Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Fionavarski gobelin • INSIMILION

    Recenzje


    Fionavarski gobelin

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Moreni
    Utworzono: 24.11.2012
    Aktualizacja: 24.11.2012


    Okładka Opis
    • Autor:
      Guy Gavriel Kay
    • Tytuł oryginalny:
      The Fionavar Tapestry
    • Tłumacz:
      Michał Jakuszewski ("Wędrujący ogień"), Dorota Żywno ("Letnie Drzewo", "Najmroczniejsza droga")
    • Rok wydania:
      2012
    • Wydawca:
      Zysk i s-ka
    • ISBN
      978-83-7506-725-5

    Guy Gavriel Kay jest pisarzem specyficznym, gdyż nie hołduje manierze pisania fantastyki nastawionej na widowiskową akcję. Ona co prawda też u niego występuje, ale nie pełni roli sedna opowieści. Poza tym Kay stał się już klasykiem gatunku, a znajomość „Fionavarskiego Gobelinu” Andrzej Sapkowski uznał za nieodzowną prawdziwemu fanowi fantastyki – mimo iż to debiutancka trylogia amerykańskiego pisarza. Teraz cała (czyli „Letnie Drzewo”, „Wędrujący ogień” i „Najmroczniejsza droga”) została wydana w postaci jednej książki, więc nie trzeba gorączkowo szukać kolejnych tomów.

    Piątka kanadyjskich studentów udaje się na wykład otwarty do niezwykle sławnego i rozchwytywanego naukowca. Jakież jest ich zdziwienie, gdy rzeczony naukowiec zaprasza ich do siebie. A już zaskoczeni do granic możliwości są, gdy oznajmia, że nie jest żadnym specem od kultury celtyckiej, tylko Lorenem Srebrnym Płaszczem, magiem z Fionavaru – świata, który był pierwszy. Po czym składa Kim, Paulowi, Jennifer, Dave’owi i Kevinowi propozycję – chce ich zabrać do Brenninu, najwyższego królestwa Fionavaru, gdzie swoją obecnością mają uświetnić pięćdziesiątą rocznicę wstąpienia na tron króla Ailella. Tymczasem w Fionawarze zaczyna budzić się zło uwięzione tysiąc lat wcześniej – piątce studentów przyjdzie odegrać kluczową rolę w walce z nim.

    „Fionavarski Gobelin” ma obecnie prawie 30 lat. Jak na fantasy, jest to wiek dość słuszny. Dlatego też całemu utworowi bliżej do prozy Tolkiena, niż do tego, co obecnie serwują nam pisarze fantaści. Teraz bowiem już się tak nie pisze. Temat walki z Wielkim Złem uważa się za wyeksploatowany, poniekąd słusznie – Tolkien, Kay i wielu innych zrobili to wcześniej i lepiej. Opisy, zwłaszcza przyrody, ale często też życia wewnętrznego bohaterów, skracane są do minimum. Na pierwszym planie jest akcja. A czytelnik wychowany na Tolkienie czasem tęskni do bohaterów targanych co prawda emocjami, ale w gruncie rzeczy jednoznacznych, za archetypiczną walką armii Światła i Mroku. Jeśli jeszcze nie zapoznał się z „Fionavarskim Gobelinem”, to będzie miał okazję urządzić sobie nostalgiczną wycieczkę do magicznego świata skonstruowanego w starym stylu.

    Proza Kaya jest dość specyficzna – charakteryzuje ją głównie ogromny nacisk kładziony na bohaterów, ich rozterki, zmiany, które w toku akcji zachodzą w ich charakterach i dylematy, jakie musza rozstrzygnąć. Sama akcja znajduje się niejako na dalszym planie, stąd czytelnicy lubiący, gdy ktoś kogoś ciągle goni, albo bez przerwy z kimś walczy, raczej nie powinni sięgać po tego autora. „Fionawarski Gobelin”, jako pierwsza poważna próba pisarska, jest jednak wyjątkowo obfity w fabularne zwroty, zawiera też nieco naiwnego romantyzmu. Niektórzy poczytują to za wadę, ale mnie nie przeszkadza – zawsze miałam umiarkowaną słabość do romantyków.

