Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Szewc z Lichtenrade • INSIMILION

    Recenzje


    Szewc z Lichtenrade

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Serenity
    Utworzono: 23.08.2012
    Aktualizacja: 23.08.2012


    Okładka Opis
    • Autor:
      Andrzej Pilipiuk
    • Rok wydania:
      2012
    • Wydawca:
      Fabryka Słów
    • ISBN:
      978-83-7574-880-2

    Andrzej Pilipiuk przyzwyczaił nas do tego, że pisze prozę lekką i raczej humorystyczną. Toteż oczekiwania wobec „Szewca z Lichtenrade” miałam niezbyt wygórowane – ot, przyjemne czytadełko, które umili daleką podróż i idealnie nada się na nudny wieczór. Jakież było moje zaskoczenie, kiedy odkryłam, że najnowszy zbiór opowiadań Wielkiego Grafomana to coś więcej niż tylko literatura czysto rozrywkowa.

    Na książkę składa się 10 tekstów, z których jeden, „Wunderwaffe”, został wcześniej wydany w antologii „Strasznie mi się podobasz”. Reszta to nigdzie wcześniej nie publikowane „świeżynki”. Co ciekawe tylko trzy opowiadania można określić jako humoreski, do których przyzwyczaił nas Pilipiuk. Pozostałe momentami przytłaczają ciężkim klimatem i zadziwiają poważną tematyką.

    Zbiór otwiera „Wunderwaffe”, w którym poznajemy esesmana Heinza wysłanego z misją najwyższej wagi do równoległego wymiaru. Zadanie, jakie mu powierzono, miało właściwie wykonać się samo, ale coś poszło nie tak i Heinz natrafił na nieoczekiwane trudności. Wizja alternatywnej rzeczywistości, jaką przedstawia Wielki Grafoman w pierwszym opowiadaniu, rozbawiła mnie po raz drugi i podejrzewam, że przy kolejnej lekturze stanie się tak samo.

    „Traktat o higienie” również utrzymano w konwencji humorystycznej. To lekka opowiastka o doktorze Skórzewskim walczącym z wszawicą i kołtunem na chełmskiej wsi. Akcja niesienia higieny pod strzechy kończy się niespodziewanym fiaskiem. „Traktat” to ciekawostka etnograficzna, doskonale bowiem ilustruje przesądy XIX-wiecznego chłopstwa – wydawać by się mogło, że zabobonny lęk przed gniewem ściętego kołtuna udzielił się również nowoczesnemu i wyjątkowo racjonalnemu Skórzewskiemu.

    Kolejnym opowiadaniem są „Ślady stóp na wykopie”, należące do nurtu poważniejszych historii. W opowiadaniu pojawiają się dwie znane czytelnikom postacie – Robert Storm, pasjonat antyków, kolekcjoner i renowator, a także doktor Tomasz Olszakowski, archeolog. Fabuła nie należy do najbardziej skomplikowanych i nie zaskakuje pomysłowością, a przede wszystkim brak w nim jasnej pointy.

    Kreatywnością wykazał się Pilipiuk w „Parowozie”. Trzon fabuły to tajemnica związana z niezwykłą liczbą zgonów w pewnej miejscowości. Jak się okazuje, wszystkie one powiązane były z dziwnymi wydarzeniami, do jakich doszło w latach pięćdziesiątych XX w. i w których nadrzędną rolę odegrał tajemniczy parowóz z równie tajemniczym maszynistą. Jedyną wadę stanowi fakt, że już tytuł wskazuje, kto, a raczej co jest głównym winowajcą.

    W przypadku „Ludzi, którzy wiedzą” mam mieszane uczucia – interesująca fabuła poprowadzona została sprawnie do kulminacyjnego momentu, który tak naprawdę wcale nie nastąpił. Czytelnik może się domyślać, jaki był finał tej arcyciekawej opowieści, bo opowiadanie urywa się tuż przed końcem, nie dając jednoznacznie odpowiedzi, czy akcja podjęta przez grupę „ludzi, którzy wiedzą” zakończyła się  powodzeniem.

    „W okularze stereoskopu” opowiada niecodzienną historię fascynacji młodego chłopca przedwojennym narzędziem do oglądania trójwymiarowych zdjęć. Okazja do zapoznania się z działaniem stereoskopu nadarzyła się młodzieńcowi w czasie wizyty u schorowanego sąsiada. Piękny finał całej historii na pewno poruszy wszystkich czytelników.

    Doktor Skórzewski pojawia się ponownie w „Sekrecie Wyspy Niedźwiedziej” – tym razem wraz z dalekim krewnym, Aleksandrem, rusza na ekspedycję w celu zbadania miejsca występowania mało znanego rodzaju gęsi. Naukowa wyprawa jednak nie wiedzie się tak, jak powinna i nieoczekiwane kłopoty spadają na głowę polskiego doktora.

    Trzecią humoreską w zbiorze jest opowiadanie „Yeti ciągną na zachód”, w którym Robert Storm usiłuje rozwikłać zagadkę nieistniejącego Instytutu Kryptozoologii i tajemniczego zdjęcia przedstawiającego małpoluda, ubranego w szorty i uzbrojonego w rewolwer. Rozwiązanie łamigłówki okazuje się być zupełnie odmienne od tego, czego życzyłby sobie kolekcjoner.

    Pilipiuk lubi naigrywać się nieco z polskiej rzeczywistości – robi to w „Świątyni”, która opowiada o losach pewnego stanowiska archeologicznego, bardzo niewygodnego dla inwestorów z pobliskiej wioski, którzy w tym miejscu zamierzali zbudować kompleks wypoczynkowy. Konflikt niespodziewanie rozstrzygają lapońscy szamani.

    Ostatni w zbiorze jest „Szewc z Lichtenrade”, w którym pojawia się znów postać Roberta Storma. Tym razem dostaje on niełatwe zadanie – ma odnaleźć skradzione w czasie wojny pewnemu żydowskiemu szewcowi narzędzia.  Ciekawy koncept, okraszony świetnym wykonaniem sprawia, że „Szewc...”  jest zdecydowanie najlepszym opowiadaniem w tym zbiorze.

    Pilipiuk serwuje nam różnorodną mieszankę – jest trochę śmiechu, ale także sporo powagi. Dzięki temu całość wygląda zdecydowanie doroślej niż dotychczasowa twórczość tego autora. Opowiadania utrzymują w miarę równy poziom, przy czym wybitnie wyróżnia się „Szewc z Lichtenrade”. Pozostaje tylko jedno „ale” – za dużo w tym zbiorze Roberta Storma. To wyjątkowo nieciekawa postać, a Pilipiuk mocno go eksponuje. Całe szczęście dla równowagi pojawia się również doktor Skórzewski. 

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw