Okładka | Opis |
|
Trudno przejść obojętnie obok półki, na której dumnie prezentuje się "Reamde", najnowsza powieść Neala Stephensona. Pokaźnych rozmiarów, ponad tysiącstronicowy tom z jadowicie zieloną obwolutą natychmiast przyciąga uwagę. Ani tytuł, ani skromna grafika na okładce nie podsuwają żadnych wskazówek co do natury zawartości, a jedynie podsycają ciekawość. Przyszły czytelnik musi jednakże pamiętać o pewnym drobnym szczególe - etykieta "fantastyka" widniejąca w wielu księgarniach nad wspomnianą półką nie do końca do tej pozycji pasuje.
Włożenie "Reamde" do odpowiedniej szuflady niewątpliwie nastręcza nielichego problemu. Na stronie wydawcy powieść wylądowała w sekcji "fantasy", z którą nie ma absolutnie nic wspólnego. Akcja książki została bowiem umiejscowiona w rzeczywistości bardzo zbliżonej do naszej, różniącej się od tego, co znamy z codziennego życia, li tylko w jednym aspekcie - my wciąż gramy w World of Warcraft, zaś bohaterowie Stephensona w jego następcę, T'Rain, czyli produkcję typu MMO, oferującą za pośrednictwem internetu możliwość wspólnej zabawy milionom graczy z całego świata. Czy to wystarcza, by uznać "Reamde" za reprezentanta nurtu science fiction? Niekoniecznie.
Tak naprawdę omawianemu tomiszczu najbliżej do klasycznego thrillera - fabułę powieści stanowi rozbudowana intryga sensacyjna, w którą wplątana zostaje rosyjska mafia, chińscy hakerzy, tajni agenci i islamscy terroryści. Czytelnikowi serwowane są kolejne porwania, ucieczki, pościgi, nielegalne przekradanie się przez granice, strzelaniny i próby przechytrzenia organizacji o przeciwnych dążeniach. W tyglu wydarzeń lądują przypadkowi bohaterowie - Richard Forthrast, twórca T'Rainu, oraz jego siostrzenica Zula, która na skutek pechowego zbiegu okoliczności znalazła się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Intryga kreowana jest na całkowicie prawdopodobną i nie należy spodziewać się jakichkolwiek elementów o fantastycznym rodowodzie wkomponowanych w poczynania postaci.
Rozpoczynając lekturę powieści, można oczekiwać, że ważną rolę odgrywać w niej będzie wspomniana produkcja MMO. Koncepcja T'Rainu nakreślona została dość wyczerpująco i szczegółowo, dzięki czemu nawet osoby nieobeznane z tego typu grami nie powinny mieć problemów ze zrozumieniem mechanizmów rozgrywki. Niestety, płonne są nadzieje tych, którzy liczą na rozwinięcie wątków i problematyki związanej z elektroniczną rozrywką - znaczenie T'Rainu jest tak naprawdę marginalne, a jego rolę równie dobrze spełniałoby losowe MMO, jakie znamy z ekranów naszych komputerów. Innowacyjna na wielu płaszczyznach koncepcja gry nie została dostatecznie wykorzystana, a w trakcie lektury często można odnieść wrażenie, że autor z czasem po prostu o niej zapominał albo też nie wiedział, jak lepiej wpleść ją do swojego dzieła.
Choć akcja biegnie wartko do przodu, a przeszło tysiąc stron powieści pochłonąć można błyskawicznie - nie da się ukryć, iż Stephenson pisze potoczyście, z dużą swobodą, często też zmienia obrany punkt widzenia, by nie znużyć czytelnika perypetiami jednej postaci - wiele brakuje jej do miana arcydzieła. Przede wszystkim autorowi nie udaje się utrzymywać napięcia, a choć odbiorca dwoiłby się i troił - raczej nie przejmie się losami bohaterów, zwłaszcza że pisarz nie ma tendencji do szczególnego ich doświadczania. Nie warto też liczyć na zwalające z nóg zwroty akcji i zaskoczenia - to, co dziwi poszczególne postaci, czytelnikowi zostaje zdradzone z wyprzedzeniem. Problemem jest także fakt, iż powieść za wszelką cenę unika zagłębienia się w jakiś ważki temat. Pojawiają się w niej choćby kwestie cyberataku, ekonomii w grach sieciowych czy terroryzmu, ale zostają zaledwie zarysowane gdzieś w tle i szybko się o nich zapomina.
Mimo powyższych wad należy jednak podkreślić, że "Reamde" czyta się naprawdę dobrze i z zadowoleniem przerzuca kolejne strony. Nie należy jedynie spodziewać się powieści przełomowej w swoim nurcie ani nadmiernie rozwiniętego wątku związanego z sieciową rozgrywką i T'Rainem. Tym, co do książki przyciąga najbardziej, jest lekkość w posługiwaniu się piórem przez Neala Stephensona oraz ciekawa intryga, która nie dłuży się przez setki stron, a jej kolejne elementy zgrabnie łączą się ze sobą.