Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Resident Evil: Revelations • INSIMILION

    Recenzje


    Resident Evil: Revelations

    Gry wideo » Recenzje » Recenzje
    Autor: Turel
    Utworzono: 02.05.2015
    Aktualizacja: 02.05.2015

    W styczniu 2012 roku na Nintendowej konsolce 3DS światło dzienne ujrzała produkcja spod znaku biało-czerwonej parasolki – Resident Evil Revelations. Zebrała bardzo solidne i pochlebne recenzje oraz przez pewien czas była uznawana za najciekawszą część serii. Fakt faktem, że ponad rok po pierwotnej premierze wylądowała na „dużym” sprzęcie i z marszu została uznana za jedną z lepszych przedstawicieli rodziny.
     
    Ale po kolei. W trakcie trwania ponad sześciogodzinnej kampanii dla pojedynczego gracza dane nam będzie wcielić się w kilka postaci, którymi będziemy zbierać elementy intrygi w całość. Sama fabuła stoi na wyjątkowo wysokim poziomie, a zwroty akcji zdarzają się nader często i są tak niespodziewane, że powinny zadowolić nawet naprawdę wybrednego konsumenta. Jedyną rzeczą, do której muszę się przyczepić, gdyż strasznie mnie irytowała, to wszechobecna japońskość owej fabuły. Jest to absolutnie do zrozumienia, bo przecież Capcom to firma z kraju kwitnącej wiśni i ostatnimi czasy mocno zaznacza swoje pochodzenie, lecz w trakcie gry miałem wrażenie, jakbym oglądał jakieś słabawe anime, które na siłę stara się być thrillerem, a tak naprawdę jest produkcją akcji. Postacie są tu nieciekawe i płytkie, zaś ich zamiary – klarowne od początku do końca i od razu wiadomo kto jest dobry, kto zły, kto coś knuje, a kto nie. Tylko jeden bohater potrafił wykręcić mały numer na sam koniec gry, a tak poza nim, to nikt. Co do samej plejady person, którymi będziemy uraczeni w trakcie gry, to dzielą się oni na dwie grupy. Jill z Chrisem i reszta świata. Serio. Cała produkcja kręci się wokoło tej dwójki, a pozostali, poza irytowaniem i niepotrzebnymi etapami pobocznymi, nie mają znaczenia dla całości obrazu.
     
    Rozgrywkajest bardzo solidna i zapewnia dużo atrakcji, niejednokrotnie nawiązując do klasycznych elementów serii, ale i nie zapominając o nowocześniejszych rozwiązaniach. Z poziomu menu można nawet wybrać czy nasi bohaterowie mają się poruszać w trakcie strzelania czy też nie, co uznaję za ciekawą i fajną opcję. Etapy czysto survivalowe są bardzo dobrze zbilansowane przez te skupiające się na akcji i wyjątkowo, jak na japońską produkcję, nie rozkręcają się niemożliwie długo. Choć, moim zdaniem, zakończenie było niepotrzebnie przedłużone i można było zrealizować je w formie przerywnika filmowego, a nie pełnego etapu. Zresztą, takich poziomów, których mogło by w zasadzie nie być trafia się kilka, ale nie czepiajmy się.
     
    Oprawa graficzna musiała ulec niemałemu liftingowi w drodze z 3DS’a na PC czy konsole. Zostały dopracowane modele i tekstury postaci kosztem otoczenia i przeciwników. Pierwszym co, niestety, rzuca się w oczy, to strasznie niska jakość prerenderowanych przerywników filmowych, czego nie dało się uniknąć konwertując na sprzęt obsługujący wyższe rozdzielczości. Właściwy poziom grafiki, co prawda, mocno odstaje od produkcji stricte nonhandheldowych, ale na szczęście nie razi tak mocno, w głównej mierze dzięki dobrze poprowadzonej akcji.
     
    Warto wspomnieć jeszcze o przeciwnikach, a tych mamy kilka rodzajów. I klasycznie, jak to już w Residentach bywa, namiętnie ich mordujemy. Co do samych potworków, to nie uświadczymy tu poczciwych zombiaczków, a szkoda. W kwestii budowania klimatu dużo fajniej by wyszło, gdyby na wycieczkowcu były zombie, a nie mutanty z  entego już szczepu T-virusa. Ale nie ma co narzekać, bo to, co jest, idealnie sprawdza się w swojej roli.
     
    Do dyspozycji gracza oddany został całkiem pokaźny arsenał broni podzielony klasycznie na pistolety, rewolwery, strzelby, broń automatyczną i karabiny. Nie zabrakło oczywiście wyrzutni rakiet, z której, jak to w każdym RE bywało, zabijamy ostatniego bossa. Jedynym mankamentem gry pod tym względem jest to, że znajdujemy całkiem sporo amunicji, gra przestaje być survivalem pierwszej wody, takim, w którym każdy pocisk jest na wagę złota.
     
    Mam mieszane uczucia w stosunku do ekwipunku. Faktem jest , że został przygotowany bardzo porządnie i dzieli się na standardowe zakładki, lecz w trakcie gry ani razu do niego nie zajrzałem – nie było potrzeby. Ilość amunicji mamy wyświetlaną pod ikoną broni, tak samo z ilością granatów czy apteczek, więc nie ma właściwie po co tam grzebać.
     
    Jedną z najciekawszych rzeczy dodanych w tej odsłonie jest Genesis. W zasadzie to nie wiem, co o tym sądzić. Służy do skanowania otoczenia i przeciwników, a w momencie, kiedy osiągnie 100% czegoś, wynagradza nas przedmiotem leczącym. I tyle. Są też niby jakieś znajdźki w formie odcisków palców i poukrywane przedmioty, ale, koniec końców, jest to mało użyteczne, w szczególności w późniejszych etapach. A kiedy w grze pojawiają się niewidzialne potworki, które można by było za pomocą tej maszynki zlokalizować, okazało się że na tym polu Genesis niewiele może nam pomóc.
     
    Na sam koniec mała nagana dla tłumaczy, polonizujących tę grę. W pewnym momencie rozgrywki trafiamy na zamknięte drzwi, na których widnieje symbol koła sterowniczego, natomiast gra informuje nas, iż „na drzwiach znajduje się symbol hełmu”... W tym momencie zbaraniałem. Czy to mi się coś pokręciło, czy to może w Capcomie nie wiedzą jak wygląda hełm? Zaraz jednak uświadomiłem sobie, że angielskie ‘helm’ oznaczać może zarówno „hełm”, jak i „ster”. Jest to, co prawda, winą dość niezręcznego tłumaczenia z japońskiego na angielski (gdzie istnieje ładniejsze i popularniejsze słowo na ster), a potem bezmyślnego z angielskiego na polski, ale na szczęście nie jest to potknięcie w stylu polonizacji Devil May Cry 4 i bardziej bawi niż przeszkadza.
     
    Reasumując, pragnę stwierdzić, że Resident Evil Revelations jest najlepszą częścią serii, w jaką miałem przyjemność grać od czasu Zero. Wszyscy miłośnicy starego dobrego RE będą zachwyceni, gdyż klasyczne i kultowe aspekty serii w bardzo przemyślany i zbilansowany sposób przeplatają się z nowoczesnymi wymaganiami rynku, przez co zarówno wyjadacze, jak i nowicjusze wyjdą z kontaktu z nią zadowoleni.
     



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw