Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Pozaświatowcy. Świat bez bohate... • INSIMILION

    Recenzje


    Pozaświatowcy. Świat bez bohaterów

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Moreni
    Utworzono: 23.04.2013
    Aktualizacja: 23.04.2013


    Okładka Opis
    • Autor:
      Brandon Mull
    • Tytuł oryginalny:
      Beyonders. A World Without Heroes
    • Tłumacz:
      Małgorzata Strzelec
    • Rok wydania:
      2013
    • Wydawca:
      Mag
    • ISBN
      978-83-7480-262-8

    Brandon Mull znany jest polskim czytelnikom, zwłaszcza tym młodszym, z serii „Baśniobór”. Teraz wydawnictwo Mag postanowiło zaprezentować trylogię „Pozaświatowcy”, skierowaną głównie do nieco starszych odbiorców niż „Baśniobór”,  czyli miłośników młodzieżowych powieści fantasy. Co więc autor ma nam do zaoferowania?

    Jason jest zwyczajnym, bystrym trzynastolatkiem, no, może tylko wysokim jak na swój wiek. I całkiem nieźle gra w baseball. I kocha zwierzęta, więc co jakiś czas pomaga jako wolontariusz w lokalnym zoo. Do czasu, kiedy… połyka go hipopotam. Jak łatwo się domyśleć, Jason po tym zdarzeniu nie wylądował na stercie kompostu, tylko w magicznym świecie, Lyrianie. Po czym prawie natychmiast został wciągnięty w partyzancką wojnę z rządzącym krainą złym czarnoksiężnikiem. Na szczęście są osoby, które mu pomogą, w tym Rachel, dziewczyna tak jak on pochodząca ze świata Poza – czyli naszego.

    „Świat bez bohaterów” to jedna z tych powieści, która obok niezaprzeczalnych zalet posiada też całkiem sporo wad. Największą jest z pewnością para głównych bohaterów. Przypuszczam, że autor chciał stworzyć kogoś, z kim będzie mogła utożsamiać się większość czytelników – nastoletni everymani, chłopak i dziewczyna, jakich można spotkać w każdej szkole, normalni po prostu. Z tym, że zabieg powiódł mu się aż za bardzo – Jason i Rachel, poza niewątpliwą szlachetnością, pozostają bezbarwni i pozbawieni charakterystycznych cech. Nie potrafią zainteresować czytelnika, a najnudniejszy fragment książki to ten, kiedy tylko we dwoje wędrują przez pustkowia. Trochę szkoda, bo autor miał pole do popisu już choćby przez to, że odrzucił rozsławiony przez Rowling schemat 2+1 (czyli dwóch chłopaków i dziewczyna) oraz pozostawił wątek miłosny jedynie jako odległą ewentualność. Jednak jest nadzieja – pod koniec powieści zaczynają klarować się charaktery i cechy tej dwójki, więc można liczyć na poprawę w tomie drugim.

    Słabość głównych bohaterów jest tym dziwniejsza, że postacie dalszoplanowe wyszły Mullowi bardzo ciekawe. Zarówno zmieniający się towarzysze podróży, jak i przedstawiciele lokalnych ras mogą pochwalić się przykuwającą uwagę osobowością i ciekawym życiorysem. Nawet główny antagonista, mimo oczywistego podobieństwa do wszystkich Sauronów dowolnego świata i uciskania ludu dla samej radości ucisku, jest w pewnym stopniu nietypowy i zamiast bezwzględnie eksterminować swoich wrogów, pierwej stara się ich pozyskać lub zamknąć w złotej klatce.

    Szkielet fabularny również nie pomaga. Autor postanowił wykorzystać standardowy motyw wyprawy. Wybór dobry, bo pomaga zaprezentować czytelnikowi wymyślony świat, poznać zwyczaje w nim panujące i pozwala wsiąknąć w opowieść. Niestety, pierwsza (i zdecydowanie większa) część wyprawy jest prostym przemieszczaniem się z punktu A do punktu B i odhaczaniem kolejnych zadań, a przez plus-minus sto stron bohaterowie zdają się przemierzać pustą, bezbarwną przestrzeń. Ponieważ autor pokazał, że potrafi wymyślać i opisywać bardzo ciekawe miejsca (kiedy już nasi ulubieńcy gdzieś się zatrzymywali, to i czytelnik miał na co popatrzeć), miałam wrażenie, że podczas ich podróży wyświetla mi się czasem plansza z napisem „Game loading, please wait”. Szkoda, bo przez to obraz świata wydawał się mocno niespójny i pokryty niezamierzonymi białymi plamami, a z tekstu można wywnioskować, że pisarz wymyślił interesujący neverland. Zdecydowanie za mało z niego pokazał.

    Piszę tu głównie o mniejszych i większych wadach, ale to wcale nie jest tak, że „Świat bez bohaterów” to powieść nudna i nieciekawa. Autor z pewnością miał pomysł, może nieszczególnie oryginalny, ale dobrze rokujący i część wykonania też bardzo dobrze wyszła. Głównym problemem jest to, że Mull nie zaprezentował wystarczająco wielu detali stworzonego przez siebie świata, żeby od początku przykuć uwagę. W zasadzie naprawdę ciekawie zrobiło się dopiero po dwustu stronach, za to końcówka pozostawia czytelnika z silnym niedosytem i pytaniem „Ale co dalej, no co!?”. Także z nadzieją, że w drugim tomie będzie znacznie ciekawiej. I tu dochodzę do wniosku, że chyba nie jestem targetem. Mam wrażenie, że gdybym była w wieku wczesno nastoletnim, zaczytywałabym się tą książką. Dlatego polecam ją młodszym czytelnikom – będziecie zadowoleni. Natomiast ci starsi, nawet jeśli lubią literaturę young adult, mogą odczuć lekki niedosyt. Ale z ostatecznymi sądami najlepiej poczekać na drugą część.

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:

     



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw