To byłby przyjemny wieczór w karczmie... gdyby nie szczuro-apokalpisa na zewnątrz. |
Ale wracając do naszych bohaterów... Do dyspozycji oddano nam tak znamienite persony jak bardziej ponury niż Mroczny Omen Łowca Czarownic, wiecznie pijany Krasnoludzki Strażnik (Texasu), zaprawiony w boju sierżant armii imperium, elfka napędzana ciągłą pogardą do całego świata oraz czarodziejka z Jasnego Kolegium. Zaiste zacna zgraja, niemająca ze sobą absolutnie nic wspólnego, która, gdyby nie horda Scavenów buszująca po mieście, nawet by się nie spotkała, a co dopiero stworzyła zgraną drużynę.
Na trzynaście misji dostępnych w grze, wybiera się czwórka bohaterów. Co jest całkiem fajną zagrywką, bo nawet jako ostatni w grze dalej mamy wybór odnoście postaci. Zadania dzielą się, jak to zwykle bywa, na główne i poboczne. Pierwsze utną nam około 40 minut z życiorysu a inne da się ukończyć w niecały kwadrans. Gameplay w każdym wypadku wygląda dokładnie tak samo. I wszystko byłoby ładnie, pięknie, gdyby nie fakt, że poszczególni protagoniści niczym się od siebie nie różnią.. Trochę do nich strzelamy , dużo więcej sieczemy co i gdzie popadnie, czasami rzucimy jakiś granat czy łykniemy miksturkę. O ile przy grze, w której posługujemy się tylko i wyłącznie bronią palną trzymanie palca na „spuście” jest jakoś uzasadnione, tak w Vermintide, gdzie pierwsze skrzypce gra broń biała, nasze czynności przeistaczają się w pastwienie się nad LPM. W zasadzie nic więcej ponad to nie robimy. Czasami w coś przyłożymy silnym atakiem, coś zablokujemy, ale i tak przez lwią część przygody używamy podstawowych ataków.
Tego brzydala w pojedynkę nie zabijecie. A i z pomocą botów/graczy nie będzie to najłatwiejsze zadanie. |
A skoro już przy konstrukcji misji jesteśmy, to wypada poruszyć kwestię tego, co się po ukończeniu takowej dzieje. Dostajemy podsumowanie naszych wyników, okraszone nic nieodzwierciedlającymi punktami doświadczenia oraz jedną losową sztukę wyposażenia. Jakość tejże jest, oczywiście, regulowana poziomem trudności na jakim gramy, a nasze szanse możemy zwiększyć dodatkowo znajdując kości czy książki. Nie ma tutaj lootu w podstawowym tego słowa znaczeniu, a jakość sprzętu, który możemy otrzymać jest bardzo dyskusyjna, gdyż poszczególne sztuki w większości niczym się od siebie nie różnią. Obecnie trwają ponoć prace nad poprawieniem tego stanu rzeczy, a efektu mamy zobaczyć wraz z pierwszym darmowym DLC na początku grudnia.
Największe zastrzeżenia jednakże można mieć do poziomu wykonania całej produkcji. O ile projekty miasta i przyległości są bardzo klimatyczne i świetnie oddają nastój Końca Czasów, tak graficznie, w porównaniu z konkurencją, Vermintide stoi na dość przeciętnym poziomie. Kanciaste modele, słabe efekty świetlne, karykaturalny ogień oraz karygodne problemy z fizyką i kolizją obiektów. Dodanie do tego faktu, że gra potrafi całkiem zdrowo chrupnąć w losowych momentach nie nastraja pozytywnie. Miałem przyjemność grać w betę, która borykała się z dokładnie tymi samymi problemami, i wiecie co? Nic nie zostało w tej kwestii zmienione i dopiero teraz, po premierze, twórcy na szybko kombinują jak to zmienić, zamiast od razu zrobić to dobrze.
Gra na pierwszy rzut oka wygląda całkiem ładnie. Ale po dłuższym przyjrzeniu się dostrzeżemy liczne wady. |
Na zakończenie dodam, że jest to ewidentnie produkcja tylko dla najzagorzalszych fanów Starego Świata, którzy przymkną oko na wszelkie niedoróbki i skupią się na klimacie, jakiego nie można Vermintide odmówić. Cała reszta kooperacyjnych wyjadaczy raczej nie znajdzie tu nic, co by ich zainteresowało.
6/10
Nie jest źle, ale nie jest też dobrze, póki co poleciłbym ją tylko fanom uniwersum, reszta może zaczekać.