Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Grand Theft Auto V • INSIMILION

    Recenzje


    Grand Theft Auto V

    Gry wideo » Recenzje » Recenzje
    Autor: Nev
    Utworzono: 20.09.2015
    Aktualizacja: 22.09.2015

    Właściciele pecetów długo musieli czekać na GTA V. Minęło niemal 18 miesięcy, zanim mogli  cieszyć się znakomitą produkcją Rockstar Studios. Wydana 14 kwietnia 2014 roku gra spełniła jednak wszelkie oczekiwania, w niektórych kwestiach nawet je przekraczając. Osobiście od momentu ujrzenia pierwszych streamów z Grand Theft Auto V nie mogłem się doczekać chwili, w której zagłębię się w świetnie dopracowane, pełne życia Los Santos i pokieruję jedną z trzech grywalnych postaci. Nareszcie moje pragnienie zostało spełnione.
     
    Beginnings
     
    Tryb fabularny rozpoczyna się retrospekcją  niezbyt udanego napadu na leżący na uboczu bank. Poznajemy w niej dwóch głównych bohaterów oraz zaznajamiamy się z podstawowymi elementami sterowania. Michael Townley oraz Trevor Phillips wraz ze swoją ekipą próbują zwiać ze zrabowaną gotówką do helikoptera, ale obmyślony plan nie wypala – gdy uciekają przed policją, jadąc przez tory kolejowe, o tył ich samochodu zaczepia pociąg. Trafiają między jakieś zabudowania, gdy nagle zaczynają padać strzały. Micheal i jeden z członków ekipy zostają ranni, Trevor zostaje zmuszony do ucieczki. Następnie jesteśmy świadkami pogrzebu Micheala, choć na sam koniec widzimy, że tak naprawdę wcale nie jest martwy. Rozpoczyna się właściwa opowieść.
     
    Mr. Therapy, "get rich or die tryin'" and cannibalistic motherfucker
    Główni antybohaterowie Grand Theft Auto V - Trevor, Franklin i Michael
    Pan Townley (aktualnie de Santa) żyje, ale ma się niezbyt dobrze; chodzi do psychiatry, gdzie narzeka na wszystko, zaczynając od pięknego domu i mnóstwa forsy, na rozwydrzonych dzieciach kończąc.
    Zanim jednak dojdziemy do możliwość zagrania Michealem, poznamy Franklina, który klepie biedę, wdając się w niezbyt dochodowe interesy, na domiar złego zazwyczaj kończące się bardzo kiepsko. Marzy mu się wyrwanie z tej nędzy i pojawia się okazja, by to pragnienie zrealizować – właśnie za pomocą Micheala, ale to już inna historia. 
    Ostatnią z grywalnych postaci jest wspomniany już wcześniej Trevor Phillips, który w swojej scenie otwierającej zabija chłopaka dziewczyny, którą właśnie co sami-się-domyślcie-co. Tak, to taki typ człowieka. Chwilę potem idzie roznieść na strzępy gang motocyklistów, a oprócz tego ćpa i chleje na umór, a wszystko to,by jego metaamfetaminowe imperium miało się dobrze. 
     
    Beautiful Blaine County
     
    Widoki w GTA V  potrafią naprawdę zachwycić!
    Świat przedstawiony w Grand Theft Auto V jest ogromny. Krótkie spojrzenie na mapę Los Santos na początku gry pozwala wyobrazić sobie jak wiele do zwiedzenia będzie miał każdy gracz. Oprócz gigantycznych przestrzeni dostępnych poza  Los Santos, sam rozmiar metropolii, w której będzie się toczyła większość akcji, jest naprawdę zadziwiający. Zawiera praktycznie wszystko, czego moglibyśmy sobie życzyć, zaczynając od szklanostalowych drapaczychmur w centrum miasta, willi sław i bogaczy, żywcem przeniesionego studia filmowego Paramount Pictures, przez wielką plaże, wesołe miasteczko wybudowane na molo, kończąc na dzielnicach praktycznie wyjętych z prawdziwego Los Angeles, na którym twórcy wzorowali Los Santos. Wystarczy w tym momencie wymienić Rockford Hills, do zludzenia przypominające Beverly Hills lub Vinewood z klasycznym wielkim napisem umieszczonym na zalesionym wzgórzu. Poruszając się po mieście, rzeczywiście można poczuć się jak na zachodnim wybrzeżu USA, w krainie, gdzie wiecznie świeci słońce. 
    Zapomnijmy jednak na chwilę o mieście. Poza nim czeka na graczy obszar cztery razy przewyższający wielkością Los Santos; znajdziemy w nim góry, lasy, rzeki, kaniony, jeziora,  pustynnie, wybrzeża, praktycznie wszystkie możliwe formy ukształtowania terenu, jakie możemy sobie wyobrazić. Pomiędzy nimi leżą niewielkie miasteczka, może pozbawione blichtru i rozmiaru samego Los Santos, ale nadal oferujące różnorodność, której trudno nie docenić. Możecie się przekonać jak wielką frajdą jest podróżowanie po San Andreas, czy to za pomocą jakiejś terenówki lub quada, czy wyczyniając powietrzne akrobacje jednym z dostępnych samolotów bądź helikopterów.
     
    I hate crowds.
     
    Opisywanie istot żywychświata GTA V zacznijmy może od zwierząt. W leśnych odstępach i innych rejonach z dala od cywilizacji, spotkamy jelenie i zające, natomiast w miastach natkniemy się na psy i koty. Nie są one jedynie dekoracją, można je upolować lub zrobić im zdjęcie, jeśli przypadkiem wyjątkowo ładnie wpasują się w krajobraz. Największe wrażenie robią jednak  mieszkańcy Los Santos i okolic. W mieście oczywiście zobaczymy ludzi należących do każdej klasy społecznej – od brudnych i obszarpanych kloszardów, przez biedną ludność żyjącą w slumsach, robotników, przedstawicieli klasy średniej, po wystrojonych bogaczy. Jak już wspominałem, miasto żyje – jego mieszkańcy zajmują się własnymi sprawami czy to zasadza się na staniu pod mostem przez większość dnia, czy łażeniu po mieście z kubkiem kawy i telefonem przy uchu lub wypoczywaniu na świeżym powietrzu. Populacja Los Santos jest naprawdę duża i widać to podczas zwiedzania miasta, przez ulice przewalają się tłumy, na drogach panują korki, a na rogach w bardziej niebezpiecznych dzielnicach możemy spotkać członków gangów, obwieszonych bronią i szukających zaczepki. Oprócz tego, w grze można znaleźć niezwykle ciekawe postacie, jak na przykład cospleyowca udającego zombie. 
     
    It's all about missions
     
    Gry takie jak Grand Theft Auto nie miałyby racji bytu, gdyby nie oferowały swoim graczom różnorodnych misji. "Piątka" nie ma z tym żadnego problemu, od początku do końca zapewnia różne zadania, w których trudno doszukać się jakiegoś denerwującego schematu. Owszem, jeżdżenie i zabijanie jest praktycznie non stop, ale te elementy zostały przygotowane przez twórców na tyle ciekawie, by rozgrywka nie nużyła. 
    Prawdziwą gratką są napady oraz to jak została rozwiązana kwestia przygotowań. To logiczne, że szykując się do wielkiego skoku powinniśmy mieć wszystko dokładnie obmyślone, od strategii wejścia, zajęcia się obsługą okradanego miejsca, po sposób wyjścia i uniknięcia bycia złapanym przez policję. GTA V pozwala nam dobrać taktykę właściwą dla naszego podejścia – możemy wybierać warianty polegające na brutalnej sile, ale, jeśli chcemy prześlizgnąć się przez systemy zabezpieczenie, to taka opcja jest również dostępna. 
    Poza samymi skokami stanowiącymi pewien rodzaj kamieni milowych w fabule, mamy do dyspozycji całkiem sporo innych misji, w których zajmujemy różnymi problemami głównych bohaterów. Z reguły, mają oni tendencję do rozwiązywania ich sposobami powodującymi powstawanie jeszcze większych kłopotów, więc do samego końca mamy pewność, że będziemy mieli sporo roboty. 
    Wchodząc nieco bardziej szczegołówo w temat misji, trzeba zaznaczyć, że, pomimo zdecydowanej dominacji zadań polegających na "dojedź, zabij/wysadź, ucieknij", są one bardzo ciekawe. Zawdzieczać to możemy z jednej strony otoczce fabularnej w postaci świetnych dialogów i oprawie audiowizualnej dopasowanej do wykonywanych czynności, z drugiej strony samej konstrukcji czynności, które musimy wykonać, aby osiągnąć sukces. Cechuje ją różnorodność w zależności od danej misji, np. w pewnych misjach opartych na jeździe, czasami musimy mierzyć się z upływającym czasem, a czasami trzeba zadbać, by prowadzony pojazd dojechał na miejsce bez żadnych uszkodzeń. Spotkamy się również z zadaniami wymagającymi nie ściągania na siebie uwagi służb porządkowych lub cichej eliminacji celu, zwłaszcza te bywają bardzo pomysłowe. Jest również dużo questów opierających się na manewrowaniu rozmaitymi pojazdami, od samochodów zaczynając, na ciężkich wojskowych śmigłowcach kończac. Tym sposobem przechodzimy do następnego punktu – tego, co wypełnia czas pomiędzy misjami.
     
     
    Imagine life
     
    GTA V, jak wszyscy już dawno wiemy, to symulator gangsterskiego życia i jako taka pozycja doskonale wypełnia swoją niszę na rynku. Przez chwilę wyobraźmy sobie, że nie goni nas czas i nie chcemy przejść tej produkcji w rekordowym czasie, tylko skupić się chociaż przez moment na roleplayowaniu danych postaci. 
    Jako Michael pewnie obudzilibyśmy się w domu, gdzie z pokoju naszego syna dochodziłyby dźwięki jakiegoś online shootera, nasza córka ćwiczyła by do Fame or Shame, a żona wdzięczyłaby się na tarasie do nowego trenera jogi. Poszlibyśmy do kuchni się napić, a potem w salonie obejrzeć jakiś film, ale wychodzimy z domu, by nie musieć użerać się ze swoją rodzinką. Wsiadamy do samochodu, zapuszczamy radio Mirrors Park i jedziemy nad morze, by zażyć trochę świeżego powietrza. Docieramy na miejsce, rozkoszujemy się cudownie przygrzewającym słońcem, potem wsiadamy na rower i nim zwiedzamy sobie pełne zieleni deptaki, starannie omijając przechodniów zajętych swoim życiem. Zgłodnieliśmy, więc idziemy coś zjeść, następnie jakiś gość chce zrobić kawał swojemu koledze, pomagamy mu w tym skacząc ze spadochronu i nieoczekiwanie lądując na jego łódce. Przesiadamy się na skuter wodny i płyniemy do naszej przystani, gdzie wychodzimy na suchy ląd; nabieramy ochotę na coś bardziej ekscytującego, taksówką dojeżdżamy do centrum i palimy skręta, po którym łapiemy fazę na zabijanie wyimaginowanych kosmitów. Nieco tym już zmęczeni, odwiedzamy bar ze striptizem, podziwiamy wdzięki tancerek, pijemy kilka drinków, wsiadamy za kółko i przypadkiem rozbijamy się na grupce członków gangu, stojącej na jakimś rogu, której nie zauważyliśmy. Po ciężkiej strzelaninie, kradniemy jakiś samochód i próbujemy ulotnić się z miejsca zbrodni. Zajeżdżamy do mechanika, zmieniamy lakier, aby nie wzbudzać podejrzeń, a potem podbijamy do naszego garażu, gdzie chowany kradzioną brykę. Spacerkiem ruszamy do domu, bo już jest późno, ale nasze zainteresowanie przykuwa autobus wycieczkowy po Vinewood, płacimy za bilet i odbywamy podróż, słuchając zgorzkniałej przewodniczki. Dostajemy smsa od szefa kupionego niedawno baru, że brakuje im alkoholu, więc łapiemy znowu taksówkę i wsiadamy za kierownicę samochodu dostawczego. Łamiąc wszystkie dostępne przepisy i rozbijając kilka skrzynek piwa, dostarczamy ładunek na miejsce o umówionym czasie. Jesteśmy już zmęczeni, więc krótkim spacerem zmierzamy do domu, by wychylić ostatniego drinka i położyć się spać, bo z samego rana mamy spotkać się z Lesterem w hrabstwie Blaine w celu omówienia napadu na tamtejszy bank. To był ciężki dzień, ale przecież nic takiego nie mieliśmy w planach. 
    Jak widzicie, można i tak spędzić dzień w świecie GTA V zamiast wykonywać swoisty speedrun całej produkcji. Gra ma mnóstwo do zaoferowania, jeśli chodzi o sam content – mnogość modyfikacji samej postaci, szalona liczba dostępnych ulepszeń dla setek samochodów, nieco mniejsza liczba dodatków do broni. Gdy dodamy do tego jeszcze niezliczoną liczbę czynności, które główni bohaterowie mogą wykonać, oraz gigantyczny świat, okazuje się, że Grand Theft Auto V jest po prostu niesamowicie olbrzymią grą z mnóstwem do zaoferowania. Trudno mi było wyobrazić sobie coś większego do 19 maja tego roku, kiedy CD Projekt wypuścił Wiedźmina 3: Dziki Gon.
     
    Look at the world and admire it
     
    Trevor przybywa do Los Santos.
    Każdy element świata i jego mieszkańców działa na zasadach silnika graficznego znanego nam z poprzednich części , nie ma tutaj żadnych niespodzianek, co jest dobrym wyjściem, ponieważ wykorzystuje przyzwyczajenia graczy do poprzednich części.
     
    Modele postaci są nieco bardziej dopracowane w porównaniu do  GTA 4, jednak nie następuje to jakiś szczególny skok jakościowy, który byłby wart większej uwagi. Główni bohaterowie lub ważni NPC prezentują się lepiej od całej reszty mieszkańców świata, wynika to z obdarzenia ich w miarę rozbudowaną mimiką twarz, czasami nie wyglądającą tak dobrze jakby gracz sobie tego życzył. Z kolei na wielkie uznanie zasługuje podejście twórców do przygotowania wszelkich samochodów, pojazdów wodnych i powietrznych. Modele aut wyglądają pięknie, nawet najbardziej obciachowe i nudne bryki prezentują się prawdziwie, niezależnie od tego czy zostały jakoś zmodyfikowane przez gracza czy nie. Opcji spersonalizowania samochodów jest mnóstwo, nie wiadomo czy Rockstar nie prześcignął w tej kwestii NFSy, które królowały na rynku pod tym względem. Inaczej ma się sprawa z skuterami wodnymi, motorówkami, statkami i inny pływającymi pojazdami – zostały wykonane porządnie, ale twórcy najwyraźniej zdecydowali, że zapewnienie możliwości customizacji ich nie jest szczególnie ważne w GTA V i nie sposób się z nimi nie zgodzić. Podobnie wygląda sprawa z wszelkimi samolotami – jest ich całkiem dużo, ale możemy zapomnieć o choćby ich przemalowaniu. 
     
    Widok z Vinewood Hills na Los Santos. 
    Kolejnym punktem świata przedstawionego w produkcji Rockstar Studios jest sama kraina, czyli góry, rzeki, morze, kamienie, lasy, trawa, skały, budynki, latarnie uliczne i wszystko, co możemy znaleźć w Los Santos i okolicach. Tutaj chyba leży największa zaleta gry – poziom dopracowania jest naprawdę imponujący i przy porządnej karcie graficznej, świat potrafi wyglądać naprawdę nieziemsko, to znaczy nieprawdopodobnie realistycznie, co w tym wypadku jest wielkim walorem GTA V. Sama przechadzka po mieście lub wybranie się na wycieczkę samochodem po ulicach Los Santos sprawia ogromną frajdę, ponieważ zarówno budynki i ulice, jak i wszystkie szczegóły miasta prezentują się niezwykle dobrze. W ten sposób przechodzimy do kolejnej ważnej kwestii, która ma wielki wpływ na konstrukcję klimatu w najnowszej części serii Grand Theft Auto.
     
    You're in Michael's Bay movie. Deal with it
     
    Nie będzie przesadą, jeśli zostanie stwierdzone, że wybuchów w grze nie brakuje. Przy odpowiednim "stylu" rozgrywki, eksplodować może praktycznie wszystko, więc naturalnym jest, że twórcy musieli się postarać, by wszelkie efekty specjalne w grze stały na wysokim poziomie. 
     
    Efekty specjalne zostały przygotowane solidnie. Rockstar Studios musiało napracować się, by nie były one przesadzone i nie zamieniały symulację gangsterskiego życia w jakiś przerysowany twór, w którym  eksploduje wszystko przy najdrobniejszej okazji. Wyszło im to bardzo dobrze, choć nie można powiedzieć, że by gra nie była pozbawiona momentów, jakie aż proszą się do włączenia ich do repertuaru amerykańskiego reżysera wymienionego w tytule akapitu. Wszystkie elementy produkcji związane z bronią sprawiają wrażenie stworzonych dla maksymalnej przyjemności gracza, to znaczy, że huk wystrzałów, przez błyski ognia w trakcie strzelania, aż po nieprzyjemny dźwięk kuli wchodzącej w ciało i rozbryzg krwi są zaprojektowane w taki sposób, by chciało się strzelać więcej i więcej. To dobry znak,bo, gdy dostajemy możliwość posługiwania się granatami i wyrzutniami rakiet, efekt ten zostaje jeszcze bardziej spotęgowany. Eksplozje wyglądają bardzo plastycznie, a uciekające z ekranu ciała martwych już przeciwników potrafią wzbudzić uśmiech zadowolenia na twarzy, zwłaszcza, gdy wyczyniają w powietrzu niedostępne im za życia akrobacje. Podobnie jest z wybuchającymi samochodami, jak i każdym innym obiektem, który ma tendencję do eksplodowania, gdy podda się go odpowiednim działaniom. 
     
    To nie jest jedyny argument za tym, iż GTA V przypomina czasami film Michaela Baya. Przy pewnych misjach trudno wyzbyć się wrażenia, że Rockstar naprawdę opanował do perfekcji tworzenie gier, które przypominają świetny film sensacyjny. Przełączenie się na kamerę filmową pozwala zdać sobie sprawę, jak wyglądają nasze czyny w perspektywie dynamicznej kamery. Żeby nie było niedomówień, prezentują się obłędnie. Czasami nawet przychodzi taka myśl, że "wtf I've just done? To było w ogóle możliwe?"; owszem, niekiedy zdarzają się sytuacje absurdalne, które są nie do uniknięcia, gdy operujemy naszą postacią w sandboxowym środowisku nastawionym na maksymalną wolność jednostki w podejmowaniu wszelakich akcji, jednak można to wybaczyć – wychodzą z tych sytuacji doskonałe filmiki. Są również ciemne strony tej monety; w pewnych sytuacjach któryś z głównych boahterów nie wyczynia cudów na kiju pod względem przetrwania w świecie czy robienia kaskederskich trików, za to potrafi zabić się podczas wskakiwania na niewielki murek. No, ale to kolejny materiał do śmiesznych filmików.
     
    Run, Michael! Now jump! Now shoot! Now crounch and pray that they won't find you...
     
    W kwestiach sterowania GTA V nie odchodzi od swoich poprzedników, co jest zdecydowanie dobrą sprawą. Każdy  gamer wie, że przyzwyczajania się do nowych elementów poruszania się postaci potrafi być niezwykle upierdliwe, więc twórcy wyszli tutaj graczom naprzeciw i nie zmienili właściwie niczego. Sterowanie głównymi bohaterami przy użyciu klawiatury i myszki jest banalne, bazuje na modelu, który został wypracowany przy pierwszej trójwymiarowej wersji Grand Theft Auto. Nie ma wątpliwości, że sprawdza się bardzo dobrze. Doszło kilka zmian, jeśli chodzi o wybór broni, ale są to modyfikacje kosmetyczne i na tyle intuicyjnie zaprojektowane, że jeszcze bardziej zwiększają radość w rozgrywki.
     
    Trzeba tutaj powiedzieć o kółku wyboru broni. Z początku to rozwiązanie może przyprawiać o lekki ból brzucha, jednak można się do niego szybko przyzwyczaić, ponieważ zostało ono zaimplementowane w rozgrywkę w bardzo przyjemny sposób. Z chwilą naciśnięcia przycisku wyboru broni, następuje spore spowolnienie czasu, które daje nam możliwość nie tylko zdecydowania się na jakieś nowe narzędzie zniszczenia, ale również na krótką ocenę sytuacji. Nawet pomimo tego, że obraz wtedy staje się inny i nie ułatwia obserwacji, to w pewnych momentach pozwala to dostrzec osłonę lub zauważyć wcześniej niespostrzeżonego przeciwnika. 
     
    Kolejnym interesującym zabiegiem, który został wyeskponowany w GTA V, jest możliwość skrytego (mniej lub bardziej) pozbywania się przeciwników. Oczywiście, bardzo daleko tutaj produkcji Rockstar Studios do takiego Dishonored, gdzie mogliśmy przejść całą grę, nie zabijając nikogo, ale cieszy takie urozmaicenie. Tryb skradania nie przydaje się tylko, gdy zależy nam na dyskrecji w czasie unieszkodliwania kogoś, ale również przy gubieniu pościgu, co jest dodatkowym plusem. 
     
    Podsumowując kwestię poruszania się, jest naprawdę dobrze zrealizowana.. Nie wspominając o multum aktywności, które zostały przygotowane dla głównych postaci, nawet NPCe czy szary lud Los Santos potrafi wyróżniać się pod tym względem. Bohaterowie poruszają się w swoim stylu, grubi człapią ociężale po ulicach, piękne kobiety kusząco kręcą biodrami, a uprawiający sport mają charakterystyczny sprężysty chód, który jeszcze bardziej uwiarygadnia realistyczność całej produkcji.
     
    This is Lazlow and you're listening to Chattersphere! Also... watch Fame or Shame!
     
    Program, który można oglądać zarówno na smartphone'ach, jak i normalnie w telewizji.
    Grand Theft Auto V to gra, która nie osiągnęła by tak wspaniałych wyników sprzedażowych bez elementu, będącego znakiem szczególnym serii. Mowa tu oczywiście o soundtracku gry i samym jej udźwiękowieniu. GTA V ustawiło niezwykle wysoko poprzeczkę pod względem muzyki, do jakiej mamy dostęp w grze – mamy w nim 18 stacji radiowych, w tym 16 muzycznych. Można wybrać praktycznie każdy rodzaj muzyki popularnej, a jeśli nawet czegoś będzie nam brakowało, to nic nie stoi na przeszkodzi, by stworzyć własną stację ze swoimi ulubionymi kawałkami. Czasami, gdy chcemy odpocząć od nieustannego robienia misji lub zwiedzania świata, można zwyczajnie wsiąść do samochodu, zapuścić ulubioną stację i po prostu wybrać się na przejażdżkę, ciesząc się wspaniałą oprawą graficzną czy naturalnym zachowaniem mieszkańców miasta.
     
    Oprócz mnogości utworów dostępnych w grze, twórcy wykonali znakomitą robotę przy znalezieniu odpowiednich osób do podkładania głosów czy udźwiękowienia całego gigantycznego świata. Kwestie mówione są bardzo dobrze zsynchronizowane z mimiką bohaterów czy okolicznościami towarzyszącymi ich wypowiadaniu. Nie ma tutaj miejsca na sytuację, gdzie ktoś ni z tego ni z owego zaczyna mówić do ściany czy pobliskiego krzewu, a nawet jeśli się tak zdarzyło, to można być pewnym, że po prostu rozmawiał przez telefon. Wspaniałą pracę wykonali aktorzy podkładający głosy pod główne postacie (Ned Luke jako Michael, Steven Ogg jako Trevor i Shawn Fonteno jako Franklin), w ich głosach nie słychać sztuczności, ich kwestie są idealnie zgrane  pod względem emocjonalnym z zaistniałymi w grze sytuacjami. To jednak nie wszystko, co GTA ma do zaoferowania audiofilom.
     
