Okładka | Opis |
|
"Pieśń Susannah" to szósty tom z cyklu "Mroczna Wieża", wydany po raz pierwszy w Polsce w 2005 roku, stanowi przedostatnią część serii napisanej przez Stephena Kinga. Liczące sobie niemal pięćset stron dzieło amerykańskiego pisarza przybliża nam wydarzenia rozgrywające się podczas misji ratowania Susannah oraz wyprawy do Maine, gdzie członkowie ka-tet rewolwerowca będą starali się ocalić różę oraz poznają samego autora.
Po wydarzeniach, których byliśmy świadkami w "Wilkach z Calla" Roland wraz ze swoimi towarzyszami musi zmierzyć się z czasem, jaki im pozostał do zapewnienia bezpieczeństwa parceli posiadanej przez Calvina Towera i z nagłym zniknięciem Susannah, porwanej przez Mię. Bez Czarnej Trzynastki (zabranej przez kolejną osobowość dawnej Odetty/Detty) muszą sobie poradzić w inny sposób – znajdują go u klanu Mannich, słynących z podróżowania między światami i czasami uniwersów Mrocznej Wieży. Mieszkańcy Calla żegnają się z ka-tet powiększonego o Donalda Callahana, a drużyna rewolwerowców dzieli się na dwa zespoły – jeden z nich, w składzie Roland i Eddie, mają zająć się ocaleniem róży, natomiast drugi, składający się z Jake'a i Starego Człowieka, ma uratować Susannah. Ta ostatnia, z kolei, musi sama toczyć walkę o panowanie nad swoim ciałem z Mią, o której dowiadujemy się znacznie więcej niż z poprzednich tomów – autor wyjaśnia nam kim jest, jak powstała i dlaczego jej dziecko jest takie ważne.
Trzy, wzajemnie przeplatające się, wątki kipią od akcji i choć tylko w jednym z nich, będziemy świadkami walki, pozostałe nadrabiają to dramatyzmem wynikającym zupełnie z innych okoliczności. W porównaniu do dwóch poprzednich części, gdzie na kulminacje trzeba było czekać niemal pięćset stron, tutaj przechodzimy, w zasadzie, od jednego istotnego wydarzenia do drugiego, co znacząco poprawia jakość historii opowiadanej przez Stephena Kinga. Autor, najprawdopodobniej zdając sobie sprawę z cliffhangerów jakie zostawił na koniec "Wilków z Calla", teraz to nadrabia, pozwalając czytelnikowi rozkoszować się wartką akcją od samego początku "Pieśni Susannah".
Ponownie trafiamy do Nowego Jorku. Zarówno trio \ Callahana, Jake’a i Eja, jak i Susannah z Mią znajdują się w znanych z poprzednich części dzielnicach miasta Wielkiego Jabłka, próbując radzić sobie z przeciwnościami losu. Kontrolowana przez matkę dziecka Susannah przenosi się tam pierwsza, wykorzystując do tego Czarną Trzynastkę, którą zabiera ze sobą – uniemożliwiając reszcie ka-tet możliwość przekroczenia drzwi w Jaskini Przejścia. Tam zmaga się z Mią o panowanie nad swoim ciałem, poznaje ją i zaczyna rozumieć motywy stojące za zachowaniem jej nowej osobowości, ale, nade wszystko, dowiaduje się kto jest ojcem rodzącego się dziecka. Ta wiadomość może zdziwić wielu czytelników, autor zapewnił nam w tym momencie świetny twist fabularny, znacznie dodający smaczku kontekstowi samego porodu i planowanemu wykorzystaniu dziecka przez ludzi Karmazynowego Króla. Jej poczynania śledzą Jake i ojciec Callahan, którzy starają się temu zapobiec , ponieważ grozi to zniszczeniem dwóch ostatnich Promieni i zawaleniem się Mrocznej Wieży.
W tym samym świecie, odwiedzimy wraz z Rolandem i Eddiem stan Maine, gdzie "ukrywa się" Calvin Tower, fanatyczny antykwariusz, ignorujący każde ostrzeżenie dane mu wcześniej przez członków ka-tet rewolwerowca. W tym fragmencie odnajdziemy najwięcej stricte sensacyjnej akcji, znakomicie poprowadzonej i opisanej, a wcześniej poprzedzonej odpowiednią zapowiedzią w wątku Susannah. Po poradzeniu sobie z początkowymi problemami, Roland i Eddie załatwiają sprawę z właścicielem parceli, następnie wybierają się do Stephena Kinga, mieszkającego kilkadziesiąt mil dalej. O ile same działanie zmierzające do tego, aby zapewnić róży bezpieczeństwa jest całkowicie zrozumiałe, to trudno oprzeć się wrażeniu, że umieszczenie siebie samego we własnej powieści jest nieco dziwne. Nie zachodzi tutaj żadne burzenie czwartej ściany pomiędzy bohaterami, a czytelnikiem, King jest opisany jako kolejna postać drugoplanowa, jednak sytuacja, w której Roland i Eddie rozmawiają ze swoim stwórcą, jest nieco kuriozalna.
Nastąpiła, w mojej ocenie, znacząca poprawa, jeśli chodzi o konstrukcję opowieści – znowu bohaterowie skupiają się na swojej misji, nie meandrują wokół cudzych problemów w okolicznościach, gdy wszystkie możliwe wszechświaty mogą zostać zniszczone (vide sytuacje mające miejsce w poprzednim tomie). Wątek Susannah stanowi bardzo dobry przykład jak wiele tajemnic autor wplótł w swoją opowieść i jak ich umiejętne rozplatanie potrafi wciągnąć czytelnika w wir zdarzeń. Losy Eddiego i Rolanda pokazują z kolei, że odpowiednia dawka, umieszczonej w powieści, akcji staje się przyjemną odskocznią od innych, nieco zbyt przegadanych, fragmentów. Brakowało mi w szóstym tomie Mrocznej Wieży obecności Jake'a, który dodawał młodzieńczej perspektywy wobec zachodzących wydarzeń; znajdziemy go, oczywiście, w "Pieśni Susannah", ale wątek jego i ojca Callahana jest znacznie krótszy od pozostałych i rozkręca się dokładnie w tym momencie, w którym autor zdecydował się zakończyć swą powieść.
Stephen King prezentuje znany swoim czytelnikom poziom, nie jest to arcymistrzostwo w posługiwaniu się językiem, jednak jego styl może się wielu osobom podobać. Postacie są skonstruowane bardzo solidnie, posiadają barwne osobowości, których wady i zalety pisarz eksploatuje w czasie trwania opowieści, dodatkowo je uwiarygadniając. Podobnie jak pozostałych częściach cyklu, wiele elementów autor pozostawia wyobraźni czytelników, nie czując się zobligowanym do skrupulatnego opisywania każdego składnika danej sceny.
Gdy weźmie się pod uwagę całość serii, "Pieśń Susannah" jest jedną z lepiej napisanych powieści; dynamiką oraz zawiązaniami akcji góruje nad poprzednimi dwoma odsłonami cyklu, choć nieco jej brakuje do świetnych "Ziem Jałowych". Autor w tym tomie wielkimi krokami przybliża ka-tet Rolanda do odkrycia sposobu dostania się do Mrocznej Wieży, jednocześnie rysując przed nimi utrudnienia przeszkadzające w osiągnięciu ich życiowej misji. Wartka akcja i mnóstwo informacji, wyjaśniających niejasności z poprzednich części, sprawiają, że nie da się ominąć "Pieśni Susannah" w drodze do finału magnum opus Stephena Kinga – do samej "Mrocznej Wieży".