Okładka | Opis |
|
Zanim przejdę do meritum, chciałabym uprzedzić zwabionych dwuznacznym tytułem miłośników Czech, że "Opowieści praskie" nie dotyczą Pragi czeskiej, a dzielnicy Warszawy. Książkę otwiera znakomita przedmowa autorstwa Tomasza Kołodziejczaka, która wprowadza nas w nastrój przyszykowanych przez Bochińskiego opowieści. Ten wstęp, zatytułowany "Duchy, miasto, fantastyka" bardziej niż cokolwiek innego zachęcił mnie do lektury. Zawiera wszystko, co powinien: informacje o warszawskich legendach rodem z Or-Ota, wiadomości o topografii i historii Pragi, o jej złej sławie, ale i dobrych stronach, wreszcie o autorze "Opowieści praskich", samym zbiorku i gatunku urban fantasy, do którego został zaliczony.
Prawobrzeżna część Warszawy nie cieszy się najlepszą opinią. Praga Północ powszechnie uważana jest za siedlisko społecznych mętów; zwłaszcza w pobliże Bazaru Różyckiego niewielu chętnych chciałoby się zapuszczać. Tym niemniej, to właśnie Praga najlepiej przetrwała wojnę, najdłużej ostały się tutaj przedwojenne budynki i język. U Bochińskiego Praga bynajmniej nie jest wyidealizowana. Po ulicach kręcą się typy spod ciemnej gwiazdy: menele, nurki śmietnikowe, pijaczki, prostytutki, gangsterzy. Ludzie bez skrupułów dokonują przekrętów, nie gardzą łapówkami, obrzucają się wyzwiskami (swojskich "kurw" nie brakuje). Pisarz jednak, rodowity prażanin, oddaje temu miejscu hołd. Nie piętnuje ani ludności, ani okolicy, w każdym słowie czuje się, że kocha tę dzielnicę i pragnie zaszczepić miłość do niej w czytelnikach. Na polskim rynku wydawniczym ukazało się mało dzieł fantastycznych osadzonych tak bardzo w rodzimych realiach. Pod tym względem utwory przypominają niektóre z prac Pilipiuka.
Nie tylko miejsce spaja ze sobą poszczególne opowiadania, lecz również bohaterowie. Sporo postaci pojawia się więcej niż w jednej historii: jako narrator, ktoś ważny dla fabuły, innym razem tylko gdzieś mimochodem w tle. Prażanie przedstawieni przez Bochińskiego są naprawdę sympatyczni i zindywidualizowani. Bardzo przyjemne i śmieszne było poznawanie tej samej osoby z wielu różnych punktów widzenia, dzięki czemu zyskiwała głębię. Zabawne, że to, co w jednym opowiadaniu stanowiło zupełnie naturalne zachowanie postaci, w kolejnym, z perspektywy innego bohatera mogło zakrawać na dziwactwo.
Teksty reprezentują sobą różny poziom. Generalne wrażenie: im opowiadanie krótsze, tym lepsze. Wyjątkowo udany jest cykl shortów zatytułowany "Menelska ballada", z których większość wywołuje w czytelniku silne emocje. Mocne, choć bazujące na oklepanym pomyśle, jest też opowiadanie "Cudowny wynalazek Pana Bella", wciągają utwory "Bardzo Zły" i "Druga liga". Najgorzej wypadły w moich oczach "Praskie wiedźmy. Choroba miasta" pisane w sposób, w jaki rozgrywa się sesję RPG: autor po kolei relacjonuje, co robią poszczególni bohaterowie, w dodatku przez cały czas czekamy na jakiś wielki finał, ostateczną walkę ze złem, która, gdy wreszcie następuje, przemija niezauważenie i tylko sama końcówka sprawia, że opowiadanie było jednak warte poświęconego mu czasu. Zbiorek zamyka dość interesujący "Obcy na dzielnicy".
Praga Bochińskiego jest magiczna. Pojawiają się tam duchy, czarownice, potwory, siły wyższe. Powraca wątek podróży w czasie, chyba szczególnie lubiany przez autora. Zdecydowanie najczęściej narracja przyjmuje postać pierwszoosobowej, co nie wszystkim się pewnie spodoba. Akcja rozgrywa się w przeszłości, teraźniejszości, a czasem wybiega w niedaleką przyszłość, dzięki czemu czytelnik może śledzić zmiany, jakich czas dokonuje na Pradze.
Pewną zaletą tego zbiorku jest jego stosunkowo niska cena, wynikająca stąd, że został wydany jako bookzin. Jednak czemu właściwie zaliczono go do serii "SF"? Pojęcia nie mam i wolę w to nie wnikać, gdyż utwory mają się do science fiction mniej więcej jak piernik do wiatraka. Niewielkie gabaryty książki są zwodnicze. Mnie czytało się ją zaskakująco powoli; podejrzewam, że w dużej mierze z powodu slangu, jakim została naszpikowana. Występujące co i rusz elementy warszawskiej gwary, liczne powiedzonka, które wyszły już z użytku - to wszystko utrudnia odbiór antologii, a zarazem - każdy medal ma przecież dwie strony - wzmacnia nostalgiczno-patriotyczny nastrój emanujący ze stron.
Książkę z czystym sumieniem polecam wszystkim warszawiakom i entuzjastom Warszawy. Trudno mi ocenić, jak odbiorą to pozostali. Podejrzewam, że opowiadania mogłyby ich nieco nużyć, chociaż liczne przychylne recenzje w internecie zdają się wskazywać inaczej.
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy: