Rollers of The Realm jest próbą stworzenia pinballa z fabułą, drużyną i ekwipunkiem. Serio. Pinballa. I wiecie co? To nawet działa.
Phantom Compass to niewielkie kanadyjskie studio robiące małe, casualowe gierki ale Rollers of The Realm okazało się na tyle interesujące, że grę wydał Atlus i pojawiła się na Steam w listopadzie ubiegłego roku.
Fabuła jest prostą ale sprawnie opowiedzianą historyjką fantasy. Młoda złodziejka pomaga rycerzowi, który lata świetności ma za sobą, w rozwiązaniu różnicy zdań z pachołkami lokalnego barona. Pakują się przez to oboje w niemałe kłopoty, a potem to już jakoś leci.
Podstawą gry jest klasyczny pinball, a każda nowa lokacja to osobny stół do gry, po którym plączą się przeciwnicy do ubicia, skarby do odrycia itd. Każda z postaci reprezentowana jest przez unikalną kulkę, z określonymi właściwościami. Rycerz jest wielki i zadaje większe obrażenia, złodziejka jest małą kuleczką, którą możemy trafić tam gdzie inni się nie dostaną, a np. uzdrowicielka zbiera najwięcej many. W sumie postaci jest aż dziesięć. Obrażenia zadawne przeciwnikom zależą głównie do tego z jaką prędkością uderzy w nich kulka oraz czy trafi ich od przodu czy od tyłu (ciężkozbrojni wręcz całkowicie blokują ataki frontalne).
Niektórzy przeciwnicy używają magii, żeby dodać przeszkody na stół, uszkodzić flippery, czy stworzyć śmiertelne pułapki momentalnie ubijające naszą kulkę. Atakowanie flipperów (celują w tym szczególnie łucznicy) jest o tyle paskudne, że "paletka" której skończy się pasek życia staje się nieaktywna i trzeba poświęcać cenną manę na jej regenerację.
Uderzanie w poszczególne elementy stołu nagradza nas złotem i maną. Walutę możemy zamienić na dodatkowych towarzyszy lub ekwipunek, przy czym przedmioty dorzucają głównie współczynniki do parametrów kulek (np. do obrażeń). Uzyskaną manę wykorzystamy w umiejętnościach specjalnych (np. przyzywając dodatkowe kulki) lub do wskrzeszenia padłych kompanów.
Oprawa graficzna jest radośnie kolorowa. Twórcy umiejętnie wykorzystali silnik Unity 5, a przyjemną grafikę 3D uzupełniają niezłe, ręcznie malowane grafiki i portrety postaci. Muzyczka jest skoczna, choć nie wyróżnia się szczególnie na tle innych produkcji w tych klimatach.
Cieszy podejście studia do fantasy. Wiedzieli, że nie stworzą tu żadnego arcadowego Władcy Pierścieni, więc np. imiona postaci zastąpiły ich archetypy i tak rycerz jest Rycerzem, baron Baronem, a mnich Mnichem. Podobne rozwiązanie stosowano, z wielkim powodzeniem, chociażby w Trine. Zaskakująco przyzwoicie prezentują się dialogi. Są niewymuszone, lekko tylko stylizowane i naprawdę niejedno nadęte cRPG mogłoby bardzo skorzystać idąc tą drogą. Gra jest w pełni ugłosowiona i choć aktorstwo głosowe trąci trochę amatorką, to też nie zgrzyta jakoś strasznie.
Kampania to zabawa na dosłownie parę godzin, ale też gra jest stricte arcadowa, więc zapewne niejeden gracz do niej wróci od czasu do czasu. Rollers of The Realm jest dostępne wyłącznie w języku angielskim, niemieckim, francuskim i włoskim i... nie oczekiwałbym wersji polskiej w najbliższym czasie.
Grę można pobrać w dystrybucji cyfrowej na PlayStation 4, PlayStation Vita i Windows (Steam).
Ocena 7/10
Obecna cena wysokości około 8 euro jest moim zdaniem mocno niepoważna, ale za 2-3 euro jest to naprawdę fajna zabawka na wieczór po ciężkim dniu.