    Dla kogoś kto pragnie nieco samotności, zostały przygotowane odgłosy przyrody – przyjemny szum fal, cichy szelest liści, delikatne odgłosy wody płynącej w rzece. Dla chcących posłuchać odgłosów miasta – nic nie stoi na przeszkodzie, by wybrać się do centrum i w otoczeniu klaksonów, rozmawiających ludzi, krzyczących na siebie kierowców na światłach, usiąść na ławce i poczuć wibracje wielkiej metropolii. Prawdziwą gratką jest jednak idealne (i nie ma tu mowy o przesadzie) dobranie utworów w misjach, weźmy na przykład Phila Collinsa i jego "I don't care anymore", odsłuchiwane podczas relaksu przy jego basenie lub Chicago i kawałek "If you leave me now", gdy Trevor odwozi Patricię do jej męża. Jest to prosty zabieg, ale niesamowicie skuteczny i temu, kto wpadł na ten pomysł w Rockstar Studios, należą się wielkie brawa.
     
    iFruit
     
    Żyjemy w XXI wieku, podobnie jak bohaterowie GTA V, więc nikogo nie powinno dziwić jak wiele funkcji zostało dodanych do telefonów posiadanych przez Trevora, Michaela czy Franklina. Nie ma co ukrywać, że możliwość dzwonienia do kogoś jest kamieniem węgielnym tego wynalazku, jednak twórcy postanowili – i bardzo słusznie – zapewnić graczom możliwość korzystania z pozostałych możliwości współczesnych smartphonów. Surfowanie po internecie to jedna z opcji; pozwala na zakup pojazdów i akcji, oglądanie programów, reklam, wejście na LifeInvadera (odpowiednik Facebooka) i sprawdzenie profilu swojego oraz znajomych. Oczywiście, do tego dochodzi aparat, który pozwala nam uwieczniać ciekawe sytuacje z życia miasta lub siebie na selfie. Nie są to opcje, z których korzysta się często (choć to zależy od samego gracza), jednak bardzo miło jest wiedzieć, że twórcy wyszli naprzeciw oczekiwaniom i wprowadzili do swojej produkcji kolejny element współczesnego życia, bez którego wiele osób czułoby się zapewne bardzo zagubionych.
     
    "Twice and thrice over, as they say, good is it to repeat and review what is good."
     
    Korzystając z tej maksymy, wypada powtórzyć czym GTA V zachwyca. Znakomita większość, o ile nie wszystkie elementy gry, zostały przygotowane wyjątkowo starannie, z dbałością zarówno o komfort gracza, jak i optymalizację samej produkcji. Można pokusić się o stwierdzenie, że począwszy od świata, który olśniewa swoją wielkością i dopracowaniem, przez wciągającą rozgrywkę i niesamowitą wolność, aż po stronę audiowizualną, Grand Theft Auto V jest grą będącą chyba najbliżej uzyskania tytułu doskonałego produktu w swojej klasie. Dowodem na to są zarówno niesamowicie wysokie noty uzyskane przez większość serwisów zajmujących się branżą gier, jak i ilość sprzedanych kopii sięgająca w tym momencie zapewne dziesiątków milionów. Tak naprawdę wystarczy godzina może dwie poświęcone GTA V, by przekonać się, że Rockstar Studios stworzyło niemal arcydzieło i jakiejkolwiek innej produkcji bazującej na tych samych założeniach będzie niezwykle trudno trudno przebić je pod jakimkolwiek względem. Społeczność graczy może się cieszyć, mając szansę cieszyć się tak wspaniałą grą. 
     
    9,5/10
     
    Grand Theft Auto V jest niemal doskonałe pod każdym względem, nawet drobniutkie błędy i miejscowe absurdy dokładają miodności całej produkcji!



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw