Okładka | Opis |
|
"Wilki z Calla" to piąty tom sagi "Mroczna Wieża" autorstwa Stephena Kinga. Wydana w 2003 roku powieść, tylko dwanaście miesięcy po poprzedniej części, wiele czerpie z "Czarnoksiężnika i Kryształu". Podobieństwa mnożą się w czasie rozwoju fabuły, choć nie można powiedzieć, aby liczące ponad osiemset stron dzieło nie przybliżało głównych bohaterów do celu, jakim stanowi Mroczna Wieża.
Książka już na samym początku sugeruje czytelnikowi problem, z jakim będą mieli do czynienia rewolwerowcy w tej części. Farmer z Calla, miasteczka nękanego wizytami tytułowych Wilków, którzy porywają dzieci, a potem zwracają je jako wielkie, bezmyślne skorupy (tzw. "pokury"), postanawia namówić innych mieszkańców do stawienia im czoła. Na zebraniu społeczności, jego propozycję popiera miejscowy ksiądz, Don Callahan, zwany Starym Człowiekiem, informując, iż na szlaku wiodącym do Calla znajdują się rewolwerowcy. Zostaje przegłosowane spotkanie się z nimi i, zgodnie ze starymi obyczajami, poproszenie ich o pomoc.
Ka-tet Rolanda odkrywają ich obecność po kilkutygodniowej wędrówce, w której wychodzą na jaw niecodzienne symptomy ciąży Susannah – kobieta budzi się nocami i jako Mia (co w Wysokiej Mowie oznacza "matka") wyrusza na łowy. Najpierw dowiaduje się o tym Roland, potem – w miarę rozwoju opowieści – reszta jego towarzyszy. Sama brzemienna z początku nie zdaje sobie z tego sprawy, jednak wyraźnie przeczuwa, że coś jest nie tak. Niemniej, te problemy zostają pozostawione na drugim planie, ponieważ dociera do nich wyprawa mieszkańców Calla i nagle ka-tet traci cały spokój i beztroskę, towarzyszące im podczas podróży.
Rewolwerowcy zgadzają się, aby pojechać do miasteczka i ocenić sytuację. Zostają przywitani bardzo entuzjastycznie, choć jest to w głównej mierze zasługa otwierającej spotkanie przemowy Eddiego. Później Roland wykonuje Taniec Ryżu i większość mieszkańców Calla przekonuje się do ka-tet, jednak pozostaje kilku opozycjonistów, którymi bohaterowie "Mrocznej Wieży" zajmują się podczas miesiąca, który pozostał do przybycia Wilków. Nie jest to jedyne z ich zmartwień – Don Callahan wyjawia, że pod podłogą jego kościoła znajduje się kolejny kryształ z Tęczy Czarnoksiężnika. I jest to osławiona, złowroga Czarna Trzynastka, mogąca przenosić swoich użytkowników/ofiary (bo niewiele trzeba, aby z pierwszych stać się drugimi) do dowolnego świata jakiegokolwiek czasu. W czasie całego tomu odgrywa sporą rolę jako narzędzie, które Roland i jego towarzysze spróbują wykorzystać do obronienia róży z nowojorskiej parceli, mogącej stać się zdobyczą ludzi Karmazynowego Króla.
W miarę upływania dni dzielących mieszkańców Calla do wizyty Wilków, obserwujemy jak rewolwerowcy zdobywają sojuszników, demaskują szpiegów oraz robią wszystko, co mogą, aby załatwić sprawę z parcelą, na której rośnie róża. W pewnych sprawach odnoszą sukces, jak np. odkrywają prawdziwą naturę porywaczy, skłaniają właściciela parceli, Calvina Towera do ukrycia się przed najemnikami Karmazynowego Króla (znanymi nam z "Powołania Trójki" gangsterami Balazara), ale również ponoszą klęskę jak w sprawie Susannah i dziecka Mii. Niemniej jednak dochodzi w końcu do ostatecznego starcia z Wilkami i pomimo całego dramatyzmu tego wątku, można odnieść wrażenie, że w kontekście całej wyprawy do Mrocznej Wieży nie miał on większego znaczenia. Rewolwerowcy pomagają potrzebującym, ponieważ mieszkańcom Calla trzeba było pomóc – ot, wypełnienie jednego z nakazów Kodeksu Gilead.
Pomimo fabuły, która jest w swojej strukturze bardzo podobna do poprzedniej części sagi Stephena Kinga (miasteczka w opałach, analogie między starym, a nowym ka-tet Rolanda, z początku niejasne zagrożenie, które staje się oczywiste po śledztwach bohaterów), nie można powiedzieć, by czuło się nudę, czytając o przygodach rewolwerowców. Jest to w głównej mierze zasługa nowych postaci – zwłaszcza ojca Callahana, awansującego w pewnym momencie na członka drużyny Rolanda. Jego historia jest ważnym elementem dla przyszłych wydarzeń, a informacje udzielone w czasie jej opowiadania wyjaśniają wiele zagadek, które pozostawały niewiadomymi dla ka-tet.
Mieszkańcy Calla prezentują się przyzwoicie, choć nie można powiedzieć, by autor chciał rozwinąć ich wątki w sposób podobny do Callahanowego. Spełniają rolę tła i choć robią to bardzo dobrze, ponieważ King pozwala sobie na zaprezentowanie ich dość głębokich motywacji, to mało prawdopodobnym jest, aby czytelnik zapamiętał więcej niż jedną czy dwie postacie z tej grupy. Nie są nijacy, ponieważ opisani są bardzo solidnie, po prostu ich rola blednie przy problemach trapiących głównych bohaterów.
Zostało już wspomniane, iż konstrukcja Calla bardzo przypomina Mejis znane z "Czarnoksiężnika i Kryształu"; jest całkowicie zrozumiałe, iż autor chciał bardziej przybliżyć życie mieszkańców rozpadającego się Świata Pośredniego, zarówno w przeszłości, jak i teraz, jednak wybrana metoda zasadniczo nie różni się od poprzedniej. Od wydarzeń, w których brało udział poprzednie ka-tet Rolanda minęły wieki, jednak styl życia obu społeczności generalnie jest taki sam – można to uzasadnić faktem "rozjeżdżania się czasu" i ogólnym rozpadem praw rządzących uniwersum, ale trudno jest oprzeć się wrażeniu, że King skorzystał tutaj z wypróbowanego planu, a potem próbował uatrakcyjnić go na tyle, by nie posądzono go o powielanie użytego już schematu. A skoro można było odnieść wrażenie, że "to już było", to zabieg raczej się nie udał.
Drugą z lokacji, w których rozgrywa się akcja, jest Nowy Jork. Bohaterowie pojawiają się w nim wielokrotnie (czy to za sprawą Czarnej Trzynastki, czy owoców wprawiających w trans) za każdym razem mając do wykonania jakąś misję. Nie mamy tutaj w opisach niczego nowego, w zasadzie znowu poruszamy się po tych samych ulicach, odwiedzamy tych samych ludzi, dostajemy więcej tego samego, jednak w nieco innym kontekście, czego wyrazem jest wpływ kryształu Tęczy Czarnoksiężnika na samą obecność w innym świecie.
Dużym plusem piątego tomu "Mrocznej Wieży" są, oczywiście, główni bohaterowie opowieści. Od początku cyklu możemy obserwować ich postępujące zmiany w zachowaniu i charakterze, bardzo ładnie oddawane przez modyfikowane sposoby narracji autora. Nawet jeśli struktura "Wilków z Calla" nie jest niczym nowym, to dzięki dopracowanym postaciom, z którymi czytelnik zdążył się już zżyć, czyta się je z przyjemnością. Poznajemy kolejne przymioty Rolanda – że wspaniale potrafi tańczyć, że dręczy go choroba oraz odkrywamy, iż Jake nadal tęskni do swojego straconego dzieciństwa, jednak głównymi zmianami są te zachodzące w Susannah, zmuszonej dzielenia się swoim ciałem z kolejną osobowością.
Nie wiemy wiele o Mii, jednak po jej zachowaniu możemy wnioskować, że nader wszystko pragnie tylko urodzenia swojego chłopczyka i opiekowania się nim. Zaspokaja jego potrzebę spożywania surowego mięsa, wykorzystując do tego ciało Susannah, gdy ta idzie spać - w czasie podróży do Calla wymyka się na bagna, by polować, natomiast w miasteczku zabija i pożera prosię. Całe ka-tet zaczyna zdawać sobie z tego sprawę i nie wie dokładnie co zrobić z nową lokatorką umysłu pani Dean. Problem, niejako, rozwiązuje się sam wraz z kulminacją akcji w "Wilkach z Calla".
Językowo piąty tom "Mrocznej Wieży" nie odstaje od poprzedników, ale również nie wyróżnia się niczym specjalnym. Postacie nadal posiadają swoje oryginalne słownictwo, mieszkańcy tej części Świata Pośredniego nie są jednakowi względem tych poznanych w Lud czy w Mejis, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że autor o wiele bardziej inspirował się "Czarnoksiężnikiem i Kryształem" niż – jak twierdzi – "Siedmioma Samurajami" Akiry Kurosawy. Podobieństwa do obu utworów są widoczne na pierwszy rzut oka i można być nieco znużonym powtarzającymi się schematami w fabule. Niemniej jednak, "Wilki z Calla" przybliżają, choć nieznacznie, ka-tet rewolwerowców do Mrocznej Wieży i z tego każdy fan serii może się cieszyć, ponieważ to zapowiada, iż następna pozycja cyklu powróci do dynamiki znanej z "Ziem Jałowych" czy "Powołania Trójki".
Reasumując, trzeba stwierdzić, że po piątym tomie można spodziewać się dokładnie tego samego co po czwartym, z drobnymi różnicami w perspektywach i kontekście wydarzeń. Nie jest to nic, z czym nie spotkalibyśmy się już wcześniej, czytając Mroczną Wieżę, co nieco martwi, ponieważ Stephen King – jak do tej pory – przyzwyczaił nas do nowości w każdej, następnej pozycji cyklu. W "Wilkach z Calla" taką rolę miał pełnić Donald Callahan, znany z "Miasteczka Salem", jednak, moim zdaniem, nie był on postacią na tyle pociągającą, by móc rzeczywiście porwać czytelników swoją historią. A szkoda, ponieważ cała reszta elementów książki jest na tyle dobra, by w połączeniu z charyzmatycznym nowym bohaterem stworzyć wciągającą i jakościowo bardzo dobrą opowieść.