Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Czarna bataliony • INSIMILION

    Recenzje


    Czarna bataliony

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Serenity
    Utworzono: 25.11.2015
    Aktualizacja: 25.11.2015

    Okładka Opis
    • Autor:
      Piotr Gociek
    • Rok wydania: 
      2014
    • Wydawca:
      Fabryka Słów
    • ISBN:
      978-83-7964-012-6

    Dawno z żadną książką nie miałam takiego problemu, jak z „Czarnymi batalionami” Piotra Goćka. Z jednej strony miałam ochotę w trakcie lektury kilkukrotnie rzucić ten zbiór w kąt, a z drugiej – część pomysłów mnie autentycznie zachwyciła. Nie mogę powiedzieć zatem jednoznacznie, czy „Czarne bataliony” podobały mi się bądź nie.
     
    „Czołg”, czyli opowiadanie otwierające zbiór wywołało we mnie sprzeczne uczucia. Jednoczesna fascynacja i znużenie spowodowane były źle rozłożonym napięciem i tajemnicą, która nie wyjaśniła się do samego końca. Autor w posłowiu tłumaczy, że całość – niedookreślony prześladowca, niejasny system polityczny – były starannie zaplanowane, jednak sprawiało wrażenie nie do końca kontrolowanego i ostatecznie przemyślanego. Wybór tego utworu jednak jako opowiadania otwierającego zbiór uważam za bardzo trafny – czytelnik w żaden sposób nie może ocenić zawartości i zaintrygowany zagłębi się w lekturę.
     
    Następny tekst, czyli „Janek Poranek i jego goście”, uwiódł mnie już od pierwszych linijek i jest jednym z moich ulubionych tekstów w tym zbiorze. Pierwszym, co rzuciło mi się w oczy, było to jak bardzo podobne jest to opowiadanie do Lemowskich „Bajek robotów”. Ta sama, nieco infantylna tendencja do opisu kosmicznych przybyszy, identyczny lekki i humorystyczny ton. A z drugiej strony jest też nieco refleksyjnie i poważnie, bo tak naprawdę pod opowiastką o Poranku, zaglądającym do równoległych wszechświatów, kryje się pytanie o to, czy można ingerować w bieg historii? I czy jedna zmiana na lepsze nie sprawi, że gdzieś indziej coś zmieni się na gorsze?
     
    „Dzień oligarchy” z kolei to jeden z tekstów, który podobał mi się najmniej. Dlaczego? Bo jest zbyt polityczny, tak słabo kryjący się ze swoją inspiracją (zmiana F na K w nazwisku oligarchy było zabiegiem wyjątkowo niskich lotów, że poważnie zastanowiłam się, czy warto dalej czytać), tak rozwleczony i pozbawiony większego sensu. Miała być satyra polityczna, ale właściwie nie wyszło i dostaliśmy tekst mdły, ze  słabo ukrytymi inspiracjami, że nosiłam się z porzuceniem lektury.
     
    Kolejne opowiadanie – „Opowieść Wowy” – podobałaby mi się bardziej, gdyby było o połowę krótsze. Jest nad miarę rozciągnięte i niepotrzebnie rozwleczone. Sam koncept był niezły – radzieccy superbohaterowie, którzy właściwie w klasycznym znaczeniu superbohaterami nie są, bo ich jedyną supermocą jest to, że ludzie w nich wierzą. A kiedy wiary brak (z jakiego powodu?) – bohaterowie tracą wszystko i system upada. A potem znajduje się remedium… Gdyby „Opowieść Wowy” skrócić o połowę, bardziej skondensować – byłoby to bardzo dobre opowiadanie.
     
    Z kolei „Opowieść trzech króli” znowu należy do tych opowiadań, które nie za bardzo mi się podobały. Narracja poprowadzona z perspektywy mędrców ze wschodu, którzy do Betlejem udają się nie by złożyć hołd Chrystusowi, ale by go zabić, albowiem jego narodziny miały doprowadzić do upadku ich świata – świata magii. Niby tłumaczy w posłowiu, że chciał pokazać ewangeliczną opowieść z nieco mniej ewangelicznego punktu widzenia, wykorzystując dwuznaczność terminów, jakimi się określało Kacpra, Melchiora i Baltazara. Niemniej jednak to opowiadanie nie przemawia do mnie – w żaden sposób.
     
    Po nim następuje „Gdzie jest generał?”, które z początku zyskało moją sympatię – jest nieco metafizyczne i gdzieś wstrzeliło się w nastrój, w który wprawiały mnie opowiadania Agnieszki Hałas z niedawno recenzowanego zbioru. Niemniej jednak Gociek nie wytrzymał i wszystko zepsuł – zamiast pozostawić to opowiadanie tajemniczym, zachciało mu się wyjaśnić kim był człowiek, który odwiedził generała w szpitalu. I zrobił to w najmniej finezyjny sposób, bo zamiast rozwiązać to delikatnym nawiązaniem, to „wypalił z grubej rury”, wcale się z tym nie kryjąc. Smutno mi się zrobiło, bo zaczynało się pięknie, a skończyło fatalnie.
     
    Dalej mamy „Chłopca z plakatem” – obok „Janka Poranka” najlepsze opowiadanie w tym zbiorze. Historia jest prosta i w sumie mało fantastyczna – mężczyzna po pijaku, całkowicie dla żartu. postanawia zadzwonić pod numer witryny plakatowej w warszawskiej stacji metra. I odkrywa, że ktoś po drugiej stronie odbiera. To opowiadanie jest zaskakujące, zwłaszcza jeśli chodzi o osoby, które odbierają telefon. I ma przepiękną puentę. A przede wszystkim, w przeciwieństwie do większości opowiadań, jest całkowicie apolityczne.
     
    Przedostatnia w zbiorze jest „Inicjatywa oddolna”. Nie powiem – nie jest zła. Intrygująca, choć nieco infantylna i raczej na poziomie szkolnym, ale bardzo przyjemna opowiastka o diable i robieniu z nim interesów. To taka lekka historyjka, przyjemna i odprężająca. I to właściwie tyle, co można o niej powiedzieć bez zdradzania treści – uwierzcie mi, że lepiej przeczytać te kilka stron samemu.
     
    I tak dotarliśmy do opowiadania tytułowego, zamykającego zbiór. W posłowiu Gociek stwierdził, że chciał przełożyć „Człowieka z Wysokiego Zamku” Dicka na warunki europejskie, zrobić taką historię alternatywną – z triumfującą Radziecką Rosją, ze światową Republiką Rad i komunizmem triumfującym nad kapitalizmem. I jak powieść Philipa K. Dicka podobała mi się, tak wobec „Czarnych batalionów” żywię mieszane uczucia. Po pierwsze nadal mam problem z zakończeniem – nie rozumiem go, więc albo jestem na nie za głupia, albo końcówka nie jest zbyt jasno opisana. Znów jest bardzo politycznie, a jak dla mnie było tego w tym zbiorze aż za dużo. Z drugiej jednak strony „Czarne bataliony” po dość niemrawym początku całkiem przyjemnie się rozwinęły, ale zakończenie nie za bardzo mnie usatysfakcjonowało.
     
    Całość niestety jest zbytnio upolityczniona – autor jakby pozostawał w epoce science-fiction rodem z PRL, gdzie część historii była „przykrywką” do rozliczania się z ustrojem. Styl Goćka jest różnorodny, ale powiem szczerze – w wielu miejscach czułam, jakby teksty były pisane na siłę, czuć było od nich brak lekkości i toporność. Ciężko mi jednoznacznie ocenić „Czarne bataliony”, bo są tu historie przyjemne i stojące na bardzo wysokim poziomie, ale także opowiadania słabe (jak chociażby „Dzień oligarchy”).
     
    5/10
     
    Zbiór jest bardzo nierówny – obok opowiadań zachwycających znajdziemy również historie zbyt upolitycznione i po prostu słabe.



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw