Okładka | Opis |
|
W świadomości wielu miłośników polskiej fantastyki Tomasz Kołodziejczak występuje głównie jako doceniany autor science-fiction. Warto jednak wiedzieć, że to wydana w 1994 roku powieść fantasy „Krew i kamień” jest pierwszą książką, za którą został nominowany do nagrody im. Janusza A. Zajdla. Mimo tak dobrej rekomendacji, nie zdobyła ona popularności ani przychylności szerszego grona czytelników. Co więcej, krytyczne argumenty padające pod jej adresem bywają bardzo rzeczowe i trafne. Skąd takie rozbieżności wśród opinii na temat tej powieści?
Akcja książki krąży wokół Dabory, stolicy Leśnych Gór. Region ten od wielu lat jest podporządkowany Miastu Os, zamieszkałemu przez rasę wojowników zwanych Gwardzistami. Władający Daborą ban tyranizuje swoich poddanych, a w mieście panuje atmosfera strachu i donosicielstwa. Mieszkańcy są podburzani przez Szepczących — wojowniczych szamanów-nauczycieli, przekazujących ludziom wiedzę o dawnych czasach i tradycjach kultu Ziemi Rodzicielki. Kult ten jest głównym filarem mocno rozbudowanej w powieści sfery sacrum i wszechobecnej magii żywiołów. Jego ważnym elementem jest postać Liścia, człowieka wybranego przez Święty Gaj, by służył drzewom i Ziemi Rodzicielce. W takich okolicznościach rozpoczyna się wielowątkowa opowieść o próbie odzyskania niepodległości, wielkiej polityce i niedoli prostych ludzi, zdradzie i zemście, czarach i gusłach. Wszystko to jest przedstawione czytelnikowi z perspektywy dwóch głównych postaci: Magwera, młodego sługi Szepczącego, oraz Liścia o imieniu Doron.
Powyższy opis jedynie sygnalizuje główne motywy wykorzystane we „Krwi i kamieniu”. Świat wykreowany przez Tomasza Kołodziejczaka zaskakuje rozbudowaniem i oryginalnością już od pierwszych stron. Wiele jego elementów jest wyjaśnianych lub definiowanych z użyciem kolejnych autorskich pomysłów. W niektórych miejscach bywa nawet sprzeczny z powszechnymi w fantasy wzorcami. Przykładem może tu być wspomniana w notce wydawniczej cecha: nieużywanie przez bohaterów jakiegokolwiek metalu ani koni. To jedno z prostych założeń, które pozwoliły autorowi wprowadzić do świata przedstawionego wiele świeżości i zaskakujących rozwiązań.
Szczegółowość przestrzeni, w jakiej toczy się akcja „Krwi i kamienia”, jest typowa dla Tomasza Kołodziejczaka. Chociaż to jedna z pierwszych powieści w jego dorobku, to czuć w niej dojrzałość i solidny warsztat. Książka nie należy do długich (niecałe dwieście sześćdziesiąt stron), ale ma wiele do przekazania. Autor posiada charakterystyczny styl, pozwalający mu tworzyć elegancką i zgrabną prozę. Każde słowo i sformułowanie wydają się u niego trafne i dobrze przemyślane. Dzięki temu nawet krótkie opisy są plastyczne, treściwe oraz budują klimat. Często w naturalistyczny sposób tworzą atmosferę grozy. W powieści występują sceny wyjątkowo brutalne i okrutne (np. wymyślne morderstwa, tortury i kaźnie), a sposób ich przedstawienia potrafi wzbudzić w czytelniku obrzydzenie. Można nawet powiedzieć, że niektóre fragmenty „Krwi i kamienia” bardziej wpisują się w konwencję horroru niż typowego fantasy.
Pomimo wielu niewątpliwych zalet, książka ta ma jeden kluczowy mankament. Wciągające opisy barwnego świata odciągają uwagę od jej fabuły. W odczuciu niektórych czytelników może być po prostu nudna. Mimo że w powieści naprawdę sporo się dzieje, to słabo trzyma w napięciu. Akcja jest równomiernie rozłożona na przestrzeni całego utworu, toczy się w przyzwoitym tempie. Czasem lekko przyspiesza i śmiało można ją określić mianem wartkiej, ale i tak trudno jest utrzymać wysoki poziom zainteresowania fabułą. Zbliżając się do punktu kulminacyjnego powieści, nie wyczuwa się znaczącego wzrostu napięcia. Zakończenie może być rozczarowujące, gdyż książka niejako urywa się tuż po rozwiązaniu głównej intrygi. Wiele ciekawych wątków pozostało nierozwikłanych, losy wielu drugoplanowych postaci pozostały niewyjaśnione. Na usta ciśnie się słowo „niedosyt”. Z jednej strony jest to dowód, że „Krew i kamień” potrafi jednak rozbudzić ciekawość. Z drugiej strony nie zostawia to wątpliwości, że ostatnie wrażenie z lektury jest mimo wszystko negatywne.
Zazwyczaj świat przedstawiony w powieściach fantasy jest tłem dla opowiadanej historii. U Kołodziejczaka da się odnieść wrażenie, że opowiadanie historii jest tylko pretekstem do przedstawienia świata. Ten ogólny wniosek może być uzasadnieniem małej popularności tej powieści. Po prostu nie trafiła w gusta osób szukających w literaturze przede wszystkim porywającej akcji. Nie znaczy to wcale, że fabuła „Krwi i kamienia” jest kiepska czy uboga. Po prostu przegrywa z całą resztą powieści, która stoi na bardzo wysokim poziomie.
Ze względu na moje preferencje, oceniam tę książkę bardzo dobrze. Udało jej się wzbudzić we mnie sentyment i uznanie. Na pewno jeszcze kiedyś do niej wrócę, gdy już zapomnę, czemu można się na nią złościć. Z pewnością jednak zapamiętam to, za co należy ją doceniać: fascynujący świat, nietuzinkowe pomysły, bogactwo językowe i piękny styl. Nie dziwię się, że powieść „Krew i kamień” została nominowana do nagrody im. Janusza A. Zajdla. Nie dziwię się również, że wielu czytelnikom się nie spodobała.
Ocena 7/10
Polecam tę książkę wszystkim tym, którzy potrafią czerpać przyjemność z dobrze napisanej lektury, nawet jeśli czasami ciągnie się i dłuży.