Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Sztejer • INSIMILION

    Recenzje


    Sztejer

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: DarkFenrir
    Utworzono: 23.08.2012
    Aktualizacja: 23.08.2012


    Okładka Opis
    • Autor:
      Robert Foryś
    • Rok wydania:
      2010
    • Wydawca:
      Fabryka Słów
    • ISBN:
      978-83-7574-455-2

    Patrząc na postać Sztejera na okładce (jakże oryginalnie zatytułowanej książki) „Sztejera”, nie sposób nie zauważyć podobieństw do doskonale znanego miłośnikom fantastyki Geralta – nie zgadza się jedynie kolor włosów i typ uzbrojenia, jakie tytułowy zabójca przy sobie nosi. Ba, identyczna jest nawet profesja – zabijanie za srebro. Z tą różnicą, że Sztejerowi obojętne, co zabija, ważne, by otrzymać zapłatę.
     
    Na wstępie należy nadmienić, czym dokładnie jest „Sztejer” – na książkę składa się kilka krótkich opowiadań, w głównej mierze odrębnych (pomiędzy nimi istnieją szczątkowe powiązania), których główny bohater to tytułowy Sztejer, zawadiaka od dawna cieszący się opinią najbardziej skutecznego rzeźnika (bo do miana zabójcy brakuje mu chociażby finezji i ogłady) gdziekolwiek się nie pojawi. Wydawałoby się też, że recenzowana pozycja to fantasy – i tak w zasadzie jest, jednak… nie do końca. O tym zaś później.
     
    Na „Sztejera” składają się dwa opowiadania – „Umarły syn” i „Piołun”. Pierwszy tekst już od samego początku przypomina jedną ze scen żywcem zaczerpniętych z „Wiedźmina” – Sztejera poznajemy w momencie, gdy wykańcza dwa topielce. Tradycyjnie jednak motłoch rzadko bywa wdzięczny za dodatkową robotę (zlecenie było na jednego potwora), toteż nasz znajomy zawadiaka dość szybko pakuje się w dość poważne tarapaty. W tym miejscu nadmienić można, że dalsza część tekstu będzie, niestety, kolejną potężną porcją inspiracji. Tym razem Robert Foryś wpatrywał się w „Jestem legendą” Mathesona – nie sposób nie zauważyć podobieństwa Wyklętych do wampirów z książki (nocny tryb życia, inteligencja, legowiska). „Piołun” to zaś przydługa historia walki o władzę z tajemniczą istotą w tle – w drugim ciężko znaleźć coś wartego uwagi.
     
    Opowiadania zawarte w recenzowanym tytule to utwory osadzone w świecie… post-apokalipsy, który łudząco przypomina uniwersum fantasy. Na podstawie mglistych domysłów i przemyśleń podczas lektury czytelnik dowiaduje się, że rzeczywistość „Sztejera” to świat po wojnie atomowej, i to dość odległej w czasie. To wyjaśnia obecność broni palnej (chociaż rzadkiej) i kilku innych wynalazków. Nie można jednak powiedzieć, by tło post-nuklearne miało jakiekolwiek wiarygodne podwaliny – jakim cudem cywilizacja przeniosła się w rozwoju do poziomu średniowiecza? Dlaczego konflikt nuklearny nie spowodował znaczących zmian w klimacie? Co się stało z promieniowaniem i niezniszczonymi obiektami? Tego po prostu nie ma – jest za to świat fantasy z potworami, które w rzeczywistości są mutantami. Krótko mówiąc, świat stworzony przez Forysia to bardzo słaby pretekst, by „Sztejera” nazwać czymś innowacyjnym.
     
    Jako iż w świecie „Sztejera” używanie broni palnej zostało zakazane dawno temu (przez jedną z sekt religijnych, która uznała, że im ten wynalazek przysłuży się lepiej), czyni to amunicję raczej rzadkim towarem (niemniej podejrzanie powszechnym w rzeczywistości, gdzie za jej używanie grozi śmierć zarówno delikwenta, jak i jego rodziny) i sprawia, że broń biała jest najczęściej spotykanym typem uzbrojenia. Sztejer praktycznie co chwila używa swojego jagathana (autor nie raczył opisać wyglądu broni, toteż możemy się tylko domyślać, iż mowa o jakiejś wariacji jatagana), a co za tym idzie, częste są walki. I one są kolejną bolączką opowieści – autor posiada niesamowity wręcz dryg do tworzenia starć nudnych, wręcz sztampowych. Najczęściej wyglądają one jak spis kolejnych ruchów i efektów, które po nich następują. Ze świecą szukać w nich odrobiny plastyczności – zapisy poszczególnych ruchów są tak skąpe, że nieraz naprawdę ciężko domyślić się, jakim sposobem Sztejer zdołał pokonać przeciwnika za pomocą wyjątkowo absurdalnego ciosu.
     
    Nie lepiej jest w scenach, gdzie nikt nie dobywa broni – język używany przez Forysia to język bardzo prosty i nie pozwalający na popuszczenie wodzów wyobraźni. Nieraz potrafi on długo skoncentrować się na jednej czynności, jakby była ona odpowiedzią na pytanie „być albo nie być” dla Sztejera. Nierzadko też w narracji można odnaleźć fakty, o których autor zwyczajnie zapomniał – widać to w chwili, gdy Sztejer wychodzi ze strumienia cały w pijawkach. I… tyle. Autor w toku dalszej narracji zapomina o tym fakcie – Sztejer nie robi sobie z tego absolutnie nic. I takich sytuacji znaleźć można w książce znacznie więcej. Pojawia się masa informacji, które nie mają żadnego znaczenia nawet w obrębie jednej sceny.
     
    Sztejer w założeniu pełnić miał rolę anty-bohatera: szumowiny zdolnej do zabijania za parę groszy i sprowadzającej swój żywot do zaspokajania podstawowych potrzeb. W praktyce zaś ciężko podczas lektury odnaleźć te cechy. Owszem, nie da się ukryć, że z pewnością zadaje on śmierć częściej i z większą łatwością niż analogiczni bohaterowie w innych powieściach fantasy, jednak całość została potraktowana w taki sposób, że bardziej zwalić można to na karb stosunku społeczeństwa do śmierci jako takiej – ot, takiego „cichego” przyzwolenia. Sam Sztejer to zaś postać nijaka i mało charakterystyczna – takie połączenie wcześniej wspomnianego Geralta z Jaskrem (istny pies na baby).
     
    „Sztejer” to książka nieudana – pomysł, który mógł zaowocować naprawdę czymś nowatorskim, spalił na panewce. Realia fantasy zostały niedokładnie przykryte za pomocą odległej wojny atomowej, a także naszpikowane bardzo dużą ilością zapożyczeń z „Wiedźmina” i „Jestem legendą”. Prosty, nudny język w połączeniu z drewnianymi opisami walk wcale nie pomaga w odbiorze. W efekcie „Sztejer” to czytadło dla bardzo niewymagających – ci, którzy szukają poważnego, krwistego fantasy, powinni sięgnąć raczej po Martina lub Abercrombiego.

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw