Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Na skraju Strefy • INSIMILION

    Recenzje


    Na skraju Strefy

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Pyszczucha
    Utworzono: 20.06.2016
    Aktualizacja: 20.06.2016

     
    Okładka Opis
    • Autor: Krzysztof Haladyn
    • Wydawnictwo: Fabryka Słów
    • Rok wydania: 2016
    • ISBN: 9788379641567

    Chyba nigdy nie czytałam książki podobnej do Na skraju strefy Krzysztofa Haladyna. Właściwie nigdy nie byłam fanką literatury, w której radioaktywna posoka leje się litrami na postapokaliptycznych pustkowiach. Ani takiej, gdzie jedyną rozrywką są czyhające na życie głównego bohatera mutanty. Oglądałam jeden odcinek The Walking Dead i nie spodobał mi się. Od tego czasu zwykłam wrzucać wszelkie twory (komiksy, opowiadania, książki, filmy i seriale) do wielkiego worka opatrzonego etykietką „apokaliptyczne obrzydliwe smęty”.
     
    Jako że nie jestem z tych, którzy nadużywają zwrotów typu „nigdy więcej” lub też „mam swoje zdanie i tak zostanie”, postanowiłam dać szansę uniwersum Stalkera, ale bez większego entuzjazmu. Zabrałam się więc za książkę, którą obiecałam zrecenzować i… podziałała niczym jedna z groźnych anomalii grawitacyjnych opisanych na kartach powieści – wciągnęła mnie bez reszty. Zaczęłam z zapałem śledzić losy głównego bohatera, młodego wojskowego o imieniu Dmitri, który przez swoją niechęć do gwałcicieli wdał się w bójkę i trafił do kompanii karnej na skraju strefy skażonej przez wybuch czarnobylskiego reaktora.
     
    Co zaskakujące, czas akcji przypada na wiosnę 2016 roku, a dokładnie przełom marca i kwietnia. Nie zdarzyło mi się jeszcze czytać powieści osadzonej w czasie tak bliskim do obecnego. To bardzo ciekawy zabieg, pozwalający czytelnikowi wyraźniej dostrzec różnice między światem realnym, a powieściowym, gdzie negatywne działanie uszkodzonego reaktora poczyniło znacznie większe szkody niż w naszej rzeczywistości.
     
    Jako strefosceptyk (przyjmijmy taką nazwę dla osób niebędących fanami opowieści z uniwersum Stalkera) nie byłam zaskoczona ani specjalnie ujęta pustkowiami, po których radośnie przechadzają się mutanty wykreowane nieco na wzór zombiaków czy ghuli. Moją wyobraźnię rozbudziły natomiast unoszące się w powietrzu anomalie, często niewidoczne na pierwszy rzut oka, które znacznie spowalniają i… urozmaicają akcję powieści. Bohaterowie, by nie zginąć od tych osobliwych tworów zony, są zmuszeni co kilka kroków rzucać przed siebie „mutry”, czyli śrubki lub kamienie. Jeśli lecą normalnie – mogą iść prosto, jeśli wirują, bądź – co gorsza – zmieniają się w pył, to znak, że należy ominąć takie miejsce szerokim łukiem. Jednak mimo śmiertelnego niebezpieczeństwa, przyciągają wielu ciekawskich i żądnych przygód stalkerów, którzy poszukują artefaktów – radioaktywnych kamieni o różnych, często uzdrawiających, właściwościach. Istnieją bowiem dowody na to, że artefakty tworzą się właśnie w anomaliach.
     
    Dużo radochy, jako entuzjastce języków słowiańskich, sprawiły mi wtrącenia po rosyjsku i białorusku. Większość z nich była opatrzona stosownymi przypisami. Nie wiem natomiast, czemu białoruskie słowa pojawiają się wyłącznie na początku książki, a potem już tylko rosyjski, rosyjski i rosyjski. Wszak cała akcja powieści rozgrywa się na terytorium Białorusi
     
    Sceny walk, których zdarza się naprawdę sporo, są oddane realistycznie (na tyle, na ile mogę to ocenić, nie rozróżniając bajkała od makarowa czy pieczeniega). Na szczęście wiem, czym są karabin maszynowy, pistolet i granat oraz zdaję sobie sprawę, że broń może się popsuć, zaciąć, a amunicja wyczerpać. Autor również przejawia taką świadomość, co więcej – bierze pod uwagę zasięg broni, typ nabojów i umiejętności strzeleckie poszczególnych bohaterów. Wszystkie te informacje są wplecione w fabułę w rozsądny sposób, urozmaicający lekturę. Porównując ze scenami walk w innych znanych mi książkach, stwierdzam, że nie każdy autor potrafi ciekawie pisać o strzelaninie czy bezpośrednim starciu. Dlatego sceny walki, które zwykle sprawiają mi problem w odbiorze, czy to w formie książkowej czy filmowej, są zdecydowanym atutem powieści Na skraju strefy.
     
    Jak to w dobrej książce bywa, nie brakuje spisków, intryg, motywów przyjaźni, a nawet miłości. Czytało mi się doskonale przede wszystkim dlatego, że główni bohaterowie (czyli Dim i jego zmieniający się jak w kalejdoskopie towarzysze) są ludźmi z krwi i kości. Nie byłabym szczera, gdybym dała tej powieści jakąkolwiek ocenę poniżej maksymalnej. Na ostatniej stronie autor zapowiada kontynuację. Czekam niecierpliwie. Już nie jestem strefosceptykiem.
     
    Ocena: 10/10
     
    Dla każdego coś miłego, czyli: mutanty, wojsko, buntownicy, bandyci, anomalie, przyjaźń, miłość i radiacja, a to wszystko na białoruskich stepach – istny koktajl Mołotowa.
     
    Za książkę serdecznie dziękuję wydawnictwu Fabryka Słów.



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw