elementy świecą się itd. Trzeba uważać na stan amunicji, bo pieniądzem śmierdzieć często nie będziemy, dlatego warto przeszukiwać każdy zakątek, zawsze znajdzie się coś ciekawego. Twórcy nagradzają „turystów” i jeśli pozwiedzamy dokładniej lokacje, to natkniemy się na różne skrytki, które kryją w sobie prawdziwe skarby tj. pieniądze, cenną amunicję itd. Po mapach rozstawionych też jest dużo sejfów, które możemy ograbić, ale najpierw trzeba je shackować. Często też wartościowe rzeczy leżą gdzieś wyżej, aby się do nich dostać trzeba pokombinować.
Każda broń ma 3 typy amunicji – np. tommy gun ma standardową amunicję, przeciwpiechotną i przeciwpancerną, a kusza posiada bełty zwykłe, podpalające i takie które tworzą pułapki. Warto dobierać odpowiednie pociski do sytuacji – np. na Tatuśka najlepiej użyć tej najcenniejszej przeciwpancernej kategorii. W grze dostępny jest jeszcze aparat fotograficzny, którym robimy zdjęcia naszym oponentom. Od jakości zdjęcia zależy ile punktów dostaniemy, a jeśli w końcu zapełnimy nimi cały pasek, wtedy otrzymamy różne bonusy np. dany typ wroga będzie otrzymywał więcej obrażeń itd.
Warto wspomnieć jeszcze o tym iż jeśli stracimy doszczętnie energię życiową (czyli gdy zginiemy) to gra nie kończy się napisami „Koniec gry”. Odradzamy się w najbliższej komorze witalnej z takimi samymi zasobami amunicji i pieniędzy.
Podwodny raj
BioShock wygląda świetnie, napędza go silnik znany z Gears of War, czy Unreal Tournament 3 – Unreal Engine 3. Obiekty wyglądają bardzo ładnie, lecz zdarza im się dziwnie świecić, co jest bolączką tej technologii. Plastikowo wygląda też krew, ale reszta jest już na najwyższym poziomie. Lokacje są zwykle obszerne, i jak to wnętrza liniowe, ale możemy się po nich swobodnie poruszać. Poziomy wyglądają różnie – raz widzimy jakiś bar, później zalesioną arkadię, innym razem coś w stylu muzeum, czy laboratorium. Przeciwnicy wyglądają szczegółowo, noszą przeróżne maski, przerażający jest szarżujący Big Daddy – chce się wtedy uciec od niego jak najdalej. Pewne elementy BioShocka wyglądają wręcz miło, a inne są mroczne i złowieszcze, co podkreśla jeszcze wspaniały klimat. Świetnie wygląda używanie plazmidów na otoczeniu, np. gdy widzimy gdzieś lód, który blokuje nam przejście, możemy wyjąć plazmid umożliwiający rzucanie kulami ognia i go rozmrozić. Wygląda to niesamowicie, a lód rozpuszcza się w efektowny sposób na naszych oczach! Fajnie działa też moc telekinezy, gdzie przyciągamy dany przedmiot i możemy też nim rzucić w przeciwnika. Wrogów możemy potraktować też na chłodno – zamrażając ich, na ciepło – podpalając, lub bawiąc się z nimi np. wrzucić ich wprost w tornado powietrzne, lub napuścić na nich chmarę pszczół. Różnorodność rozwalania oponentów ogromna! Na podłodze często rozlane są plamy oleju, lub innego łatwopalnego płynu, czy woda, które można odpowiednio podpalić i porazić prądem. Znajdujący się weń przeciwnik otrzyma piorunujące obrażenia.Szarżujący Tatusiek to uczta nie tylko dla oczu, ale także i uszu. Słychać wtedy głośne ryki i przerażająco moce tupanie. Maszyny wydają zabawne dźwięki, jak w wesołym miasteczku. Muzyka jest delikatna, ale podkreśla już i tak niesamowity klimat. Podczas naszej wędrówki, gdy nie uczestniczymy w walce słychać przeróżne odgłosy zza murów miasta np. coś w stylu komunikacji wielorybów, czy stukanie w rurach. Gdy tylko na drodze pojawią się oponenci z błogiej ciszy robi się ogromny hałas, słychać kilka broni jednocześnie, a po walce spokojne milczenie powraca. Świetnie nagrano głosy aktorów, którzy raz krzyczą i wrzeszczą jak opętani, a raz normalnie, spokojnie mówią. Nasz bohater to jednak niemowa i nie usłyszymy żadnej kwestii wypowiadanej przez niego.
Podsumowanie
BioShock to bardzo dobra gra ze świetnym klimatem. W pewnych momentach czuć silny dreszczyk emocji, a walka z Tatuśkiem to niesamowite przeżycie. W dodatku istnieje kilka różnych zakończeń zależnych od decyzji podjętych przez nas w grze. Szkoda, że przedmioty się świecą i że nie ma multi, ale za to rozgrywka trwa kilkanaście godzin.