    Wspomniałam już, że Kay wiele uwagi poświęca bohaterom. Dzięki temu dostajemy tu głęboką charakterystykę (momentami jeszcze nieporadną, ale tej słabości autor się pozbył w kolejnych powieściach) przeróżnych osób i możemy przyglądać się zmianom, jakie w nich zachodzą. Nie mam tu na myśli tylko piątki studentów. Nie wszystkie postacie są sympatyczne, nie wszystkie lubimy, ale na wszystkich wydarzenia powieści odciskają swoje piętno i autor bardzo zgrabnie to odmalowuje. Jest to element, którego brakuje historiom fantasy pisanym w ostatnich latach – jeśli nie mamy do czynienia z young adult, bohaterowie rzadko się zmieniają. A przecież po tak dramatycznych wydarzeniach, jakie im serwują autorzy, powinni.

    Kay ma jeszcze jedną rzadką umiejętność – potrafi tworzyć atmosferę. W jego opowieściach silnie wyczuwalne są emocje. „Fionavarski Gobelin” emanuje smutkiem, takim, jaki towarzyszy bohaterom, którzy muszą postępować wbrew sobie, ale w imię wyższego celu. Takim, który towarzyszy odejściu czegoś pięknego. Takim, który zdaje się być od zarania dziejów wpleciony w materię rzeczywistości. I wreszcie takim, który towarzyszy śmierci przyjaciela. Cały ten smutek przenika czytelnika i wprowadza go w nastrój nieco nostalgiczny. Dlatego, jeśli macie ochotę na coś wesołego, omijajcie „Fionavarski Gobelin” szerokim łukiem.

    Wady? Jak już wspominałam, proza Kaya ma pewne osobliwe cechy. Jedną z nich jest ogólna nieśpieszność prowadzenia narracji. Wydaje się, że autor wychodzi z takiego założenia, jak Umberto Eco przy pisaniu „Imienia róży” – czyli najpierw sto nudnych stron o niczym, żeby do końca dotarli tylko najwytrwalsi. Jeśli nie masz ochoty przedzierać się przez sto testowych stron, odpuść sobie, drogi czytelniku. Jeśli nie lubisz czytać o rozterkach bohaterów (którzy w „Letnim Drzewie”, są jeszcze nieco papierowi), to również poszukaj innej lektury.

    Na koniec jeszcze kilka słów o wydaniu. Omnibus Zysku prezentuje się pięknie – twarda oprawa ozdobiona ilustracją Teda Nashmitha (wielka szkoda, że w środku nie ma ich więcej), biały papier, szycie kartek, wyraźny druk. Wizualnie wszystko gra, ale edytorsko już nie jest aż tak dobrze. Po pierwsze, trylogię przekładało dwóch tłumaczy, a nazewnictwa nie ujednolicono. Gdyby książki wydano osobno, prawdopodobnie nie kłułoby to w oczy, ale w jednym tomie nieco razi, choć na szczęście dotyczy raczej spraw błahych. Po drugie – w „Wędrującym ogniu” nagminnie nie zaznacza się miejsc, w których akcja przenosi się gdzie indziej, a to mocno irytuje. Poza tym jednak znaczących błędów brak.

    Podsumowując – „Fionavarski Gobelin” to fantasy w starym stylu i obawiam się, że dobrze się go będzie czytać tylko tym, którzy tęsknią za Tolkienem. Niemniej jednak, jest bez wątpienia książką wartościową, nawet jeśli nie przypadnie do gustu osobom lubiącym akcję i bitwy (choć bitwy tam występują). Tych, którzy ponad akcję przedkładają dobrze prowadzonych i dogłębnie charakteryzowanych bohaterów, lubią wyłuskiwać nawiązania do mitologii i legend, a ponadto niestraszne im przedzieranie się przez nudny początek, książka zadowoli. A potem bardzo pięknie będzie prezentować się na półce.

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy: 



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw