Okładka | Opis |
|
Nietrudno się domyślić, że rosyjska tundra nie jest miejscem przyjaznym. Paweł Kornew wyszedł najwyraźniej z tego samego założenia i postanowił stworzyć świat Pogranicza – coś na kształt „dziury” w naszej rzeczywistości - jako wieczną zmarzlinę, gdzie tylko przez dwa miesiące w roku jest cieplej. Dorzućcie do tego więcej niż garść magii, techniki oraz kilka frakcji walczących o wpływy, a otrzymacie pierwszy tom „Sopla”.
Od samego początku nie wiadomo, czym jest Pogranicze – wspomnienia Sopla na temat jego przybycia w to nieprzyjazne, najeżone niebezpieczeństwami miejsce ograniczają się do dwóch linijek tekstu, z których nic nie wynika (wiadomo tylko tyle, że poszedł on na stacji kolejowej do toalety, a gdy wrócił, znalazł się w obecnym położeniu). Na temat głównego bohatera wiadomo zaś tylko tyle, że posiada niezwykłą umiejętność pakowania się w potężne tarapaty – jego początkowe perypetie są niczym w porównaniu do problemów, które spotkają go w dalszej części fabuły.
Pierwsza część „Sopla” tak naprawdę nie posiada żadnej fabuły – jest ona raczej przygotowaniem do rajdu na północ, w jaki zostanie wysłany Sopel wraz z kilkoma towarzyszami. W efekcie epizod ten ogranicza się raczej do załatwienia magicznej ochrony (w postaci różnorakich amuletów) i załatwieniu bieżących spraw w Forcie. W efekcie ów tom wprowadza dość spore zamieszanie, które zaczyna być powoli wyjaśniane dopiero w drugiej części książki.
Sam Sopel to postać dość nietypowa – w Pograniczu można uznać go już za weterana, a mimo to nie wiadomo na jego temat tak naprawdę nic. Przeszłość bohatera odkrywana przez autora jest bardzo nieregularnie i wyrywkowo, nie pozwalając sklecić z tych strzępów informacji w miarę klarownego obrazu. Finalnie do końca nie wiadomo, czego można się po protagoniście spodziewać – z pewnością jednak potrafi on z zimną krwią zabić za byle głupstwo, co sam podkreśla. Jednakże nazwanie go zabójcą to ogromna przesada – żadna z cech jego osobowości nie wskazuje na to, by zadawanie śmierci sprawiało mu przyjemność. To raczej „rytuał” obecny w jego życiu, wykorzystywany przy sposobnej sytuacji.
Dziwnym zabiegiem może wydawać się sam świat Pogranicza – Kornew rzuca nas w jego otchłań jak na głęboką wodę, nawet przez chwilę nie próbując rozwodzić się, czym ów świat jest. Wspomnienia prawdziwego świata są nieliczne i snute raczej jako temat do rozważań przy kolejnych porcjach wódki, nie zaś jako prawdziwe wspomnienia. Niestety, Pogranicze jest wielką niewiadomą praktycznie cały czas – autor koncentruje się wyłącznie na opowiedzeniu historii Sopla, tworząc wokół niego tętniący życiem świat z masą zależności i stronnictw, które pozostawia bez najmniejszego słowa wyjaśnienia. W efekcie to czytelnik musi domyślać się wielu informacji, bo tych w lekturze zwyczajnie nie znajdzie.
Podzielenie pierwszego tomu cyklu Pawła Kornewa nie było udanym zabiegiem ze strony wydawcy – pierwsza część „Sopla” to wyjałowiona, pozbawiona większego sensu historia oryginalnego bohatera, który przez dziwny zbieg okoliczności zdołał wplątać się w większą kabałę, niż mógł przewidywać. Druga część pierwszego tomu przynosi trochę więcej swobody i akcji, jednak nadal można uznać recenzowaną powieść za przegadaną.