Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Pieśń czasu. Podróże • INSIMILION

    Recenzje


    Pieśń czasu. Podróże

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Moreni
    Utworzono: 20.03.2012
    Aktualizacja: 20.03.2012


    Okładka Opis
    • Autor:
      Ian R. MacLeod
    • Tytuł oryginału:
      Song of Time; Journeys
    • Tłumacz:
      Grzegorz Komerski
    • Rok wydania:
      2011
    • Wydawca:
      Mag
    • ISBN:
      978-83-7480-218-5

    ­­W serii „Uczta Wyobraźni” często pojawiają się powieści i zbiory opowiadań wydawane w jednym tomie. Myślę, że można by to uznać za swego rodzaju cechę charakterystyczną. Inną cechą charakterystyczną, bardziej „statutową”, jest fakt, że w tej serii ukazuje się fantastyka ambitna, bez względu na podgatunek, do jakiego należy. Może to odstraszać niektórych czytelników, zwłaszcza tych młodszych i mniej doświadczonych. Czy jednak nie na tym polega rozwój, że próbujemy się mierzyć z rzeczami trudniejszymi niż dotychczas?

    Jeśli ktoś chciałby zacząć znajomość z „Ucztą Wyobraźni”, a boi się utonięcia w odmętach trudnego i abstrakcyjnego słownictwa science fiction, powinien zacząć od Iana R. MacLeoda. Jego dzieła co prawda nie posiadają wartkiej akcji i są nastawione bardziej na refleksję i piękny język, ale zawsze prezentują coś ciekawego. O ile tej prozy nie da się traktować jako niezobowiązującej, czysto rozrywkowej lektury na jeden wieczór, o tyle jako w miarę łatwo przyswajalną bazę do refleksji już tak. Zwłaszcza że trudno rozgraniczyć, kiedy pisana jest fantastyka naukowa, a kiedy fantasy. Szczególnie w opowiadaniach.

    Jak już wyżej wspominałam, „Pieśń Czasu. Podróże” to tak naprawdę dwa w jednym: powieść oraz zbiór opowiadań. Zajmijmy się najpierw „Podróżami”, czyli zbiorem właśnie.

    Patrząc na teksty zebrane w „Podróżach”, można dojść do wniosku, że MacLeod najbardziej ceni sobie wszelkiego rodzaju historie alternatywne, podszyte magią lub nie. Wdzięk i subtelność, z jakimi tworzy wydarzenia, które nigdy nie mogły mieć miejsca (albo właśnie mogły, wedle teorii, że każdy wariant historii miał już miejsce gdzie indziej), jest wręcz zadziwiający. Pisarz nie dąży, niczym większość autorów, do jak najbardziej spektakularnego opisania różnic czy momentu zwrotnego, kiedy historia „oddzieliła się” od naszej własnej. Woli po kawałeczku, z wyczuciem, odsłaniać przed nami świat zmieniony, widziany najczęściej oczyma jednostki, która z jednej strony nie jest postacią najważniejszą dla ogółu, a z drugiej w pewnym sensie kluczową. Tak jest w „Buncie Anglików”, gdzie mamy możliwość obejrzenia powstania narodowowyzwoleńczego w Anglii wchłoniętej przez Imperium Mongołów. Tak jest też w „Dywanie z hobów” – najlepszym, moim zdaniem, opowiadaniu ze zbioru – choć tu historia zmieniła się już u zarania ludzkości i w króciutkim „Zwieńczeniu”. Zaś w „Drugiej podróży króla” mamy niesamowitą wariację na temat tego, co by się stało, gdyby Chrystus nie umarł i nastało nam Królestwo Niebieskie. „Opowieść młynarza” to czysty steampunk, którego tytuł doskonale opisuje treść. Jednocześnie jest to niby-realistyczna baśń o przemijaniu. „Żywioły” są historią nietypowego odkrycia, które mści się na odkrywcy, zaś „Wainwrightowie na wakacjach” to jedyne w zbiorze opowiadanie niefantastyczne. Na koniec warto wspomnieć o dwóch króciutkich tekstach: „Dbaj o siebie” odebrałam jako miniaturową humoreskę, natomiast „O spotkaniu z innymi wyspami” sprawiło mi ogromne trudności. Niemniej, wszystkie opowiadania trzymają bardzo wysoki poziom i stanowią świetną rozgrzewkę przed przejściem do powieści.

    „Pieśń czasu” również dotyczy historii poniekąd alternatywnej. Poniekąd, bo dotyczy stosunkowo niedalekiej przyszłości. Rozpoczyna się w momencie, kiedy stojąca już nad grobem sławna skrzypaczka znajduje na plaży poranionego, młodego mężczyznę. Nie pamięta on, kim jest, skąd pochodzi, ani nawet jak się nazywa – więc dostaje imię Adam. Kobieta zatrzymuje go w domu, w tym czasie opowiadając historię swojego życia, nie wiadomo, czy bardziej Adamowi, sobie, czy czytelnikom.

    „Pieśń czasu” jest niesamowitą opowieścią o muzyce, o trudzie bycia geniuszem, trudzie życia z geniuszem i strachu przed umieraniem. Mimo iż w trakcie stuletniego życia Roushany miało miejsce wiele katastrof o światowej skali, nie uświadczymy tu nieoczekiwanych zwrotów akcji rodem z opowieści o Jamesie Bondzie. Przecież wspomnienia zawsze koncentrują się na osobie wspominającej, a nie na sytuacji światowej gospodarki czy polityki, prawda? Jednak jeśli szukamy czegoś więcej, to na pewno to znajdziemy, opisane językiem niezwykle poetycznym, miejscami wręcz lirycznie. Zwłaszcza jeśli chodzi o muzykę – jej miłośnicy powinni być zachwyceni.

    Trudno mi podsumować tę książkę. Nie jest przeznaczona z pewnością dla tych czytelników, którzy gonią tylko za wartką akcją, scenami walk czy innymi tego typu fajerwerkami. Nie jest to też książka do odmóżdżania. Poleciłabym ją osobom, które szukają na fantastycznym poletku czegoś ambitniejszego, a jednocześnie niestanowiącego problemu w odbiorze. Ale najbardziej powinna przypaść do gustu czytelnikom chcącym po prostu poszerzyć horyzonty, niezależnie od tego, czy są fanami fantastyki, czy nie.

    Za udostępnienie egzemzemplarza recenzenckiego dziękujemy:

     



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw