Warning: Undefined array key "autologin" in /usr/home/peronczyk/domains/insimilion.pl/insimilion/twierdza/index.php on line 25 Recenzje • Wielka księga opowieści o czaro... • INSIMILION

    Recenzje


    Wielka księga opowieści o czarodziejach t.2

    Literatura » Recenzje » Recenzje
    Autor: Joisana
    Utworzono: 23.07.2012
    Aktualizacja: 23.07.2012


    Okładka Opis
    • Autorzy:
      Lawrence Schmiel, Mike Resnick, Peter Crowther, Ursula K. Le Guin, David Sandner, James Bibby, Louise Cooper, Esther M. Friesner, Darrell Schweitzer, Ralph Adams Cram, A.C. Benson, Tim Lebbon
    • Opracowanie:
      Mike Ashley
    • Tytuł oryginału:
      The Mammoth Book Of Sorcerers' Tales
    • Tłumacz:
      Marcin Mortka
    • Rok wydania:
      2010
    • Wydawca:
      Fabryka Słów
    • ISBN:
      978-83-7574-126-1

    Przygód czarodziejów ciąg dalszy. Drugi tom antologii wypada w porównaniu z wyśmienitą częścią pierwszą raczej mizernie, choć opowiadania dalej trzymają wysoki poziom. Daje się też zauważyć, że są wyraźnie bardziej ponure niż teksty znane z poprzedniego tomu. Dużo mniej tu „cukierkowatości”, zaś magia pokazuje przeważnie to złe oblicze. Towarzyszące opowiadaniom szare, w większości ponure ilustracje Daniela Grzeszkiewicza znakomicie oddają nastrój. Chociaż tym razem niewiele utworów zdobyło moje serce, to jednak znalazłam kilka prawdziwych perełek.
     
    Wśród nich urzekło mnie „Odarcie z iluzji”, stworzone wspólnymi siłami Lawrence'a Schimela i Mike'a Resnicka. Utwór jest przesiąknięty magią. Akcja rozgrywa się w alternatywnym Konstantynopolu, słynącym jako miasto burżujskich czarodziejów. Większość otacza się przepychem i zamieszkuje podniebne pałace o bajecznych kształtach, ceniąc sobie rozrywkę i wygodę. Wśród nich wyróżnia się niejaki Edward, który pomimo że zalicza się do najwybitniejszych magów, to kieruje się raczej prostotą i wyżej ceni solidny zamek z kamienia niż z iluzorycznych materiałów. „Odarcie z iluzji” to prawdziwy majstersztyk. Tytuł można rozumieć wielopłaszczyznowo, a nieprawdopodobne ilości magii, zwłaszcza iluzji, jakimi zasypią nas autorzy, wcale nie oznaczają, że opowiadanie jest odrealnione, wręcz przeciwnie. Bardziej niż którekolwiek inne z tego zbioru pokazuje prawdziwą naturę ludzi, nasze pragnienia, nasze wady – zagadnienia, które nie są obce nikomu. Co więcej, w utworze nie pojawia się dosłownie nikt, kto wzbudzałby pozytywne uczucia. Wszyscy chowają się za jakąś maską, żyją w zakłamaniu, są fałszywi bądź zadufani w sobie, realizują swoje cele niemoralnymi metodami albo żyją w strachu przed wcieleniem pragnień w życie. Doskonała diagnoza kierunku, w jakim zmierza ludzkość oraz człowieka jako jednostki. Nic dodać, nic ująć, pomimo że całość zajmuje raptem kilka stron.
     
    Inny skarb, jaki odnalazłam, to „Niekończąca się waśń” autorstwa Petera Crowthera. Na kompletnym bezludziu bohater napotyka siejący spustoszenie pociąg-widmo; przypadek bądź przeznaczenie sprawia, że zostaje jego pasażerem. Tam spotyka maszynistę, z którym wdaje się w długi metafizyczny dialog i poznaje prawdziwy cel istnienia niezwykłego wehikułu. Całość została napisana bardzo zręcznie. Choć początek tekstu mnie nie zachwycił, to opowiadanie z każdą kolejną stroną nabiera rozpędu (dosłownie i w przenośni!). Pomijając słabe preludium, w którym pociąg miota się w tę i we w tę, dokonując rozwałki okolicznych domów, dostajemy do rąk naprawdę piękne opowiadanie – pod warunkiem oczywiście, że ktoś lubi rozważania tego typu i metaforę.
     
    Trzymając się pisarskich arcydzieł, mamy jeszcze „Kości ziemi” Ursuli K. Le Guin. Znałam je już wcześniej z innej antologii, mianowicie „Opowieści z Ziemiomorza” i muszę pogratulować Mike'owi Ashleyowi tak trafnego wyboru. Wśród bogatego repertuaru Le Guin można by ze świecą szukać lepszego utworu dotyczącego czarodzieja. W tym opowiadaniu miesza się ze sobą potęga maga i poświęcenie, do jakiego jest on zobowiązany jako ten, kto może więcej od innych. Całość rozgrywa się na wyspie Gont, w malowniczej scenerii gór i morza, z sielskimi widoczkami chłopskich chat i zwierząt gospodarczych.
     
    Po przeciwnej stronie szali stoi kilka utworów: „Czarodziej Popiołów i Deszczu” Davida Sandnera, „Ostatnia wiedźma” Jamesa Bibby'ego, „Ostatnie rytuały” Louise Cooper oraz „W królestwie smoków” Esther M. Friesner, które na tle wymienionych wcześniej dzieł wypadają wyjątkowo słabo.
     
    W„Czarodzieju Popiołów i Deszczu” oraz „Ostatniej wiedźmie” zabrakło oryginalności. Są to po prostu ładnie napisane opowiadania, w których nie ma duszy. Pierwsze z nich dotyczy dziewczynki dręczonej koszmarami; jej zaniepokojona siostra, pragnąc udzielić małolacie psychicznego wsparcia, zwraca się z prośbą do czarodzieja. Drugi tekst, jak sama nazwa wskazuje, opowiada historię ostatniej obdarzonej magiczną mocą dziewczyny na Ziemi. Początek zaciekawia, a  nawet bawi, środek rozczarowuje, a zakończenie ratuje honor opowiadania, choć drobną przesadą byłoby powiedzieć, że jest ono „piorunujące”, jak chciałby Ashley.
     
    „Ostatnie rytuały” Louise Cooper również mnie nie ujęły. Opowiadanie jest wycinkiem powieści i chociaż zdaniem Mike'a Ashley stanowi zamkniętą całość, i w tym się z nim nie zgodzę. Nic się tutaj nie wyjaśnia do końca, wątki bohaterów zostały tylko porozpoczynane i ogólnie po przeczytaniu pozostaje niedosyt – niestety, w negatywnym znaczeniu. Aczkolwiek nie sposób odmówić autorce daru do odmalowywania wydarzeń. „Ostatnie rytuały” silnie oddziałują na wyobraźnię, zwłaszcza opis odjazdu kawalerii Chaosu – bestii zrodzonych z mroku oraz jeźdźców otumanionych narkotykiem jest naprawdę epicki i warto go poznać.
     
    Utwór „W królestwie smoków” wzbudził we mnie mieszane uczucia. Autorka chciała chyba od niego zbyt wiele i stąd wyszło nie całkiem wiadomo co. Ni to baśń, ni to opowieść o homoseksualizmie. Opowiadanie porusza przede wszystkim tematykę odrzucenia i alienacji społecznej, a geje zostali w nim zestawieni ze smokami jako ci, na których ludzie „polują”, bo ich nie rozumieją. Całość okraszona została nietuzinkową narracją. Akcja przenosi się z miejsca na miejsce, skacze w przeszłość do wspomnień bohatera, a także w głąb umysłu chłopca poprzez jego sny. Lektura tego ekscentrycznego utworu stanowiła ciekawe doświadczenie, lecz nielinearna fabuła wnosi zbyt duży chaos.
     
    Pomiędzy opowiadaniami z pierwszej i drugiej grupy zieje nieomal przepaść. Jest jeszcze kilka pośrednich, które zdecydowanie zasługują na uwagę.
     
    Pierwsze ćwierć książki zajmuje „Życie czarownika” Darrella Schweitzera – ciężka, ponura historia chłopca, który miał nieszczęście urodzić się synem czarownika. Sekenre, bo tak ma na imię, robi co w swojej mocy, by nie podążyć śladami ojca, wiele jednak wskazuje na to, że pochodzenie skaże go na taki los. Nie chce być jak rodziciel, gdyż zdaje sobie sprawę, do jakich uczynków popchnęło tamtego czarnoksięstwo. Wraz z Sekenre usłyszymy przepowiednie bogów i ruszymy w podróż przez najmroczniejsze krainy. Opowiadanie snuje się powoli, coraz bardziej udziwnia i odrealnia, i gdybym miała określić je jednym słowem, najlepszy byłby „oniryzm”.
     
    Zbliżone nastrojem „Rue M. le Prince” Ralpha Adamsa Crama to typowy horror. Autor tego niezbyt długiego utworu był architektem, dlatego nie powinno dziwić, że opowiadanie dotyczy... domu. Z tym, że domostwo oczywiście do zwykłych nie należy, jest bowiem nawiedzone. Trafia do niego garstka śmiałków, którzy zamierzają spędzić tam noc. Jak skończy się ich pobyt w owianym złą sławą apartamencie zwanym wśród mieszkańców „bramą piekieł”?
     
    Również wiele wspólnego z horrorem ma „Zamknięte okno” A.C. Bensona. Wprawdzie jest proste fabularnie i nie wyróżnia się specjalnie oryginalnym pomysłem czy wykonaniem, za to spełnia pokładane w sobie nadzieje: fascynuje, wciąga i napawa grozą. Pokazuje zło, które stroi się w piękne szaty i człowieka, który stopniowo mu ulega.
     
    Z kolei „Wieczność” Tima Lebbona należy do konwencji dark fantasy. Dzieje się w świecie, w którym magia przestała funkcjonować, aczkolwiek magowie dalej stanowią silną, choć raptem dwuosobową frakcję. Na pewnej mroźnej wyspie, wśród śniegów i górskich lodowców, egzystuje społeczeństwo całkowicie podporządkowane bezlitosnym czarodziejom. Żyjącym w spartańskich warunkach żołnierzom i niewolnikom wpaja się żelazną dyscyplinę – siłą, narkotykami i złudnymi obietnicami. Okazywanie uczuć czy bólu jest surowo karane, a za wyznanie miłości grozi zsyłka. Opowiadanie ocieka krwią i okrucieństwem, autor wspaniale i niezwykle realistycznie odmalował świat rządzący się bezwzględnymi regułami. „Wieczność” to historia człowieka, który postanawia uciec z tego piekła.
     
    Podsumowując, mamy do czynienia ze zbiorem bardzo różnych opowiadań. Mrocznych, z przesłaniem, metaforycznych oraz dotyczących ciemnych stron ludzkiego życia. Jako całość, drugi tom „Wielkiej księgi opowieści o czarodziejach” stanowi przyjemną, ale również dojrzałą lekturę i z czystym sercem mogę go polecić miłośnikom krótkich form oraz osobom, które nie oczekują prostych rozwiązań i szczęśliwych zakończeń. Niektóre utwory na pewno zostaną w pamięci na długo.

    Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękujemy:

     



    Komentarze

    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.




    Ten artykuł skomentowano 0 razy.
    Na stronie wyświetlanych jest 20 komentarzy na raz.


    Pseudonim
    E-mail
    Treść Dostępne tagi: [cytat][/cytat], [url=http://][/url]
    Przepisz poprawnie podane słowa mnustwo orkuw