Okładka | Opis |
|
Grahama Mastertona chyba nie trzeba przedstawiać – zdaje się, że większość czytelników w Polsce, zwłaszcza miłośników literatury grozy, zetknęło się z twórczością rzeczonego autora. O jego miłości do naszego kraju też chyba wszyscy wiedzą, więc nie zdziwię ich, że część akcji „Paniki” Masterton umiejscowił właśnie w Polsce.
Jack Wallace prowadzi polską knajpkę w Chicago. Jest ojcem samotnie wychowującym syna z zespołem Aspergera – łagodną odmianą autyzmu. Alexis lub Sparky (jak przezwali go rodzice) ma problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, w szkole przyjaźni się tylko z Malcolmem, który podczas wyjazdu na obóz skautowski w Owasippe wraz ze wszystkimi kolegami i opiekunami popełnia samobójstwo. Chłopiec upiera się, że muszą z ojcem rozwiązać zagadkę śmierci jego kolegi.
Chyba najlepszym elementem „Paniki” byli jej główni bohaterowie, czyli Jack i jego syn. Pan Wallace został wykreowany przez autora na człowieka realistycznie spoglądającego na świat, odrzucającego zjawiska paranormalne i do końca starającego się racjonalizować sytuację. Z drugiej strony barykady stoi Sparky – chłopiec wyobcowany ze swojego środowiska z powodu schorzenia, wierzący w astrologię i przeznaczenie. Zespół Aspergera czyni z dwunastolatka postać niezwykle ekscentryczną i dość odległą od wyobrażenia przeciętnego nastolatka. Przy tak ciekawie i dobrze wykreowanych bohaterach pierwszoplanowych niestety reszta wygląda miernie – ciężko przejąć się ich losami.
Wątek paranormalny wygląda dość dziwacznie i w ostatecznym rachunku trudno mi odgadnąć, czym w końcu okazali się być antagoniści. W poprzednich książkach Mastertona bardzo jasno określony był charakter zła, które siało strach i przerażenie. W „Panice” wątek nadnaturalny został rozwiązany mętnie, niejasno i zupełnie nie w mastertonowskim stylu. Jakby autor sam do końca nie wiedział, co chce zrobić z antagonistami.
Zabrakło mi również poczucia zagrożenia, paniki czy chociażby prób wywołania strachu. Owszem, pojawiają się jakieś zjawy, dzieją się niewytłumaczalne rzeczy, a bohaterowie nie mogą opanować swoich emocji, ale wszystko to pozostaje w książce i nie udziela się czytelnikowi w trakcie lektury. Nawet próba zewnętrznego budowania klimatu nie pomogła mi w żaden sposób poczuć chociażby najmniejszego drgnięcia serca przy czytaniu.
Klasycznie, jak to już u Mastertona bywa, w „Panice” znalazło się oczywiście sporo scen pełnych makabry – jak chociażby człowiek, który dokonał samopalowania. Elementy gore są obecne w prozie Brytyjczyka, więc jeśli ty, Czytelniku, masz wyjątkowo podatną na sugestie wyobraźnię, podejdź do tej pozycji ostrożnie i dawkuj lekturę. Chociaż z drugiej strony odniosłam wrażenie, że te okropności serwowane przez autora są zdecydowanie łagodniejsze niż we wcześniejszych jego powieściach.
Co zatem z „Paniką”? To książka mocno przeciętna. Świetnie sprawdzi się jako czytadło, natomiast osoby, które poszukują czegoś bardziej sugestywnego, mrożącego krew w żyłach i autorstwa Mastertona, odsyłam do wcześniejszych jego pozycji, zwłaszcza doskonałych w moim odczuciu „Demonów Normandii”.