Okładka | Opis |
|
"Sopla" bez większych problemów można by zakwalifikować jako dwie oddzielne powieści w jednym. Pierwszy epizod to narobienie sobie przez tytułowego Sopla wrogów w Forcie, podczas gdy druga część powieści to tak naprawdę historia osadzona w świecie Pogranicza, ale mająca niewiele wspólnego z kabałą, w jaką wpadł główny bohater nie tak dawno temu. Jak zaś prezentuje się owo Pogranicze na zewnątrz, poza murami?
Wizja Pogranicza dopiero w drugiej części "Sopla" została zaprezentowana w pełnej krasie. Przypomina ono do złudzenia strefę klimatyczną na pograniczu rosyjskiej tajgi i tundry, z tą różnicą, że dotkliwe zimno i wilki to tylko jedno z bardzo niewielu zagrożeń, jakie czyhają na nieostrożnych podróżników. Wizja tajemniczego świata wykreowanego przez autora obfituje zarówno w dziwaczne stworzenia (wilkołaki to chyba najbardziej "normalny" element krajobrazu), jak i magię w jej najdziwniejszych odmianach. Dość powiedzieć, że mag nie jest synonimem czarownika - obie te profesje różnią się znacząco od siebie (dokładniejsze różnice zostaną wyjaśnione w jednym z epizodów).
Wraz z opuszczeniem murów Fortu zmieniła się też rola Sopla w fabule - do tej pory służył on autorowi jako "przykład" pomocny przy wyjaśnianiu wszelkich zawiłości politycznych między frakcjami Pogranicza (a jest ich naprawdę sporo). Historia opowiedziana w drugiej części "Sopla" przypomina za bardzo zabawę w kotka i myszkę z tajemniczym prześladowcą, który za wszelką cenę chce odzyskać nóż znajdujący się w posiadaniu Sopla. O ironio, zakończenie powieści wcale nie przyniesie odpowiedzi na wiele pytań i pozostawi masę wątków niedomkniętych. Finalnie zaś udział Sopla w całym zamieszaniu pozostanie... żaden.
Najbardziej niedopracowanym elementem książki są jej bohaterowie. Towarzysze Sopla zaczynają się wykruszać już na samym początku wyprawy, a im dalej w las, tym bardziej zacierają się różnice między pozostałymi uczestnikami patrolu. Nawet Sopel - poprzednio najbardziej charakterystyczna postać i kawał skurczybyka - poza Fortem zrobił się potulny i najzwyczajniej w świecie nijaki.
Podzielenie przez polskiego wydawcę "Sopla" na dwie części było pomysłem co najmniej nietrafionym - powieść, która w jednym kawałku mogłaby stanowić ciekawy i wartki obraz, została w jakiś sposób wykastrowana z ciągłości wydarzeń. Obecnie jednak obie części "Sopla" prezentują sobą zupełnie dwie różne historie, a co gorsza, wydarzenia z pierwszego tomu prawie w ogóle nie wpływają na fabułę w części drugiej. Za dużo przegadanych scen i nijacy bohaterowie też nie mogą być zaliczeni do pozytywnych stron "Sopla". W rezultacie otrzymaliśmy książkę taką sobie - nie najgorszą, ale i niepróbującą aspirować do literackich szczytów.