Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Dungeon Siege: Legendy Aranny • INSIMILION

    Recenzje


    Dungeon Siege: Legendy Aranny

    Gry wideo » Recenzje » Recenzje
    Autor: KoZa
    Utworzono: 15.07.2007
    Aktualizacja: 01.02.2010

    Rok 2002 - premiera pierwszej części Dungeon Siege'a, gry Chrisa Taylora i jego kumpli z Gas Powered Games. Pamiętam ile zamieszania było. Z jednej strony rewelacyjna grafika, a z drugiej... powalająca wręcz prostota. Pomyślałby człowiek, że produkt ułatwiony do granic możliwości nie może się dobrze przyjąć - gracze chcą przecież nowych wyzwań! Jak widać, czasem też muszą od tych wyzwań odpocząć. Jedyną ambicją Dungeon Siege'a było dostarczenie możliwie dużej grywalności. Wystarczy dodać, że cel został osiągnięty w stu procentach.

    Jednak nie sam DS jest tematem tego tekstu. Czy nazwa Legends of Aranna coś Wam mówi? Jak zapewne niektórzy pamiętają, jest to dodatek, który u nas - w Polsce - przeszedł raczej bez echa. Powód był prosty. Jedyny legalny sposób na dostanie tego add-onu wiązał się z kupieniem go wraz z podstawową wersją gry. W cenie premierowej. Jak widać, nikt nie chciał kupić drugi raz prawie tego samego za 160zł. Wreszcie, po kilku dobrych latach, nadeszła jednak okazja na nadrobienie strat. Wszystko dzięki firmie Cenega, która wydała pakiet Dungeon Siege'a za 25zł.

    Jak się rzekło, dziecko Chrisa Taylora jest niezwykle grywalne. Wszystko zostało uproszczone do granic możliwości. Nie uświadczycie tu żadnych umiejętności, setek atrybutów czy innych elementów, wydatnie wpływających na komplikację decyzji. Celem naszej grupy bohaterów jest ratowanie świata, więc nie można pozwolić, by jakieś liczbowe szczegóły w tym przeszkadzały, prawda? Tak samo, jak nie można dopuścić do jakichkolwiek zbędnych ruchów, które mogłyby zmęczyć gracza. I tak oto mamy wygodne przyciski, służące do: zbierania wszystkiego z ziemi, leczenia wszystkich członków drużyny czy też... rozdawania im mikstur według indywidualnych potrzeb.

    Zapewne się martwicie, że w takim razie twórcy pominęli też taki element, jak przyjemność z gry? I tu dochodzimy do meritum sprawy. Otóż... absolutnie nie! Obcowanie z Dungeon Siege'm jest po prostu dobrą zabawą w każdym zakresie. Natomiast jest to tytuł wolny od frustracji i ciągłego używania zaklęcia "szybkiego ładowania". Oczywiście, zasiadając do niego trzeba mieć świadomość, po co się to robi. Wszyscy ci, którzy mają ochotę na dziesiątki stron świetnie zbudowanych dialogów szybko powinni zawrócić i sięgnąć po inny tytuł. Natomiast ci, którzy po prostu chcą odpocząć, nie mogli dokonać lepszego wyboru.

    Tyle ogólników - wszakże po tylu latach wypadało przypomnieć podstawowe założenia Dungeon Siege'a. A co nam oferują Legendy Aranny? Odpowiedź jest prosta - więcej dokładnie tego, co już zdążyliśmy polubić. W prawdzie nie obyło się bez kilku nowości, ale mimo wszystko jest to dalej ten sam, stary, dobry hack'n'slash.

    Jak w przypadku podstawki, rozpisywanie się na temat fabuły mija się z celem. Świat jest zagrożony, więc ktoś musi go uratować. I kto, jak nie Ty? Tym razem jednak twórcy nie posunęli się do takiej skrajności, by zabawę rozpoczynać... rolnikiem. Mi się osobiście tamten pomysł bardzo podobał, ale wiem, że niektórzy uznali to za zbytnią deheroizację. Dlatego też postać z Legend Aranny została obdarzona szczątkową historią (sic!), którą będzie można odkrywać dzięki znajdowanym tu i ówdzie pamiętnikom zmarłej matki. Oczywiście, męczenie oczu czytaniem tych zapisków nie jest w żadnym stopniu konieczne. Jeśli ulegną spopieleniu przez jakąś zabłąkaną kulę ognia, to świat raczej na tym nie ucierpi.

    W przeciwieństwie do warstwy narracyjnej, kwestie związane z ekwipunkiem zostały trochę urozmaicone. Przede wszystkim pojawiły się dwie nowe kategorie przedmiotów. Pierwszą z nich są bronie i pancerze "bardziej magiczne". Są ona znacznie silniejsze od zwykłych zaklętych typów oręża, ale za to trudniej je zdobyć. Druga kategoria to znane z wielu gier h'n's zestawy przedmiotów. Wielki plus należy się za to, że ich zdobycie nie wiąże się z losowością i szczęściem, a z sumienną grą. Cała mapa, którą przyjdzie nam zwiedzić, jest naszprycowana licznymi odnogami, których penetracja nie jest konieczna, ale bywa bardzo rentowna. Na ogól na końcu takiej bocznej dróżki czeka na nas silnie strzeżona magiczna skrzynia, a w niej część jednego z zestawów. To świetny sposób, by zachęcić graczy do dokładniejszej eksploracji podziemi. Natomiast siła samych przedmiotów sprawia, że zabawa jest satysfakcjonująca.

    Niestety, takie innowacje nie zakradły się do repertuaru magów. Ani zwolennicy leczenia, ani też fani palenia wszystkiego, co popadnie nie dostaną do swych rąk jakichś szczególnie funkcjonalnych zaklęć. Pojawiło wprawdzie kilka nowych przywołań i czarów pomocniczych, ale nie są one zbyt przydatne. A szkoda - mam wrażenie, że intelektualiści zawsze stali o krok - i to całkiem spory - za postaciami mającymi bicepsy zamiast mózgu. Cóż, taki urok tej produkcji.

    Ostatnia ważna sprawa, to, oczywiście, sama mapa. Podobnie, jak przy okazji podstawki, tak i teraz świat jest całkowicie pozbawiony szwów - ani razu nie uświadczymy ekranu ładowania. To zawsze była wizytówka serii. Teren jest wystarczająco urozmaicony, by ani na chwilę nie znużyć gracza. Całe szczęście twórcy ponownie zadbali o to, by żadne lochy czy twierdze nie ciągnęły się zbyt długo. W ramach czyszczenia świata ze zła wszelakiego, będziemy mieli okazję zawędrować na dziewicze plaże, suche pustynie, tropikalne lasy i arktyczne zmarzliny. Wraz ze strefami klimatycznymi, zmieniają się również wrogowie, którzy uparcie będą swoimi ciałami (żywymi bądź nie) zagradzać nam drogę do chwały. Imponujący repertuar, jak na niedużą wyspę!

    Jako się rzekło we wstępie - DS piękną grą... był. Wiadomo, pięć lat zrobiło swoje i to, czym tryska silnik, nawet przy sporej dozie dobrej woli ciężko nazwać fajerwerkami. Jednak nie jest też źle. Trzeba pamiętać, że tu mamy pole do popisu dla dzisiejszych komputerów - nic nie stoi przecież na przeszkodzie, by włączyć sprzętowe dopalanie graficzne. Efekty takich zabiegów są naprawdę całkiem niezłe i znacząco odmładzają Legendy Aranny. Nie mogę powiedzieć, bym cierpiał, patrząc na ekran.

    Nie tylko te wszystkie urozmaicenia chronią graczy przed znużeniem ciągłym wysyłaniem wrażych szeregów do krainy wiecznych łowów.. Gas Powered Games wyszło ze słusznego założenia, że "co za dużo, to niezdrowo", przez co Legendy Aranny da się ukończyć bez problemu w 12-15 godzin spokojnej rozgrywki. Po pozbyciu się Głównego Złego mogę z ręką na sercu powiedzieć, że był to słuszny ruch. Dzięki temu pozostały mi po rozgrywce same pozytywne wspomnienia. Jeśli add-on do Dungeon Siege ma jakieś poważne wady, to grałem po prostu zbyt krótko, by móc je wyłapać. I przypuszczam, że tak samo będzie w przypadku wszystkich innych osób, które zasiądą do komputera. Trzeba tylko pamiętać o jednym, jak już pisałem. To gra przy której się odpoczywa intelektualnie. Ot, i cała tajemnica...





    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw