Założenia serii znane są chyba wszystkim, którzy kiedykolwiek mieli do czynienia z komputerem. W The Sims dane jest nam kierować życiem wirtualnego ludzika – każdym elementem jego egzystencji. Musimy opiekować się nie tylko jego karierą, lecz także zaspokajać podstawowe potrzeby fizjologiczne. W The Sims: Średniowiecze, wydanym przez Electronic Arts, w stosunku do oryginalnej serii niewiele ulega zmianie: nadal prowadzimy za rączkę nasze wesołe alter ego. Tym razem, zamiast otaczać się luksusowymi meblami, wielkimi telewizorami i drogimi samochodami, przyjdzie nam przeżyć wiele przygód w fantastycznej krainie w czasach średniowiecza. Brzmi dosyć nietuzinkowo i to właśnie oryginalność zdaje się być motywem przewodnim całej rozgrywki.
Grę otwiera bardzo zabawne intro, które przedstawia nas jako wcielenie bóstwa, Wszechwidzącego, które postanawia zstąpić na ziemię, by nieść pokój i dobrobyt strudzonym ludziom. Musimy ich chronić przed głodem, chłodem i morderczymi szynszylami – trzeba przyznać, że po tych wszystkich smokach, orkach i goblinach, groźba ataku gryzoni brzmi szczególnie intrygująco i przerażająco. Pierwszym krokiem w grze jest stworzenie naszego kraju, co ogranicza się początkowo jedynie do nadania mu nazwy. Wraz z postępem zabawy będziemy go rozbudowywać i dbać o potrzeby mieszkańców. Każda wzniesiona przez nas struktura wpływa dodatnio na któryś z czterech czynników określających stan naszego królestwa – dobrobyt, kulturę, obronę i wiedzę. W zależności od wykonywanych misji (o nich za chwilę) i stopnia rozwoju kraju, będziemy zmuszeni zaspokajać różne potrzeby jego obywateli.
Początkowo nasze państwo posiada jedynie króla i kilku poddanych, jednakże wraz ze wznoszeniem kolejnych ulepszeń odblokowane zostaną kolejne postaci – takie jak kowal, kupiec, rycerz, a nawet czarodziej czy kapłani. Każdy z nich zajmuje się na co dzień czymś innym i udostępnia inne opcje zakończenia niektórych misji. Tak więc król musi udzielać poddanym audiencji, spisywać nowe prawa, zawiązywać sojusze, kowal dbać o uzbrojenie żołnierzy, rycerz o bezpieczeństwo królestwa i honor władcy, medyk o zdrowie ludu i tym podobne. Sprawia to, że praktycznie każdym bohaterem gra się inaczej i stawiane są przed nami inne wyzwania. Początkowo daje to sporo frajdy, jednakże z czasem, gdy zadania zaczynają się powtarzać, robi się już nieco nudne.
Kolejną istotną różnicą między oryginalną serią a The Sims: Średniowiecze jest sens rozgrywki. Pierwowzór nie stawiał przed graczem żadnego wyraźnego celu: po prostu mieliśmy prowadzić własną rodzinę, dbać o jej potrzeby i „bawić się w życie”. Tym razem jest inaczej. Da się to zauważyć już na pierwszy rzut oka: zniknęła cała masa suwaków znanych z pierwotnej serii, takich jak „komfort”, „higiena” czy „zabawa” - zostały tylko dwa, „głód” i „energia”. Pojawił się także wskaźnik „skupienie”, który ma wpływ na dokonywane przez naszego bohatera czynności – im jest on wyższy, tym lepiej spełnia on swoje obowiązki. Polepszyć (lub pogorszyć) jego stan można na wiele sposobów – wszystko zależy od charakteru naszego sima (każdy z nich określony jest przez dwie zalety i jedną wadę. Tę ostatnią jednak można zamienić na Legendarną Zaletę po wykonaniu odpowiedniej misji) i od wykonywanego przez niego zawodu. Kolejnym objawem dodania „celowości” rozgrywce są ambicje i, wspomniane przeze mnie wcześniej, misje. Ambicje to swego rodzaju „kampanie”, wybierane w menu głównym gry. Każda z nich stawia przed nami różnorakie cele – w jednej musimy rozbudować królestwo, w drugiej podbić sąsiednie kraje, w kolejnej odpowiednio rozwinąć naszych simów... Aby odblokować większość z nich, trzeba ukończyć inne. Jest to o tyle żmudne, że w każdej ambicji tworzymy nasze państwo zupełnie od podstaw, jedynie z możliwością „przeniesienia” jednego bohatera z poprzedniego królestwa i uczynienia go władcą. Z pewnością ucieszy to fanów serii, którzy będą mogli tworzyć wiele różnorodnych krain, jednakże dla przeciętnego gracza będzie to istna mordęga, której podołają tylko najwytrwalsi. Wreszcie misje – sedno całej gry. Teraz bowiem nasza rola nie ogranicza się jedynie do kierowania bohaterem i zapewnienie mu spokojnej egzystencji w luksusach. Wszystko obraca się dookoła wykonywania zadań. A są one naprawdę różnorodne – w jednym przyjdzie nam zapewnić królowi potomka, w innym obronić państwo przed inwazją szynszyli albo uratować porwanego mnicha. Są one rozwiązywalne na różne sposoby, w zależności od tego, co chcemy osiągnąć i jacy bohaterowie zamieszkują nasze ziemie. I tak podczas misji podbijania obcego państwa możemy zdecydować się na kierowanie rycerzem i dokonanie inwazji, lub wykorzystać kobiece wdzięki naszych simek i zdobyć wroga przez udane małżeństwo z obcym władcą albo wykorzystać szpiega, by zabić rywalizującego z nami monarchę... Taka mnogość opcji pozwala na przechodzenie jednej i tej samej misji (tak, niestety, powtarzają się...) na różne sposoby. Nagrodą za pomyślne ich wykonywanie jest poprawienie stanu naszego państwa i zdobywanie punktów zasobów, za które wznosić możemy nowe budowle i zawiązywać sojusze z innymi krajami.
Jeżeli chodzi o oprawę audiowizualną, to jak na The Sims przystało, jest znakomicie. Miła dla oka, bajkowa grafika bardzo dobrze komponuje się z baśniową otoczką gry – nie trzeba było nawet specjalnie zmieniać silnika graficznego The Sims 3, jedynie stworzono nowe wzory przedmiotów i ubrań, by nadać im bardziej średniowieczno-fantastyczny charakter. Animacje, ruchy postaci – wszystko wygląda płynnie, zabawnie tam, gdzie powinno być zabawne, magicznie tam, gdzie powinno być magicznie i groźnie tam, gdzie powinno być groźnie. Na minus można zapisać jednak sposób budowania - struktury wznoszone są automatycznie, my zaś możemy jedynie dekorować ich wnętrza. Nici zatem z projektowania własnych fortec i wież magów. Co więcej, skupieni jesteśmy jedynie na "fasadzie" każdej budowli - kilku pomieszczeniach widzianych od przodu, ruch kamery jest znacznie ograniczony. Dobrze wypada część audio – wszystko, od muzyki stylizowanej na średniowieczną aż po odgłosy simów (wraz z ich oryginalnym językiem), brzmi ciepło i lekko. W połączeniu z bajkową grafiką nadaje to The Sims: Średniowiecze klimatu baśni, przez co ani na moment z twarzy gracza nie schodzi uśmiech. Być może nie tak wyglądały mroczne wieki w Europie, ale w krainie simów, gdzie głównym zagrożeniem były krwiożercze szynszyle, z pewnością.
Ocena gry to sprawa dość kontrowersyjna. Dla przeciętnego gracza The Sims: Średniowiecze może wydawać się nudną i do bólu wtórną symulacją życia w baśniowej krainie. Dla fanów serii okaże się za to bardzo oryginalną i zabawną odskocznią od pierwowzoru. Niezależnie od tego, do której grupy się zaliczamy, nie można tytułowi odmówić magii i humoru, które mogą nam zapełnić kilka ponurych wieczorów. Będzie to z pewnością miła alternatywa dla standardowego fantasy, gdzie wiecznie zmuszeni jesteśmy ratować świat, walcząc z przerażającymi bestiami. Dlatego, choć końcowa ocena jest dosyć surowa, wszyscy ci, którzy potrafią dobrze bawić się przy The Sims, mogą śmiało podwyższyć ją o oczko lub nawet dwa.
Plusy |
|
Minusy |
|
Ocena |
6/10 |