Okładka | Opis |
|
Razu pewnego w moje ręce trafił „Nocny Patrol” Siergieja Łukjanienki, pierwszego pisarza, który przekonał mnie do klimatów urban fantasy, a nawet więcej – tym dziełem uczynił mnie miłośnikiem gatunku i przede wszystkim własnej twórczości. Dlatego też zrozumiałe jest, że zobaczywszy jego nazwisko na jednej z książek w księgarni, od razu ją kupiłam i jeszcze tego samego dnia wzięłam się do lektury „Brudnopisu”.
Czy mnie zachwycił? Nie. Tutaj brakuje klimatu, z którym spotkać się można było w „Patrolach”, fabuła jest dużo nudniejsza i dosyć konwencjonalna, akcja mniej wartka i nie rozumiem, jakim prawem na tylnej okładce znalazł się napis „Najlepsza powieść Siergieja Łukjanienki”. Nie powiem jednak, żeby książka była beznadziejna. Ale po kolei.
Główny bohater to Kirył Maksimow, dwudziestosześcioletni menadżer moskiewskiej firmy „Bit i Bajt”, człowiek niewyróżniający się z tłumu – właściciel niewielkiej, skromnie urządzonej kawalerki i młodego skye teriera Keszju. Gdy wracał z pracy do domu, nic nie zapowiadało zmian w jego życiu. Ot, niby dzień jak co dzień, ale to tylko pozory. Kirył zastaje w mieszkaniu obcą kobietę, a jego pies, zamiast przywitać radosnym machaniem ogona, obszczekuje go. Wkrótce zaczynają o nim zapominać znajomi, przyjaciele i nawet rodzina. A to dopiero wstęp do kolejnych, dużo dramatyczniejszych wydarzeń.
Szkoda, że akcja rozkręca się na dobre dopiero w drugiej połowie powieści – cała pierwsza to niezbyt pasjonująca historia rozmyślań Kiryła nad tym, co się dzieje, jak to możliwe, przecież takie rzeczy mają miejsce tylko w książkach i filmach fantastycznych oraz usilnych, nieco bezsensownych próbach powrotu do dawnego życia. Potem zaczyna się część właściwa – z pewnością jest dużo ciekawsza od poprzedniej, przede wszystkim więcej się dzieje. Szkoda tylko, że rzecz nabiera największego rozmachu wraz z ostatnimi rozdziałami. Gdyby przez całą książkę akcja trzymała taki poziom, zasłużyłaby na miano genialnej. Jednym z czynników sprawiających, że mimo wszystko dzieło czyta się przyjemnie, lekki i przystępny język, pozbawiony nadmiaru szczegółowych opisów, przez co nawet najnudniejsze fragmenty "połyka się" szybko. Ciekawym i zaskakującym faktem jest to, czym okazuje się być tytułowy brudnopis.
Po raz kolejny Łukjanienko udowodnił, że ma talent, jeśli chodzi o kreowanie postaci. Wszystkie występujące w książce osoby są bardzo realistyczne; tak romantyk i pisarczyk Kotia, który w końcówce okazuje się być jednym z nie tylko najważniejszych, ale i najciekawszych bohaterów, jak i chłodna karierowiczka, Natalia Iwanowa. Przez większość czasu ma się jednak do czynienia z Kiryłem. Nie jest to nudna postać, ale mogłaby być ciekawsza. Zazwyczaj główni bohaterowie czymś się wyróżniają, są specyficzni, a Maksimow to typowy Rosjanin. Ktoś mógłby rzec - to dobrze, że autor zastosował coś oryginalnego. Zgoda, ale przeciętność Kiryła jest przesadna. Jedyna jego odmienność polega na byciu dobrym w grupie „tych złych” (o co chodzi, przekona się każdy, kto zechce sięgnąć po książkę). Rzadko kiedy bohaterowie drugoplanowi podobają się czytelnikom bardziej niż pierwszoplanowi, a tutaj o wiele bardziej zajęła mnie postać literata Kotii, a zaskakująca niespodzianka, jaką robi pod koniec, sprawiła, że utwierdziłam się w tym przekonaniu.
Czytając to dzieło trzeba myśleć, by je zrozumieć, pogłówkować, by nadążyć za nagłymi olśnieniami głównego bohatera. Co prawda w końcu i tak wszystko się wyjaśnia, ale przyjemniej czyta się książkę bez potrzeby rozmyślania, o co tu chodzi, jakim cudem to się stało. Umiejętność kojarzenia faktów jest mile widziana.
Podsumowując, książki nie czyta się źle, ale też nie jest napisana z polotem. Na czytadło służące do zabicia nudy w wolne wieczory jak najbardziej się nadaje, ale szału nie ma. Spodziewałam się czegoś więcej po Siergieju Łukjanience. W skali od jednego do sześciu dałabym jej niezbyt mocną czwórkę.