Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Moebius: Empire Rising • INSIMILION

    Recenzje


    Moebius: Empire Rising

    Gry wideo » Recenzje » Recenzje
    Autor: Seldon
    Utworzono: 25.06.2015
    Aktualizacja: 25.06.2015

    Pinkerton Road Studio zostało założone w 2012 roku przez Jane Jensen i Roberta Holmesa, czyli dwoje ludzi w głównej mierze odpowiedzialnych za sukces Gabriela Knighta. Jak można się spodziewać, studio specjalizować się ma w przygodówkach, a ich pierwszą produkcją jest Moebius: Empire Rising.  
     
    Zabawę zaczynamy od interesującego, małego dodatku, jakim jest 8 stronicowa wkładka komiksowa (dostępna również do przejrzenia w samej grze), wstępnie nakreślająca postać Malachiasza Rectora. Imię odrobinę pretensjonalne, jak i z resztą cała persona tego bogatego handlarza antykami. Nie sposób oprzeć się wrażeniu, że jest on bazowany na Gregorym Housie. Podobne podejście do ludzi, regularne zażywanie leków, genialna zdolność analizy “na oko”, nawet sylwetka zbliżona (choć modele są generalnie dość koślawe). 
     
    Moebius to klasyczna przygodówka - stąd oczywiście przeszukujemy każdy pokój
    Historia zaczyna się i jest prowadzona raczej sztampowo, ale ustalmy sobie, że w przygodówkach “spiskowych” to wręcz cecha gatunkowa. Do rezydującego w Nowym Jorku protagonisty zgłasza się przedstawiciel mało znanej amerykańskiej agencji rządowej, ze zleceniem stworzenia swoistego profilu historycznego niedawno zamordowanej w Wenecji kobiety. Płacą nieźle, a zadanie brzmi interesująco, więc Malachiasz, który dopiero co oberwał po łbie w Hiszpanii, zabiera walizę i wraca do Europy. 
    Moebius rozkręca się powoli. Pierwsze dwa rozdziały są chyba najsłabsze, co jest o tyle ironiczne, że drugi wylądował w wersji demonstracyjnej i raczej nie poprawił sprzedaży. Wątki zawiązane są niechlujnie, bez większej dbałości o wiarygodność zdarzeń i motywację bohaterów.  Szczęśliwie, w miarę rozwoju wypadków, historia nabiera sensownego tempa i okazuje się być wcale udanym, lekkim thrillerem w klimacie historycznych teorii spiskowych, tajnych organizacji etc... Niestety, co boli w tego typu grze, postacie nigdy nie nabierają szczególnej głębi i ich tło dopowiadamy sobie bardziej w oparciu o reprezentowane przez nie archetypy niż to co zaoferowali nam twórcy.
    Jakby problemów było mało zakończenie sprawia wrażenie skleconego na kolanie - “bo termin goni” i w zasadzie niewiele wyjaśnia. Mały budżet sporo usprawiedliwia, no, ale pani Jensen, finał tak chałturzyć ? No jak to wygląda ? Ja rozumiem, że były tu nadzieje na natychmiastową kontynuację, ale, mimo wszystko, wyszło to nieszczególnie.
     
    Interfejs nie odstaje szczególnie od współczesnych przedstawicieli gatunku, jeśli już to na plus. 
    Gameplay i wykonanie techniczne również prezentują się dziwnie nierówno, tak jakby poszczególne elementy powstawały w oderwaniu od siebie. Niektóre napotkane w grze sytuacje są  mocno absurdalne, podporządkowane przygodówkowej konieczności znajdowania "tych ważnych przedmiotów". Rozpada się przez to logika całego wątku, np. kiedy znajdujemy coś  leżącego praktycznie na wierzchu, w miejscu "dokładnie przeszukanym przez policję". 
    Aktorstwo głosowe w grze jest  przeciętne ze wskazaniem na słabe. O ile samego Rectora i parę innych głównych postaci da się słuchać w miarę bezboleśnie, to bohaterowie drugoplanowi brzmią często jak lektorzy na taśmach do nauki języków obcych.
    Niskobudżetowe animacje  i modele  momentami bardzo dźgają w oczy. Szczególnie główny bohater wygląda jakby się urwał z komiksowej przygodówki o wampirach - klasyczne 2D sprawdziłoby się tu zdecydowanie lepiej. Muzyczka płynąca w tle nie jest może szczególnie wybitna, ale dobrze wplata się w to, co aktualnie oglądamy na ekranie - takie tam szpiegowsko-sensacyjne brzmienia.  
    Wycena antyków jest zaskakująco fajnie zrobiona. Szkoda, że nie ma jej w grze więcej. 
    Jeśli chodzi o samą rozgrywkę to najlepiej prezentującymi się elementami są zdecydowanie: mechanika wyceny antyków, tworzenie profili historycznych i analiza fizjonomii spotkanych ludzi.  Dwa pierwsze to zestawy faktów i ciekawostek historycznych zgrabnie przedstawionych w formie minigierki, okraszonej przyjemnymi grafikami przedmiotów i postaci historycznych. 
    Analiza napotkanych postaci sprowadza się do interpretacji spostrzeżeń Rectora na temat ich wyglądu, ubioru, gestów, etc...Tak skonstruowana mechanika zastępuje w dużej mierze klasyczne przygodówkowe zagadki, dzięki czemu nadano grze sporo świeżości. 
    Paradoksalnie, w produkcji weteranów najsłabiej wypadają właśnie elementy klasycznego point&click. Dopóki gra po prostu opowiada historię lub korzysta z opisanych powyżej minigierek – jest nieźle. Tam, gdzie wchodzi standardowe znajdowanie i łączenie przedmiotów – robi się nudno lub nielogicznie. Ma się nieodparte wrażenie, że tą “klasyczność” wsadzono tu jakby na siłę, co może wynikać z kickstarterowego rodowodu Moebiusa. Obiecano wspierającym klasyczne P&C, to musimy wsadzić klasyczne P&C, nawet, jeśli nijak się to ma do stosunkowo współczesnej formy narracji, jaką oferuje całość. 
    Główne zagadki Moebiusa przypominają w formie takie historyczne "Zgadnij kto to". Nie jest tego dużo ale cieszy.
    Moebius pozbawiony jest jakichkolwiek elementów eksploracji, które czasem spotykamy u bardziej dopieszczonych przedstawicieli gatunku. Z telefonu korzystamy tylko i wyłącznie w miejscach przewidzianych w głównym (i jedynym) wątku. Wszelkie wyszukiwanie informacji, przeglądanie baz danych czy zawartości komputerów też sprowadza się do elementów niezbędnych, żeby pchnąć fabułę do przodu. 
    Produkcja zawiera kilka odniesień do innych gier, przy których pracowała Jensen, głównie do (obiektywnie lepszego)  Cognition: An Erica Reed Thriller. Są to najczęściej zbieżne nazwiska czy przedmioty rozrzucone po lokacjach w ramach dekoracji, ale fani gatunku z reguły doceniają takie smaczki.  
    Zaznaczyć należy, że nie jest to tytuł pozbawiony błędów. Niektóre powodują "tylko" straszliwe zamulanie animacji, ale napotkałem też takie wymagające wczytania gry, stąd lepiej zapisywać ją od czasu do czasu. 
     
    10h spędziłem z tą produkcją względnie bezboleśnie ale obiektywnie kuleje tu każdy element poza muzyką. Trochę szkoda, że wypuszczono Moebiusa w takiej formie, bo naprawdę miał spory potencjał, a tak zapewne nigdy nie doczekamy się kontynuacji. Mając tego świadomość, czułem lekki smutek patrząc na napisy końcowe.
    Moebius: Empire Rising budzi mieszane uczucia. Z jednej strony solidny pomysł na kolejny paranormalny thriller Jane Jensen i całkiem fajnie zrealizowane zdolności Rectora, z drugiej niechlujna realizacja całości, bardzo nierówne tempo gry i nieprzemyślane elementy P&C. 
     
    6/10
    To spokojnie mogła być produkcja na poziomie wcześniejszych gier Jensen czy serii Broken Sword, gdyby tylko oszlifowano ją z każdej strony. Inna sprawa, że porządnych przygodówek w tych klimatach wychodzi raczej niewiele, więc na tle stawki Moebius nie wypada wcale najgorzej. 



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw