Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Wieczna wojna • INSIMILION

    Recenzje


    Wieczna wojna

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: DarkFenrir
    Utworzono: 27.06.2012
    Aktualizacja: 27.06.2012


    Okładka Opis
    • Autor:
      Joe Haldeman
    • Tytuł oryginalny:
      Forever War
    • Tłumacz:
      Zbigniew A. Królicki
    • Rok wydania:
      2012
    • Wydawca:
      Solaris
    • ISBN:
      978-83-7590-092-7

    Podobno „wojna nigdy się nie zmienia”. I kwestia ta zawsze będzie co najmniej dyskusyjna – z pewnością na przestrzeni wieków zmienił się sposób prowadzenia walk, jednak zasadnicze motywy działań zbrojnych (ekspansja, pieniądze, etc.) pozostały niezmienne. Kwestią czasu jest chwila, gdy wojny przeniosą się w kosmos. I taki oto konflikt ukazał Joe Haldeman w swojej „Wiecznej wojnie”; powieści, na którą przeniósł swoje doświadczenia żołnierza walczącego w Wietnamie.
     
    Mandellę poznajemy jako prostego szeregowca, wyruszającego na zabójcze szkolenie. Jeśli zdoła przetrwać wszystkie problemy, jakie napotka podczas ćwiczeń, zostanie rzucony do walki z Taurańczykami, obcą rasą, która zainicjowała wojnę przez rzekome zniszczenie jednego ze statków Ziemian. Jeśli ktoś jednak spodziewał się nieustannych walk w próżni (co byłoby naturalną konsekwencją przeniesienia zbrojeń w kosmos), może srogo się rozczarować – w „Wiecznej wojnie” poważniejsza potyczka będzie miała miejsce dopiero w finale, kiedy główny bohater otrzyma już rangę majora, a sam konflikt toczyć się będzie kilkaset lat (za sprawą efektu relatywistycznego).
     
    Paradoksalnie, za zaletę można policzyć absurdalny powód rozpoczęcia wojny (wyjaśniony ciut szerzej na sam koniec), który dość jasno obnażył konflikt zbrojny jako taki – nie w imię szerzenia idei, lecz po to, by utworzyć studnię z bardzo głębokim dnem, w którą można wrzucić pieniądze, a tym samym podźwignąć upadającą ziemską gospodarkę. Jednak z drugiej strony mamy prawdziwy pierwszy kontakt, który jest, co tu dużo mówić, absurdalny – ludzkość zdołała z obcymi porozumieć się dopiero wtedy, gdy załogantami floty zostały klony. Taurańczycy także są istotami „kopiowanymi” – ponoć ten fakt pozwolił na jakiekolwiek rozmowy.
     
    Wyjątkowo dziwić może podejście Haldemana do kwestii ludzkiej – żołnierze giną masowo jeszcze w czasie treningów, gdy prawdziwa walka ma dopiero nadejść. Jaki jest sens eliminowania ludzi, za których wyszkolenie trzeba płacić ogromne pieniądze? Nie wiadomo, tym bardziej, że w świecie „Wiecznej wojny” występują także bardzo zaawansowane symulatory, na których szkoli się oficerów (nie wszystkich). Dlaczego więc zwykli szeregowi narażają życie podczas, ponoć, rutynowych ćwiczeń? Owszem, ofiary się zdarzają, jednak u Haldemana stanowią one nierzadko nawet 70 – 80% liczebności oddziału.
     
    Kolejną dziwną kwestią jest technologia. A jak powszechnie wiadomo, ta powinna pomagać w walce. Gdzie tu haczyk? W wizji świata Haldemana wszelkie wynalazki bojowe stanowią raczej większe zagrożenie dla sprzymierzonych żołnierzy niż wroga. Bardzo wiele zgonów spowodowanych jest właśnie przez bezsensownie zaprojektowane kolejne narzędzia zniszczenia – tak, jakby konstruktorzy przyjmowali za jedyną słuszną opcję napływanie fal wrogów prosto pod celowniki. Bez uwzględnienia alternatywnych scenariuszy z pola bitwy. Najlepszym przykładem są kombinezony z chłodnicą na plecach – jeśli rozgrzany metal zetknie się z zamarzniętym gazem, efekt będzie podobny do wybuchu bomby.
     
    Paradoksalnie w recenzowanej powieści wojna spada na drugi plan. A to za sprawą przemian społecznych na Ziemi. Efekty relatywistyczne w przestrzeni są bardzo wymierne – lot z prędkością światła trwający kilka miesięcy czasu pokładowego to kilkadziesiąt, a nawet kilkaset lat czasu ziemskiego. W efekcie krótka kampania w kosmosie to kilka wieków, które upływają na Ziemi. Nietrudno się domyślić, że społeczność wręcz cofnęła się w rozwoju mniej więcej do poziomu dwudziestego wieku.
     
    Ciekawym elementem w powieści jest sposób na ograniczenie populacji na Ziemi – jak wiadomo, możliwości wyżywienia ludności nie są nieograniczone. Stąd… propagowanie homoseksualizmu. A wraz z biegiem lat uznanie jednostek heteroseksualnych za coś  nielegalnego, wręcz gorszącego. Jednak większa populacja to nie tylko problemy z racjonowaniem żywności, ale także z ekonomią (podatek dochodowy wynosi… 92%) i miejscami pracy (powszechne stało się płacenie za pokątne załatwienie zajęcia, a i same wakaty są reglamentowane przez rząd).
     
    Między żołnierzami praktycznie nie istnieją kwestie interpersonalne – paradoksalnie jednak to na ich budowanie Haldeman poświęca najwięcej czasu, spychając tym samym wojnę na drugi (a niekiedy nawet i trzeci) plan. Z jednej strony można ten mankament wytłumaczyć faktem, że Mandella jest po prostu reliktem zamierzchłych czasów i trudno złapać mu nić porozumienia z żołnierzami, którzy są od niego młodsi o, bagatela, kilkaset lat. Jednakże kontakty owe widać – i każdy z nich jest do cna pozbawiony cienia emocji. Dialogi stanowią raczej sztywny, suchy zapis wymienianych myśli.
     
    Osobny akapit poświęcić należy jakości wydania – mało estetyczna okładka to raczej kwestia gustu, jednak pod względem korekty książka jest po prostu niechlujna. Ilość literówek w powieści może doprowadzić do szału nawet najbardziej tolerancyjnego czytelnika – co kilka, kilkanaście stron napotkamy kolejny tego typu błąd. Jak bardzo może irytować to podczas lektury, mówić nie trzeba.
     
    „Wieczna wojna” to tytuł mylący – wojna tutaj opiera się tu głównie na podróżach w kosmosie, działanie zbrojne to niewielki procent całej fabuły, a jedyne „poważne” starcie jest po prostu nudne, bez chociażby szczypty adrenaliny. Haldeman nieustannie próbuje tworzyć między czytelnikiem a Mandellą emocjonalną więź, co zwyczajnie mu się nie udaje. Jedynym elementem wartym uwagi jest tak naprawdę wizja społeczeństwa na przekroju całego trzeciego tysiąclecia oraz efekt relatywistyczny i konsekwencje, jakie powoduje to dla żołnierzy. Tym samym „Wieczną wojnę” należy traktować raczej jako ciekawostkę, nie zaś fundamentalną klasykę gatunku science fiction.

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw